Poprzednie częściUtopia cz.1

Utopia cz. 10 Bal

- Ile to już tu siedzimy? - zapytała przeciągle Olga nawijając kolejne oczka francuskie na druty, robiąc szalik dla Sergieja.

- Trzy lata. I nie siedzimy tylko orbitujemy, od czasu do czasu unikając meteoroidów, które nie wiedzieć czemu nie trafiają w naszą gwardię. - odpowiedział podirytowany astronauta.

- Trzy lata. Mój Boże, tyle czasu? Na szczęście Ziemianie dostarczyli w końcu nam to radio Kazimierza i możemy oglądać filmy, bo inaczej umarłabym z nudów.

 

Filmy w XXIX wieku były inne niż w XXI. Stereo i doskonały obraz to był początek kinematografii. Kolejnymi etapami w rozwoju były filmy urzeczywistnione - "reality movies". Człowiek wchodząc do specjalnej kapsuły wprowadzany był w rodzaj transu i dostarczane mu były zjawiska typu obraz, dźwięk zapach, dotyk i temperatura. Na potrzeby rozwijającego się rynku zaczęto dokonywać zmian genetycznych na etapie embrionalnym, gdzie specjalnie zaprojektowane oko z tyłu głowy wraz z połączeniami nerwowymi odbierało wszystkie te uczucia bezpośrednio do mózgu. Warunkiem doskonałej wizji było odłączenie się od rzeczywistych odczuć w kapsule - dlatego była wyciszona i wyciemniona, a specjalna wtyczka z filmem musiała być posmarowana płynem rdzeniowym, aby przez około piętnaście minut aksony odnalazły swoje odpowiedniki po stronie spragnionego wrażeń kinomaniaka.

Zjeść owoc na filmie o Adamie i Ewie czy poczuć zapach prochu w thrillerze to było naprawdę niesamowite przeżycie. Zdarzało się, że będąc w kapsule ludzie doznawali złamań żeber i nóg, ponieważ na filmie osadzonego na przykład w czasach średniowiecznych podchodzili do miejsca, gdzie spadał kamień wypuszczany z katapulty. Wielomilionowe odszkodowania działały jak lep na muchy i stanowiły bezpośredni dowód na realność filmów. Producenci kapsuł wyeliminowali jednak możliwość odwzorowania duszenia, przebicia pociskiem lub przecięcia nożem podczas wielu filmów. Dozwolone było jedynie symulowane uczucie rozcinania skóry i wielopowierzchniowy nacisk, który u wielu o słabych kościach kończył się fatalnie. Na filmie nie można było się wcielić w rolę bohatera, a jedynie być świadkiem, dość realnych wydarzeń filmowych. Liczne przypadki symulowanych samobójstw zeskoku z klifu lub wielkiego kanionu nie tyle na skutek zderzenia z ziemią, a ataku serca podczas przeżywania upadku w końcu doprowadziły do wprowadzenia niewidocznych barierek dla widzów, które nie przepuszczały ich, w odróżnieniu od postaci filmowych.

 

- Uwaga, uwaga, rozpoczynamy rozmowę za piętnaście minut. - rozległ się suchy, automatyczny komunikat w głośnikach na stacji.

- O nasi ciemiężyciele. - krótko podsumował John, podczas ćwiczeń na bieżni. - Sergiej, halo, teraz ty ich przyjmujesz, ja idę pod prysznic. - sucho zapowiedział przez telefon, wiedząc, że rzeczywiście kolej przypada na kolegę.

Po dwóch godzinach rozmowy, wyciszonej rozmowy, Sergiej upadł na kanapę jakby wcześniej dostał sto ciosów w korpus od mistrza bokserskiego.

- No i co? - zapytała pierwsza Olga.

- Zapraszają nas na bal. Bal czy festiwal, trudno powiedzieć. Będziemy przedstawieni śmietance Hektorian. Oczywiście muszą nas zeskanować w maszynie, która wygląda jak wielka lodówka.

- Jak to zeskanować, do ciężkiej cholery? - oburzył się John.

- Normalnie. - odparł ze spokojem Sergiej.- Też się dziwiłem. Mają dobre skanery, które łamią ograniczenia nieoznaczoności Heisenberga. Wielki biologiczny superkomputer wielkości planety oblicza spiny kwarków wszystkich atomów naszego ciała za pomocą dobrze znanego nam od tysiąca lat algorytmu Shora. Jest to żmudne i długie, ponieważ trzeba naświetlać nasze ciało podczas badania grawitonami. One dają skomasowaną masę tych cząstek. Równocześnie naświetlają nas promieniowaniem podczerwonym, to trwa małe części sekundy, ale jest to powtarzane około miliona razy. Dzięki temu mają materiał do obliczenia składu naszego ciała. Budowanie naszych kopii trwa około miesiąca. Równocześnie hodowane są różne tkanki i odpowiednio nakładane, aby się przyjęły. Głowa i mózg integrowane są na samym końcu. - Sergiej zakończył wykład.

- Ja na to nie idę. Niech spadają na drzewo. Nie dam się sklonować. - zaoponował Amerykanin

- Też tak powiedziałem. Niestety, jeżeli ktoś się nie zgodzi, zostaniemy odcięci od jedzenia. Nasz statek zostanie otoczony za pomocą specjalnego płynu do odsysania temperatury i w końcu zamarzniemy.

- Jakiego płynu?

- Z tego co mi powiedziała wielce szanowna pani Nadżaba, to jest wodór w płynie. Parując z powierzchni statku oziębi nas w ciągu miesiąca, nawet jak zaczniemy palić wszystkie nasze książki z wielkiej biblioteki astronomicznej.

- A reaktory? - John się nie poddawał.

- Wyłączą. I te fuzyjne i te fizyjne. Słowem dostaliśmy zaproszenie bez możliwości odmowy. - zakończył Sergiej i poszedł zapalić do kapsuły tytoniowej.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania