Poprzednie częściWłaśnie po to żyję- Prolog

Właśnie po to żyję- Rozdział 10 cz. 2

Następnego dnia podzieliliśmy się na trzy grupy i chodziliśmy po biurze pana Swifta, by popytać pracowników o jego morderstwo. Zbierałam informacje z Natalie. Korytarze nie były jakoś specjalne piękne, ale na ścianach wisiały portrety poprzednich burmistrzów. Od czasu do czasu mijaliśmy jakąś sprzątaczkę, ale tylko jedna była obecna w dniu śmierci pana Michaela. Reszta miała dzień wolny. Według mnie to trochę podejrzane, że akurat wtedy, gdy dał większości służby wolne, zjawia się Matsuki.

Natknęliśmy się na jakąś sekretarkę.

- Przepraszam, ale musi nam pani odpowiedzieć na kilka pytań.- powiedziałam i wyciągnęłam notes oraz długopis.

- Znowu?- jęknęła.- Przed chwilą zdołałam się uwolnić od jakiejś trójki chłopaków, a teraz znów to samo…

Peter, Kevin i Louis… Podejrzewam, że najbardziej zamęczył ją blondyn. Taa… Pewnie bez żadnych podstaw rzucił na nią kilkanaście oskarżeń.

- Ale my zajmiemy dosłownie chwilę- zapewniła Natalie.- Poza tym nasi koledzy nie są do końca… opanowani.

- Ech, byle szybko- westchnęła.

- Co pani robiła w dzień, gdy zginął pan Swift? I gdzie pani wtedy była?- zapytałam.

- Byłam w swoim gabinecie, na końcu korytarza. Zajmowałam się papierami dotyczącymi organizacji jakiegoś jarmarku.

- Nic pani nie słyszała?

- Nie. Z mojego gabinetu słychać jedynie wrzaski szefa, ale wtedy panowała idealna cisza.

- I nie zauważyła pani niczego ani nikogo podejrzanego?

Zastanowiła się chwilę. Nagle otworzyła lekko buzię, ale po chwili ją zamknęła.

- Była taka jedna osoba…- zaczęła po kilku sekundach.- Zakapturzona, więc nie widziałam twarzy, ale ostatnio pytała się o burmistrza. Nie mówiła, w jakiej sprawie chce się z nim widzieć.

- A jakieś znaki szczególne? Głos?

- Nie mówił dużo. Tylko oznajmił, że musi się widzieć z panem Michaelem. Sądząc po wzroście i szerokich ramionach, był to mężczyzna.

- Nic więcej pani sobie nie przypomina?

- Nie.

- Jak coś, to proszę się z nami skontaktować.- powiedziała Natalie i pożegnała się.

Kolejna osoba, która nic nie wie. A do tego dochodzi jakaś tajemnicza postać. Mężczyzna. To wszystko jest na razie pogmatwane. Wiemy, kto zabił, ale nie wiemy, jaki jest tego powód. Z tego co wiem, to Matsuki nie zabija dla zabawy. Więc czym zawinił Michael Swift? W jego papierach i zapiskach nie znaleziono niczego, co wskazywałoby na to, że już wcześniej miał jakiś kontakt z tą grupą. Zbrodnia jest, winny jest, ale motywu brak. Mamy jeszcze kilka dni na znalezienie odpowiedzi. Wszystko jest na razie bez sensu. Jeżeli nie ustalimy konkretnej przyczyny śmierci burmistrza, to nie będę spokojna. Już wiem, że to mnie będzie nękać. Muszę trochę wysilić swoje komórki mózgowe.

- Trzeba by przesłuchać resztę pracowników.- odezwała się Natalie.

- Myślisz, że o tym nie wiem? Interesuje mnie motyw.

- Mężczyzna, który był zakapturzony, miał szerokie ramiona i chciał się widzieć z burmistrzem… To może być większość z mieszkańców.

- Tak, ale nie możemy wykluczyć opcji, że to ktoś z zewnątrz.

- W takim tempie niczego nie znajdziemy. Przeczytaj to, co na razie mamy.

Podałam jej swój notatnik.

,,Sprzątaczka 1- nic nie wie, nieobecna w dniu zbrodni.”

,,Sprzątaczka 2- to samo.”

,,Sprzątaczka 3- to samo.”

,,Sprzątaczka 4- to samo.”

,,Sprzątaczka 5- widziała nieruchome ciało szefa i bladego obok pracownika.”

,,Pracownik, który widział morderstwo-to stało się nagle. Po prostu wszedł do gabinetu, mnie odepchnął, a szefowi poderżnął gardło. Nic nie zabrał, na mnie spojrzał, ale nic nie powiedział i wyszedł.”

,,Sekretarka- nic nie słyszała, ale widziała zamaskowanego gościa, który z niewiadomych powodów chciał się widzieć z burmistrzem. Wysoki, szerokie ramiona”

- Niewiele mamy…- mruknęła.- Może innym lepiej poszło.

- Może…

Skierowałyśmy się z powrotem do hotelu. Wróciłyśmy pierwsze, więc poszłyśmy do naszego pokoju. Usiadłyśmy na podłodze i gapiłyśmy się w jedną kartkę mojego notesu. Myślę, że ktoś zlecił to zabójstwo. Takich morderców można wynająć. Pytanie brzmi: komu zależało na śmierci Swifta? Możliwe, że jest wiele takich osób. Na razie nikogo nie możemy wykluczyć. Krąg podejrzanych jest naprawdę duży. To może być praktycznie każdy. Nawet kilka osób. A my musimy ją lub je znaleźć. A wcale nie mamy na to dużo czasu.

Do pokoju weszli chłopcy, tuż po nich Cindy i Amelie, a na końcu Kakashi. Nikt nie znalazł niczego ciekawego. Dziewczyny spotkały tą samą sekretarkę, a chłopcy też słyszeli coś o tym tajemniczym mężczyźnie. Kakashi dowiedział się czegoś jeszcze- burmistrz miał bratanka, ale ten bratanek o tym nie wiedział. Nie był świadomy tego, że Michael Swift był jego wujkiem. Musimy go znaleźć. Nieświadomy niczego chłopak może nam bardzo pomóc. Tylko kto nim jest?

- To co trzeba teraz zrobić?- odezwał się Peter, tym sam Ym przerywając kilku minutową ciszę.

- Dokładnie przeszukać jego gabinet, mieszkanie i szukać papierów, w których wspomina choć trochę o swoim bratanku.- odpowiedział Kakashi.- No, dziś już dam wam wolne. Poszukiwania zaczynamy od jutra. Tylko mi się dobrze wyspać!

Wyszedł z naszego pokoju, a po chwili Cindy, Amelie, Kevin, Peter i Louis zrobili to samo. Wstałam i położyłam swój notes na stoliczku, a Natalie zamyśliła się.

- Ten bratanek…- mruknęła.- Michael Swift miał około czterdziestu lat, więc bratanek ma najwyżej dwadzieścia. Myślisz, że będzie między nimi jakieś podobieństwo?

- Niby rodzina, ale każdy w jakiś sposób może być podobny do Swifta.- odparłam.- Z tego co wiem, to on jednak nie miał rodziny poza wioską. Wyjątkiem była jakaś stara ciotka, ale ona zmarła dwa lata temu. Z tego wynika, że ten chłopak powinien być w wiosce.

- Powinien. Ale nie musi. Przecież mógł się wyprowadzić.

Westchnęłam. Tyle osób może być tym bratankiem… Ilu chłopaków w wieku około dwudziestu lat żyje w tej wiosce? To nie byłoby aż takim dużym problemem, gdyby nie fakt, że ten chłopak może żyć w zupełnie innym miejscu. Jeśli tak, to pewnie go już nie znajdziemy.

Następnego dnia ponownie poszliśmy do gabinetu Swifta i znów zaczęliśmy się po nim rozglądać. Przeszukiwaliśmy wszystko, centymetr po centymetrze, ale niczego nie znaleźliśmy. W żadnej książce nie było ani jednej zapiski lub czegokolwiek, co mogłoby nam pomóc w znalezieniu tego bratanka. Ech… Żadnego tajnego przejścia też nie było, bo przesuwaliśmy każdą księgę, stukaliśmy w podłogę, ściany, we wszystko. Czy burmistrz w ogóle chciał, by ktokolwiek dowiedział się o jego tajemnicy? Jeśli tak, to musiał zostawić jakiś ślad. Cokolwiek.

- Mam dość.- mruknął Peter i usiadł w fotelu dawnego burmistrza.

Dotknął przez przypadek oparcia na ręce i coś skrzypnęło. Po chwili obok biurka ukazała mała dziura, a w niej jakiś zwinięty kawałek papieru. Wyciągnął go z zainteresowaniem, a po chwili krzyknął:

- Ja cię kręcę!

- Co tam pisze?- zapytała Amelie.

- Testament..- szepnął blondyn.- To jego testament.

- Jesteś genialny!- krzyknęła Cindy.- Głupi, ale genialny!

Peter już otwierał usta, by coś powiedzieć, ale Kevin wyciągnął rękę po zwój.

- Daj go.- powiedział.

Śledził uważnie linijki tekstu, po czym oznajmił:

- To już mamy bratanka z głowy.- Trzeba go tylko o tym powiadomić.

- A kto to jest?- zapytała Natalie.

- On.

Pokazał nam zdjęcie młodego mężczyzny.

- Przecież to…- zdziwiła się Cindy.

- Tak. Idziemy do niego.

 

Szliśmy korytarzem, ale od godziny nie mogliśmy znaleźć tego bratanka. Nagle na korytarzu zobaczyliśmy znajomą postać- Arthura. Podeszliśmy do niego i pokazaliśmy mu zwój.

- Hej, znaleźliście tego bratanka?- spytał.

- Taa..- odpowiedział Kevin.

- Kto to jest?

W odpowiedzi pokazał mu zapis oraz zdjęcie pod nim. Arthur zrobił zaskoczoną minę i przez minutę wpatrywał się w to, co jest tam zapisane.

- Dziesięć milionów złotych…?- szepnął po chwili.- Ja jestem jego bratankiem?! Ale jak..?

- A bo ja wiem?- Kevin wzruszył ramionami, ale wiedziałam, że cieszy się z zakończenia sprawy.- Przepisał ci duży spadek.

- Mój wujek… Byłem przekonany, że nie mam już nikogo.

- Ale co tam pisze?- spytała Cindy.

Arthur zaczął czytać na głos.

,, Kochany Arthurze!

Wiem, że ta wiadomość będzie dla ciebie szokująca, ale proszę, zrozum mnie. Od dawna chorowałem na raka. Ostatnio byłem u lekarza i dowiedziałem się, że został mi miesiąc życia. Nie ma żadnych dowodów na to, że jesteś moim bratankiem, więc mam nadzieję, że uwierzysz w moje słowa. Wybacz, że nie powiedziałem ci o tym osobiście, ale tak jest prościej. Nie chciałem, by poddawali się różnym badaniom, by potwierdzić twoje geny, więc wszystko zaplanowałem. Wynająłem Matsuki, by mnie zabili. Dzięki temu mój testament może bezpiecznie trafić w Twoje ręce. Nie wiem, czy mi wybaczysz. Przez tyle lat cię okłamywałem, a teraz tak nagle dowiadujesz się prawdy. Możesz sobie pomyśleć, że byłem złym wujkiem, ale zawsze chciałem dla ciebie jak najlepiej. Mam nadzieję, że dobrze wykorzystasz pieniądze, które Ci zapisałem. To dziesięć milionów złotych. Liczę na ciebie! Jeżeli nie będziesz chciał przejąć spadku, to znajdź kogoś na swoje miejsce, ale ten ktoś ma być naprawdę godny zaufania! Jeszcze raz przepraszam.

Twój wujek Michael Swift”

 

Stał w totalnym bezruchu jeszcze dobre kilka minut i tępo wpatrywał się w kartkę. To musi być dla niego szok. Tak nagle dowiedział się, że miał wujka, który zlecił swoje zabójstwo. Jak dla mnie mógł to rozwiązać inaczej, ale cóż… Stało się. Jego wybór.

- Co zamierzasz zrobić?- zapytał Peter po dość długiej ciszy.

- Nie mam pojęcia.- odpowiedział Arthur.- Czy wujek myślał, że zwykłe ,,przepraszam” w liście wszystko mi wyjaśni?! Zostawił mi pieniądze, ale co mi z tego?! Przez tyle lat miałem pod nosem człowieka, który był częścią mojej rodziny, a nawet mi tego nie powiedział!- miał łzy w oczach.

- Chciał dla ciebie jak najlepiej.- powiedział Peter i położył mu rękę na ramieniu.- Spełnij jego ostatnią wolę.

Arthur otarł pojedynczą łzę, która spłynęła mu po policzku. Spojrzał na blondyna, na nas, na kartkę i lekko się uśmiechnął.

- Chcę wam przekazać pół miliona złotych.- orzekł nagle, a nas totalnie zatkało.- Gdyby nie wy, nigdy bym się nie dowiedział prawdy. Na konto waszego miasta wyślę tę kwotę w ciągu kilku dni.

- Nie możesz…!- szepnął Louis.

- Mogę. To moje pieniądze, a chcę wesprzeć innych. Będę godnym następcą wujka.

 

W Piasku zostaliśmy jeszcze dwa dni. Arthur zafundował nam darmowy wstęp na basen z dżakuzji, fryzjera, z czego Cindy była mu bardzo wdzięczna, kręgielnię i bardzo obfity obiad w najlepszej restauracji tego miasta. Ledwo potem doszliśmy do hotelu, a o ruszaniu się z pokoi nie było mowy. Muszę przyznać, że spędzony tam czas zaliczam do udanych. Zapomniałam nawet o swoim bracie. Nie szalałam jak reszta, ale bardzo dobrze grało mi się w kręgle. Jednym punktem wygrałam z Kevinem. Walka była bardzo wyrównana, ale w ostatnim rzucie nie miał strike’a, więc to dało mi przewagę. Piliśmy soki, wodę, colę, a przy okazji jedliśmy chipsy. Do tego głośniejsza muzyka i krzyki osób, które były na innych torach. Na początku mi to przeszkadzało, ale później się do tego w miarę przyzwyczaiłam.

Natalie była jak zwykle nieśmiała i siedziała ciągle na krześle przy stole, a wstawała tylko po to, by rzucić kulą do kręgli. Co jakiś czas zerkała na Petera, czasem nawet zamieniali ze sobą kilka zdań, podczas których starała się nie zemdleć i jej to wychodziło. Podejrzewam, że była cała czerwona, ale ze względu na dość ciemne warunki panujące w pomieszczeniu, nie było tego widać.

Cindy i Louis tańczyli na parkiecie. Do nas podchodzili po to, by się napić lub wykonać swój ruch. Całkiem nieźle sobie radzili. Do Cindy podchodziło kilku chłopaków, którzy chcieli ją zaprosić do tańca, ale Lou wszystkich odganiał. Zazdrośnik. Nikomu nie oddawał swojej partnerki.

Kevin rywalizował ze mną i staraliśmy się o każdy punkt. Prawie w każdym rzucie mieliśmy zbite wszystkie kręgle. Ramiona nas bolały, ale przynajmniej mieliśmy dobrą zabawę, a jednocześnie trening. Pogratulował mi wygranej i oznajmił, że się odegra.

Amelie rozmawiała z Natalie, a potem podszedł do niej jakiś chłopak i zaczęła z nim rozmawiać o medycynie.

Arthur kręcił się tu i tam, co jakiś czas podchodził do nas i z nami rozmawiał. Proponował nam jeszcze wiele różnych atrakcji, ale odmówiliśmy i poszliśmy do hotelu. Musieliśmy się wyspać przed podróżą. A zmęczenie po takiej zabawie było odczuwalne. Nie miałam problemów z zaśnięciem i myślę, że inni też szybko oddali się w objęcia Morfeusza.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Marttyna 10.06.2015
    Za długie...nuży długością ;P
  • MarciaA 10.06.2015
    Ja tam właśnie długie lubię ;) I z Marttyną się nie zgadzam, aczkolwiek każdy ma prawo do własnego zdania :) 5
  • MaraJ 23.06.2015
    Kto mi dał tu jeden i dlaczego? Czy tylko dlatego, że jest długie??

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania