Szorty poranne #2 - Ostatni człowiek na Ziemi
UFF ZDĄŻYŁEM, BIEGANIA NIE MA!
Dzień drugi.
__________________________________
Pordzewiałe mięśnie trzeszczały, kiedy siadał powoli na łóżku.
Wszystko dookoła było szare i sterylne, błyszczące nienaganną higieną szpitala wysokiego standardu. Wszystko – łóżko, stolik, podłoga, ściany, krata wentylacyjna, lampka, sztućce – nieskazitelne, niesplamione, nienaturalne, bez smaku, charakteru, osobowości, duszy, historii. Westchnął ciężko i nostalgicznie, gramoląc się z ultranowoczesnej pryczy. Za jego czasów było inaczej. Nie lepiej, nie gorzej, po prostu inaczej – bardziej po jego myśli.
Zmarszczył brwi, przez starą, przeoraną naturalnymi zmarszczkami twarz przebiegł grymas, umysł zaczął rozkopywać cmentarz wspomnień łopatą nostalgii. Kiedy właściwie były jego czasy? Osiemdziesiąt lat temu? Dziewięćdziesiąt? Kiedy w ogóle te czasy przestały być jego czasami, kiedy ze szpitali zniknęły normalne łóżka z materacami?
Nie potrafił odpowiedzieć na żadne z tych pytań, porzucił więc rozmyślanie i spojrzał na długą, prawie tak długą jak pokój, szybę z weneckiego lustra. Za każdym razem przypominała mu o zoo, jeszcze z dwa tysiące trzydziestego trzeciego (a może czwartego…albo drugiego?), kiedy to był z ojcem zobaczyć ostatniego naturalnego słonia w mieście, najprawdziwszego! Bez żadnych genetycznych modyfikacji, augmentacji, bioimputacji. Trzy czwarte miasta się zbiegło, by obejrzeć jak sędziwe, zmęczone zwierzę z poprzedniej epoki powolnie zdycha w blasku błyskających aparatów, służąc za drugorzędny element selfie, kolejnego artykułu na bloga lub temat na następny film na youtube. Nie pamiętał, by ktoś spojrzał słoniowi w oczy. Nie pamiętał, by ktoś się pożegnał. Nie pamiętał współczucia, jedynie dziecięcą ciekawość, a potem równie dziecięce znudzenie. Pamiętał obojętność.
Prawie wiek zajęło mu zrozumienie tego, jak wtedy musiał się czuć ów słoń. Prawie wiek zajęło mu pojęcie jak to jest być ostatnim ze swego gatunku. I jak głupi był wtedy.
Wstał, niemalże czując jak puszczają szwy na kościach, ścięgnach, tkankach. Rozlatywał się z każdym krokiem, który podjął, kiedy podchodził do weneckiego lustra i szedł powoli wzdłuż tafli. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że za szybą stoją i wpatrują się w niego, obiekt zamknięty w hermetycznej, szklanej klatce. Może nawet robią zdjęcia, kręcą klipy. Może już piszą pierwsze posty na jakimś portalu społecznościowym. (Był słoniem)
Nic z tego jednak nie widział, a mógłby, choć wzrok już nie ten. Przed oczami migotała mu jedynie jego własna twarz – ostatniego człowieka na Ziemi.
Komentarze (14)
Taka wizja, mam nadzieję, że nie rzeczywistość ;)
Fajny tekst przedstawiający nadchodzące czasy, ale najbardziej szkoda mi słonia :(
Dziękuję!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania