Poprzednie częściMałe miasto część 1

Małe miasto część 15

Już za miesiąc mam operację, a ja nie potrafię dogadać się z własnymi rodzicami. Nie mam już z nimi wspólnego języka. Nie pamiętam, kiedy ostatnio naprawdę rozmawialiśmy. Między sobą rodzice też wiecznie się kłócą. Co noc słyszę podniesione głosy dobiegające z ich pokoju. Prawie zawsze rozmawiają o mnie. Nie czuję się najlepiej, gdy, chcąc nie chcąc, podsłuchuję ich rozmowy. Z jednej strony bardzo ciekawi mnie, co o mnie myślą, ale z drugiej chyba wolałabym tego nie wiedzieć. Mama obwinia za wszystko moją chorobę. Twierdzi, że kiedy już wyzdrowieję, wszystko wróci do normy. Tata uważa, że jaskra dotyka jedynie oczy, nie mózg, więc ma ona niewiele wspólnego z moim zachowaniem. W głębi duszy muszę przyznać mu rację. Jeszcze kiedy nie wiedziałam, że jestem chora, między nami nie układało się najlepiej. Od wyprowadzki Daniela stałam się po prostu niemożliwa do zniesienia. Wiem o tym, ale mimo wszystko nie potrafię się zmienić. Czuję ogromną pustkę, której niczym nie mogę wypełnić. Ogarnia mnie potworna złość na Daniela. Nie miałam z nim kontaktu od sześciu miesięcy. Usunął mnie z grona znajomych na facebooku, a ja nawet nie mam jego numeru. Sądziłam, że łatwo mi będzie o nim zapomnieć, ale codziennie o nim myślę. Nie mamy zbyt wielu spędzonych razem chwil, więc nie bardzo mam co wspominać, lecz on wciąż jest obecny w moim życiu. Czasami zastanawiam się czy aby na pewno jestem normalna? A może zwariowałam?

Mama woła mnie na obiad. Powoli wstaję z łóżka, rozczesuję splątane włosy i z ociąganiem schodzę do kuchni. Prawie nie czuję smaku schabowego, ziemniaków i surówki z białej kapusty. Jestem jakby nieobecna. Mama coś mówi. Odpowiadam monosylabami. Gapię się bezmyślnie w talerz. Nawet nie wiem, co mam w danej chwili na widelcu. To jest nieważne. Mama stawia przede mną mój ulubiony kompot, a ja nawet jej nie dziękuję. Po skończonym obiedzie wstaję od stołu, odnoszę naczynia do zlewu i bez słowa wychodzę z domu. Idę wolnym krokiem przez ulice miasteczka. Dziś jest tu wyjątkowy tłok. Nic dziwnego. Przecież są wakacje. Skręcam w jakąś polną drogę. Nie mam pojęcia, dokąd ona prowadzi, ale czy to ważne?

Niespodziewanie znajduję się na ulicy Willowej. A może od samego początku chciałam tu trafić? Nie wiem i nie zastanawiam się nad tym zbyt długo. Podchodzę do jednej z największych posiadłości. Nikt jej nie kupił. Nikt o nią nie dba. Ścieżkę wiodącą do domu porastają różnobarwne róże i chwasty, które powoli odbierają im życie. Okna domu nie są zasłonięte. Rozglądam się bacznie dookoła. W pobliżu nikogo nie widzę, więc wybieram miejsce, gdzie mur okalający posesję jest najniższy i przełażę na drugą stronę. To nie był dobry pomysł. Kucam i dotykam bolącej kostki. No trudno, za głupotę trzeba słono płacić. Drzwi frontowe są zamknięte. Nie przeszkadza mi to. Wcale nie chciałam wejść do środka. Nie miałabym tam czego wspominać, przecież nigdy tam nie byłam. Nie wiedziałabym nawet, gdzie jest pokój Daniela. Obchodzę dom dookoła, cały czas bacznie się rozglądając. Nie chcę, by ktoś mnie zauważył, bo co sobie o mnie ludzie pomyślą.

Gdy ponownie przełażę tym razem przez niewysoki płot, co idzie mi znacznie lepiej, kostka znowu daje o sobie znać. Błogosławię w duchu tatę, bo zawsze kupuje różne z pozoru niepotrzebne opatrunki, więc w naszej domowej apteczce opaska uciskowa na pewno się znajdzie.

Przechodzę przez ulicę. Mija mnie jakaś elegancka pani z pieskiem. Czuję się trochę nieswojo, bo przechodząc przez mur, przy „lądowaniu” zdarłam sobie kolano i wciąż jeszcze sączy się z niego krew.

Gdy docieram do domu, mam wrażenie, że za chwilę eksploduję z bólu. Mama opatruje mi kolano i dopytuje się, co mi się stało. Okłamuję ją, że przewróciłam się na ostre kamienie. O kostce nie wspominam. Gdy mama wychodzi, sama odnajduję w apteczce opaskę uciskową.

Nie mam co robić, więc postanawiam odwiedzić Anię. Gdy staję przed jej blokiem, mam ochotę wrócić z powrotem do domu. W życiu osobistym mojej przyjaciółki sporo się zmieniło i nie chcę przyłapać jej i jej nowego chłopaka – Darka Królikowskiego na gorącym uczynku. Niepewnie wciskam guzik domofonu.

- Tak?

To mama Ani. Uśmiecham się mimowolnie. Jak ja bym chciała mieć taką mamę…

Ania siedzi w swoim pokoju sama. Na mój widok odkłada książkę i poprawia się na łóżku.

- Hej! – wita mnie i obdarza szerokim uśmiechem.

Ja też szczerzę do niej zęby i siadam obok.

- Co czytasz? – pytam, zerkając na okładkę. – Książę mgły? – dziwię się. – Nigdy o tym nie słyszałam. Co to jest?

- Książka – odpowiada poważnie Ania. – Fajna. Przeczytaj. Trafiłam na nią przypadkiem w bibliotece.

- A o czym to? – dopytuję się, sięgając po małe lusterko.

- Trudno powiedzieć… To fantasy jest. Trochę też tam miłości… Chłopak umiera, żeby dziewczyna mogła żyć Ale nie jest to żaden łzawy romans…

Nie słucham jej. Na dźwięk słowa „miłość”, zatracam się we wspomnieniach i zapominam o bożym świecie. Ania dość szybko to zauważa.

- Znowu o nim myślisz – stwierdza z przyganą w głosie.

Wiem, że nie warto kłamać, bo ona i tak wszystko wie, więc kiwam głową.

- Dlaczego ty o nim tak po prostu nie zapomnisz? Odpuść go sobie.

- To nie jest takie proste! – mówię z trochę nadąsaną miną. Dlaczego ona niczego nie rozumie? – Tak po prostu odpuściłabyś sobie Darka.

- Nie – przyznaje ostrożnie Ania – ale w moim przypadku to co innego.

- To podaj mi jakąś sensowną różnicę.

- Hm – Ania zastanawia się teatralnie. – No nie wiem… może wystarczy ci to, że Daniel okazał się biseksualny? I teraz może liże się z jakimś chłopakiem?

- Przestań! – prawie krzyczę.

Muszę mieć bardzo żałosną minę, bo Ania nagle przytula mnie i odzywa się bardzo łagodnie:

- Gabi. Przecież to nie ma sensu. On jest tam, ty jesteś tu. Dzielą was setki kilometrów. Poza tym on cię nawet nie kochał.

- Wiem – mówię i wtulam się w nią jeszcze bardziej. – Ale ja nie potrafię o nim zapomnieć. Nie potrafię tak po prostu nie myśleć… - głos mi się załamuje. Zaczynam płakać. – Tak bardzo chciałabym go jeszcze zobaczyć…

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania