Poprzednie częściVortex - prolog

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Vortex - Rozdział 5 - Fioletowa noc

Słonce chyliło się ku zachodowi, ciepłe spojrzenie Świetlarza ustępowało chłodnemu oddechowi Mrokara. Zajmujący się sprawą wojacy myślami byli już na swych siennikach, to był długi i ciężki dzień dla każdego z nich.

- Bardzo niepokojące. Wychodzi na to, że pogłoski o sekcie są prawdziwe. Trzeba przepytać jeszcze raz tego Mirosława, może w Wiesawce też pojawili się „pielgrzymi”. Przyprowadźcie mi go natychmiast. - Bronko znów wczytał się w wiadomość pozostawioną przez Lusię. Po chwili wysłany żołnierz wrócił, wrzeszcząc z daleka.

- Generale, oni nie żyją! Nie żyją!

- Jak to? Co to ma znaczyć? - Bronko zerwał się na równe nogi, wybiegł z namiotu i machnął ręką na przyglądających się z oddali podkomendnych. Dosiadł konia i ruszył do miejsca kolejnej zbrodni, na plac za domem cechu handlowego. Między stosami poukładanych towarów stało już spore zbiegowisko ludzi.

- Zastałem ich w takim stanie, a chłopa nigdzie nie ma... Plono, Topulo, Świetlarzu, okryjcie ich dusze wiecznym ciepłem!

- Najwidoczniej nie był tym, za kogo się podawał. - Generał dołączył do grupy zszokowanych wojaków. Część klęczała, modląc się za dusze swych towarzyszy, inni mamrotali coś pod nosem niedowierzając, jeszcze inni klęli, przysięgając zemstę. Dwoje szeregowych z rozszarpanymi gardłami leżało w kałuży krwi. Nie dobyli nawet broni, zostali zaskoczeni. - Zakładam, że albo ktoś go porwał, co biorąc pod uwagę, że nie wołał o pomoc, wydaje się nie możliwe, albo to on jest sprawcą tej zbrodni. Jeśli to on jest sprawcą zbrodni, to zapewne był jednym z pielgrzymów. I znów mamy dwie opcje, przyjechał siać dezinformację, ale naprowadził nas na trop Labryssa, więc to raczej odpada. Ewentualnie chciał coś osiągnąć. To może oznaczać, że Markus i Davos lecą wprost... Psia krew!

 

Po kilkudziesięciu minutach, od kiedy wzbili się w powietrze, bystry wzrok orłów wypatrzył przemieszczającą się grupę ludzi w gęstwinie lasu. Wylądowali na znajdującej się nieopodal polanie, nakazali zwierzętom zostać w ukryciu i ruszyli pieszo. Mimo dość szybkiego tempa poruszali się prawie bezszelestnie, byli najlepsi w swoim fachu. Cały czas czujnie obserwowali otoczenie, nasłuchiwali najcichszych nawet dźwięków, nieco zagłuszanych teraz przez szelest strumienia. Nie minęła jednak nawet kilka modlitw...

- Kapitanie.

- Zauważyłem. Śledzą nas od kilku chwil, są nieźli w ukrywaniu się. Zostaliśmy otoczeni. Pozycja strażnicza.

Markus i Davos podbiegli do siebie i kucnęli, nawzajem nadstawiając uszu do ust kompana. Pozwalało to na rozmowę niesłyszalną przez przeciwników. Jednocześnie obserwowali co dzieje się za plecami drugiego, mając w pogotowiu sztylety z weinarskiej stali. Davos zgodnie z procedurą wyjął mały woreczek z proszkiem, usypał z niego okrąg i rozpalił iskrą z krzesiwa. Płomień zmienił się w krótkotrwałą magiczną tarczę chroniącą dość skutecznie przed czarami i pociskami miotanymi. Ta unikatowa pozycja opracowana przez Markusa bazowała na latach doświadczeń, dziesiątkach blizn i odwiedzonych frontów. Mieli teraz chwilę na zastanowienie.

- Kapitanie, mają przewagę. Rzucają zaklęcia, przez które nie możemy ich zauważyć, a księżyc ledwie przebija się przez korony drzew. Do tego poruszają się prawie bezszelestnie.

- Wydaje mi się, że przemykają zbyt płynnie i są zbyt wysocy jak na ludzi, to coś innego, może elfy? Prawdopodobnie wiedzą, że mają do czynienia z zawodowcami, więc będą czekać na nasz ruch. Nadszedł dzień twojej inicjacji. Wypij flakonik Grzybowej Mądrości, pozwoli ci widzieć w ciemności, i wyostrzy zmysły. Pamiętaj, że lęk i niepokój, jaki wywoła, minie po kilkudziesięciu sekundach. Musisz przezwyciężyć instynkty nakazujące ucieczkę i stłumić panikę. Kiedy ciemność rozświetli się jaskrawymi kolorami, powiedz, co widzisz.

Davos wyjął z kieszonki płaszcza małą szklaną butelkę z ciemnofioletową substancją. Usunął korek i wlał jej zawartość pod język. Obaj nie przestawali wytężać wzroku, jednak nie mogli dostrzec niczego poza najbliższym kręgiem drzew i krzaków. Chwilę później młody porucznik poczuł, jak jego serce przyspiesza, za to poczucie czasu zwalnia. Skupiał się na dalszej obserwacji, chcąc odsunąć od siebie myśli o tym, jak zachowuje się jego ciało. Spowolnił oddech i odruchowo przymknął oczy. Kiedy je otworzył był w zupełnie innym, magicznym świecie. Choć jego dusza powoli uciekała z ciała na granice świata żywych i umarłych, wciąż miał pełnię kontroli nad tym, co robi. To co chwilę wcześniej było ścianą mroku, teraz świeciło się milionem jaskrawych kolorów. Zobaczył napastników bardzo wyraźnie, zresztą nie tylko ich. W świecących magią cieniach przyglądały im się piekielne bestie, zablokowane jednak barierą między światami żywych, umarłych i piekłem.

- Cztery unoszące się łokieć nad ziemią postacie, czerwony płaszcz, kaptur na głowie. Długie szpony u rąk, wystające spod górnej wargi kły.

- Wampiry, prawdopodobnie niskiego sortu. Gdyby byli Nosferatu już byśmy nie żyli. Przygotuj kuszę, wystawię ci ich jednego po drugim na strzał. Ledwie ich teraz widzę, więc idę na słuch i wyczucie, ale delikatna poświata księżyca powinna oświetlić ich z bliska.

Z chwilą, gdy opadła bariera ochronna, Markus wybiegł w stronę najbliższego przeciwnika. Uniknął dołem bocznego ciosu ręką, przechwycił ją i założył dźwignię, wystawiając pierś potwora w stronę Davosa. Świst powietrza poprzedził gruchot przebijanych żeber krwiopijcy. Potężny kop w plecy wyrzucił napastnika na drugiego z nich, powodując jego upadek. Davos doskonale widział, że przed sobą tylko trójkę wampirów, czwarty więc zachodził go od tyłu. Eliksir pobłogosławił go doskonałym rozeznaniem pola walki. Schylił się do przeładowania, udając bezbronnego i nieświadomego swego położenia. Kiedy przeciwnik natarł z całą siłą, został kopnięty wyrzuconą w tył niczym ogon skorpiona nogą Davosa. Wyrzucony w powietrze leciał na spotkanie posłanym przez Markusa nożom do rzucania. Drugi przeciwnik obalił się na ziemię.

- I cyk, przeładowane. - Davos obrał już kolejny cel, wiedząc, co zamierza jego partner.

Markus ruszył na wampira przygniecionego zwłokami towarzysza, wiedząc, że ten za jego plecami tylko na to czeka. Rzucił się więc przed siebie i poczuł na policzku powiew lecącego bełta. Poczwara myślała, że zatopi kły w ciele człowieka, smakując jego krwi, a tymczasem posmakowała swojej własnej, tryskającej z przebitej pociskiem krtani. Markus wyłupił oczy ostatniemu, przygniecionemu krwiopijcy, wytarł ostrza i zaczęli ich dobijać, przebijając serca drewnianym bełtem.

- Udało się...

- Świetna robota młokosie, spisałeś się na medal, ale nie mam dobrych informacji. To były młodziutkie wampiry, a wśród nich zapewne leży ojczulek Labryss. Myślę, że na czele grupy, którą wypatrzyliśmy stoi starożytny, a jeśli tak jest, nie zrobią na nim wrażenia drewniane kołki czy proste zaklęcia. Otoczony jest przynajmniej pięćdziesięcioma ghulami, bo nie oszukujmy się, w świetle tego, co się tu stało, nie mamy się co łudzić, że mieszkańcy wioski żyją. Nie będę ci tu kurwa kłamał, że będzie łatwo. Jeśli ich nie powstrzymamy ruszą na kolejną osadę, podwajając swoją armię.

- Kapitanie, dam radę. Poświęciłem swoje życie walce o tą krainę, nie cofnę się przed niczym. Wypiję drugą fiolkę, pan się zajmie ghulami, a ja Nosferatu.

Markus chwycił za ramiona swojego podopiecznego, patrząc mu prosto w oczy.

- Chłopaku obiecuję ci, że jeśli dasz mu radę, osobiście zaniosę twojej mamie gratulacje, a pieśni o tobie przejdą do legendy. Jeśli jednak Ci się nie uda, poinformuję ją, że zginąłeś jak bohater, mszcząc śmierć dziesiątek niewinnych istnień.

Davos Sięgnął po fiolkę fioletowego płynu, kiedy wlewał ją pod język, Markus był już w połowie drogi do stada ghuli. Zaczął wrzeszczeć i hałasować, a horda natychmiast przeszła do ataku. Przenikający bokiem Davos czuł, że powoli opuszcza swoje ciało, wchodząc w błogosławiony trans. Targał nim strach pomieszany z niepewnością. W pewnym momencie całkowicie przeniósł swoją świadomość do świata magii. Przybrał postać potężnej, wysokiej na trzech lub nawet czterech chłopów, budzącej grozę zjawy. Choć jej główna emanacja znajdowała się w zaświatach, delikatna poświata dostawała się także do świata żywych. Wlokła za sobą jego lewitujące teraz niezdarnie ciało, niczym lalkarz kukiełkę pociąganą niewidzialnymi nitkami energii. Uniósł się w powietrze wprost na wyczekującego w milczeniu Nosferatu, ze względu na okoliczności również skupionego w tym momencie na swej duchowej formie. Ohydna widmowa paszcza zjawy odsłoniła rzędy rekinich zębów i przeszła do ataku, wściekle kąsając duchową formę wampira. Ten odpowiedział straszliwymi szponami tnącymi oblicze zjawy. Śmiertelny taniec trwał w najlepsze, ale przynajmniej dwieście razy starszy krwiopijca nie zamierzał się poddać. Wręcz przeciwnie, ciął i szarpał, czerpiąc z tego sadystyczną rozkosz. Wciąż przybierający na sile stan nieco otumanił zmysły młokosa, który dał się podejść. Wampir skupił się na chwilę na swojej fizycznej formie, która ugodziła szponami bok Davosa. Ten nie pozostał dłużny i z impetem odpowiedział uderzeniem kolana w jego żebra. Uniknięty atak pazurów na twarz, nieudane pchnięcie sztyletu w brzuch. Pokrzepiona fizycznym bólem zjawa zawyła straszliwie i jeszcze zacieklej zaatakowała swego przeciwnika, rozrywając raz po raz jego eteryczną formę na kawałki.

W tym czasie Markus odciągnął stado od kompana, niestety został otoczony.

- Przynajmniej pięćdziesiąt ghuli, nie dam rady ich wyciąć wręcz. Nie mogę też się przemienić, to wbrew protokołom: „jedna zjawa i jeden człowiek, by nie stracić świata z powiek”... To lecimy naprzeciw wszystkim, tak by ta piękna noc trwała w najlepsze. Cztery pakunki, trzy składniki, dwie sekundy, jeden płomień... - Odpalił od pochodni lont małych woreczków, rozrzucił w skupiska poczwar i w ostatnim momencie skoczył pod korzenie potężnego drzewa. Kątem oka widział, jak czerwień rozświetla okolicę, a ghule zwijają się w bólu oblane żarem. Wymieszany sproszkowany magiczny kryształ, język żmii i pazur jaszczura z drugiego końca jeziora, był najpotężniejszą wybuchową mieszanką odkrytą przez Nikla, zwaną Ogniem Piekielnym.

- Teraz pozostaje tylko czekać, jak młody Davos poradzi sobie z wyzwaniem. Niestety, jeśli drzewo podda się płomieniom, to on zaniesie wieść o mojej śmierci rodzinie. O ile sam wyjdzie z tego cało - pomyślał.

Tymczasem Davos napierał duchową formą i w pewnym momencie doznał olśnienia. Nie mając pojęcia skąd i dlaczego wiedział co robić, pokonał fizyczną gardę wampira. Zaczął błyskawicznie kreślić sztyletami skomplikowane wzory na jego ciele. Zablokował je i zmusił, by ten uwolnił pełnię swojej duchowej mocy. Straszliwy archanioł śmierci kontra strażnik prastarej mądrości. Rozwścieczony duch Nosferatu spojrzał mu w oczy, wydając upiorny krzyk przecinający duszę niczym gilotyna...

- Na nic wasze starania, nadciągają ci, których jedynym celem jest wymazać wszelkie istnienie z powierzchni tego świata. Siewcy śmierci wyruszyli we wszystkich kierunkach, będziecie świadkami jak krew wszystkich żywych istot zalewa tę ziemię. Ogień demonów zamieni wasze rzeki w potoki lawy, lasy zamienią się w pustynię, a kości waszych wojowników zostaną zadeptane przez legiony demonów i nieumarłych, jakie wezwiemy z zaświatów. Zginiesz i nie będzie nikogo, kto mógłby o tobie zapamiętać - straszna wieść rozeszła się echem po okolicy.

Starli się w straszliwym uścisku, zerwał się potężny wiatr, drzewa kołysały się targane pulsującą energią, powietrze falowało, nie mogąc przeciwstawić się potężnej magii. Szczęki zjawy szarpały przeciwnika, ten jednak nic sobie z tego nie robił. Cios za cios, jęk za jęk, ryk za ryk. Znudzony zabawą Archanioł śmierci odepchnął upiora i uniósł mroczną kosę, która zgładziła tysiące bohaterów, przygotowując ostateczne natarcie. Davos widząc nacierającą na niego śmierć, zwątpił w swoje siły. Nie mógł się równać tak straszliwej istocie... Zamknął oczy i zrezygnowany czekał na swój koniec. Powietrze zamarło, drzewa przestały się ruszać, ucichł nawet szum strumyka, wszystko jakby zastygło w czasie. Wtem rozbłysk fioletowej magii napełnił umysł Davosa mądrością, której był powiernikiem. Zjawa otworzyła oczy i zobaczyła spadające na nią straszliwe ostrze śmierci. Odpowiedziała jedynie zimnym bezlitosnym uśmiechem. Mroczny żniwiarz włożył całą swą moc w uderzenie, nie zostawiając miejsca czy siły na unik. W ułamku sekundy duchowa forma Davosa uniknęła ciosu, dopadając mrocznego lorda i kreśląc sztyletami nieznane mu znaki na ciele krwiopijcy. Potwór zawył w agonii, jego magiczny awatar się rozpłynął, a ciało spłonęło.

Markus powoli tracił przytomność, ogień strawił cały tlen, i zajął drzewo, pod którym się chował. Wiedział, że nie ma już dla niego ratunku. Wtem go zobaczył. Bestia władająca ciałem i duszą Davosa przemknęła przez ścianę ognia, i ostatkiem sił wyszarpała niczym kukłę ciało Markusa z kryjówki. Znikająca już zjawa utworzyła barierę przed płomieniami i rzuciła nimi do płynącej obok rzeki. Woda wyszarpała bohaterów z objęć ognia i niedobitków nieumarłych, odpłynęli niesieni nurtem rzeki. O świcie Davos ocknął się na brzegu, widząc dwie znajome twarze. Członkowie trzeciego oddziału trzeciej kompanii ruszyli na poszukiwanie kolegów.

- Cześć Davos, nieźle narozrabiałeś w swoim debiucie. Witamy wśród żywych…. - powiedziała Lanna.

- A właściwie to umarłych - sprostował Skar.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • NataliaO ponad rok temu
    Sceny walki podobały mi się, ja tak nie potrafię. Rozdział czytało się super... Ktoś tu wraca na swoje tory, odnajduje się ;)
  • Burton The Scribe ponad rok temu
    Dziękuję za wsparcie ?
  • MKP ponad rok temu
    "Wylądowali na znajdującej się nieopodal polanie, nakazali zwierzętom wracać do swych gniazd i ruszyli pieszo." - to takie średnio rozsądne skoro mają zamiar wrócić:) Niech te Ikarusy trzymają się gdzieś w pobliżu albo siedzą grzecznie kuperkami na polanie.

    "Usunął korek, i wlał jej zawartość pod język, czekając aż się wchłonie przez ślinianki. Nie przestawali wytężać wzroku, jednak obaj nie mogli dostrzec niczego poza najbliższym kręgiem drzew i krzaków." - nie mógł wlać jednocześnie czekając aż się wchłonie. Po język daj kropkę, a po ślinianki przecinek i będzie git.

    "-Cztery unoszące się łokieć nad ziemią postaci" - postacie
    "Przygotuj kuszę, wystawię Ci ich jednego po drugim na strzał." - ci

    "Kiedy przeciwnik natarł z całą siłą, nadział się na wyrzuconą w tył niczym ogon skorpiona nogę Davosa. Wyrzucony w powietrze leciał na spotkanie" - jak się nadział to nie mogł być kopnięty z taką siłą.

    "Na czele grupy którą wypatrzyliśmy stoi starożytny, nie zrobią na nim wrażenia drewniane kołki czy proste zaklęcia. Otoczony jest przynajmniej pięćdziesięcioma ghulami" - skąd on to wie?

    "Odpalił magnezowe pochodnie, a horda natychmiast przeszła do ataku." - jak mieli pochodnie to, dlaczego z wampirami walczyli po ciemku?

    Musisz pamiętać, że rzeczy nie mogą pojawiać się tak nagle jak te pochodnie np, bo czytelnik zaczyna zadawać głupie pytania: dlaczego teraz tego użył? :)

    Wszytkie te uwagi powyżej da się łatwo ogarnąć, dodając kilka słów wyjaśnienia albo drobną zmianą także nie jest źle.
    Walka dynamiczna i o wiele mniej chaotyczna niż z wiedźmami w lesie w części drugiej, jeśli dobrze pamiętam.
  • Burton The Scribe ponad rok temu
    Właściwie wszystko ogarnięte, dzięki za pomoc. Jak Ci sie podoba pomysł powierników wiedzy o transformacji w zjawy? Czy to nie przekombinowane, czy może jednakciekawe, jako coś czego nigdzie jeszcze nie było?
  • MKP ponad rok temu
    Burton The Scribe
    Pomysł ciekawy, ale bym bardziej opisał postacie tych zjaw i transformację - ale to ja:) Ja lubię opisywać takie rzeczy.

    Przykładzik poniżej

    "Przybrał postać potężnej, wysokiej na trzech lub nawet czterech chłopów budzącej grozę zjawy. Chodź jej główna emanacja znajdowała się w zaświatach, delikatna poświata dostawała się także do świata żywych. (TO JEST ŁADNIE OPISANE) Wlekła (WLOKŁA) za sobą jego lewitujące teraz niezdarne ciało, niczym lalkarz kukiełkę pociąganą niewidzialnymi nitkami energii. Uniósł się w powietrze (JA W TYM MOMENCIE WIDZĘ BEZWŁADNE ZWŁOKI LEWITUJĄCE NAPRZECIW WAMPIRA, KTÓRE MÓGŁBY ROZSZARPAĆ I MIEĆ GOŚCIA Z GŁOWY) wprost na wyczekującego go w milczeniu Nosferatu. - tu np. brakuje czegoś w stylu "Krwiopijca nie atakował. Prawdziwa walka przeniosła się do świata magii. Duchowa postać wampira niczym nie ustępowała formie zjawy Davosa (KRÓTKI OPIS ZJAWY WAMPIRA). Bo rozumiem, że wampir też ma swoją zmienioną postać w tym duchowym świecie, niestety wywnioskowanie tego nie było najłatwiejsze:)
  • Burton The Scribe ponad rok temu
    MKP dobra, postaram się to doszlifować
  • LaurazjanWolf rok temu
    Bardzo dynamiczny, pełen akcji i trzymający w napięciu rozdział. Wspaniała robota! :~)
  • Jak zawsze, dziękuję za opinię ?
  • Generalnie widzę, że lubisz wilki i psy, w kolejnych rozdziałach będziesz zadowolona/zadowolony ?
  • LaurazjanWolf rok temu
    Burton The Scribe Już nie mogę się doczekać!! ^^
  • LaurazjanWolf pozostaje czytać ? trzy rozdziały dalej ?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania