Po drugiej stronie - Rozdział XV

- To nie było miłe – twarz wykrzywił mu grymas bólu.

- Naprawdę? – zrobiłam minę niewiniątka.

Nawet nie zauważyłam, kiedy przyparł mnie do ściany a jego odsłonięte zęby znalazły się tuż przy mojej szyi.

- Grabisz sobie – skórę pokryła mi gęsia skórka. – Co teraz zrobisz? Myślisz, że ktoś przybiegnie ci na pomoc? – musnął nosem moją żuchwę. – Nie masz tu zbyt wielu sprzymierzeńców.

Z trudem przełknęłam gulę narastającą w gardle.

- Grozisz mi? – dziwiło mnie, że głos mi nie zadrżał. – Od nienawiści do miłości jest jeden krok.

Roześmiał się chropowato.

- Rzeczywiście dajesz się we znaki, ale ciebie nie da się nie kochać.

Głupie serce aż podskoczyło z radości.

- Tak? – nie zdołałam powstrzymać lekkiego uśmiechu. – Nawet jeśli to była tylko gra i tak naprawdę cały czas udawałeś?

Odsunął się ode mnie na wyciągnięcie ręki.

- Nie wszystko udawałem – powiedział zagniewany.

Poczułam, że mam przewagę i chciałam wykorzystać jego chwilowe poczucie winy.

- Czego nie udawałeś?

Znów zbliżył się do mnie, jego oddech muskał moją szyję.

- Że cię kocham.

Wymknęłam się mu jak tylko skończył mówić to zdanie. Nim zdążył mnie złapać wyszłam z pokoju.

***

O siedemnastej trzydzieści Kuba z Rafałem wychodzili pobiegać a wtedy Joasia zostawała sama. Jak na razie tylko jej ufałam i byłam zdecydowana prosić ją o pomoc. Od mojej rozmowy z Rafałem jedna myśl nie dawała mi spokoju, on musiał mieć kontakt z mamą. A ja niczego nie pragnęłam tak jak jeszcze raz z nią porozmawiać. Wiedziałam, że ”narzeczony” na pewno nie da mi jej numeru, przecież to on musiał wszystkim zarządzać. Przez chwilę nasłuchiwałam przy drzwiach, czy nikogo nie ma na korytarzu. Minuty ciągnęły się w nieskończoność, zawiasy skrzypnęły cicho, gdy odważyłam się wyjść. Drzwi do pokoju Joasi i Kuby znajdowały się na końcu korytarza tuż obok okna wychodzącego na ogród. Rozglądając się jak przestępca zapukałam, mając nadzieję, że kobieta będzie u siebie.

- Proszę.

Joasia leżała na łóżku, w ślicznej sukience w kolorze pudrowego różu. Włosy jak zawsze miała idealnie ułożone. Na mój widok uśmiechnęła się zachęcająco.

- O, Michalina – wskazała miejsce obok siebie – usiądź.

Skrępowana potarłam ramiona.

- Nie przeszkadzam ci? – upewniłam się.

- Ależ skąd – prychnęła – korzystam z rzadkich chwil samotności pewnie jak i ty –przyglądała mi się z zainteresowaniem.

Zawstydzona spuściłam wzrok.

- Mam do ciebie nietypowe pytanie - oblizałam wargi –wiesz, kto jest moją matką.

W powadze skinęła głową.

- Dopiero kilka tygodni temu ją poznałam – przyznałam – i wyjechałam bez pożegnania i…

- …chcesz wiedzieć, czy Rafał ma do niej numer – dokończyła łagodnie. – Ma, z tego co wiem, to ma go również Hania, ale ona ci raczej nie pomoże.

- Dziękuję – uśmiechnęłam się z wdzięcznością.

- Nie ma za co – roześmiała się szczerze. – Może pomożesz mi wybrać sukienkę – zapytała włączając laptopa.

Dawno nie robiłam niczego tak normalnego jak zakupy, dlatego z ochotą przystałam na jej propozycję. Dałam się nawet namówić na kupno zupełnie niepraktycznej i niepotrzebnej fiołkowej sukienki bez rękawów. Zajęte wybieraniem dodatków do wieczorowej sukni Asi nie zauważyłyśmy, kiedy do pokoju wślizgnął się Kuba. Podkoszulek miał mokry od potu, a na twarzy rumieńce.

- Widzę, że są panie bardzo zajęte – jego głos zawsze był pełen sarkazmu.

Joasia podeszła do niego z miłością w oczach.

- Wiesz, że my kobiety – chwyciła go za dłonie – robimy to wszystko dla was.

- Nie będę zabierać wam więcej czasu – powiedziałam wstając.

- Nikt cię nie wygania – zwrócił się do mnie Kuba.

Wzdrygałam się za każdym razem, gdy się do mnie odzywał.

- Wiem – spróbowałam się uśmiechnąć – ale chciałam jeszcze porozmawiać z Rafałem.

- Teraz się kąpie – poinformował mnie ostro.

Zacisnęłam zęby ze złości.

- Nie zamierzam wskakiwać mu do wanny.

Do drzwi odprowadził mnie cichy śmiech Joasi, wątpię, czy po tej rozmowie jej mąż mnie polubi. Na paluszkach skierowałam się do pokoju narzeczonego licząc , że go tam nie będzie.

- Rafał? – ostrożnie pchnęłam do drzwi. – Jesteś tu?

Chyba nie. Obejrzałam się przez ramię i weszłam do środka. W pokoju panował pedantyczny porządek, przynajmniej jego zamiłowanie do czystości nie było kłamstwem. Na stoliku leżał telefon jakby prosząc się o to, by go przejrzeć. Uśmiechnęłam się do siebie zwycięsko i na paluszkach podeszłam do niego. Rzuciłam go jak węża, gdy na korytarzu rozległy się krok. Nasłuchiwałam przez kilkanaście sekund jednak klamka nie drgnęła. Chwyciłam notatnik i szybko odnalazłam numer do mamy wśród sms –ów. Kartkę schowałam w jedyne jak na razie bezpieczne miejsce, czyli do biustonosza. Skoczyłam na łóżko tłumiąc jęk, gdy drzwi otworzyły się.

- Misia? – Rafał był w samym ręczniku.

Jeszcze cały tors miał w sińcach i zadrapaniach.

- Zdziwiony? – siliłam się na beztroski ton. – Myślałeś, że więcej tu nie wrócę?

Nieufnie skinął głową, nawet na moment nie spuszczając ze mnie wzroku.

- Patrzysz na mnie tak jakbyś chciał mnie pożreć – próbowałam zażartować.

Nie odpowiedział. I bardzo dobrze, mogłam udać obrażoną.

- Chciałam porozmawiać – przeszłam po łóżku na drugą stronę pokoju - ale skoro nie masz ochoty, to nie.

Upragnione drzwi były coraz bliżej, gdy chwycił mnie za przegub.

- O czym chciałaś rozmawiać? – zapytał podejrzliwie.

Z rezygnacją zamknęłam oczy.

- Raczej nie o świętym Mikołaju – warknęłam obrażona.

- Poczekaj chwilę – pchnął mnie na łóżko.

Nie, nie, nie.

- Nie mam ochoty – założyłam ręce na piersi.

- Poczekaj!

Prawie wybiegł z pokoju zgarniając po drodze rzeczy do ubrania. Miałam dobrą minutę na zastanowienie się o czym chciałam rozmawiać. Rafał wrócił już w pełni ubrany i gotowy do rozmowy, w oczach błyszczały mu wesołe iskierki.

- Słucham – patrzył na mnie wyczekująco.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania