Poprzednie częściDysonans: Ciemna materia cz.1

Dysonans: Ciemna materia cz.14

–Dlaczego akurat ty ze mną musisz lecieć? –Zapytała Cass nie kryjąc niechęci.

–Bo nikt inny nie chciał. –Odpowiedział Charon mający już dość swojej towarzyszki i po chwili dodał: –Na czas misji masz mi mówić Doom, a ty jesteś…

–Prodigy. –Dokończyła.

„Anihilator” udał się w stronę atakowanej planety. Kiedy krążył wokół orbity księżyca V-n, załogi myśliwców mających brać udział w bitwie, co chwile sprawdzały swój sprzęt i uzbrojenie, a Cass przyglądała się temu z okna swojego statku. Po chwili Charon wydał rozkaz do wylotu na orbitę planety i wszyscy ruszyli w wyznaczonym kierunku.

–Wszyscy od 300 do 320, osłaniajcie nas. –Powiedział przez komunikator. –A ty potrafisz w ogóle tym strzelać?

–Jasne! –Wykrzyknęła Cass.

–Widzisz te duże statki pod nami? Kiedy nasi przebiją ich osłony, my mamy uszkodzić je od dołu. Będziemy mieć już grawitację, więc się trzymaj.

„Może powinnam powiedzieć prawdę” –Pomyślała Cass, kiedy widziała jak pod nimi trwa pierwszy etap przebijania się do powierzchni planety. Najpierw trzeba było unieszkodliwić kilka obiektów krążących najwyżej, potem odeprzeć atak będąc już w atmosferze planety, a na końcu stoczyć walkę na ziemi.

–Celuj w ich działa. –Powiedział Charon.

–Które… -Chciała zapytać Cass, ale jej pilot nagle ruszył, a przeciążenie niemal wgniotło ją w fotel.

Nacisnęła z całej siły przycisk i na ślepo oddawała strzały.

–Dziwnie się czuję. –Powiedziała, kiedy Charon prześlizgiwał się pod olbrzymim statkiem.

–Mówiłaś, że umiesz strzelać! –Krzyknął do niej.

Udało im się zawrócić i przypuścili kolejny atak, razem z trzema innymi myśliwcami. Chwilę potem zdołali rozbroić krążowniki, a następny oddział miał zająć się ich zniszczeniem.

–Ale mają tu dziwne niebo. –Stwierdziła Cass wskazując na ziemię.

Nigdy jeszcze nie przeżyła takich turbulencji, od których zależałoby jej życie.

–Nie ciesz się tak, zaraz ruszamy jako pierwsi likwidować ich myśliwce. –Odpowiedział Charon. –Ale jak tak dalej pójdzie, to nas strącą… i to przez ciebie.

Przelecieli przez chmury. Pod nimi rozciągały się łąki pokryte panelami słonecznymi, a w oddali widać było zarys wysokich budynków nowoczesnego miasta.

–Stolicy tak łatwo nie oddadzą. –Stwierdził jeden z pilotów.

–To im ją odbierzemy. –Odpowiedział Charon przez komunikator.

–Patrz, za nami! –Krzyknęła Cass.

–Wiesz, że w tym momencie chyba uratowałaś nam życie? –Powiedział Charon, próbując strącić jeden ze statków wroga.

Cass z usiłowała skupić się na celowaniu i strzelaniu, ale przy nagłych zwrotach i unikach nie było to łatwe.

–Teraz uwaga, lecimy nad stolicę. –Zakomunikował wszystkim dowódca.

Tuż przed nimi pojawiła się grupa dwudziestu wrogich statków.

–Myśliwce małe i średnie, wycofujemy się, przysłać kilkanaście dużych, koniecznie z osłonami. –Powiedział Charon i wykonał zwrot tak gwałtowny, że Cass o mało nie straciła przytomności. Wylądowali między pobliskimi górami. Udało im się to dzięki pomocy większych jednostek, które odwróciły uwagę wroga.

–Co teraz? –Zapytał ktoś ze statku obok.

Po chwili milczenia Cass odpowiedziała:

–Może zamiast robić zamieszanie, dostaniemy się za mury miasta po cichu, i stamtąd zniszczymy ich bazę, albo coś w tym stylu.

–Prodigy ma rację. Zabierzcie sprzęt i ruszamy. –Oznajmił Charon.

Miał szczęście, że Cass szybko coś wymyśliła , bo on sam nie miał pojęcia, jak wybrnąć z tej sytuacji.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania