Prawo do wolności część 3
Tamtego dnia ojciec wrócił z aresztu. Moje myśli skupiły się kompletnie na jego powrocie. Muszę przyznać, że byłam z nim bardziej związana emocjonalnie niż z moją matką. W głębi duszy czułam, że bardziej go kocham. A jeśli chodzi o moją rodzicielkę, to zawsze dla mnie była kobietą, która tylko mnie urodziła. Może to przykre, co mówię, ale taka jest prawda. Nigdy nie czułam się z nią związana. A poza tym byłam ich pierwszym dzieckiem, które było wpadką. Choć tato nigdy nie dał mi tego odczuć, to mamie moje narodziny nie były na rękę. Wiedziałam, że tak jest, ponieważ pewnego dnia niechcący podsłuchałam rozmowę mamy z jej koleżanką. Żaliła się wtedy Jowicie, że musi się mną zajmować, zamiast rozwijać się zawodowo i móc korzystać z życia. Sytuacja zmieniła się dopiero po narodzinach Mikołaja. Nasze życie zaczęło wyglądać jak życie normalnej rodziny. Choć to wszystko nie trwało zbyt długo.
Gdy ujrzałam jego twarz, zasmuciłam się. Nietrudno było zauważyć, że nie był szczęśliwy. Muszę przyznać, że po raz pierwszy widziałam go w takim stanie. Miał podkrążone oczy, czym przypominał mi ćpuna. Tak, tak właśnie wyglądał. Wyglądał też, jakby przejechała go ciężarówka. Ale to nie wszystko. Zauważyłam w jego zachowaniu coś dziwnego. Był jakiś inny. Widać gołym okiem, że jest zmartwiony. Patrzyłam na niego ze współczuciem. Po chwili jednak przerwałam niezręczną ciszę, która powstała między nami.
- Tato, cieszę się, że wróciłeś. Co się dzieje?
- Nie wiem, nie mam ochoty teraz na rozmowę. Muszę wziąć prysznic. - Tylko tyle udało mi się dowiedzieć. Wiedziałam, że muszę zostawić go teraz w spokoju. Chciałam, aby poukładał to sobie w samotności.
Postanowiłam wrócić do swojego pokoju. Musiałam to wszystko przemyśleć, przeanalizować.
Wchodząc na górę po schodach, zauważyłam wychyloną głowę Mikołaja z jego pokoju.
- Magda, czy tato już wrócił? - zapytał.
- Tak, ale teraz nie należy mu przeszkadzać - powiedziałam.
- Dlaczego? - usłyszałam jego cieniutki głosik.
- Jest zmęczony, przecież wiesz, że dużo pracuje. - Jedynie taka odpowiedź przyszła mi do głowy.
- Posiedzisz ze mną? - zawsze pyta mnie o, to kiedy czuje, że dzieje się coś złego.
- Tak - zgadzam się bez wahania w głosie. Wiem, że on też potrzebuje uwagi.
Przeszliśmy bezszelestnie do jego pokoju i położyliśmy się razem w wąskim łóżku. Głaskałam jego główkę i cichutko śpiewałam naszą ulubioną piosenkę. Już po chwili wiedziałam, że zasnął. Cichutko podniosłam się i wyszłam, zamykając za sobą drzwi. Wróciłam do swojego pokoju. Rzuciłam się ostatkiem sił na moje łóżko i zasnęłam.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Chciałabym podziękować wszystkim Czytelnikom, którzy są ze mną od początku :) Dziękuję Wam :)
Komentarze (22)
,, na górę po naszych schodach,'' - tu wyrzuciłabym ,,naszych'', bo to oczywiste
Kolejna smutna część, 5 :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania