Małe miasto część 1
Idąc przez nieznane mi miasto do nowej szkoły, mam wrażenie, że wszyscy się na mnie gapią. Staram się nie zwracać na to uwagi, ale jakoś nie bardzo mi to wychodzi. Mam na sobie ładną, czarną spódniczkę i białą bluzkę (typowy strój galowy) i z ulgą stwierdzam, że nie odstaję zbytnio od reszty. Jednak, mimo wszystko, nie czuję się zbyt pewnie. Właściwie nie ma mowy o nawet odrobinie pewności. Nikogo tu nie znam, a oni wszyscy zdążyli się już poznać przez ostatnie dwa lata. Mama chciała opóźnić naszą przeprowadzkę, aż ukończę gimnazjum, ale niestety nic się nie dało zrobić. Wiem, że ludzie będą się dziwić, gdy powiem im, że kiedyś mieszkałam w Warszawie, a jednak to jest właśnie prawda. Mój tata nie mógł znaleźć w stolicy pracy i jakiś jego dobry znajomy zaproponował mu, aby pomagał mu w prowadzeniu jego niewielkiej, ale coraz lepiej prosperującej sieci sklepów odzieżowych. Wiem, że tata nigdy nie chciał pracować w takim biznesie, a nawet nim gardził, ale teraz nie miał wyjścia. Musiał jakoś utrzymać naszą czteroosobową rodzinę zwłaszcza, że niedawno u Amelki wykryto chorobę.
Przechodzę przez bramę mojego nowego gimnazjum i czuję, że dłonie pocą mi się lekko ze zdenerwowania. Z przerażeniem zastanawiam się czy zdążę coś z tym zrobić. W budynku znajduję pierwszą lepszą łazienkę i myję je zimną wodą, a potem starannie wycieram ręcznikiem papierowym.
Nie mam pojęcia, co robić dalej. Podchodzę do wiszącej w holu głównym gabloty, by dowiedzieć się, gdzie znajduję się moja klasa no i muszę też zorientować się, gdzie w ogóle odbędzie się uroczystość rozpoczęcia roku szkolnego. Na samą myśl o niej, czuje dreszcz niepokoju na całym ciele.
- Gdzie jest hala gimnastyczna? – pytam jakiegoś ciemnoskórego chłopaka w dżinsach i białej koszuli.
Wzrusza ramionami.
- Nie wiem – odpowiada trochę zbyt oschle jak na mój gust. – Ja też jestem tu nowy.
W jego głosie nie słychać nawet odrobiny amerykańskiego akcentu. Kąciki moich ust unoszą się niepewnie, ale on nie odwzajemnia uśmiechu. Patrzy z obrzydzeniem na grupkę wymalowanych dziewczyn w szpilkach otoczonych przez gromadę chłopaków najwyraźniej z trzeciej klasy. W pewnej chwili odwraca się i patrzy na gablotę.
- W której jesteś klasie? – pyta już nieco przyjaźniej.
- W trzeciej B – odpowiadam.
Tym razem już się nie uśmiecham, ale robi to za mnie.
- No to przybędzie im dwóch nowych.
Komentarze (6)
Nie wiem czy jesteś świadoma jak wysoko sobie postawiłaś poprzeczkę pierwszym opowiadaniem ?
Zaraz przeczytam następny rozdział "Małego miasta" i następny i następny i lepiej dla Ciebie, żeby to było tak dobre jak "Mój anioł" ;)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania