Podróż poza śmierć - 5 - Miłość

Człowiek w masce cicho i szybko biegł po murze sadząc długie kroki. Nie oszczędzał sił. Wiedział, że jego bracia ruszyli w pogoń. Sam też tak by zrobił, więc nie było czasu do stracenia. Wiedział też, że jeśli dobiegnie wystarczająco szybko, to nie będzie musiał walczyć. W chwili gdy zobaczył wyłom w murze, który zwieńczał łuk bramy, zeskoczył na ziemię i zatrzymał się tuż przed nim. Spojrzał na plac za bramą. Kiedyś to musiało być piękne miejsce. Równo wyłożone wyszlifowane kamienie. Na środku samotne drzewo, na których gałęziach i pniu osiadły tysiące świetlików. Wyglądało jak symbol. Ale mężczyzna w masce nie wiedział czego symbolem mogło być.

- nareszcie - wyszeptał do siebie – nareszcie jesteśmy sami – słowa skierowane były do jego ukochanej, pragnienie której przyćmiło wszystko co do tej pory przeżył. Co czuje człowiek stojący na progu śmierci? Spokój? Gniew? Nienawiść? Wsłuchał się w swoje myśli. Był pewien czego chce i nie bał się. Pierwszy raz w życiu nie bał się śmierci. Myślał, że będzie inaczej. Nie wiedział co go czeka po drugiej stronie. Ruszył nieśmiało naprzód. Krok za krokiem. Spokój. Nawet wir przypominał teraz taflę jeziora. Krok za krokiem, coraz bliżej krawędzi świata. Krawędzi jego życia. Wierzył, że jest to „przejście” przez śmierć. Nie mógł się już doczekać spotkania z ukochaną. Ona przecież go przyjmie, ukoi wszystkie jego żale, niespełnione pragnienia. Już nigdy nie będzie się bał, nie będzie smutny, nie będzie czuł rozczarowania, przestanie nienawidzić, przestanie się wstydzić. Czy może być lepsze miejsce niż śmierć? Niż królestwo śmierci? Krok za krokiem. Świetliki poderwały się z drzewa rozbiegając się w powitrzu jakby drzewo zapłonęło bladym ogniem, a tafla jeziora wzburzyła się i rozszalała. Wszędzie wirowały dusze umarłych, lub nieumarłych. Wzbudził się huk i jęk. Dźwięk tak przeraźliwy, że nikt o zdrowych zmysłach nie postawiłby kroku naprzód. Zawodzenie uderzało w niego fizycznym bólem, nie tylko rozsadzając czaszkę, ale targając mięśniami jego młodego jeszcze ciała. Zerwał się silny wiatr powstrzymujący jego kroki. On jednak szedł. Ból nie robił na nim większego wrażenia, był z nim oswojony, znał go. Dreszcz podniecenia przebiegł jego ciało, jakby poczuł zimny pocałunek. Znamię na ramieniu nie bolało, rozchodziło się z niego przyjemne ciepło. Przyspieszył i zatrzymał się na krawędzi. Zdjął maskę i pchnął ją przed siebie. Po chwili zniknęła gdzieś w głębinie wiru. Spojrzał w dół

- Już nikt nie będzie mi rozkazywał ! – krzyknął, próbując przekrzyczeć huk – będę panem własnej śmierci ! – Ani przez chwilę w jego głowie nie zrodziło się zawahanie. Ani przez chwilę nie pojawiła się nawet iskierka strachu. Pragnął tego, był na to gotowy. Ale gotowy na co? Przecież nie widział co go czeka. Nie wiedział czy umrze? A może przeżyje? Co jest po drugiej stronie? Może inny wymiar życia? Może ponowne odrodzenie się? Może nic? Jego religia obiecywała życie wieczne, ale taki czyn skazywałby go na wieczne potępienie. A jednak nawet tego się nie bał. Teraz był pewien, że oszuka wszystkich i wszystko. Że śmierć zwycięży wszystko. Że śmierć da mu zbawienie i ukojenie. Ukochana i upragniona śmierć...

 

Skoczył. Gdy poczuł pęd powietrza na swojej skórze, zamknął oczy. Podniecenie ogarnęło wszystkie jego zmysły. Zrobił krok, którego nie można już cofnąć. Krok, z którego nie ma już powrotu. Krok na jaki nigdy za życia by się nie zdecydował. Krok ostateczny. Mimo, iż podejmował w życiu wiele decyzji, mimo iż zabił wielu ludzi, mimo iż zrobił wiele nieodwracalnych rzeczy, to nigdy nie zrobił czegoś tak zdecydowanego i tak nieodwracalnego. Leciał… Ściany „przejścia” zwężały się, czuł już ich dotyk. Czuł jak kawałek po kawałku, coś sięga do jego wnętrza i zabiera mu kawałek duszy. Czuł jak umiera i był szczęśliwy, czuł ogromną ulgę i spokój. Wyobraził sobie, że wiruje w objęciach swojej ukochanej, że kocha się ze śmiercią umierając w jej zimnym uścisku.

- Witaj ukochana – wyszeptał w myślach – jestem Raydraik – I to była ostatnia jego myśl zanim przestał czuć. Zanim przestał istnieć.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • moi, l'histoire 02.02.2015
    Bardzo dobry rozdział. :)
  • NataliaO 02.02.2015
    Ani przez chwilę nie pojawiła się nawet iskierka strachu. Pragnął tego, był na to gotowy. Ale gotowy na co? Przecież nie widział co go czeka. Nie wiedział czy umrze? A może przeżyje? Co jest po drugiej stronie? Może inny wymiar życia? Może ponowne odrodzenie się? Może nic? - bardzo fajnie dobrane słowa. Całość jest ok. 4:)
  • KarolaKorman 02.02.2015
    Tak to dobra część. Zostawiam 4
  • Edriwalven 05.02.2015
    dziękuję za komentarze. Trochę mnie nie było i nie mogłem zamieszczać kolejnych części. Dziś to nadrobię.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania