Poprzednie częściMałe miasto część 1

Małe miasto część 8

Boga nie ma. On nie może istnieć, skoro zabrał mi Amelkę. Nie może! Po prostu nie może! Dlaczego On to zrobił? Czym ta mała Mu zawiniła? A może myślał, że jeśli ją stąd, zabierze, zapewni jej lepsze życie? Dość się wycierpiała tu, na Ziemi. Jeśli już musi być u Niego, niech wiedzie jej się lepiej niż tutaj

Leże w swoim pokoju na łóżku. Jestem kompletnie ubrana, ale nie zwracam na to uwagi. Rozpuściłam tylko włosy, bo w kitce było mi nie wygodnie. Już nie płaczę. Może łzy mi się skończyły? Nie wiem, ale nie przeszkadza mi to. Nie muszę płakać. Od śmierci Amelki minęły dwa miesiące. Przywykłam do ciszy panującej u nas w domu i choć nadal brakuje mi małej, mam świadomość, że już nigdy jej nie odzyskam, a poco rozpaczać z powodu utraty czegoś, czego i tak nie będzie się miało? Ogarnia mnie poczucie rezygnacji. Poddałam się. Poco mam walczyć, skoro i tak wiem, że przegram?

Ktoś cicho puka do drzwi. Nie mówię „proszę”, ale one i tak się otwierają. Ania siada na skraju mojego łóżka i przygląda mi się z troską.

- Jak się czujesz?

- Dobrze – kłamię.

- Nie udawaj. Gabi, koniec tego bezczynnego leżenia. To nie zwróci ci Amelki. Ja rozumiem, że nie możesz jeszcze chodzić na imprezy, ale zakupy chyba się w to nie wliczają, prawda? Wstawaj, a ja pomogę ci się jakoś porządniej ubrać.

Godzinę później Ania i ja jedziemy do pierwszego większego miasta. Mama wyraźnie się ucieszyła, że wreszcie gdzieś wychodzę i nie żałowała mi pieniędzy. Taty nie było w domu. Zastępuje Amelkę pracą. Ciekawe, jakby zachowywał się po mojej śmierci.

Przymierzam mnóstwo topów, koszulek, bluzeczek, leginsów i dżinsów i wracam do domu z trzema wypełnionymi ciuchami siatkami.

- Mam nadzieję, że teraz nie będziesz narzekać, że nie masz w co się ubrać – mówi mama ze śmiechem.

- No nie wiem – odzywam się niepewnie. - Do tego sweterka – pokazuję jej blezerek w różnokolorowe paski – chyba nie będę miała co założyć.

Mama śmieje się jeszcze głośniej.

- Był tu jakiś chłopak i pytał o ciebie – mówi.

- Chłopak? – Dziwię się i odrywam wzrok od sterty ubrań.

- On tu chyba już kiedyś przyszedł… – mówi mama po dłuższym namyśle. – Taki Mulat.

Czuję, jak po całym ciele przechodzi mnie dreszcz.

- Mówił coś konkretnego? – pytam podniecona.

- Nie… Chyba nie. – Powiedział, że wpadnie jutro i dokończycie ten projekt.

Cudowny nastrój pryska, gdy zaczynam rozumieć powód wizyty Daniela. Jak mogłam pomyśleć, że mogłoby być inaczej. Zanoszę nowe ubrania do swojego pokoju i postanawiam sobie, że już nigdy więcej nie pomyślę o Danielu jako o kimś wartym mojej uwagi.

Średnia ocena: 3.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Ekler 16.08.2014
    Koleżanko ! a "po co" (jako po co mam to robić?) nie pisze się przypadkiem osobno ?
    I czemu ta Gabrycha tak się czepia tego Daniela ?!
  • Malinka ;D 19.08.2014
    Po co* Daniel chce być miły, powinna się cieszyć, że ją odwiedził, a nie... ale na pewno się do niego bardziej przekona:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania