Poprzednie częściRudasizm

Rudasizm|12

„Co to było?” – zapytał mój diabeł stróż.

Od razu po wyjściu z sali teatralnej, wpadłam do łazienki. Było tam parę dziewczyn, ale na mój widok skrzywiły się i odeszły. Podeszłam do umywali i spojrzałam w swoje odbicie. Niby wyglądałam jak ja, ale czułam się inaczej. Nie ma to jak duża wyobraźnia. Dotknęłam swoich ust, które jeszcze nie dawno z namiętnością całował Gabriel.

- Co mu strzeliło do głowy, by to zrobić?

„Może serio mu się podobasz.” – bardziej stwierdziła, niż zapytała Diana, ale i tak odpowiedziałam.

- To nie ma sensu. Raz chce bym wyjechała, a raz próbuje się ze mną umówić.

„ A mówią, że to kobiety są pokręcone.” – podsumował Lucek.

Unikałam go przez kilka godzin. Jednak inni nie dali mi spokoju. Plotki rozchodzą się tu jak między wrednymi sąsiadkami, które wiszą na okach obserwując innych. Chociaż z daleka wyglądają trochę jak snajper.

Weszłam do wielkiego pomieszczenia, zwanego stołówką. Wzięłam coś do jedzenia i podeszłam do stolika, przy którym siedziały już Nina, Wiki i Lian. Bez słowa usiadłam i wgryzłam się w zapiekankę. Dopiero po chwili spostrzegłam, że troje par oczu patrzy na mnie jak na chore monstrum.

- Co jest? – zapytałam z ustami zapchanymi jedzeniem. Zabrzmiało to bardzie jak „ Soo jes?”.

Już miały mi odpowiedzieć, ale do naszego stolika przysiadali się Kamil, Igor i bliźniacy. Najstarszy usiadł obok Niny i przelotnie zerknął na nią, na co ta się zarumieniła.

„ Oho. Widzę tu tęczę i dużo serduszek.” – skomentowała Łucja.

„Miłość rośnie wokół nas…” – zanucił aniołek, na co diabeł udał wymioty.

Teraz patrzyło na mnie siedem par oczy. Przełknęłam i miałam zapytać jeszcze raz, gdyby Igor nie walnął ręką w stół.

- No mówże wreszcie! – krzyknął.

- Ale o czym?

- Jezuu…Podobno się całowaliście. – Lian przewróciła oczami.

„I to jak!” – śmiał się mój diabeł.

- Może…

- Szczegóły. – poganiała mnie Nina.

- Ale, że przy nich?- wskazałam palcem na chłopaków.

„ A wolisz opowiadać samemu Szatanowi, on takie plotki lubi.”

- A co ci to przeszkadza? - odpowiedział Michał.

- A więc? - dodał Jasiek.

- No nie wiem. Fajnie.

- Poddaję się. – załamała się Nina.

- A powtórzyłabyś to? – zapytała Wiki, zmieniając taktykę.

To było trudne pytanie. Z jednej strony nie wiedziałam czy nawet lubię Gabriela, a z drugiej coś mnie w nim pociągało.

„ To na pewno to BMW.”

„ Nie ocenia się człowieka po samochodzie, diablico.”

„ I może dlatego nie masz faceta.”

Jakiś młody chłopak zatrzymał się obok naszego stołu. Był z tych, co wolno rosną. Spojrzał z przerażeniem na bliźniaków i wołając o pomoc w stronę dziewczyn. W końcu spojrzał na mnie i automatycznie przeniósł wzrok na moje włosy.

- To ty jesteś Aleksandra?

- Tak.

- To dla ciebie.

Wyciągnął za pleców małe, różowe pudełeczko z czerwoną kokardką. Położył je na stole, po czym szybko się oddalił.

- Palimy się czy co, że tak szybko uciekał. – skomentował Michał, podkradając chipsa z tacki Wiki, za co ta storpedowała go wzrokiem.

W końcu znalazłam mała karteczkę z napisem „Dla mojej Julii.” i podpisany był Romeo. Odwróciłam się w kierunku stołu, który zazwyczaj zajmował Gabriel z kolegami. Dziś również, przyglądał mi się. Nie uśmiechnął się, ani nie pomachał, tylko się patrzył.

- Jeśli ty tego nie odtworzysz, to ja to zrobię. – ostrzegł mnie Igor.

Rozwinęłam wstążkę, a potem zdjęłam papier. W środku była babeczka w kształcie serca.

„ O jak słodko.” – skomentowała Diana.

„ Rzygam.”

- Będziesz to jadła? – zapytali bliźniacy. Spojrzałam na nich, oczy im się świeciły na widok babeczki. Zastanówmy się, jeśli to zjem to Gabryś pomyśli, że w jakimś stopniu mu uległam. Jeśli nie przyjmę to pomyśli, że go odrzuciłam, a jednocześnie będzie to chamskie.

- Proszę. – oddałam im prezent.

„ Bardzo ładnie.” – pochwalił mnie diabeł.

„ Dlaczego nie przyjęłaś prezentu?”

- Podzieliłam się posiłkiem. – odpowiedziałam w myślach, po czym upiłam spory łyk coli.

- No Aleks zbieraj się. Mamy religię z tym nowym katechetą.

Dziesięć minut później przebrana w czyste ciuchy szłam zmierzyć się z archaniołem. Musiałam zmienić ubrania, po tym jak Nina powiedziała o katechecie, a ja całą zawartość wypitą coli, wyplułam z przerażenia. Dobrze, że Diana wytrzasnęła skądś nową bluzkę.

„ Anioł zawsze musi być przygotowany.”

„Co masz w tych sprawach doświadczenie?” – rechotała diablica.

„Nie, ale zawsze ty jesteś obok, a obie wiemy, że twoim talentem jest pakowanie się w kłopoty.”

„Nie było tematu.”

Wpadłam do klasy ostatnia, prosto pod nos Archanioła Uriela. Na mój widok zmarszczył brwi. Poszłam do mojej ostatniej ławki.

- Aleksandro, chciałbym abyś usiadła blisko mnie. – odezwał się katecheta.

Dlaczego? Spojrzałam na niego miną przestraszonego dziecka, ale grzecznie usiadłam w pierwszej ławce na wprost biurka. Już po mnie.

„ Nie wykluczone.”

- Dzięki za pomoc, diablico. – pomyślałam.

Uriel wstał, a wszystkie dziewczyny znajdujące się w klasie westchnęły z zachwytem. Ja tam nie wiem czy to, aby bezpieczne. O księżach różne są plotki, to czemu nie o Archaniołach.

„Dziewczyno on cię słyszy!” – napomniała anielica.

A no tak przepraszam o najwyższy.

- Dobrze, a więc przypomnimy sobie przypowieść o synu marnotrawnym. Nie dla tego, że chcę aby część z was się nawróciła.

Tu z potępieniem spojrzał na mnie. Spłonęłam rumieńcem.

„ Nie ma to jak dyskrecja.”

„ Łucja!”

„ No co?”

„To Archanioł”

„ No i? Przy Szatanie nie zachowywałaś się dostojnie.”

„ Bo on sam nie umie się tak zachowywać.”

„ Oj spłoniesz w piekle.”

„ Gdyby to było możliwe.” – odpowiedziała Diana, przewracając oczami.

- Pamiętajcie, że każdy bez wyjątku może trafić do Piekła. - Uriel wplątał to w zdanie w swoje barwne kazanie.

„ Przepraszam.”

Szczerze mówiąc myślałam, że Archanioł będzie nas torturował na różne, średniowieczne sposoby. Katecheta przeprowadził tylko lekcje według zasad nauczycieli, czyli jak uśpić klasę. Patrzył na mnie groźnie tylko wtedy, gdy mówił o: satanistach, grzesznikach, potępionych itp. Gdy tylko zadzwonił dzwonek, pierwsza byłam na korytarzu.

- Aleksandra!

„ Mamy towarzystwo” – uśmiechnął się Lucek.

- Ty… - syknęłam.

Powoli się odwróciłam. Za mną stał rozpromieniony Gabryś. Czego on znowu chce.

- Dlaczego nie przyjęłaś prezentu? – zapytał.

- Bo uznałam to za stosowne.

- Stosowne jest ośmieszenie mnie na oczach całej szkoły.

- Hmm… Ups. – odwróciłam się z zamiarem odejścia, ale on jak zwykle musiał stanąć mi na drodze.

- To nie jest odpowiedź. Myślałem, że między nami coś jest. No wiesz, chemia.

- Masz na myśli tlen, azot i coś tam jeszcze?

„ Oraz Anioł i Diabeł” – odpowiedziały równo dziewczyny, a potem spojrzały na siebie, obnażając kły, a przynajmniej Lucek.

- Nie.

- To smutne. – zacmokałam, co go wyraźnie ucieszyło.

- Możesz mnie pocieszyć, przytulając się.

- To smutne. – ponowiłam i odeszłam.

Kilka następnych godzin minęło spokojnie, bez większych zdarzeń. Omijałam i Uriela, i Gabriela.

Wyszłam z biblioteki (miejsca zakazanego dla Łucji) z zamiarem pójścia do domu. Za trzydzieści minut zadzwoni ostatni dzwonek. Lepiej się zbierać. Korytarze o tej godzinie, w trakcie lekcji były puste.

Nagle uderzył mnie ostry zapach. Nie wiem co to było, ale aż krzyczało „Uciekaj!”. Diana i Łucja stanęły, obie były przerażone.

- Co jest?

„ Czujesz to?” – zapytała Łucja Diany.

„ Tak.”

- Co to jest?

„ Krew anioła.” – odpowiedziały równo.

Zrobiło się zimno, a parę żarówek zgasło. Scena jak z horroru. Było strasznie cicho, zbyt cicho. Wyszłam za zakrętu.

Pod sufitem na krzyżu wisiał Archanioł Uriel, a raczej jego ciało, całe we krwi. Boskiej krwi. Ukrzyżowali go. Z jego dłoni i stóp sączyła się czerwona ciecz. Jego odcięta głowa była przybita kołkiem, kilka centymetrów nad ciałem. Miał otwarte oczy i patrzył pustym wzrokiem prosto na mnie. Otaczała mnie tylko krew i odór śmierci.

Krzyk pełen strachu przeszył moją pierś.

Następne częściRudasizm|13 Rudasizm|14 Rudasizm|15

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Sanguis Vita 23.05.2017
    Zajebiste. :)
  • Tanaris 17.07.2017
    Końcówka super. I kocham ten cięty język diablicy. :D 5 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania