Utopia cz.1

W krainie tej było szczęście. Tylko i wyłącznie. Nie było nieszczęścia, głodu, bólu i smutku. Śmierci i gniewu, zazdrości i nienawiści. Każdy miał na szyi nadajnik z chipem, który czytał myśli. Każdy zły człowiek był śledzony, zapraszany do pokoju zwierzeń i po długotrwałej "mowie oczyszczającej" poddawany był przejściu do świata wiecznego. Świat wieczny to lepszy poziom, gdzie dusze były w krainie doskonalszego szczęścia. Działalność wydawnicza była zakazana, wolność sumienia ograniczona do jedynie słusznych zachowań. Cywilizacja ta była młoda, ale na skutek sztuczek rodem z "Roku tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego czwartego" oficjalny jej wiek oszacowany był na sto tysięcy lat. Aborcja i eutanazja była dozwolona. Zabicie współbrata lub współsiostry podlegała ocenie przez najwyższy majestat, który nigdy się nie mylił, ponieważ był "nieomylny" z definicji. Na planecie nie było wojen, ponieważ kraj podbił wszystkie inne i unicestwił ich mieszkańców za pomocą ekologicznych bomb wodorowych. Aby osiedlić się w innym kraju, należało się wpisać na listę i przeczekać, aż czas połowicznego rozpadu plutonu pozostałego z wybuchów bomb ekologicznych wyniósł jeden rok. Bomby mimo swojej czystości, nadal potrzebowały bomby atomowej plutonowej w swojej konstrukcji do ściśnięcia wodoru, który odpowiadał za większość energii niszczącej, niemal stuprocentowej.

Wszystko było piękne i szczęśliwe do czasu, gdy na planecie Rindulian zjawiły się obce statki kosmiczne. Nazywali się Ziemianami. Nie było z nimi początkowo możliwości porozumienia, ponieważ mówili w swoim szwargoczącym języku. Najwyższa rada wyodrębniła ze swoich naukowców najbystrzejsze umysły, które napisały słownik do porozumiewania się z przybyszami.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania