Poprzednie częściWłaśnie po to żyję- Prolog

Właśnie po to żyję- Rozdział 1

Siedziałam na ławce przed budynkiem szkoły. Jestem szesnastoletnią dziewczyną o ciemnych włosach, zielonych oczach, różowych ustach. Z wyglądu bardzo przypominam mamę. Czasem patrzę na jej zdjęcie, a potem w lustro. Mam takie same wargi, nos, kolor tęczówek, a nawet piega na środku prawego policzka. Mój charakter jest pomieszaniem charakterów obija rodziców. Ogólnie jestem twarda, nie poddaję się łatwo, umiem walczyć o swoje, ale też uczę się kochać i współczuć. No właśnie. Uczyć. Powtarzać wszystko od nowa. Po tym, jak zginęli moi rodzice, uczucia takie jak miłość czy empatia, zaniknęły we mnie. Przez sześć lat nikogo nie darzyłam czymś takim, jak kiedyś swoją rodzinę. Do tego rosła we mnie nienawiść do brata. Noszę maskę obojętności. Moje oczy nie zawsze mają jasny odcień. Często są zimne jak lód i nie ma w nich niczego prócz obojętności. Kim się stałam? Nie wiem. Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Kilka ostatnich lat było dla mnie koszmarem. Nie miałam nikogo. Wychowywałam się u jakiejś dalszej ciotki z miasta. Nadal u niej mieszkam, ale ona tak bardzo się mną nie zajmuje. Szczególnie teraz. Jak na swój wiek jestem bardzo odpowiedzialna i samodzielna. Sama umiem się sobą zająć. Ubrania zawsze kupuję sobie za swoje pieniądze, a co jakiś czas ,,ciotka” mi coś dorzuca do portfela. Mam swój styl, który większości ludziom się podoba. Niektóre dziewczyny oglądają się za mną z zazdrością. A czego mi zazdroszczą? Dobrej figury. Nie należę do osób otyłych. Według mnie, jestem w sam raz. Nie za gruba, nie za chuda. Codziennie trenuję. W domu robię jakieś ćwiczenia, takie jak brzuszki, skłony, rozciąganie, trenuję walkę, a do tego z przyjaciółmi biegam i pływam. Tak, mam przyjaciół. Taka obojętna dziewczyna jak ja ma przyjaciół. To właśnie dzięki nim na nowo odkrywam samą siebie. To oni pokazali mi prawdziwą przyjaźń. Pokazali, jak kochać drugiego człowieka.

Peter Coren jest wesołym, pogodnym, miłym, otwartym chłopakiem, który nigdy nie cofa danego słowa. Jego blond włosy, które są prawie zawsze w nieładzie, dodają mu sympatii w wyglądzie. Może i nie należy do najmądrzejszych, ale posiada wielkie serce, przepełnione troską o innych i dobrocią. Czasem jest strasznie..gapowaty. Ma zasadę, że nie łamie obietnicy i zawsze troszczy się o przyjaciół. Od zawsze jest sierotą.

Kevin Watson jest trochę mniej otwarty na innych, ale od czasu do czasu lubi żartować. Ma brązowe włosy i czekoladowe tęczówki. Jego tata zginął w wypadku, więc przez większość życia wychowywała go mama. Jest jedynakiem. Ma twardy charakter, świetnie walczy. Lubię się z nim mierzyć na treningach, bo jest trudnym przeciwnikiem. A z takimi walczy się najlepiej i trzeba się bardziej wysilić. Ogólnie nie mówi za dużo, ale jest bardzo mądry. Bardzo dobrze radzi sobie w terenie. Nie lubi, gdy się mu rozkazuje.

Amelie Stark jest piękną szatynką i niebieskich oczach. Ma szczery uśmiech, który rzadko kiedy schodzi jej z twarzy. Jest osobą bardzo troskliwą, opiekuńczą, zna się na medycynie. Wprawdzie nie tak bardzo, jak zawodowy lekarz, ale wie, co zrobić w sytuacji, gdy ktoś zemdleje, gdy kogoś zacznie coś boleć lub podczas krwawienia czy krwotoku. Umie zrobić zastrzyk, pobrać krew, (chociaż jeszcze tego nigdy nie widziałam), rozpoznaje zioła.. Pod tym względem bardzo przypomina mi moją mamę. Ma młodszego brata, którym zajmuje się, gdy rodziców nie ma w domu. Ona posiada coś, dzięki czemu dzieciaki ją lubią. Mówimy na nią Amy. Jej to nie przeszkadza, więc tak już zostało.

Cindy Clayton jest rozrywkową dziewczyną, która uwielbia ubrania i makijaż. Zna mnóstwo odcieni przeróżnych kolorów, sama codziennie się maluje, ale delikatnie. Czasem doradza innym dziewczynom, jak mają się ubrać lub co założyć do jakiejś bluzki. Ma charakterystyczne czerwone włosy oraz czarne oczy. Nie przepada za spódnicami i sukienkami, zakłada je tylko na imprezy, ( ale nie zawsze), przyjęcia i ważne uroczystości. Jak każdy z naszej ,,paczki” umie walczyć. Szczególnie dobrze wychodzi jej walka mieczem. Umie się z nim dobrze ruszać, odpowiednio trzyma go w ręku. Nam też pokazuje rożne sztuczki i techniki trzymania go, ale nam nie wychodzi tak dobrze jak jej. No, wyjątkiem jest Kevin. On dość szybko to wszystko załapał. Oprócz tego Cindy uwielbia matematykę. Bardzo szybko liczy i ma pamięć do liczb.

Natalie Malcy jest nieśmiała i podoba jej się Peter, który w ogóle tego nie zauważa. Cała reszta już od dawna rozpoznaje zachowania Nat, a on myśli, że jej coś dolega. Zdarza się, że ona nawet mdleje w jego obecności lub robi się czerwona na twarzy, a Peter sprawdza, czy nie ma gorączki. Ma blond włosy i bardzo dobry wzrok. Ubiera się zazwyczaj na sportowo, uwielbia gimnastykę. Jej zwinność bardzo przydaje się w walce. Do tego jest szybka. Nie odzywa się dużo, ale jeśli jest taka potrzeba, to krzyczy. Gdy rozmawia z Peterem, często się jąka. Bardzo nas wszystkich lubi i chętnie spędza z nami czas. Bardzo dobrze zna się na zwierzętach.

Louis Lirey jest przemiłym i bardzo zabawnym chłopakiem o włosach, które mają kolor granatowy. Lou mówi, że czuje się wyjątkowo. Jako jedyny chłopak w naszym mieście ma taką kolorową głowę, ale jemu to wcale nie przeszkadza. Często opowiada dowcipy i śmieszne historie. Nauczyciele też go lubią, chociaż czasem mają dość jego wygłupów. Na niego jednak nie można się długo gniewać. Jest taki sympatyczny, że praktycznie wszyscy go lubią, a przynajmniej tolerują. Zawsze wyciąga pomocną dłoń. Ma świetnego cela. Gdy rzuca nożami do tarczy, praktycznie zawsze trafia w sam środek. Z łuku też dobrze strzela.

Tak, tacy ludzie powoli mnie zmieniają. To właśnie oni się przy mnie zatrzymali, zaczęli rozmowę. Kiedyś myślałam, że Amelie jest natrętką, która czegoś ode mnie chce. W końcu zrozumiałam, że ona tylko chciała się ze mną zapoznać. Udało jej się to. Ona, jak i każdy z naszej ,,paczki”, jest bardzo ważna i nie chcę, by kiedykolwiek stała się jej krzywda. Lubię z nimi rozmawiać, ale chyba najbardziej rozumie mnie Kevin. I jest podobny do mnie. Czasem z nim przesiaduję nad pobliską rzeką lub na jakiejś ławeczce. Wtedy bardzo mało rozmawiamy. Oboje lubimy ciszę i swobodne przemyślenia. On przynajmniej częściowo rozumie mój ból. Stracił ojca. Peter też jest sierotą, jak ja, ale z nim taka rozmowa nie ma sensu. On jest niecierpliwy, narwany, nie rozumie takich rzeczy. Kevin tak. On jest zupełnym przeciwieństwem Petera. Cichy, cierpliwy, spokojny, rozważny.. Możliwe, że właśnie przez to tak dobrze mi się z nim gada.

Zamknęłam oczy i pozwoliłam, by wiatr rozwiewał moje rozpuszczone włosy. Inni uczniowie już dawno poszli do domu, ale ja, Natalie i Amelie czekaliśmy na Cindy, która miała zaliczyć ostatnią kartkówkę z matmy. Dziewczyny namówiły mnie na zakupy, ale nadal nie jestem do końca chętna na takie wyjście. One się upierały, że dawno nie byłyśmy na babskich zakupach i trzeba to nadrobić. W końcu się zgodziłam, bo inaczej nie dałyby mi spokoju. Moje rozmyślania przerwał znajomy głos:

- Już jestem! Możemy iść do sklepu!

Otworzyłam oczy i zobaczyłam Cindy, która z szerokim uśmiechem na ustach biegła w naszą stronę. Cicho westchnęłam i wstałam z ławki. Podeszłam do koleżanek, które zaczęły się zastanawiać, do którego sklepu pójść najpierw.

- Może do tego, który jest najbliżej?- zaproponowałam.

Wszystkie się zgodziły i ruszyłyśmy ulicą w stronę butiku. Weszłyśmy do środka, a one podeszły do różnych wieszaków i półek w poszukiwaniu odpowiednich dla siebie części garderoby. Rozejrzałam się uważnie, ale też i ze znudzeniem. Oprócz nas w sklepie było jeszcze kilka innych osób. Każda była zajęta sobą, więc nikt nie zwracał na mnie specjalnej uwagi.

- Ej, Emma!- powiedziała Amelie, która nagle stanęła koło mnie.- Jak ci się podoba?

Pokazała mi czerwoną bluzkę z niebieskimi paskami. Do tego przyłożyła jeansową kurtkę. Według mnie wyglądało dobrze. Wyraziłam swoją opinię, ale dodałam, by spytała się jeszcze Cindy. Sama podeszłam do najbliższej półki i coś zwróciło moja uwagę. Wzięłam do ręki czarną bluzkę z widocznym czerwonym tygrysem. Po nim był napis ,,I am dangerous”. Idealna dla mnie, pomyślałam. Wzięłam ją do ręki i poszłam do przymierzalni. Szybko ją założyłam i stwierdziłam, że idealnie na mnie leży. Przebrałam się i poszłam poszukać przyjaciółek. Wszystkie jeszcze coś wybierały. Pół godziny później zapłaciłyśmy za zakupy i skierowałyśmy się do kolejnego sklepu. Coś czuję, że to będą długie zakupy..

 

Trzy godziny potem wyszłyśmy z ostatniego sklepu odzieżowego. Ja miałam tylko dwie torby, a inne co najmniej po trzy. Miałabym tylko swoją bluzkę z tygrysem, ale Cindy oznajmiła, że do tej koszulki muszę wziąć czarne rurki. I miała rację. Ten komplet wyglądał wspaniale. Amelie i Natalie kupiły po dwie bluzki, bluzę, dwie pary spodni i komplet bielizny. Cindy miała największy dylemat. Nie mogła zdecydować, czy wybrać białą bluzkę w czarne paski, czy beżową z czarnym napisem. Po kwadransie namysłu wzięła obie.

- Hej, dziewczyny!- usłyszałyśmy znajome wołanie.

Ku nam biegli chłopcy. Jedynie Kevin szedł nieco z tyłu.

- Łał, naprawdę spore zakupy- powiedział Peter, gdy tylko zobaczył nasze torby.- Pomóc wam?

- Nie, dzięki- odpowiedziałyśmy chórem. Ostatnio, gdy przyjęłyśmy jego pomoc w noszeniu zakupów, wszystkie wylądowały na ziemi i nadawały się tylko do prania.

- Idziecie gdzieś?

- Do domu- rzekła Amelie.

- Spotkamy się za godzinę na polanie przy rzece?- spytał Louis.- Mamy zamiar nieźle trenować.

- Ja bym wolała..- zaczęłam, ale przerwała mi Cindy.

- Pewnie, że będziemy! Ale nie myślcie, że damy wam fory.

- Do zobaczenia!

Odeszli w swoją stronę, a ja posłałam przyjaciółce mordercze spojrzenie.

- No co?- udawała, że nie wie, o co chodzi.

Już od dłuższego czasu domyślam się, że wyciągają mnie gdzieś, by jeszcze bardziej mnie otworzyć na innych. Tak naprawdę chciałam wziąć długa kąpiel, ale jak widać, to nie było mi dane. Moi przyjaciele chcą, bym spędzała z nimi więcej czasu. Czasem to oni są aż zbyt natrętni, ale nie zważają na moje odmowy. Bywa, że nawet przychodzą do mojego domu, a ciocia zawsze staje po ich stronie. Mówi, że powinnam przebywać na świeżym powietrzu jak najdłużej i integrować się z rówieśnikami. Właściwie to my byliśmy prawie w tym samym wieku. Dzieliły nas tylko miesiące.

- A jak myślisz?- odpowiedziałam.

- Nie przesadzaj. Poza tym trening przyda się nam wszystkim.

Akurat w tym miała rację. Powinniśmy trenować. Niedługo skończymy szkołę i przydzielą nam nowego nauczyciela, który będzie nas uczył tylko technik walki. Chcemy na nim zrobić dobre wrażenie. Nie możemy pozwolić, by uznał nas za słabeuszy. Ciekawe, jaki on będzie..

 

Zdążyłam wejść do domu, zjeść szybko obiad i już musiałam wychodzić na trening. Dzisiaj dam z siebie wszystko. Zostało nam kilka dni ćwiczeń, potem naszym treningiem zajmie się nauczyciel. Najpierw wykonywaliśmy skłony, rozciąganie na rozgrzanie mięsni, a potem przeszliśmy do walk. Najpierw Amelie walczyła z Cindy. Obie są sobie prawie równe, więc ich pojedynek wyglądał naprawdę ciekawie. Na początku wydawało się, że wygra Amy, ale Cindy nie odpuszczała. Zawzięcie atakowała, obronę też miała dobrą. Po piętnastu minutach stwierdziły, że jest remis, a one muszą odpocząć. Dobrze się spisały.

Potem walczyłam ja z Peterem. Tak wyszło. Los tak chciał. Uśmiechnął się do mnie. Jestem od niego nieco silniejsza, więc miałam większe szanse na wygraną. Zaczęliśmy walkę. Od początku miałam przewagę, ale on i tak się nie poddawał. Raz cudem uniknęłam jego ataku. Zrobił postępy. Ostatnio mocno trenował. Postanowił, że zostanie jednym z najlepszych żołnierzy świata i będą mu przydzielane najważniejsze misje. Planuje kiedyś zostać kapitanem. Chciałam go kopnąć, ale złapał mnie za nogę i prawie przewrócił, ale podparłam się na rękach. Co jak co, ale ręce to ja mam silne. W końcu tak zaatakowałam, że padł na ziemię. Wygrałam.

- Nieźle sobie radzisz- pomogłam mu wstać.

- Dzięki, ale trafiłem na trudnego przeciwnika- uśmiechnął się i potarł obolałe plecy.

Miło, że mnie tu doceniają. Z naszej drużyny, to jestem jedną z najsilniejszych osób. Peter jest prawie na moim poziomie, a Kevin mnie trochę przewyższa. Ma talent do walki. Już kilka razy się z nim mierzyłam, ale on zawsze wygrywał. I to właśnie te porażki jeszcze bardziej motywowały mnie do ćwiczeń. W końcu go pokonam. Wygram z nim.

Kolejna walka należała do Cindy i Natalie. Ponieważ była nas nieparzysta liczba, jedno z nas musiało walczyć dwa razy. One też są na podobnym poziomie, więc to była kolejna wyrównana walka. Nat może i wydaje się być słaba, ale wcale taka nie jest. Potrafi zręcznie unikać ciosów i jest szybka. To w starciu daje duże plusy. Walczyły dziesięć minut. Obie były już zmęczone, szczególnie Cindy. I to pewnie przez to przegrała. Natalie podcięła jej nogi i może i dałaby radę walczyć dalej, ale jej przeciwniczka oznajmiła:

- Poddaję się.

Podały sobie dłonie i padły na trawę. Należał im się odpoczynek. Do kolejnej walki stanęła ostatnia para- Kevin i Louis. Watson jest z nas najsilniejszy, więc miał większe szanse. I tak jak myślałam, Lirey przegrał. Mimo tego, że jego obrona wzmocniła się, nie dał rady pokonać Kevina. On ma z nas najlepsze ataki, potrafi też się bardzo dobrze bronić. Jednak w walce w większości atakuje. Ma mocnego kopa, więc lepiej unikać jego nogi. Louis przyjął przegraną z honorem i, jak nam sam powiedział, spodziewał się tego, jednak walczył z całych sił.

Po trzech godzinach wróciliśmy do swoich domów. Byliśmy zmęczeni, ale zadowoleni z postępów, jakie zrobiliśmy w ostatnim czasie. Weszłam do kuchni. Ciocia właśnie wlewała mi zupę.

- Na pewno jesteś głodna- powiedziała.- Siadaj i jedz.

Po treningu prawie zawsze odczuwam głód. Wtedy idę do sklep i sobie coś kupuję, wracam do domu i szykuję sobie coś do jedzenia albo jem to, co przygotowała wcześniej ciotka. Talerz umyłam i poszłam do swojego pokoju, wcześniej dziękując za jedzenie. Położyłam się na łóżku i zaczęłam rozmyślać. Nad czym? Nad wszystkim właściwie. A szczególnie nas dniem, w którym poznamy nowego nauczyciela. Od środka zżerała mnie ciekawość, jednak doskonale to ukrywałam. Nie lubiłam, gdy ktoś pytam, co czuję. To moja sprawa, a ja się lubię się nikomu zwierzać. Jaki on będzie? Czego nas nauczy? Od czego zacznie? Jak wygląda? Czy jest surowy, czy wręcz przeciwnie? Czy nas polubi? Czy już kiedyś miał jakąś drużynę pod opieką? Tyle pytań nasuwało mi się do głowy, a nie miałam żadnej odpowiedzi. Nawet najmniejszej wskazówki. Nic. Chciałam, by był silny, sprytny, odważny i miał już pewne doświadczenie. I nie może sobą pomiatać. Ma nas uczyć, polepszać nasze umiejętności i nie może być tchórzem. Tchórzostwa nie znoszę! Panikarze nie powinni być wojownikami. Jeżeli boją się walki i wycofują się, to znak, że nie są prawdziwymi bojownikami! Co z nich za pożytek na misji? Skoro się boją, to niech siedzą w domu i pojedynki zostawią tym, którzy są odważni i nie uciekają z krzykiem z pola bitwy! Ja do tchórzy się należę. Po tym, jak mój brat zabił wszystkich mieszkańców mojej wioski, postanowiłam być twarda. Obiecałam sobie, że kiedyś go zabiję. Zemszczę się za to, co zrobił. Po tylu latach wciąż nie mogę zrozumieć, jak można było spalić swój dom i zamordować rodziców, tylko po to, by sprawdzić swoje umiejętności, które i tak są na bardzo wysokim poziomie. Jego zachowanie jest dla mnie idiotyczne. A może mu odbiło? Sama nie wiem. W nocy czasem śni mi się ten koszmar z dzieciństwa. Płonące domy, krzyki, ostatnie słowa mamy, a na końcu on. ,, Kiedyś znów się spotkamy”. Kiedy? Za kilka tygodni, miesięcy, lat? Jego słowa czasami męczą mnie i budzę się w środku nocy. Po rodzinie nie zostało mi nic. Wszystko pochłonęły płomienie. Nie mam nawet żadnego zdjęcia. A gdzieś tam, w dalekim świecie, jest mój brat. James nadal żyje, a ja nie mam pojęcia, co może robić. To takie irytujące. Nic nie widzieć. Mieć totalną pustkę w głowie.

Poszłam do łazienki i wzięłam długą odświeżającą kąpiel. Zapomniałam o wszystkich problemach i zanurzyłam się w gorącej wodzie. Po półgodzinie wyszłam z pomieszczenia i położyłam się spać. I tak nie miałam niczego do roboty, więc sen był najlepszym rozwiązaniem. Nawet nie musiałam długo czekać. Po kilku minutach już spałam. Okryłam się kołdrą, wtuliłam w poduszkę i odpłynęłam do krainy Morfeusza.

 

No i nastał ten dzień. Za godzinę poznamy nowego nauczyciela. Skończyliśmy szkołę i zaczynamy nauki praktyczne. Teraz całą naszą widzę wykorzystamy podczas misji, a swoje umiejętności będziemy doskonalić podczas treningów i walk.

Miejscem spotkania była nieduża polanka tuż za miastem. Byliśmy przed czasem. Musieliśmy tylko czekać na trenera. Spóźniał się już kwadrans. Może coś go zatrzymało? Po pół godzinie naprawdę zaczynaliśmy się niecierpliwić.

- No gdzie on jest?!- nie wytrzymał w końcu Peter.- Spóźnia się już godzinę!

Fakt. Też miałam tego już powoli dość. Czego jak czego, ale nie spodziewałam się, że nasz nauczyciel będzie aż tak spóźnialski. Bardziej spodziewałam się tego po Clovie. Ale po dorosłym człowieku?

Stałam oparta o najbliższe drzewo, dziewczyny usiadły na trawie, Kevin siedział na dużym kamieniu, Louis jadł poziomki, które zabrał ze sobą, a Peter chodził w tę i z powrotem. Takie czekania jest naprawdę irytujące i wkurzające! Co za maniery się tak spóźniać!

- A może zapomniał?- ciszę przerwał Lou.

- Przecież nauczyciele wiedzą o tym od rozpoczęcia roku szkolnego!- powiedziała Amelie.- Nikt nie miał prawa o tym zapomnieć!

- To dlaczego spóźnia się już ponad godzinę?!

- A bo ja wiem?

- Jak nie przyjdzie w ciągu pół godziny, to idę do domu.

I znów zapadła cisza. Nikt nie miał ochoty na rozmowę. Ciekawe, jak trener się z tego wytłumaczy. Musi mieć dobre usprawiedliwienie, byśmy mu uwierzyli.

- Czołem, dzieciaki!- usłyszeliśmy obcy głos.

Po chwili z gałęzi drzewa, o które się opierałam, zeskoczył młody mężczyzna. Od razu rzuciły nam się w oczy jego jasne długie włosy, które były prawie białe. Miał nie więcej niż trzydzieści lat. Jego oczy były szare, a ust nie było widać. Do połowy twarzy miał naciągniętą ciemno-szarą maskę.

- Czemu się pan spóźnił?- miał pretensje Peter. Zresztą nie tylko on.

- Miałem coś do załatwienia, a poza tym, to było dobre ćwiczenie na cierpliwość.

Dobre ćwiczenia na cierpliwość?! Ale sobie wymyślił! W życiu nie słyszałam podobnej wymówki! Zjawia się nagle, nie wiadomo skąd, i mówi, że to było przydatne na ćwiczenie cierpliwości! Ma facet tupet!

- Jak się pan nazywa?- zapytała Cindy.

- Jestem Kakashi Horan.

- Pan nie jest stąd, prawda?

- Tak. Pochodzę z dalekiego kraju, Jopunii. Ale wróćmy do was. Usiądźmy w kole.

Czułam się trochę jak w przedszkolu. Siadanie w kółku? Może jeszcze zaraz trzeba będzie coś mówić albo wymyśli jakąś zabawę? Usiadłam między Peterem a Kevinem. Ukradkiem spojrzałam na innych. Też byli zdziwieni zachowaniem trenera, ale nic nie mówili, tylko posłusznie zajęli swoje miejsca.

- To teraz każdy z was powie o sobie kilka zdań- odezwał się nauczyciel.

- Ale co niby?- nie zrozumiał Peter.

- Jak się nazywacie, wasze hobby, marzenia, co lubicie, czego nie lubicie.

- To niech pan zacznie!

- Jako przykład- dodał Louis.

- Niech wam będzie. Nazywam się Kakashi Horan, moim hobby jest czytanie książek. Lubię wiele rzeczy, a jest mało tych, za którymi nie przepadam. Mam kilka marzeń, ale nie lubię o nich mówić.

- Za dużo to się o nim nie dowiedzieliśmy- mruknęła Cindy.

Szczerze mówiąc, to się z nią w duchu zgodziłam. Do tej pory poznaliśmy tylko jego imię, nazwisko oraz hobby. Cóż, zawsze jakiś początek.

- Zaczniesz, blondynku.- powiedział trener i wskazał Petera.

- Nazywam się Peter Coren, moim hobby jest jedzenie, chcę zostać potężnym wojownikiem, lubię próbować nowych potraw, a nienawidzę takich gorzkich tabletek na ból głowy..

Nauczyciel przytaknął. Kolejna byłam ja.

- Jestem Emma Parker. Moim hobby są walki. Uwielbiam poznawać nowe techniki i trenować. Nienawidzę obijania się. Mam jeden cel- zabicie pewnej osoby.

Patrzył na mnie dłuższą chwilę, po czym przeszedł do kolejnej osoby.

- Kevin Watson. Lubię trenować, niecierpię bezmyślności. Nie wiem, czy mam jakieś specjalne hobby i marzenie.

- Amelie Stark. Lubię dzieci, czasem się nimi zajmuję. To mi sprawia przyjemność. Znam się też trochę na medycynie. Chciałabym zostać bardzo dobrym medykiem. Nie lubię robaków.

- Cindy Clyton. Znam się na makijażu i ubraniach, nienawidzę chodzić w staromodnych spódnicach do kostek. Chciałabym kiedyś zostać dobry wojownikiem i projektantka mody. Uwielbiam patrzeć na ciuchy!

- Natalie malcy. Kocham gimnastykę, lubię też biegać. Nie przepadam za chemią, ale znam się na zwierzętach. Mam jedno marzenie, lecz..no.. nieważne- ukradkiem zerknęła na Petera. Już domyślam się, jakie jest to marzenie..

- Louis Lirey. Lubię strzelać z łuku, rzucać nożami do celu, opowiadać dowcipy, robić coś śmiesznego, a nienawidzę nudy. To najgorsze, co może być. Moim hobby jest aktywność. Ja muszę coś robić, długo nie usiedzę w jednym miejscu. Chcę, by wszyscy zawsze mnie akceptowali.

Wszyscy już powiedzieli o sobie kilka rzeczy. Czekaliśmy teraz na to, co powie trener.

- Widzę, że macie różne charaktery i zainteresowania- odezwał się po chwili ciszy.- Możecie mówić do mnie na ,,ty”, niektórzy też nazywają mnie sen-sei.

- A to tak można?- zdziwiła się Natalie.- Do nauczyciela mówi się przeważnie…

- Jestem wyjątkiem- przerwał jej.

Jego zachowanie jest niecodzienne. Rzadko który nauczyciel pozwala mówić na siebie po imieniu. Może on jednak wcale nie jest taki zły? Wydaje się mieć podejście, jest taki.. luzacki. Nie wygląda na spiętego, nie jest też jak jaki stary zgreda, tylko zachowuje się całkiem swobodnie. I to może być plus. Trzeba go tylko bardziej poznać. I zastanawia mnie jedno- czemu ma maskę? To pytanie na pewno było w głowie wszystkich. Dlaczego zasłania swoją twarz? Ma opryszczkę? Albo wystające zęby? Blizny? Prędzej czy później i tak się tego dowiemy.

- Jutro spotykamy się w tym samym miejscu o szóstej rano- kontynuował trener.- I macie nie jeść śniadania.

- Nie jeść śniadania?!- wykrzyknął oburzony Peter.- Jak tak można?! Przecież śniadanie to najważniejszy posiłek dnia! Miałem mieć naleśniki i..

- Zjecie po treningu. Do zobaczenia.

Odszedł w swoją stronę. Jutrzejsze ćwiczenia zapowiadają się.. dziwnie. Walczyć bez jedzenia? Może on ma jakąś metodę? Gdy Kakashi zniknął z pola widzenia, Peter zaczął lamentować.

- Czy on ma serce? Posyłać uczciwych ludzi na trening bez śniadania? Umrę z głodu. Albo wiem! Zjem dziś obfitą kolację. Albo coś dyskretnie schowam pod bluzę i..

- I będziesz miał nadzieję, że się nie domyśli, tak?- domyślił się Kevin.

- No..

- To doświadczony wojownik. Nie można go tak po prostu przechytrzyć. Idę do domu.

Schował ręce do kieszeni i odszedł w stronę swojego mieszkania. Cały on. Po chwili cała reszta też skierowała się do swoich czterech kątów. Ja poszłam najpierw w inne miejsce. Na wzgórzu, które było położone niedaleko wioski, miałam takie swoje miejsce do przemyśleń. W wolnym czasie często tam chodziłam i patrzyłam wieczorem na gwiazdy, myślałam nad ważnymi rzeczami i szukałam samotności. Lubię chwile ciszy i wytchnienia. Wtedy mogę być sobą. Wszyscy myślą, że jestem twarda i obojętna na cierpienie innych. Owszem, mam twardy charakter, ale gdzieś głęboko we mnie mam uczucia, takie jak współczucie czy smutek. Nie okazuję tego, bo nie chcę wyjść na mięczaka. W trudnych chwilach czasem wspominam rodziców i to, co do mnie mówili. ,, Zawsze trzeba pomagać potrzebującym. Pamiętaj o tym. Dopóki istnieje choć cień szansy, nie wolno się poddawać”. Mama tak często mi to powtarzała.. Ale w moim przypadku okazywanie takich uczuć wcale nie jest łatwe. Nie po tym, czego doświadczyłam. To wcale nie jest takie proste. Kochać. Osoba, którą kochałam i podziwiałam, zdradziła mnie. Zabiła całą naszą rodzinę i spaliła wioskę. Po takiej traumie trudno komuś zaufać. A jeśli ktoś cię znów zdradzi? A jeśli odejdzie i cię zostawi? Tego właśnie się bałam. Że jeżeli komuś zaufam i obdarzę kogoś silniejszym uczuciem, znów doświadczę tego samego. Znowu ktoś mnie skrzywdzi. Na razie mam jeden cel. Śmierć brata- oto, czego pragnę. Zawsze, kiedy o nim myślę, czuję najpierw żal, a potem rośnie we mnie nienawiść. W takich chwilach trenuję. Daję ujście emocjom. To mi pomaga. Bywa, że jestem tak zmęczona, że ledwo wracam do domu. Nogi mnie bolą, plecy mam obolałe, ale nie zwracam na to szczególnej uwagi. Taki los wojownika. Biorę długą kąpiel i idę spać. Tak też zrobiłam dzisiaj. Postanowiłam się wyspać, by nie wyjść jutro na łamagę.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Shika 18.04.2015
    Przede wszystkim : "Japunia" :)
    Miałam nadzieję, że opiszesz twarz Kakashiego, ale jak widać, nie jest mi dane dowiedzieć się, jak wygląda :) Trochę za dużo imion, łatwo się pogubić. Dziwne jest, że te dzieci tak po prostu trenują walkę, rzucanie nożami itd. Fajnie piszesz, małe, drobniusie błędy, które robisz, to praktycznie nie błędy. Taka uwaga ogólna, nie wstawiaj tylu rozdziałów naraz, bo gdybym dzisiaj nie weszła, to jutro nie byłoby ich na głównej i mogłabym to przeoczyć. Rób np. po 1, 2 max 3 rozdziały dziennie.
  • zaamotana 19.04.2015
    spoko , podoba mi sie :) dobrze się czyta :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania