Poprzednie częściVortex - prolog

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Vortex - Rozdział 1 - Sabat

Ocknął się nad ranem, zmęczony i połamany. Podczas snu zsunął się nieco z gałęzi, a pas zabezpieczający go przed upadkiem uciskał na przeponę. Miał szczęście, że się obudził, a raczej tak mu się tylko wydawało w kontekście czekających go wydarzeń. Rozejrzał się dookoła, był w środku jakiegoś olbrzymiego boru. Wokół niego rozpościerała się gęstwina drzew, oraz najróżniejszych roślin. Czuł zapach runa leśnego, gnijącego drewna, oraz niezliczonej ilości ziół. Ziemia wokół poorana była jak po przemarszu stada turów. Samo drzewo było praktycznie obdarte z kory, i sporej ilości drewna na wysokość kilku metrów. Bestia zniknęła.

 

-Nadszedł czas, na trzeźwą retrospekcję. Niczego co poprzedzało wczorajszy koszmar nie pamiętam. Może dostałem na targu trujące grzyby i wszystko było halucynacją? Ale co robię w środku lasu z zanikiem pamięci... - Pomyślał. -Ołtarz, ofiary, ruiny... Książka! - sięgnął po nią bez namysłu. Był to raczej niewielkich rozmiarów notatnik, natomiast dosyć gruby i ciężki. Pokrywały go rozmaite znaki, obicie wykonane było ze skóry twardej, i szorstkiej niczym łuski smoka. Co ciekawe, w ogóle nie zamokła podczas przeprawy przez rzekę.

 

-Jakieś zaklęcie? Trik? Wymysł szalonego wynalazcy? - Posiadała zapięcie, którego nie sposób było otworzyć. Domyślał się, że jego zawartość może zawierać odpowiedzi na nurtujące go pytania. Zabrał się do schodzenia, gałąź nie była odpowiednim miejscem na rozważania. Kiedy próbował opuścić się piętro niżej, zaczął zsuwać tułów po korze. Nagle, zamarł w bezruchu, w momencie kiedy poczuł dotyk na klatce piersiowej. -Czyli tatuaż też mi się nie przyśnił? O co tu chodzi? - Upewnił się, że w zasięgu wzroku jest bezpiecznie, a po chwili był na ziemi.

 

-Konar, kamień, cokolwiek. Za minutę będę wiedział, co jest w środku. - Rozejrzał się w poszukiwaniu „argumentu” do rozwikłania tej zagadki.

-To powinno wystarczyć. - Podważył zapięcie o okładkę i szarpnął. Błysk, huk, gorąca fala uderzeniowa.

-Co do d... - Zdążył pomyśleć zanim uderzył z impetem w ziemię. -...diabła. - Dokończył otrzepując się z liści.

-Więc jednak magia. - Zatrzask był na swoim miejscu, nietknięty. Powietrze wokół niego wydawało się wibrować od energii.

-Definitywnie przedstawia znak na moim ciele, to nie może być przypadek. Dla czego nie mogę jej otworzyć? Co tu się dzieje? Jeśli to ustrojstwo nie chce współpracować, to poszukam cywilizacji, może ktoś będzie mógł mi pomóc. - Pomyślał. Zbadał miejsce zdarzenia i stwierdził, że tropy wskazują na niedźwiedzia, lub podobne zwierzę... Dopóki nie wyobraził sobie niedźwiedzia sięgającego łapami tak wysoko. Przewiesił artefakt na szyi i schował pod odzienie. Zaczął nasłuchiwać, w celu zlokalizowania szumu wody. Chwycił całkiem dobrze wyważoną gałąź i ruszył w gęstwinę. Nie był pewien, czy idzie we właściwą stronę. Nie był tym bardziej pewien, czy nie powinien uciekać jak najdalej od miejsca wczorajszych zdarzeń. Przystawał co chwila upewniając się, że w najbliższych zaroślach nic się nie dzieje. Roślinność była gęsta i zastanawiał się, jakim cudem nie zabił się biegnąc wczoraj przez ten labirynt. Drzewa były wysokie, z gęstymi koronami tworzącymi rodzaj zielonego sklepienia, niemal odcinającego dopływ słońca. Partie niższe, były gęsto porośnięte, przez dziwne krzaczaste okazy, paprocie, mchy, krzaki i porosty. Nie było tu kwiatów czy krzewów obsypanych owocami. Roślinność ta, przystosowana była do życia w cieniu. Mimo braku światła, las przytłaczał różnorodnością. Miał ciężki, wręcz gęsty zapach. Nie było słychać zbyt wielu ptaków, zwierząt nie widział w ogóle. -Tajemnicze i nieco denerwujące zarazem.

 

Kilkaset metrów dalej do jego uszu dotarła czyjaś rozmowa

-...był smaczniejszy, dawno nie miałyśmy takiej uczty siostry!

Zauważył prześwit, a w nim, definitywnie jakieś zamieszanie. Postanowił po cichu zbliżyć się do brzegu niewielkiej polany. W samym jej środku obozowisko, kilka skrzydlatych dwunożnych postaci, oraz dwoje jeńców, w szatach magów.

-O co tu chodzi? - Pomyślał, wdrapując się na gałąź. -Uciekać czy ratować? A jak próbować pomóc pojmanym, to jak? - Gdybał nad losem dwojga. -Kapłani! Mogą coś wiedzieć, albo nawet... Być odpowiedzialnymi za to, co mi się przytrafiło? Zaraz... Miałbym być przyzwanym chochlikiem? Niemożliwe, skąd ludzkie emocje, szczątkowe informacje, które mam w pamięci, mimo amnezji? Władam przecież jakimś językiem, i to dość trudnym, zakładam. Muszę mieć swoją historię, skoro dysponuję taką wiedzą!

-Zanim skończymy posiłek, i zjemy pozostałych dwojga, oficjalnie rozpocznijmy sabat tego miesiąca!

-O tak! Garnek jest gotów! Czas przepowiedni! Kości nie kłamią! - Zebrały się wokół paleniska, nad którym wisiał dużej wielkości gar, pełen obrzydliwej mazi.

 

-Przyszłości nieznana, odkryj nam swe arkana!

-Szczypce skorpiona, z łap żabich błona!

-Pęk sierści wilka, i kolibrów kilka!

-Ucho królika, kieł z paszczy dzika!

-Listek bukowy, dwa szpony sowy!

-Z ogonem lisim, czas wszystko ukisić!

 

Jedna z wiedźm wsypała do ognia jakiś proszek, ten skwiercząc zapłonął na zielono. Zaczerpnęła wywaru do naczynia i każda skosztowała po łyku.

-Przepowiednia na nadchodzący rok! - Zaczęły po kolei rzucać jakimiś drobnymi przedmiotami.

-Czy to kawałki zwierzęcych kości? - Z daleka nie widział zbyt dobrze.

 

-Widzę przybyszy nie z tego świata, przeznaczeniem są połączeni.

-Tak, ich dzieje przeklęte, straszny konflikt jest wpisany w ich los.

-Chmury cienia i ognia, przesłonią nieboskłon.

-Demony z piekieł wylezą, łzami spłynie ta ziemia.

-Umarli nie zaznają spokoju, będą wracać z zaświatów!

-Wojna, śmierć, zaraza wszędzie gdzie nie spojrzeć...

Odsunęły się od garnka, i zaczęły wykłócać o znaczenie przepowiedni. W natłoku myśli, stracił czujność. Stopa zsuwająca się z gałęzi, rozpoczęła szybki bieg wydarzeń. -Może nikt nie zauważył? - Łudził się, leżąc w bezruchu w paprociach, jednak zbliżające się prędko kroki szybko zweryfikowały jego nadzieje. Rzucił się do ucieczki. -Tutaj, mam go! - Zerknął przez ramię i stracił równowagę, upadł na ziemię. Poczuł ból w łopatce, zatruty sztylet przeszył jego skórę, w żyłach rozchodziło się gorąco, ciało zwiotczało momentalnie, został sparaliżowany.

 

-Przyjemne z pożytecznym! Ten wygląda wybornie. - Chwyciły go za nogi razem z drugą wiedźmą, i zaciągnęły do obozu.

-A jak ci powtarzałam, że to nie koniec niespodzianek to w swoim stylu kręciłaś nosem, że wymyślam, ha, ha, ha! Kości nie kłamią!

-Kości nie kłamią, kości nie kłamią, dajże spokój starucho!

-Dobrze wam poszło, mówiąc szczerze, myślałam, że to jakieś zwierzę, a tu proszę...

-Pokaż mi go tutaj, młody, przystojny... Gdybym była chłopczyku osiemdziesiąt lat młodsza, przed zjedzeniem zabawiła bym się z tobą! - Sprawiła, że na ułamek sekundy urok zaklinający jej twarz przestał działać. Z lica młodej kobiety wyłoniła się stara, obrzydliwa facjata.

-Dzięki bogowie, dzięki po tysiąckroć, że odpuściła! W tej perspektywie zjedzenie żywcem nie wydaje się takie złe... - Pomyślał z obrzydzeniem.

-Siostry, na ogień z nim? Czy może jednak pozwolicie zanurzyć kły, w jego klatce piersiowej? Jego ciało emanuje energią, to zadziwiające jak na człowieka! - Rozważała.

-Nie ma na co czekać! - Jedna z potwor rzuciła się na jego tors. Rozszarpała koszulę szponami, materiał odsłonił tatuaż i księgę. Przerażona odskoczyła wskazując na odkrycie.

-To nie możliwe! To przeklęta magia pełna zła i nienawiści! Wychodzi na to, że kapłanka mówiła prawdę! - Piskliwy wrzask przeszył gęstwinę.

-Zwiastun zagłady! Naprawdę to zrobili? Kości nie kłamią!

-Nie ważne, trzeba uciekać, nadchodzą przeklęci! W okolicy mogą kręcić się pozostali!

Nie zdążyły. W całym zamieszaniu kapłance udało się oswobodzić ręce, usunęła sobie knebel i zaczęła szeptać pod nosem. Powietrze falowało od gorąca, niebo pokryły czerwone chmury, a z nich sypały się gorejące odłamki skalne. Szaty magów zaczęły świecić anty-magią, ale ani wiedźmy ani on sam nie mieli tego szczęścia. Czuł, że powoli traci przytomność. Czarodzieje zniknęli w gęstwinie, i pozostawili go zdezorientowanego samemu sobie.

 

Kilka godzin później, powoli dochodząc do siebie, przemierzał bór w nieznanym kierunku. Rzeka oraz pogorzelisko zostały daleko w tyle, właściwie to nie miał pojęcia gdzie.

-Ani śladu po sztylecie, wypalonych bąblach, czy też kapłance i jej kompanie. Jakim cudem się zregenerowałem z poparzeń? I gdzie uciekli? Nazwali mnie zwiastunem zagłady! Zaraz! Przepowiednia mówiła o „przybyszach”? Mam przyjaciół? Towarzyszy niedoli? Duchowych przewodników? I do tego...

 

Kolejna retrospekcja była pozycją obowiązkową, w amnezyjnej sytuacji jakiej się znajdował. Opłaciło się. Błysk światła, księga zaczęła promieniować magią. Przywołanie wspomnień, magiczna pieczęć zniknęła. Chwycił ją w dłoń, wkładając w to tyle siły, jakby podnosił głaz. Padł na kolana odurzony magią, runy zaczęły poruszać się po okładce. Zaraz dojdzie do czegoś, czego nie mógł przewidzieć ani powstrzymać, bał się.

 

-...mam na imię Veiren.

 

Implozja świadomości, jego umysł zapadał się w pustkę, znalazł się w księdze!

 

***

 

"Kosmos. W centrum wypchanej po brzegi ciemną energią próżni, gwiazda rozświetlająca bezkres. Gigantyczna, majestatyczna niczym diament w koronie Króla Gigantów, potężna jak tsunami w bezdennym oceanie. Eksplozje magii, rozmiarów przekraczających pojęcie ludzkiej wyobraźni, jedna z nich nagle kondensująca się w punkcie. Uformowało się jajo, w nim - zamiast pisklęcia dorosły mężczyzna unoszący się w płomieniach.

 

Zobaczył znajome miejsce, ruiny na wyspie, kapłanów składających ofiary. Usłyszał nieznany mu śpiewny język, pogrążonych w transie mistrza ceremonii, i jego sługusów. Coś, jakby nie wypełnione kolorami trójwymiarowe szkice, zaczęły się materializować na ołtarzu. Gdzieś w oddali, słychać było wycie bestii, szalejący wicher. Coraz intensywniejsza, potworna inkantacja mocy, której słowa - wirują po pomieszczeniu, powoli zbliżają się do ołtarza, jako kule czarnej mgły many. Kontury wyglądały, jakby ktoś wlewał w nie farbę, zasysały słowa, dokonując dzieła wypełnienia się tego, co nieuniknione. Ukazała się postać, rozpoznał siebie."

 

***

 

Poczuł wiatr na twarzy. Ciężkie od wilgoci i zapachu powietrze napełniające płuca, ogrzewało kryształy lodu w jego żyłach. Wizja minęła, Veiren zdawał się wracać do żywych. Nadal jednak trząsł się, jak liść na wietrze. Jego głowę wypełniała pustka. Ego wydawało się pozostawać w księdze, która jak gdyby nigdy nic, znów bezczelnie znajdowała się pod ubraniem. Amok zdawał się ustępować, poziom magii w otoczeniu wyraźnie zmalał.

 

-No teraz... Sam nie wiem co dalej. Z której strony podejść do analizy tej wizji? Nie mam pojęcia. Kim, lub czym jestem? - Dumał przez chwilę. Gdyby rozejrzał się choć trochę zauważył by, że nie jest sam. Wpatrywali się w niego od dobrych kilku minut. Elfy, dokładniej cały oddział elfów. Najpierw rytuał przyzwania, bestia, morze ognia i kto wie co jeszcze kiedy odleciał. Znajdowali się przy granicy świętego lasu, a w przeciągu kilku dni, działo się w okolicy więcej niż przez ostatnie pięćdziesiąt lat.

-O, witajcie. Szukam swojego pupila. Niedźwiedź, około czterech metrów wysokości, chyba zerwał się z łańcucha. - Zakpił, widząc w jakiej znalazł się sytuacji.

-Ciekawe jak szeroki uśmiech będziesz mieć, kiedy dorobimy ci nozdrza na szyi, Sapaczu(człowieku)!- Usłyszał od któregoś z uszatych.

-Nie strasz, nie strasz...

-Kejf, co robimy? Wyssał energię z otoczenia podczas medytacji. Trzeba to zbadać, zwykli ludzie tego nie potrafią. - Elfia oficer zwiadu, radziła się swojego zaufanego podwładnego.

-Masz rację, moja pani. Warto jednak rozważyć ryzyko, związane z potencjalnymi możliwościami bojowymi pojmanego. Może wygląda jak zwykły Sapacz, jakich wielu gładzi bogini podczas naszego życia. Nie wiemy jednak jak długo praktykuje czarną magię. Możemy go pojmać i przedstawić radzie, ale musimy zachować ostrożność. - Przeanalizował szybko.

-Tomil, Mea idziecie dalej, do ustalonego celu. My w tym czasie...

-Uwaga. - Przerwał Szept „najlepszy snajper na mieście”. -Nie chcę się wtrącać, ale coś się zbliża, dość szybko, i jest masywne. Bardzo masywne, to ta bestia, którą od wczoraj tropili nasi zwiadowcy. Albo zostanie na jej pastwę, albo to ostatni moment, żeby go stąd zabrać.

-Jedzie z nami, pojmać go. - Nakazała.

Średnia ocena: 4.4  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (18)

  • NataliaO dwa lata temu
    Zrobiłam sobie przerwę. Miło usiąść i przeczytać. Dużo się działo, ale nie za dużo jak na pierwszy rozdział. Jestem ciekawa czy więcej ma przyjaciół czy wrogów... Końcówka albo facet ma szczęście albo jest cholernie przystojny i się kobietka zlitowała.
    Cieszę się, że wróciłeś. Lubie to.
  • Burton The Scribe dwa lata temu
    Facet nie jest człowiekiem, więcej powiedzieć nie mogę ;) Dzięki!
  • NataliaO dwa lata temu
    Burton The Scribe Ok. To poczekam ocenie czy warto było ratować hahaa
  • MKP dwa lata temu
    "Pokrywały go rozmaite znaki, obicie zrobione było ze skóry twardej, i szorstkiej niczym łuski smoka." - ładniej brzmi jak zastąpisz zrobione było na np. wykonano.

    "-Konar,..." - spacja zawsze po pauzie i półpauzie jeśli rozpoczyna dialog.

    "-Definitywnie przedstawia znak na moim ciele, to nie może być przypadek. Dla czego nie mogę jej otworzyć? Co tu się dzieje? Jeśli to ustrojstwo nie chce współpracować, szukam cywilizacji, może ktoś będzie mógł mi pomóc." - to bardziej przypomina rozmyślania bohatera niż monolog. Przemyśl czy nie lepiej przenieść ten fragment do formy rozmyślań.
    Wydaje mi się, że przed szukam brakuje czegoś, może "to"?

    "Zbadał miejsce zdarzenia stwierdzając,..." - w trakcie stwierdzania zbadał miejsce zdarzenia? I stwierdził.

    "Miał ciężki zapach, wręcz gęsty od swojego natężenia." - ładniej brzmi Miał ciężki, wręcz gęsty, zapach.

    "Tajemnicze i nieco denerwujące za razem." - to też wygląda na myśli bohatera a jest zapisane jak zwykła narracja. Zarazem piszemy razem?

    Miał bym być przyzwanym... - miałbym

    Nie możliwe - niemożliwe.

    "-...był smaczniejszy, dawno nie miałyśmy takiej uczty siostry!" - dodaj w didaskaliach jakiekolwiek wyjaśnienie, bo nie wiadomo skąd ten dialog. Wiem, że czarownice debatują nad schwytanymi, ale jest za duża przerwa pomiędzy tą wypowiedzią a wyjaśnieniem dalej.

    Ciąg dalszy nastąpi...?
  • Burton The Scribe dwa lata temu
    Dziękuję za cenne podpowiedzi ??
  • Poncki dwa lata temu
    "Niedzwiedzie po drzewach wspinają się lepiej niż ludzie, więc na pewno nie niedźwiedź" byłem przekonany zanim nie stało się pewne, że to fantastyka.
    Czuć klimat tylko bohater coś często po łbie dostaje ?
  • Burton The Scribe dwa lata temu
    Bądź wyrozumiały, dopiero przyszedł na świat, nauczy się tego i owego, i będzie szogun? dzięki :)
  • Burton The Scribe dwa lata temu
    Przemyślałem to jeszcze raz, i faktycznie, wprowadzę pewne korekty zgodnie z Twoimi wytycznymi.
  • MKP dwa lata temu
    "Być może były to kawałki zwierzęcych kości? Z daleka nie był pewien, ale na to wyglądało." - narrator nie był pewien?
    "Kawałki zwierzęcych kości? - pomyślał. Z daleka nie widział zbyt wielu szczegółów"

    "W tej perspektywie zjedzenie żywcem to nie wydaje się takie złe..." - bez to.

    "W całym zamieszaniu kapłance udało się oswobodzić ręce..." - wcześniej opisałeś dwóch kapłanów, a teraz cyk i jest kapłanka:) Musisz więcej opisywać, bez przesady ale jednak trochę by się przydało.

    "ile Atlas w podtrzymywanie nieboskłonu..." - jeśli to nowy świat ze swoją magią i mitologią, to powinno się unikać porównań do wierzeń z naszego świata.

    "Rzeka oraz pogorzelisko zostały daleko w tyle, właściwie to nie miał pojęcia gdzie." - to się gryzie: skoro nie miał pojęcia gdzie to skąd wie, że daleko? - "Miał dziwne przeczucie, iż rzeka i pogorzelisko zostały daleko w tyle."

    "Nauczony doświadczeniem wiedział, że to nie używki, ani trucizna" - on miał amnezję, a księga otworzyła się po raz pierwszy: nie może mieć doświadczenia.

    "Eksplozje magii, rozmiarów przekraczających pojęcie ludzkiej wyobraźni, jedna z nich nagle kondensująca się w punkcie. Pozostałością – jajo,..." - "uformowało się jajo" może, na pewno lepiej brzmi.

    "Ciężkie od wilgoci i zapachu powietrze napełniające płuca, ogrzewało kostki lodu w jego żyłach." - kryształy lodu jeśli już: kostki brzmią komicznie.

    "Od dobrych kilku minut się w niego wpatrywali"- wpatrywali się w niego od dobrych kilku minut.

    "Sapaczu(człowieku)!" - usuń to z nawiasu albo wpleć wyjaśnienie słowa Sapacz w dialog.

    Generalnie jak robisz te przeskoki po poszczególnych wizjach, to ja na twoim miejscu poświeciłbym kilka zdań na opis gdzie jest bohater, co jest dookoła, co się zmieniło w otoczeniu po kolejnej wizji itp... Bez tego odnoszę wrażenie jakbym pominął jakiś rozdział w książce. Może podziel to na mniejsze, ale bardziej opisane fragmenty.
  • Burton The Scribe dwa lata temu
    To, że kapłance udało się oswobodzić ręce, nie oznacza, że drugiego nie było obok, ale doprecyzuję? atlas ok, rzeka ok, doświadczenie ok, jajo ok, lód ok, wpatrywali ok, Sapaczu - normalnie dał bym przypis dolny, ale tu nie ma w edytorze takiej opcji. Postaram się opisywać lepiej, dzięki za analizę ?
  • MKP dwa lata temu
    Burton The Scribe
    Nie i to chodzi: zanim go złapały to zobaczył dwóch kapłanów, a potem mowa o kapłance. Generalnie trzeba zadbać o to, żeby ani rzeczy ani ludzie nie pojawiali się niewiadomo skąd. To tak jakbyś nagle napisał, że bohater pociął wiedźmy piła łańcuchową, a nie wspominał skąd ja wzioł:)
  • Burton The Scribe dwa lata temu
    MKP a oki?
  • Angela dwa lata temu
    Czyta się dobrze, a historia nabiera rozpędu i na pewno będę śledzić ciąg dalszy. Jedyne, co zakłóciło
    i trochę czytanie, to nagromadzenie "się" w niektórych miejscach.
    Pozdrawiam
  • Burton The Scribe dwa lata temu
    Dziękuję, mój warsztat na razie kuleje, staram się z każdym rozdziałem pisać lepiej, brać do serca wszystkie uwagi, zwłaszcza te językowo ortograficzne ?
  • zsrrknight ponad rok temu
    "-Nadszedł czas, na trzeźwą retrospekcję. Niczego co poprzedzało wczorajszy koszmar nie pamiętam. Może dostałem na targu trujące grzyby i wszystko było halucynacją? Ale co robię w środku lasu z zanikiem pamięci... - Pomyślał. -Ołtarz, ofiary, ruiny... Książka! " - w ogóle mnie nie przekonuje takie konstruowanie myśli bohatera. W zasadzie to nawet nie jest myśl bohatera, a coś, co równie dobrze mógłby "powiedzieć" narrator
    "Dla czego" - powinno być razem
    *w sumie to chyba by było lepiej, gdybyś w ogóle nie przytaczał myśli bohatera... Nie dość, że chłop jest irytujący, to wszystko to można by spokojnie przenieść na narrację, a myśli bohatera wypełnić albo pustką albo czymś sensowniejszym i adekwatniejszym do sytuacji, w której się znajduje.

    Prolog był edgy, a tutaj są elementy humorystyczne...? Hę? Tak czy owak błędów jest równie dużo, a w zasadzie więcej niż w prologu. Przede wszystkim interpunkcja. Myślę, że gdyby nie przecinki, to ten tekst był zdecydowanie przyjemniejszy do czytania. Bo mimo pewnej koślawości i irytujących myśli bohatera, nie jest to wcale aż takie złe.

    Pozdrawiam
  • Burton The Scribe ponad rok temu
    dzięki za opinię, będę miał nad czym myśleć :)
  • LaurazjanWolf rok temu
    Opowieść nabiera tępa. Historię cechuje bardzo dynamiczna akcja i ciekawy świat, w którym rozgrywają się losy głównego bohatera. Wspaniałe opowiadanie!
  • Dziękuję! Obiecuję, że dalej jest tylko lepiej ?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania