Moja mocno ubarwiona życiowa historia #8

-To ruszajmy, by ich oswobodzić.- Mówi Snall Cake idąc korytarzem.

-Poczekaj.- Wstaję i podchodzę do niej. Następnie dołącza do nas Percy. Idziemy korytarzem, docieramy do skrętu na główne pomieszczenie. Patrząc rentgenem widzę 16 złych kolesi o jednego więcej, gdyż zapewne doszedł do nich Jeździec.

-To zaczynajmy.- Rzuca Percy chcąc przejść za róg. Łapie go, aby chwilę poczekał.- Co?Dalej chodźmy.- Ja wskazuje palcem alarm pożarowy. Najwyraźniej rozumie, co chcę zrobić więc stoi obok nas.

-Dobra, przygotujcie się. Gotowi?- Dają znak zgody. Ja włączam alarm, roznosi się hałas, woda tryska z pod sufitu opryskując twarze. Spływa w dół po ciele, znowu prześwietlam ściany a wrogowie zdają się rozkojarzeni sytuacją.

- Teraz ruchy, ruchy.- Biegiem wchodzimy do pomieszczenia. Idę na przodzie, aby utorować drogę towarzyszom doskakuje do jednego gnoja. Chwytam go za rękę i niczym baletnica robiąca piruet uderza nim w innych drani. Spoglądam w kierunku swoich kompanów. Percy okłada niektórych swoim rozkładanym kijem, co jakieś czas rzucając shurikenami, które dostał do wujka z Chin. Kendra trzyma nunczaku, które zapewne też dostała od kogoś z rodziny. Rzuca metalowymi kulkami na pozór małymi i niegroźnymi, lecz patrząc na przeciwników którzy nimi obrywają otrzymują pewnie złamania. Doskakuje do kilkorga kanalii schowanych zza biurkiem. Podnoszę je, lekko podrzucam i kopniakiem posyłam w stronę ściany gdzie leci z taką prędkością, że roztrzaskuje się na kawałki. Mężczyźni są w pozycji przyciskającej do ściany. Patrzę ponownie w stronę swojej watahy. Kendra wspina się do połowy schodów prowadzących na górę, za nią biegnie kilku mężczyzn i wchodzą po schodach, ona skacze na nich. Kopniakiem w twarz, posyła postawnie zbudowanego mężczyznę na parter odbijając się od jego klatki, by wylądować blisko tych stojących. Lecąc pomiędzy nimi wywraca ich chwytając za łydki i ciągnie w górę. Widząc, że świetnie sobie radzą ja oczami szukam Jeźdźca .Nigdzie go nie widzę przeklinam siebie w duchu: ,,Kurde dałem mu uciec''. Wchodzę z moją brygadą na biurko któregoś z urzędasów Warsaw Spire i przemawiam do wszystkich.

-Spokojnie, już po wszystkim!

-Zaraz każdego wyswobodzimy z więzów.- Uspokajam związanych ludzi.

-Wybawcy!- Krzyczy jeden z więźniów, a po piskliwym głosie stwierdzam, że to kobieta.

-Dziękujemy.- Dopowiada pewien mężczyzna- Jak się nazywacie?

-Ja jestem Super Ciacho.- Odpowiadam przedstawiając zespół- To Snall Cake i Gingerbread. A nasza 3 to Justice Cak.

-Wszyscy na cześć Justice Cake hip-hip!

-Hura!

-Hip-hip!

-Hura!- Wykrzykuje grupa obywateli.

Staje pomiędzy swoich i łapię, obejmując ich w talii, skaczę wysoko i znikamy. Wyskakując przez dziurę. Którą utorowałem własną głową. Usuwamy się z pola widzenia uratowanych obywateli. Lądujemy w bazie opuszczonego ,,Prerfabetu''. Siadamy na krzesłach, by odpocząć. Przebieramy się w poprzednie ubrania i siadamy przed ekranem tele-komputera.

-Kolejna akcja- Justice Cake.- Mówi blond reporterka zapewne po dwudziestce, z wydatnym biustem i złotymi włosami.

-Jesteśmy rozpoznawalni.- Mówi Percy głaszcząc się po barkach.

-Fajne, że się cieszysz, ale Jeździec zwiał.- Przypominam mu o uciekinierze.

-Prawda. Trzeba dalej szukać, aż dopadniemy tego drania.- Kendra przyznaje mi rację.

-To, co znowu wracamy do swoich domów?- Pyta Percy.

-A masz lepszy pomysł?- Pytam się kolegi, a ten patrzy na mnie zakłopotany.

-Nie możemy dać cienia przypuszczeń, że jesteśmy powiązani z Justic Cake. Że mijają pojawiania z pojawieniem się Justuc Cake -Oznajmia Kendra.

-Właśnie.- Potwierdzam, co udało się jej wyedukować.

-Spoko- tylko pytam.- Przyznaje Percy.

-W takim razie wracamy do domów.- Przebieram się w poprzednie ubrania. Wychodzę zza krzaków na żwirową drogę Baker Street. Wracając do domu czuję, że po południe jest przyjemnie ciepłe, mimo chłodnego wiatru lecącego ze wschodu i chmur zakrywających słońce. Z uśmiechem na twarzy przechodzę przez furtkę i wchodzę do domu. Przy stole czeka na mnie, kochana rodzina.

-Cześć, pierdzielu.- Mówi mój brat odwracając się na kanapie.

-Witaj Alekeju.- Odpowiadam do niego.

-Witaj synu.- Witają się rodzice

-Co dzisiaj porabiałeś?- Pyta mama sprzątając w kuchni.

-Nic niezwykłego. Ze znajomymi powłóczyliśmy się po osiedlu.- Wchodzę do salonu, siadam na kanapie i włączam telewizję. Przelatuję kanały, które mnie nie ciekawią. W tym czasie samce opuszczają parter. Tata schodzi do piwnicy, a brat idzie na piętro. Przełączając dalej kanały w końcu natrafiam na ,,BBC''. Kobieta na ekranie ubrana w dżinsy i koszulę z rozpiętym dekoltem mówi: Kolejne działania zamaskowanych bohaterów. Jak twierdzą zamknięci przez władze mężczyźni nazywają się,, Justice Cake'', co potwierdzają zeznania świadków. Wyłączam sprzęt, bo słyszę dzwonek telefonu. Gnam z nim do swojego pokoju. Odbieram połączenie, a w słuchawce słyszę zniekształcony głos Kendry.

-Dawid? Widziałeś?- Pyta mój towarzysz broni.

-Tak. Przed chwilą skończyły się napisy. - Wchodzę do swojego pokoju, siadam na obrotowym krześle, który dostałem od babci. Włączam komputer wciąż rozmawiając z Kendrą.

-Po drodze nastąpiły jakieś problemy?- Pytam się, by wiedzieć, czy spokojnie wróciła do domu.

-Nie, tylko rodzice pytali się, gdzie byłam, z kim się włóczyłem.

Słychać w jej głosie to samo poirytowanie, co w poprzednich sytuacjach z ich strony.

-Tacy już oni są, aby wykurzać, ale z obaw o nas.- Mam zamiar powiedzieć coś wulgarnego, ale tak nie wypada.

-Racja.- Dziewczyna chichocze lekko.

-To, co teraz zamierzasz robić?- Pytam się koleżanki.

-Bo ja wiem. Może posprzątam, zadzwonię do babci zapytać co u niej?- Odpowiada niepewnie na moje pytanie.

-Fajnie, może też do kogoś zadzwonię.

-W takim razie do usłyszenia.- Żegna się koleżanka i rozłącza. Wchodzę w moją listę kontaktów. Szukam kuzyna tego, który przywiózł mi strój i dzwonię. W słuchawce słyszę muzykę ,,The Wanted'', tak mi się zdaje, bo osobiście nie przepadam za tego typu rozrywkami.

-Cześć Dawid, co tam słychać?- Pyta siostrzeniec mojej mamy, ja zaś odpowiadam.

-Powiem tak- Informacje poufne, ale formalnie- wporzo?

-Spoko loko. To, po co dzwonisz?- Pyta Kazio skrót od Kazimierza.

-Po nic. Nie można zadzwonić do rodziny?

-Można, można.- Z odgłosów w tle wnioskuję, że przerywam mu zabawę z dziewczyną albo dziewczynami, bo słyszę wysokie głosy kobiet, muzykę i mam nadzieję wybuch fajerwerków.- Tyle, że mnie zaskoczyłeś.

-Tak wyszło. Nie wiem, co robić więc dzwonię,- Przyznaje się do swoich powodów.

-Właśnie sobie coś przypomniałem. Czy oglądałeś jakikolwiek kanał informacyjny z naszego regionu?- Pyta kuzyn.

-Tak- spodziewał byś się, że ciastka walczą z przestępczością?

-Nigdy w życiu.-Odpowiada Kazio- Dobrze muszę kończyć. Wybacz, ale muszę się teraz uczyć, bo jutro mam klasówkę.- Wiem, że kłamie. Jednak wyczerpując tematy do rozmów, rozłączam się. Z racji nudy włączam stronę internetową z grami. Wybieram jedną i zaczynam grę. Siedzę w niej od 5- 10 minut nie mniej, nie więcej, ale wyłączam bo tak mnie nudzi, że aż zasypiam siedząc. Koleiny dzień mnie budzi

i pewnie moich kompanów też. Dzwonie do Preciego myśląc, że jest trzeźwy. Niestety w telefonie przez kilka minut wybrzmiewa, jak sądzę piosenka ,,Black Veil Bridget''. Kiedyś mi polecił, ale zamiast polubić ten utwór wyłącznie przyprawia mnie o zawrót głowy. Słucham jej około 3 minuty i nic, więc rezygnuję. Odkładam komórkę i kładę się na sofie. Sięgam po książkę ,,Stefan Żeromski i bogowie egipskich''. Czytam tak przez godzinę, albo dwie. Docieram do jej końca, kończę ostatnią stronę.

-Przeczytane.- Mówię do siebie jakby było to triumfem. Wstaję z kanapy i odkładam książkę na półkę z innymi fantastykami: ,,Życiowe Igrzyska'', ,,Las opowieści'', Mitologia, tyberyjska'' i inne takie. Spoglądam na zegarek, który wskazuje 9:30 wieczorem. Uświadamiam sobie, jak już jest późno, więc automatycznie czuje głód. Schodzę do kuchni, gdzie stoi mama robiąca kanapki. Myślę ,,Zapewne księżulek znów zgłodniał, a nie chce mu się robić.'' Oceniam go po charakterze bogatego dzieciara, któremu służba musi podcierać 4 litery.

-Hrabia znowu zbyt zajęty, aby zrobić sobie samemu?- Pytam oskarżycielsko

-Daj spokój, Dawid. Nie zrobi sobie przerwy, bo ma jakiś mecz w Star Crafta.

-Spoko. Tylko, aby tyłek mu nie zardzewiał.- Współczuje tej osobie wynajmującej pokój naprzeciwko mojego. Zasiadam do stołu, gdzie leżą potrawy: chleb, szynka, gotowane jajka, sałata itp. Siadam, szykuję kanapki, a mama dostawia mi zieloną herbatę.

-Dzięki.-Odpowiadam za jej gest i zaczynam jeść. Żytni chleb jest twardszy od pszennego przez co się kruszy. Zielona herbata ma cytrynowy posmak. Po skończonym posiłku wracam do swojego pokoju. Po drodze idę do łazienki by umyć zęby i załatwić fizjologiczne sprawy przed snem. Wchodzę do pokoju, rozkładam łóżko, a następnie się przebieram, kładę w posłaniu i po chwili zasypiam. Śni mi się, że jestem członkiem ,,Strange Team'' i zabawiam się ze ,,Szkarłatną Jędzą''- laską o szkarłatnych włosach, a w tym czasie Slippery piper owija się naga wokoło Perciego. Kendry niema w tym śnie. Pewnie podświadomie w nim jej nie umieściłem. W końcu się budzę cały zgrzany, rozpalony, więc wychodzę z łóżka i wchodzę do łazienki, by wziąć chłodny prysznic. Stoję na kafelkowej podłodze, odkręcam kurek i woda zaczyna spływać mi po twarzy. Myję włosy szamponem, ciało płynem do kąpieli. Po pewnym czasie wychodzę odświeżony. Wracam do pokoju by ubrać majtki, spodnie, skarpetki a na, koniec koszulkę. Schodzę na śniadanie. Mama przyrządza pancakesy, wystawia je na stół, a w tym momencie schodzi mój brat Alekej, nie znośny król zoo z ,,Madagaskaru'' i siada na przeciwko.

-Witaj padalcu!- Odzywa się, jak co ranek. Kucharka nakłada, placki również jemu, a ten z oburzeniem mówi.

-Pankeksy? Blee, zrób gofry!- Mówi tak, jakby był panem, a mama służącą. Nie mogę tego słuchać.

-Dobrze, już robię.- Odpowiada przestraszona i zabiera się do robienia gofrów.

-Nie możesz choć raz zjeść tego, co już jest na stole?-Pytam się genetycznie rodzonego brata choć psychicznie jest dla mnie obcą osobą.

-Co poradzić. Jeśli rodzice lubią mi usługiwać nie będę im zabierał przyjemności.- Mam wielką ochotę strzelić mu z liścia za tę odzywkę. Jednak dla mamy, by nie robić awantur puszczam je mimo uszu. Dokańczam jedzenie, wychodzę bocznymi drzwiczkami nie żegnając się znikam. Idę wzdłuż ulicy Baker Street, przechodzę przez płot i staję w miejscu rozpoczynającym teren bazy,,Piekarni'', mojej prymitywnej wersji wieży Avengersów. Podchodzę do Cooko-mobila, wsiadam za kierownicę i włączam radio, by posłuchać fajnej nuty stacji,, Grove Salad''. Znajduje ją i zanurzam się w myślach przy piosence. Zakładam nogi na siebie w piszczelach, aby nie wyglądało zbyt pedalsko. Rozkładam fotel i leże zanurzony w największych przebojach kraju. Leżę, leżę i zaczynam słyszeć szelest krzaków i liści spowodowany działaniem wiatru, który słyszę mimo muzyki. Z racji, ogromnej nudy wychodzę z pojazdu. Podnoszę pierwszy lepszy kamień i rzucam nim nad drzewa. Nasłuchuje, w jak oddalony punkt trafia, co dziw nie słyszę łamiących się pni, ani gałęzi, jedynie głos wgniatającego się metalu. Domyślam się, co wydało ten odgłos... Uciekam w inną stronę prowadzącą do miasta. Idę przez kilka ulic i trafiam pod blok Kendry. Podchodzę pod klatkę myśląc pod, którym numerem ma mieszkanie. W pamięci mam pustkę, więc staję przed klatką oddalony o z grubsza 10 - 15 metrów od drzwi. Patrzę w okna, a ścianę prześwietlam wzrokiem. Widzę ją, nagą z okrągłymi piersiami, wydatną miednicą. Odwraca się w moją stronę nie wiedząc, że stoję na wprost niej. Ustawia się w różnych pozach. Po za nią widzę też inne nagie osóby kobiet, mężczyzn, dzieci i seniorów.

Dostrzegając tych ostatnich dopadają mnie mdłości, więc zamykam oczy, wyciszając umysł. Aby powrócić do normalnego postrzegania świata, jak zdrowy, pospolity człowiek. Otwieram je, a ścianę nudystów przykrywają bloki w kremowych kolorach. Stojąc chwilę bez ruchu i popycha mnie jakaś babcia idąca za mną. Odwracam się w jej stronę jest to kobieta mająca ponad 60 lat. Spogląda na mnie i mówi:

-? ?????, ??? ?????????? ??? ???? ???????????? ?????, ?? ?????? ??????? ?????? ??????? ?? ??? ?? ???????, ? ?????????? ?????? ?? ??? ???? ?????? ????????? ????, ??? ??????? ?? ????? ?? ????? ??? ???? ??? ????, ? ???? ??? ???? ?? ?????????? ??? ??? ?????? ?????, ? ??????? ?? ????? ???? ? ...

Nie dokończa jednak wypowiedzi, ponieważ ubrana Kendra wychodzi przez drzwi i odrywa mnie od staruszki.

-Cześć Dawid, co słychać?- Pyta ubrana w dżinsy i koszulkę z wizerunkiem boysbandu, który zapewne widziałem podczas pierwszego spotkania. Piosenka robi u niej za dźwięk połączenia.

-W sumie spoko. Co to za kobiecina?- Idziemy oddalając się szybkim krokiem, ale nie biegniemy.

-Jakaś obłąkana babinka z parteru ponoć uciekła z wariatkowa. Trafiła z powodu zamordowania swojej rodziny. A coś mówiła?- Powtarzam jej to samo, co usłyszałem.

-Dziwne.- Odpowiada zafascynowana.- Rzadko, kiedy się odzywa i najdziwniejsze, że po grecku.

-Aha, czyli to grecki. Już wydawało mi się, że marsjański.- Odpowiadam czując się zakłopotany ze swojego braku znajomości z tym językiem.

-Co mogą oznaczać te słowa?- Pyta się koleżanka wiedząc, że nie znam odpowiedzi. -Musimy się kogoś doradzić, ale to później. Co tam, jak tam?- Pytam słowami mojej nauczycielki od angielskiego.

-Nie ma co gadać. Mój brat Alekej-Monkej zachowuje się jak suweren Piździelczewa, ale poza tym git.- Odpowiadam na jej pytanie i zadaje swoje:

-Znasz kogoś kto spróbowałby przetłumaczyć te słowa?

-Nie jestem pewna, ale popytam. Dobrze to co robimy?- Pyta się koleżanka i natychmiast kierujemy się w stronę mieszkania Percyego. Przechodzimy kilka przecznic, stajemy przed jego blokiem i tak czekamy, aż wyjdzie i pytam się jej:

- Pamiętasz numer mieszkania bo ja zapomniałem.

-Jak to, przecież masz nadludzkie zdolności i w tym pamięć.- Pyta zaskoczona koleżanka.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania