Poprzednie częściMałe miasto część 1

Małe miasto część 9

Następnego dnia Daniela nie ma w szkole. Z jednej strony czuję ulgę, bo mam świadomość, że mnie nie odwiedzi i będzie mi łatwiej dotrzymać danej sobie obietnicy, ale chyba jednak chciałabym, żeby przyszedł. Próbuję zasłaniać się myślą o niedokończonym projekcie i grożącej mi z tego powodu jedynce z zajęć artystycznych, lecz dobrze wiem, że sama siebie oszukuję.

- Dlaczego ty nie możesz dać sobie z nim spokoju? – pyta szeptem Ania, gdy widzi, jak ukradkiem zerkam na pustą ławkę w końcu Sali.

- Nie wiem – odszeptuję. – To nie jest takie proste…

- Może się przeziębił – mówi cicho Ania. – Tomka już od tygodnia nie ma w szkole…

- Aniu, Jaką wartość mają liczby x i y? – pyta nauczycielka.

Moa przyjaciółka rumieni się i czym prędzej patrzy w zeszyt.

- Eee… Jeszcze nie obliczyłam, proszę pani. – mamrocze zmieszana.

- To zabierz się za rozwiązywanie, a nie pogaduszki sobie z Gabrysią urządzasz.

- To niesprawiedliwe – skarży mi się Ania, gdy nauczycielka nie może nas usłyszeć. – Ciebie nie zapytała.

- x to minus jedna trzecia, a y 5 – szepczę. – Pewnie wiedziała, że mam już wyliczone.

- Jak można lubić matmę?

- Ja jej nienawidzę – odpowiadam z uśmiechem. – Mam używany podręcznik i ktoś, kto go miał wcześniej, zapisywał wyniki na marginesach.

- Aaaaaaa – w oczach Ani pojawia się błysk zrozumienia. – To dlatego wszystko wiesz.

- Ale ten ktoś pisał sobie wyniki tylko przy układach równań – mówię ze smutkiem. – Przy innych działach już nie będę błyszczeć.

- Biedna kujonka – śmieje się Ania, spisując ode mnie kolejne wyniki.

Gdy po lekcjach wracam do domu, okazuje się, że nikogo w nim nie ma. Zaskoczona wyciągam klucz z plecaka, który mama każe mi zawsze nosić przy sobie. Na stole w kuchni leży kartka:

 

„Niedługo wrócę. Odgrzej sobie zupę. Mama”

 

Zaglądam do garnka. Niestety, na obiad jest dziś kapuśniak, czyli jedna z zup, której nie tknę po prostu nigdy, więc wyciągam z lodówki resztki zapiekanki z wczorajszej kolacji i odgrzewam ją w mikrofalówce. Jem powoli, delektując się smakiem. Nie sądzę, by mama wróciła wcześniej niż przed siedemnastą. Taty też nie muszę szybko się spodziewać, bo mają dziś dostawę towaru, więc mam całe popołudnie tylko dla siebie.

Niespodziewanie ktoś dzwoni do drzwi. Pospiesznie przełykam wielki kęs zapiekanki, kaszlę, odstawiam talerz do zlewu, licząc na to, że nie będę musiała wprowadzić gościa do kuchni i idę otworzyć. Zamieram na progu. Przede mną stoi Daniel w cudownej, czarnej skórze. Uśmiecha się wyraźnie rozbawiony moją zdezorientowaną miną.

- Kończymy dziś projekt? – pyta wesoło.

- Eee… Jasne, tylko nie było cię w szkole i myślałam, że…

- Obiecałem twojej mamie, że przyjdę, a ja zwykle dotrzymuję słowa.

Prowadzę Daniela do swojego pokoju, ciesząc się w duchu, że wczoraj w nim posprzątałam i przynoszę z kuchni po szklance coli, omal nie wylewając wszystkiego na środku swojej sypialni.

Praca idzie nam nadspodziewanie dobrze, a Danielowi nie przeszkadza chyba nawet mój… słabo rozwinięty tok rozumowania. Uwijamy się ze wszystkim w godzinę. Pragnę przedłużyć pobyt Daniela w moim domu, ale przecież nie mogę, więc tylko odprowadzam go do drzwi, a potem patrzę ukradkiem przez okno, jak jego sylwetka znika za rogiem.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Malinka ;D 19.08.2014
    Czekam na dalsze;)
  • Tynina 21.08.2014
    No to zostały mi 2 części :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania