Podróż poza śmierć - 1 - Na imię mam Edriwalven

- Uciekaj! – usłyszał za sobą krzyk swojego brata – Uciekaj!

Grupa zabójców zapędziła ich do lasu. Brat biegł z przodu falchionem torując sobie drogę przez krzaki jak maczetą. Las gęstniał, a razem z lasem gęstniała mgła. Biegli długo, tak długo że Edri nie wiedział ile czasu trwa już ten pościg. Płuca go bolały. Ledwo oddychał. Sam nie wiedział skąd jeszcze czerpie siły by biec. Jego brat był szybszy. Znacznie szybszy. I bardziej wytrzymały. Biegł z przodu, a jego sylwetka pomału rozpływała się we mgle i stawała się coraz mniej wyraźna. W końcu stracił go całkowicie z oczu. Tylko gdzieś z przodu usłyszał szczęk stali. Nie taki, jak ten podczas ścinania małych i wątłych gałęzi, ale stali uderzającej o stal. Potem usłyszał krzyk „Uciekaj!”. Edri nie posłuchał. Nie mógł. Nie zostawiłby tak swojego brata. Pobiegł w kierunku, z którego usłyszał krzyk. Mgła zgęstniała jeszcze bardziej. Prawie nic nie widział. Wydawało mu się czasem, że gdzieś obok niego przemyka jakiś kształt czy też postać. Nic się jednak nie wydarzyło. Biegł dalej. Do jego uszu nie dochodził już żaden dźwięk, oprócz odgłosu jego własnych kroków oraz coraz szybciej i mocniej bijącego jego własnego serca. Wielokrotnie potykał się grzęznąc stopami w wilgotnej ziemi, a gałęzie drzew smagały boleśnie jego twarz. Ale biegł. Biegł dalej. W końcu potknął się o leżący konar i runął na ziemię uderzając głową w coś twardego. Strużka krwi popłynęła z jego skroni. Ostatnią rzeczą jaką poczuł był słodki zapach wilgotnej ziemi i mocna woń ziół rosnących wokoło. Stracił przytomność.

 

Obudził się. Rozejrzał się niemrawo dookoła. Ubrany w jakieś łachmany leżał w zbyt małym łóżku w drewnianej chacie. Ale przynajmniej było mu ciepło. Pomacał obolałe czoło. Wyczuł ranę a dookoła niej jakąś maść o dziwnym zapachu. Jego ramię mrowiło, pulsowało bólem. Głowa była ciężka, jakby wczoraj ostro zapił. Nie wiedział jak się tu znalazł. Pomału podniósł się z łóżka i rozejrzał po izbie. Leżało tu wiele pakuneczków, skrzyń i worków, jak na jakimś strychu. Pomieszczenie było okrągłe, jakby wyrzeźbione w ogromnym drzewie. Od ściany do ściany zmieściłoby się dwóch mężczyzn z rozłożonymi ramionami, a może nawet trzech. Podłoga wyglądała jak ścięty pień, wyraźnie rysowały się na niej słoje drzewa, ale była ładnie wyszlifowana. Przy łóżku leżała skóra futrzanego zwierzęcia, ale Edri nie mógł rozpoznać do jakiego gatunku należała. Przy ścianie stał wielki metalowy kufer. Zmusił się by wstać, podszedł do niego i otworzył. Miał nadzieję że w środku znajdzie swoje rzeczy, ale leżała w nim tylko wiklinowa kukiełka. Odruchowo wziął ją i wetknął za pazuchę. Nic więcej nie znalazł. Podszedł do schodów prowadzących w dół i spojrzał przez balustradę na pomieszczenie poniżej. Przy kominku na fotelu siedziała stara kobieta odziana w szkarłatne szaty. Ręce miała schowane w szerokich rękawach. Dwie kolejne dyskutowały o czymś, lekko gestykulując i kreśląc jakieś znaki w powietrzu i na stole stojącym na środku tego okrągłego pomieszczenia, przy którym siedziały. Jedno krzesło przy stole stało puste. Przy szpargałach pod ścianą krzątała się jeszcze czwarta, znacznie młodsza od pozostałych, kobieta. Może to jakaś opiekunka zajmująca się trójką tych dziwacznych staruszek. Może to ona zaopiekowała się też nim. Nie czując zagrożenia zszedł powoli po schodach nie zastanawiając się co mógłby im powiedzieć.

 

Pomieszczenie na dole wypełniała woń palonego drewna oraz wiele innych, których nie rozpoznawał. Była to jednak przyjemna i kojąca zmysły mieszanina zapachów. Gdy kobiety zauważyły go natychmiast wszystkie odwróciły się w jego kierunku. Najstarsza gestem pokazała by podszedł.

- Nosisz Mroczny Znak. Nosisz Klątwę - wyszeptała grobowym, wręcz martwym głosem. W tym samym momencie ramię zapiekło go mocniej. Stara kobieta odsunęła kawałek szaty odkrywając znamię na jego ramieniu. Znak, który zdawał się pulsować i falować niczym czarny dym układający się w niewielki, rozmiarów dłoni, okrąg.

- Skąd to mam? – zapytał.

- Nie ważne skąd, zapytaj raczej, dlaczego – odpowiedziała staruszka – Jak cię zwą? - zapytała, jakby zmieniając temat.

 

Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że nic nie pamięta. Ani kim był, ani kim jest. Wpadł w panikę, zaczął nerwowo rozglądać się po pomieszczeniu, a jego czoło pokrył pot. Staruszka widząc to chwyciła go za rękę i zapytała spokojnie po raz kolejny – Jak masz na imię?

 

Nie wiedział co ma odpowiedzieć. Patrzył na tę starą kobietę szukając pomocy w jej oczach. Jego rozbiegane myśli kłębiły się w obolałej głowie. Miał wiele pytań. Tak wiele pytań - Co on tu robi? Dlaczego on? Co oznacza klątwa? Dlaczego nic nie pamięta? - Był tak roztrzęsiony, że nie zauważył nawet, że wypowiada te pytania na głos. Staruszka chwyciła go mocniej za rękę i przytrzymała gdy próbował się instynktownie uwolnić. Jej stanowczy, wręcz stalowy, uścisk nie pasował do jej drobnej i słabowitej postury. Uspokoił go jednak i Edri przestał się nad tym dalej zastanawiać. Skupił się na wypowiadanych przez kobietę słowach, wypowiadanych powoli z opanowaniem - Zostałeś obdarzony Klątwą. To ona sprowadziła cię tu, do świata umarłych. Stałeś się pustym. Tak nazywamy wszystkich tych, którzy podróżują pomiędzy życiem a śmiercią. Zawieszonych pomiędzy Królestwem śmierci a nicością. Klątwa nie jest karą ani nagrodą. Ale dostałeś szansę walki. Walki z samym sobą o samego siebie. Puści żywią się duszami, a żeby je zdobyć musisz zabić. Czy dla ciebie Mroczny Znak okaże się nagrodą? Tego nie wiem. Walcz. Zabijaj. Znajdź właściwą dla siebie drogę. Tu liczysz się tylko Ty i twoja siła. Nie pomoże Ci żaden bóg, żaden talizman, żaden amulet. Nie pomoże ci żaden święty czy przeklęty przedmiot. Ty jesteś wszystkim i niczym jednocześnie i tylko Ty jesteś rozwiązaniem tej zagadki, którą jest Klątwa. - Zamilkła, nie odpowiadając na pozostałe pytania. Może to i lepiej, bo i ta odpowiedź wydała się Edriemu niezrozumiała i niczego nie wyjaśniająca.

 

Gdy skończyła wyjęła wiklinową kukiełkę z za jego pazuchy i podała mu ją – Weź ją w obie dłonie, spójrz na nią. Skup się. Zajrzyj do jej wnętrza. Odnajdziesz w niej swoje człowieczeństwo. Odnajdziesz samego Siebie. Gdy już będziesz gotowy zgnieć ją i przyciśnij mocno do piersi. Tak też uczynił. Wziął kukłę i spojrzał na nią. - Skup się! – pomyślał. - Ale na czym? Co mam tam zobaczyć? To tylko wiklinowa kukła. Nic więcej. - Nawet nie zorientował się kiedy zaczął śledzić wzrokiem skomplikowany wzór wikliny. Wodził oczami coraz szybciej szukając początku i końca. Początku i Końca. Przecież gdzieś musi się zaczynać i gdzieś kończyć. - Początek i Koniec – te dwa słowa kłębiły się w jego myślach, coraz szybciej i szybciej wraz z tym jak coraz usilniej próbował odnaleźć je w wiklinowej plątaninie. Wszystko zaczęło się od Początku i Końca. W głowie zaczęły pojawiać się kolejne myśli i kolejne, wciąż szybciej, im głębiej wnikał za wiklinowym śladem w głąb. W końcu, gdy dotarł do samego wnętrza, wszystko ucichło, nastał spokój. Był gotowy na przyjęcie tego co tam odnalazł. Przycisnął kukłę mocno do piersi i zgniótł ją. Rozbłysło bardzo łagodne i delikatne światło. Jego świat zaczął się od nowa, przypomniał sobie kim jest, ale nie mógł przypomnieć sobie kim był. Jego świat zaczął się od nowa, ale nie mógł przypomnieć sobie jak, kiedy i gdzie się skończył.

 

- Na imię mam Edriwalven, ale inni chyba mówią mi Edri.

- A więc posłuchaj mnie Edri. To co cię teraz czeka w najbliższej przyszłości to śmierć. Śmierć i Odrodzenie. Będziesz umierał wiele razy i wiele razy będziesz powracał. A wszystko po to, abyś mógł poznać swoje przeznaczenie. Wiele razy stracisz wszystko co posiadasz. Wiele razy utracisz całe swoje człowieczeństwo, swoją duszę, a być może i rozum. Poznasz co to ból, śmierć, a przede wszystkim poznasz Nienawiść - powiedziała kładąc nacisk na ostatnie słowo.

- Nienawiść? - zdziwił się Edri - Kogo miałbym znienawidzić?

- Nienawiść to bardzo silne uczucie. Nie przejdziesz obok niego obojętnie. W świecie gdzie króluje śmierć, nie da się Kochać. Nie ma miejsca na litość, wyrozumiałość czy dobro, one są zbyt słabe by przetrwać. W końcu to zrozumiesz, gdy sam jej się poddasz. To ona będzie kazała ci zabić gdy przyjdzie na to czas - zamilkła na chwilę - a będziesz musiał zabić i to nie jeden raz aby dokonało się twoje przeznaczenie. - Nagle zasmuciła się jakby zobaczyła coś swoimi wydającymi się nic nie widzieć oczami, jej twarz spoważniała i wyglądało jakby już nic nie miała powiedzieć. Jednak zaczęła mówić znowu trochę rwącym się głosem - poniesiesz największą stratę, ale widać takie jest Twoje przeznaczenie. Witaj w królestwie śmierci, w królestwie Nienawiści. Witaj w Drangleic…

… I idź spotkać się z tym co Ci pisane – dokończyła zdanie tak suchym głosem, że po całym jego ciele przeszedł dreszcz.

- Jaką stratę? Co się stanie? Nie możesz powiedzieć wprost? - domagał się Edri.

- Przyszłość ma wiele ścieżek, znając ją sam możesz podświadomie do niej doprowadzić. Czasem lepiej nie wiedzieć co może nas czekać - Zamilkła i więcej już się nie odezwała. Patrzyła tylko swoimi pustymi, smutnymi oczami w nieokreślonym kierunku. Tak jakby nagle przestała widzieć ten świat i wniknęła spojrzeniem w zupełnie inny wymiar. Stała się wręcz nierzeczywistą istotą zawieszoną w niematerialnym bycie. Pomiędzy teraźniejszością, przeszłością a przyszłością. Pozostałe kobiety również przestały zwracać na niego uwagę. Staruszki podjęły na nowo swoją przerwaną tak nagle sprzeczkę, a młoda opiekunka wróciła do swojej pracy i znowu krzątała się zwinnie po izbie.

 

Edriemu nie pozostało nic innego jak tylko opuścić chatę. Odwrócił się w kierunku małych, zwieńczonych łukowo drzwi i wyszedł na zewnątrz. Spojrzał za siebie na domostwo, które właśnie opuścił. Faktycznie było wyżeźbione w wielkim i wysokim drzewie, którego czubek niknął gdzieś, bardzo wysoko w koronie drzewa. Edri nie mógł go dostrzec w mroku cieni rzucanych przez góry oraz te niespotykanie majestatyczne drzewa, jakich nigdy dotąd nie widział. W głowie miał mętlik. Nie potrafił przetrawić słów które usłyszał. Nie docierały one do niego. „Nienawiść”, dlaczego akurat Ona? Czy staruszka oszalała, czy może jednak miała rację? Czemu nie Dobro? Czemu nie Miłość? Zawsze myślał, że to One są najsilniejszymi Uczuciami. Ta kobieta powiedziała, że inne uczucia są słabe, mizerne. Że są nieważne. Czy to możliwe? Czy tylko Nienawiść pcha Człowieka do działania? Głowa jeszcze go bolała nie pozwalając skupić się na uciekających i zapętlających się w głowie myślach. Zszedł ze schodków przed domostwem w stronę stosu przygotowanego jak na ognisko. Nie było to zwykłe ognisko. W zwykłych ogniskach nie palą się ludzkie kości przebite mieczem. Ktoś misternie to wszystko tutaj ułożył. Podszedł bliżej i wyciągnął dłoń nad tą stertę kości. Poczuł ciepło przepływające pomiędzy jego ciałem i tym doskonale, wręcz pięknie ułożonym stosem. Końcem palca dotknął dumnie stojący miecz wyrastający ze stosu i natychmiast, w tym samym momencie ogień zapłonął jasno. Pierwszy raz od chwili gdy znalazł się w tym królestwie poczuł Spokój i poczuł Dom i ciepło domowego ogniska. Chciał posiedzieć przy tym ogniu i odpocząć. Odpocząć? Ale przecież dopiero co wstał, wyszedł z chaty i przeszedł tylko kilka, może kilkanaście kroków? Czym się więc tak zmęczył? Był zdziwiony. Wręcz zły na siebie. A może to ten Znak? Jak ona To nazwała? Mroczny Znak? Mroczne Znamię? Odruchowo sięgnął do tyłu za bark i pomasował lekko palcami. Zapiekło, ale znacznie mniej niż poprzednio. Rozejrzał się po okolicy. Jego wzrok wędrował wokoło aż do tej granicy gdzie mrok pokonywał światłość bijącą od ogniska. Próbował spojrzeć dalej. Ale nie mógł nic dojrzeć... Tak mało Światła… Tak mało, a tak dużo mroku… Trzeba to Światło zanieść dalej. Nie można pozwolić by Mrok zwyciężył. Jego wzrok i myśli powróciły do tego dziwnego ogniska z palących się kości ułożonych wokoło wbitego w ziemię miecza. Siedząc tak i spoglądając w ogień wszedł czy też wpadł w niezrozumiały trans. Miał wrażenie jakby jego jaźń oderwała się od niego i poszybowała gdzieś daleko. Wędrował pomiędzy innymi światami i docierał do miejsc, w których widział innych oznaczonych takim samym znamieniem - Mrocznym Znakiem. Wydawało mu się, że będzie mógł z nimi nawet rozmawiać. Ale nie. Nie udało się. Byli tylko Cieniami, które pojawiały się i prawie natychmiast znikały w świetle płomieni. Nagle jego rozmyślania, jego uspokajający trans urwały się. To nagłe wyrwanie z zadumy kompletnie go zdezorientowało. Gdy próbował dociec co się stało jego wzrok wyostrzył się i poprzez płomienie dostrzegł, pod stojącym niedaleko wozem, stare, jakby zwęglone, ciało. - Co do… ?! - Zaklął pod nosem… ! - Co te staruszki mają w ogródku ?! Jak to możliwe? - Jego myśli, jego skojarzenia szalały - Dziwaczne, “Miłe” Staruszki - Martwe zwłoki - Stos ofiarny usypany z kości - Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. To jest chore - Chcę się obudzić …! Jednak to nie był sen, a przebudzenie nie nadeszło.

 

Edri wstał i podszedł do trupa leżącego pod wozem nachylając się nad nim. Ku swojemu zdziwieniu znalazł sztylet. Tak! W ciele! Sztylet tkwił między żebrami idealnie w miejscu gdzie kiedyś musiało być serce. Bardzo precyzyjny cios. Ciekawe czy wątła staruszka mogła go zadać? A może one nawet nie wiedzą co tu zalega pod tym wozem? Może one nigdy nawet nie wychodzą z domu? Dziwne to wszystko. Naprawdę dziwne. Zamyślił się na chwilę. A może lepiej je zabić? Tak w razie co. Na wszelki wypadek. Lepiej będzie jeżeli nie zostanie tu dłużej - pomyślał i ta myśl przeraziła go. Nie rozumiał czemu w ogóle przyszła mu do głowy. - Czy to miejsce tak działa na ludzi, a może to ta klątwa? Czas się zbierać i zostawić to pokręcone miejsce.

 

Wstał i poszedł w jedynym możliwym kierunku - Przed siebie - Byle dalej od tej nierealnej chatki, tych jeszcze bardziej nierealanych Staruszek i ich opiekunki. Szedł powłócząc nogami. Droga prowadziła lekko pod górę, ale mógł iść. Miał wrażenie, że jego ciało stało się silniejsze. Mijał potężne drzewa z wydrążonymi przejściami, w których stała mgła. Podświadomie, nie wiedzieć czemu, czuł od nich bijące zagrożenie, jakby się ich bał. Jakby bał się mgły. Szedł więc dalej przed siebie, ścieżką, gdzie i tak wątłe światło zasłaniały wysokie zbocza gór. Ścieżka była dość wąska, ciężko byłoby wyminąć na niej człowieka, dodatkowo tam gdzie się kończyła, zaczynała się przepaść, potęgując jeszcze wrażenie małej ilości miejsca. W prawie całkowitej ciemności zauważył jeszcze ciemniejszą szczelinę w kamiennym zboczu piętrzącym się przed nim akurat na jego drodze. Nie widząc innego wyjścia wszedł w nią i pomału, ale uparcie kierował się naprzód. Mrok ogarnął go już niemal całkowicie, gdy niedaleko przed sobą zobaczył bijące bardzo silne światło. Światło raziło go tak bardzo, że nie mógł nawet wyobrazić sobie jego źródła. Bał się, ale jednocześnie był bardzo ciekaw co może tak mocno świecić w tym mrocznym i nienawistnym świecie.

 

Jeszcze raz powtórzył sobie w myślach – Na imię mam EDRIWALVEN – i ruszył w kierunku światła uzbrojony jedynie w sztylet i odziany w stare łachmany.

 

 

Od autora:

Tak zaczyna się opowieść o sile, którą posiada każdy człowiek. Opowieść o grupie ludzi, przypadkowo lub nie wplątanych w wir mrocznych wydarzeń. O ich drodze poza śmierć, do Królestwa będącego kara lub nagrodą, do Królestwa, z którego można kreowac rzeczywistość. Dla Królestwa Drangleic. Jednak nastały mroczne czasy zarówno dla ludzi żyjących jak i tych podrużujących między wymiarami. W opowadaniu tym, które jest zarazem pierwszym rozdziałem opowieści "Podróż poza śmierć" Poznajecie jednego z bochaterów, który jeszcze nawet nie domyśla się co go czeka, ani gdzie trafił. Jeśli chcecie poznać dalsze jego losy oraz kolejnych bochaterów tej opowieści i jesli choć trochę wam się sposobało to co napisałem, to dajcie jakiś odzew, a dodam kolejne rozdiały, które mam już napisane, a może nawet znadję siły by dopisać ta moją skromną opowieść do końca.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Sileth 29.01.2015
    Jakie dłuuugie.... Ale mogę się pochwalić, że przeczyta łam i pomimo długości się nie zanudziłam. Opowiadanie jest ciekawe i mnie nawet wciągnęło. Masz dobry styl, jakiś strasznych błędów nie wyłapałam.
  • Prue 29.01.2015
    Bardzo precyzyjnie i inteligentnie napisane. Troszkę skojarzyło mi się z serialem "Miecz Prawdy " nie wiem dlaczego, chyba przez tą końcówkę. Bardzo mi się ona podobała. Dam 5. Miło się czytało :)
  • Edriwalven 30.01.2015
    Dziękuję za pozytywne komentarze. Nie mam wykształcenia w kierunku pisania. Jestem informatykiem, ale zawsze lubiłem pisać. Dlatego proszę mi wybaczyć pewne błędy, gdyż piszę całowicie z wnętrza siebie nie znając zasad, ani konwencji. Znam jedynie zasady formatowania tekstu :) W sumie w swoim życiu napisałęm kilka opowiadań, a to co się odważyłem pokazać, jest początkiem opowieści, któej nie udało mi się dokończyć, ale mam nadzieję publikujac tu kolejne rozdziały, złąpać nowy wiatr w żagle i może wrócić do pisania i skończyć to co zacząłem. Zwłaszcza, że pisanie jest dla mnie dość nowym i nieznanym mi doświadczeniem życiowym.
  • Edriwalven 30.01.2015
    A i nie krępujcie się wytykac moje błędy, z przyjemnością przyjmę każdą krytykę i z przyjemnością dowiem się co robię źle i co mogę poprawić :)
  • Akwus 30.01.2015
    Sam się prosiłeś :D

    Zaryzykuje stwierdzenie, że najlepszy akapit opowiadania zaczyna się od słów "Tak zaczyna się opowieść o sile, którą posiada każdy człowiek." :) w komentarzu (który nota bene bardzo lubię, bo tworzą dodatkową więź pomiędzy pisarzem a czytelnikiem) wydajesz się całkowicie naturalny, czego brak mi w opowiadaniu. Świetny pomysł, dobre tempo, ale w przeciwieństwie do dziewczyn nie popadam w zachwyt jeśli chodzi o styl :) Potraktuj to jako szansę, bo masz obszar, który można poprawić, a już zbierasz laury :D

    Budujesz bardzo proste zdania, no dobra, może nie boleśnie proste, ale jednak nie specjalnie skomplikowane. Sprawia to mniejszą rozkosz u czytającego, można nad tym popracować.

    Strasznie ciężkie w czytaniu dialogi, po pierwsze monotonne wizualnie - ściana tekstu w opisie jest czasem miło przetykana szarpanymi linijkami dialogu, u Ciebie dialog tworzy kolejną ścianę :)

    Mam wrażenie jakbym czytał opis komputerowej przygodówki i to z liniową fabułą. Postać biegnie przez las, potyka się, traci przytomność - na nic wpływu. Budzi się, otwiera przypadkowo znajdującą się obok skrzynie, bierze wszystko co znajdzie, choć nie wie nawet co to i po co. Schodzi na dół, bo tylko tam może, spotyka trzy osoby, nawiązuje z jedną dialog, liniowy do bólu, aż czuć jak gracz klika dalej, dalej, dalej, dostaje questa, wychodzi, znajduje ni z tego ni z owego ciało, a przy nim sztylet, bierze go - ma już pierwsza broń, którą będzie można przełączać klawiszami numerycznymi (to ta w której nigdy nie kończy się amunicja) :D

    Zacząłem lekturę Twoich opowiadań, od tego drugiego, tamto znacznie lepsze - wniosek (choć mój, więc subiektywny) próbuj z krótszymi formami, a bardziej je dopieszczaj, pisz bardziej jak byś malował, a nie relacjonował :)

    Za to dostajesz ode mnie niską notę, ale wyrównałem w kolejnym.
  • Edriwalven 31.01.2015
    Akwus. Dzięki za komentarz. Bardzo podoba mi się twoje zdanie, żeby malować a nie relacjonować. To jest coś. Z dialogami mam niestety problem, nie wiem jak sobie z tym poradzić. Mam nadzieję, że dobrniesz do mojego czwartego rozdziału, bo trzeci jest kolejną relacją dość płaską, ale dynamiczną. Jednak wprowadzam na wpół szalonego wojownika do historii, więc musi być. Wydaje mi się, że pierwszy i trzeci rozdział będę musiał napisać od nowa i jeszcze szósty. Niestety to są 3 rozdziały, które opisują faktycznie grę, z pewną dozą mojej wyobraźni. Niestety zauważyłem w czasie pisania, że to co było impulsem do tego by zacząć pisać, stało się największą przeszkodą w pisaniu. Akwus dotrwaj choć do czwartego rozdziału i nie krępuj się krytykować :)

    Dzięki jeszcze raz za komentarze :)
  • Anonim 03.09.2015
    No dobra. Już po pierwszym akapicie widzę, że masz efekt telegramu, czyli niepotrzebnego dzielenia jednego zdania kropkami, w celu zyskania dramaturgii, tajemniczości, emocji, a wychodzi coś wprost przeciwnego. Ma odruch - zdanie - stop. - dalsza część zdania, która mogła być oddzielona przecinkiem - stop. - dalsza część zdania - stop. Na dodatek widzę problem z interpunkcją - poradnik od przecinków jest na forum :)

    Opis tekstowej przygodówki, jak to dobrze określił Akwus. Ja dodam od siebie - fabularyzowany raport.

    "Strużka krwi popłynęła z jego skroni" - Jego niepotrzebnie, bo nikogo innego we fragmencie nie ma, na kim skupiałby się narrator.

    "Dwie kolejne dyskutowały o czymś, lekko gestykulując i kreśląc jakieś znaki w powietrzu i na stole stojącym na środku tego okrągłego pomieszczenia, przy którym siedział" - Standardowy błąd początkującego, to traktowanie czytelnika jak debila. Czytelnik raczej wie, że one kreśliły te znaki na stole, przy którym siedziały, a przez to w tym samym pokoju, w którym były. Jeśli chciałem zaznaczyć, że pokój jest okrągły, mogłeś to zrobić w inny sposób. Poza tym widzę, że opowiadanie jest inspirowane wiarygodnością gier komputerowych - no chyba że bohater jest kleptomanem, wtedy rozumiem odruch wsadzania wszystkiego, co się znajdzie, za pazuchę albo do plecaka.

    Ogólnie twoje opisy są sztuczne, martwe, przypominając właśnie aneks w scenariuszu gry lub filmy, jak powinno wyglądać konkretne pomieszczenie. Są suche, a opisy, wbrew pozorom, mogą być bardzo żywe i bardzo dynamiczne.

    "Jej stanowczy, wręcz stalowy, uścisk nie pasował do jej drobnej i słabowitej postury. " - Masz tendencję do nadmiernego precyzowania i przez to powtórzeń - jej, jego, jej, jego itd.

    Hm. Albo to moje wrażenie, albo opowiadanie mocno inspirowane serią Dark Souls. W sumie się zgadza - okrągła chata, laleczka, kobiety w szkarłatnych szatach. Nie wspominałeś, że o fan-fiction.

    "Witaj w królestwie śmierci, w królestwie Nienawiści. Witaj w Drangleic…

    … I idź spotkać się z tym co Ci pisane – dokończyła zdanie tak suchym głosem, że po całym jego ciele przeszedł dreszcz." - A ta przerwa tutaj, to po co?

    Ech. Historia nie zapowiada się na nudną, chociaż obecnie nie mam jeszcze poczucia, że muszę przeczytać, bo umrę jak tego nie zrobię. Niestety, warstwa fabularna niknie pod wieloma błędami - chaotyczność przedstawiania myśli i świata, drętwych, suchych opisów, wiarygodności równej z tej ze starych gier komputerowych, sztylet znaleziony w ciele, kleptomania bohatera, dziwne sformułowania, na dodatek to fan-fiction Dark Souls, i nie ma wspomnianego słowa o tym. Świat rysuje się na brudny, szary i przepełniony właśnie śmiercią, lecz kompletnie tego nie czuć w opisie. Budowa i konstrukcja dialogów do poprawy, odsyłam do poradnika na forum lub gdziekolwiek indziej, interpunkcja podobnie. Starasz się również być zbyt szczegółowy, a przecież chodziło o to, by pobudzić wyobraźnię, prawda? :)

    Ode mnie 3 - bo Dark Souls, bo fabuła nie zapowiada się źle, chociaż jest to klasyczne nie-wiadomo-co-się-dzieje, klątwy, zło, bohater, amnezja! Przeczytam dalsze części, lecz bardziej, by zobaczyć, czy się rozwijasz i bierzesz pod uwagę własne błędy, czy też przesz do przodu.

    Co mogę polecić? Czytanie innych opowiadań, komentowanie innych opowiadań, wtedy zaczniesz sam dostrzegać błędy innych, a sam przez to twoje. Pisanie powoli - wydrukowanie sobie opowiadanie, przeczytanie go, oznaczanie złych i dobrych zdań, najlepiej dwa-trzy dni (albo nawet tydzień) po napisaniu. Czytanie książek, myślenie podczas pisania, dbanie o wiarygodność, spójność świata. No i nie zaginaj wydarzeń do własnego widzimisię - bo ta lalka wyraźnie była tam na potrzeby autora, nie bohatera lub fabuły.

    Powyższy komentarz nie miał Cię za zadanie obrazić - zwyczajnie wskazać błędy, które chciałeś, bym wskazał, ale nie będę Ci wskazywał każdej literówki, przecinka, czy zagubionej kropki - tutaj najlepiej zrobisz, jak poczytasz książki, w końcu wejdzie w krew, poradniki też pomogą. Są inne rzeczy, które wymagają poprawki i są znacznie pilniejsze.
  • Edriwalven 03.09.2015
    No sama prawda. Początkowo pisałem to jako taką nietypową recenzję gry. Nie miało to być opowieścią. Tak naprawdę dopiero od piątego rozdziału wykroczyłem poza grę a od siódmego zacząłem myśleć o tym jak o książce, która z Dark Souls będzie miała tylko wspólne cechy i całkowicie odszedłem od gry. Mam nadzieję, że wytrwasz, bo potrzebuję takich wskazówek by to poprawić. Wiem, że na pewno pierwsze 4 rozdziały przepiszę na nowo, lub może zrobię z nich coś krótkiego jako wstęp.

    Bohater kleptoman, no tak. Było to wziąłem. W życiu się tak nie robi. Ale pierwszy rozdział był pisany wprost pod wstęp gry.

    To mówisz, że takie nadmierne precyzowanie przeszkadza? Będę musiał nad tym popracować. A nawet myślałem czy by jeszcze bardziej nie precyzować, dzięki, że mnie zatrzymałeś.

    Czytam książki. Obecnie "Malowanego człowieka". W sumie interpunkcję miałem zamiar poprawiać jak skończę całość. Nie jestem polonistą, piszę tak jak czuję (znaczy później tak będzie, na razie był opis lekko sfabularyzowany)

    Ja osobiście czuję, że od 7 rozdziału zaczyna się coś lepszego, choć już pewne zajawki są we wcześniejszych. Jednak nie mogę pozbyć się początku, bo ma on wpływ na późniejsze wydarzenia, w związku z tym będę to musiał później napisać od nowa.

    Wielkie dzięki za "Kubeł".
  • Anonim 03.09.2015
    Spoko, dotrwam, nie martw się - uwierz mi, czytałem opowiadania, gdzie scena śmierci była taka:

    "- Powiedz mojej żonie, że....
    Umarł"

    Tak, to jest cała scena :D

    Więc luz. Nadmierne precyzowanie nie jest ok. Nadmierne precyzowanie prowadzi do tego, że czytelnik - a przynajmniej ja - czuję się jakby autor traktował mnie jak debila i musiał mi kijek wskazać "Tu, tu leży dywan! O tu! Widzisz?!", poza tym ja lubię sam sobie dopisywać niektóre szczególiki, bo czytanie powinno być osobistym przeżyciem, a nie tylko jedyną słuszną wizją autora. Jeśli jednak jakiś szczegół jest istotny - to spoko, można doprecyzować. Ogólnie to balans złotym kluczem do sukcesu.

    Czytaj, czytaj, oby jak najwięcej i jak najlepszych. Zrób sobie szerokie spektrum, bo często pomysły do opowiadania fantastycznego możesz znaleźć np. w dramacie albo filmie romantycznym :)

    Ja również polonistą nie jestem, ale interpunkcja potrafi zmienić Ci znaczenie całego zdania. To jest ważne. Pisanie na czuja kończy się tym, że czytelnik czyta trzy razy zdanie, bo nie wie o co, kurde, chodzi.

    Spoko, polecam się na przyszłość. A jeśli chodzi o pisanie od nowa - wiem, że z natury to nie wychodzi. Spróbuj napisać coś z kompletnie innej beczki może?
  • Edriwalven 04.09.2015
    Mnie samemu też nie pasje ten początek. A najbardziej 1 i 3 rozdział. Dalej już jakoś ujdzie. W sumie efekt telegramu faktycznie wykorzystałem by stopniować emocję i wprowadzić pauzy i odpowiedni rytm czytania. Zaskoczyła mnie opinia, że to jednak psuje odbiór. Będę musiał to rozważyć i zmienić. Ale wracając do poprawy pierwszych rozdziałów, to chcę je zrobić bardziej książkowe, niż jako relację z gry. Bo skoro dalsze rozdziały już wychodzą praktycznie całkiem poza grę, to te przestały pasować. Teraz jak czytam te opowiadania, by zrobić jakieś poprawki, które już mi przychodzą na myśl po waszych uwagach, lub po przeczytaniu kilku poradników, zauważyłem jeszcze jedno coś co mi się nie podoba. Chyba za często wracam do pewnych sytuacji przypominając, że coś się wydarzyło lub wydarzy. Myślę, że podchodzi to pod traktowanie czytelnika jak debila ;) Albo po prostu przeczytałem faktycznie kilka razy to samo :)
  • Anonim 04.09.2015
    Spoko, rozumiem, sam robiłem takie błędy, więc wiem, że spokojnie da się z tego wybrnąć - czasem to nie jest kwestia nawet techniczna, ale myślę, że dojrzałości, jakiegoś życiowego doświadczenia .

    Owszem, telegram psuje odbiór, panuje jakieś dziwne przekonanie, że im krótsze zdania, tym lepiej, bo ludzie lubią krótkie zdania - a prawda jest taka, że wielu pisarzy po prostu trzyma się kurczowo tej zasady, bo pierdolą dłuższe zdania po całości, nie potrafiąc dobrze rozłożyć nacisku.

    A co do czytelnika - subtelnie można wspomnieć, czytelnik resztę sam sobie przypomni, wróci :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania