Podróż poza śmierć - 2 - Oni

Biegli już tak długo, ścigani jak zwierzęta. Nie widzieli twarzy swoich prześladowców, ale wiedzieli kto ich ściga. I tylko On wiedział dlaczego. Jego brat biegł z tyłu próbując dotrzymać mu kroku. Mroczne cienie zabójców i blade maski przemykały gdzieś na skraju widoczności. Czasem przemknęła gdzieś zabłąkana strzała. Miał wrażenie, że strzały te specjalnie nie trafiają celu, a tylko służą temu by uciekinierzy biegli w określonym kierunku. Starał się hałasować, ciąć falchionem gałęzie, aby odwrócić uwagę od biegnącego za nim brata. Mgła otaczająca ich nagle zgęstniała a przed jego oczami jak z pod ziemi wyłonili się z mgły jego prześladowcy. Było ich pięciu, wszyscy jednak ubrani tak samo i w takich samych owalnych bladych jak śmierć maskach. Dzierżyli w dłoniach po dwa zakrzywione ostrza o egzotycznym wyglądzie. Poruszali się cicho, pewnie stawiając stopy na grząskim gruncie. Ich ruchy były powolne i przemyślane. Ich ubrania i maski miały wywoływać uczucie zagubienia u przeciwnika. W czasie walki wydawało się że jest ich więcej niż faktycznie było, a przeciwnik nie mógł zorientować się, z którym z nich walczy. Nie było czasu, jego brat zaraz wpadnie na polanę i będzie już za późno by go ocalić. Rzucił falchionem w najbliższego z napastników i sięgnął po dwuręczny miecz wiszący na jego plecach. Napastnik odbił pocisk swoim zakrzywionym mieczem, a brzęk stali poniósł się echem w dal. – Uciekaj! – krzyknął we mgłę – Uciekaj! – miał nadzieję, że jago brat posłucha. Stanął w pozycji bojowej unosząc miecz. Przypominał trochę skorpiona z uniesionym nad głową ogonem jakby miał zaraz zaatakować. Przeciwnicy okrążali go jak sępy coraz ciaśniej zataczając kręgi i zmieniając się na pozycjach by zdezorientować przeciwnika. On jednak upatrzył sobie jednego z zabójców, wyglądającego na najłatwiejszy do zlikwidowania cel i nie dał zwieść się wojennym tańcom. Gdzieś z oddali doszło jego uszu ciche plaśnięcie i jęk… Świat się skończył…

 

Otarli zakrwawione miecze i odeszli we mgłę. Jedna z masek zbroczona krwią, leżała obok zmasakrowanego ciała, do połowy zanurzona w błocie zmieszanym z czerwoną posoką. Dwóch z nich ciągnęło swojego martwego towarzysza, a pozostała dwójka rozpierzchła się szukając brata człowieka, którego przed chwilą zabili. Ich kroki były ciche i tylko wprawne oko mogło wypatrzeć ich w tym mglistym lesie. Dwóch rozeszło się w różnych kierunkach nasłuchując hałasów ucieczki. W tym miejscu nie można było polegać na wzroku. Dobrze o tym wiedzieli. Nasłuchiwali przez dłuższy czas, jednak nie usłyszeli nic, poza szumem wiatru między gałęziami koron, poza trzeszczeniem ocierających się o siebie konarów drzew, które jak kochankowie spleceni ze sobą poruszały się pchane siłą wiatru. Czasem jakaś sucha gałązka spadła na ziemię, czasem przemknęło jakieś leśne zwierzę. Nic więcej nie usłyszeli. Po kilku godzinach zrezygnowali z poszukiwania i oddalili się podążając wyraźnym śladem pozostawionym przez wleczone po ziemi ciało. Idąc zatarli za sobą ślad.

 

Po chwili las wrócił do swojego rytmu. I tylko jedno martwe, a jedno nieprzytomne ciało nie pasowało do tego obrazu. Krew obu braci wsiąkła głęboko w ziemię stając się częścią tego mrocznego i pełnego tajemnic lasu.

 

Od autora:

Drugie nieco krutsze. Wiem, że to ta sama scena, ale chciałem to pokazać raz jeszcze, aby pokazać więź łączącą braci i wskazać na ofiarę złożoną z jednego z nich. Później zostanie to wykorzystane. W następnym rozdziale wprowadzę kolejnego bochatera. Muszę jeszcze dodać, że inspiracją do napisania tych opowiadań byli gracze z Polskiej społeczności Dark Souls i zachaczają one o świat wykreowany przez twórców tej gry. Jednak cała fabuła, miejsce wydarzeń i postaci w nich opiane odbiegają bardzo daleko od tego świata, a to so się działo w społeczności miało bardz oduże odwzorowanie w kolejnych rozdziałach. Cieszę się, że podobało się poprzednie o tytule "Na imię mam Edriwalven" i mam nadzieję, że administracja podepnie je pod moje konto. Tak ja też grałem w tą grę o tworzyłem tą społeczność. A Edriwalven był moja postacią. Może później wyjaśnię dlaczego akurat zacząłem pisać od siebie :)

Miłej lektóry.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Prue 30.01.2015
    Miła lektura stwierdzam, że podoba mi się Ciebie czytać. Ja na przykład jak czytam to jakbym widziała tą scenę a to talent opisać coś by było dla czytelnika realne, na tej stronie tylko nie którzy umieją wywołać we mnie takie emocje a Ty jesteś jednym z nich. Drobna końcówka mi się podoba. Dam 5
  • wolfie 30.01.2015
    Ciekawie pokazane, przeczytałam z przyjemnością :) Nie zauważyłam żadnych błędów.
  • Edriwalven 30.01.2015
    Dziękuję za ciepłę przyjęcie na stronie i pozytywne komentarze. Chyba potrzebowałem takiego wsparcia by pisać dalej. Myślę, że zanim przeczytacie ostatni napisany przeze mnie rozdział, to dopiszę już kilka kolejnych. Bo znowu zaczynam czuć, że chcę pisac dalej. Dziękuję.
  • Sileth 30.01.2015
    W ciekawy sposób piszesz to opowiadanie i masz bardzo dobry styl. Z przyjemnością mi się go czytało :) Czekam na następne rozdziały.
  • Akwus 30.01.2015
    O niebo lepsze od pierwszej części :)
  • Mroczhna 30.01.2015
    "Krew obu braci wsiąkła głęboko w ziemię stając się częścią tego mrocznego i pełnego tajemnic lasu." Nie wiem czemu, ale czytam i czytam w kółko tak to zdanie i nie mogę przestać, jejciu, jak to fajnie brzmi XD
    Opowiadanie jest takie pro, strasznie poetyczne. Czytając to, aż cieplej zrobiło się na serduszku, podoba mi się.
    Daję 5, a zaszaleję! :D
  • KarolaKorman 31.01.2015
    Dobrze się czyta. Zerknę też na kolejną część, ale jak będziesz wprowadzać kolejnego bohatera to przez samo h.
  • Edriwalven 31.01.2015
    hehehe przez samo h - jasne :) czasem moja klawiatura nie wciśnie jakiegoś przycisku, ale zanim publikuje, to czytam i staram się eliminować takie błędy :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania