Poprzednie częściZielona herbata #1

Zielona herbata #14

Byłam już w klasie. Przechodziłam między ławkami , aby dotrzeć do swojego miejsca.

- A ty co tak na tyle, myślisz, że cię nie zapytam jak siądziesz daleko? – zapytała nauczycielka

- Nie, ja wcale tak nie uważam, Pani profesor – odrzekłam z ironią

Nic nie odpowiedziała tylko gapiła się kilka chwil. Ledwie zdążyłam otworzyć książę, a zadzwonił dzwonek. No świetnie i niech mi ktoś powie, że nie mam pecha. Jednak dzisiaj mimo wszystko inni mieli gorzej

- Erick Arison – niemal wykrzyczała Donovan

- Arison! Nie ma go?

Wtedy drzwi do klasy się otworzyły i wpadł do klasy Erick

- Co to za spóźnienie, czy ja wam nie mówiłam, żeby się nie spóźniać na moje lekcje? Mówiłam!

Przepytała kilka osób. Potem nadeszła kolej Silver. Dostała pałę. Może chociaż w tym temacie da mi spokój, a nie będzie się przechwalać, że co to nie ona.

Odpytywanie dalej trwało. Nadeszła moja kolej. Wstałam już i zaczęłam iść do tablicy. Choć nie wiem jaki to miało sens.

- Wróć się! – rozkazała

- Słucham, dlaczego?

- Siadaj do ławki! Już! – niemal ryknęła

Zaskoczona, zrobiłam to czego chciała.

- Czy ty nie słyszysz?

- Ale czego?

Parsknęła śmiechem. Poprawiła okulary i złapała się za głowę.

W klasie z rozkazu Donovan zapanowała cisza. Każdy bał się sprzeciw stawić, bo konsekwencje mogły być poważne.

Z korytarza słychać było:

- Masz ją zostawić. Rozumiesz? Odwal się od Jane! I tym podobne zdania

- No i co panno Wilder nie raczy Pani zareagować?

- Nie wiedziałam co odpowiedzieć.

- Czy mogę na chwileczkę wyjść? – zapytałam

- Oczywiście – odpowiedziała z sarkastyczną radością i fałszywym uśmiechem

Wyszłam z klasy. Podeszłam do kłócących się chłopaków.

- Przestańcie zwariowaliście?! Słychać was.

Mówiłam a oni jakby mnie w ogóle nie dostrzegli. Dalej sprzeczali się nie ściszając przy tym głosów.

- Jane, przepraszam , ale sama widzisz, że cały czas nie daje ci spokoju.

- Wiem , ale….

Tutaj nie dokończyłam bo Oliver i Jack zaczęli się popychać. Po chwili wywiązała się bójka. Próbowałam ich rozdzielać. Jednak nie przyniosło to żadnych korzyści. Przepychanki przerwał trener Olivera, który powiedział, że jadą już na mecz. Szatyn zdenerwowany poszedł, a Jack wciąż stał przed klasą.

- No i co kiciu?

- Lecz się!

Po otwarciu drzwi szłam od razu do tablicy.

- A co ty tu robisz, siadaj jedynka.

Zauważyła moją zdziwioną minę.

- No co nie interesujesz się lekcją i łazisz nie wiadomo gdzie, to czego się spodziewałaś?

- Ale to Pani…

- Dość! Przestań już!

Nie miałam wyboru. Pozostało przemilczeć tą niesprawiedliwość.

Odpowiedzi tych, którzy mieli na to szansę trwały do końca lekcji.

Następne zajęcia minęły szybko. Trwała właśnie przerwa na lunch. Usiadłam tam gdzie zwykle. Zauważyłam, że jeden stół zajmują chłopaki z drużyny piłkarskiej.

Było po trzynastej więc nic dziwnego, że już wrócili. Wiem, że rano Oliver się starał i to, że mnie bronił było bardzo miłe, ale przez tą ich bójkę jeszcze bardziej nagrabiłam sobie u naszej kochanej matematyczki.

Siedział tyłem więc nie widział mnie. Chyba nie miałam ochoty z nim rozmawiać, bo co niby miałam mu powiedzieć.

Razem ze mną przy stole siedziała moja paczka. Moi kochani, którzy czasami mi pomagają, a czasami nieświadomie krzyżują mi wszystkie plany.

Moim planem na dzisiaj było uniknie Olivera. Nie wiedziałam co mu powiedzieć, dlatego uznałam, że rozmowa jeszcze dzisiaj nie jest dobrym pomysłem.

- Oliver! – krzyknął Nick

Chłopak odwrócił się, a ja spuściłam wzrok.

- No hej, przysiądziesz się?

- Przepraszam, panowie – powiedział do chłopaków z drużyny

- Jasne, jasne – odpowiedzieli

Po chwili siedział już z nami, a konkretniej naprzeciwko mnie.

- Jak mecz? - zapytała Clare

- Wygraliśmy 3:0 – odpowiedział dumnie

- Gratulacje – odpowiedzieli niemal chórem

Czułam na sobie jego wzrok.

- Tak, gratulacje - powiedziałam po chwili

- Dzięki - odpowiedział

Zapanowała cisza. Po chwili znów zaczęła się rozmowa.

- Teraz wf, prawda? – zapytała Pam

- Tak, ale fajnie, pogadam sobie jeszcze z Oliverem. No to jak jest jakieś miejsce w składzie dla mnie? – zapytał Erick

Oliver delikatnie się zaśmiał.

- Jak będzie to dam ci znać.

- Na to liczę

- Przepraszam na chwilę – powiedziałam

Wyszłam niemal natychmiast. W sumie nie wiem dlaczego. Po prostu potrzebowałam chwilkę być sama.

Takiego numeru jaki mi wywinęli się nie spodziewałam.

Weszłam ponownie na stołówkę i zatrzymałam się w pół drogi do stołu. Siedział tam tylko Oliver. Odwrócił się.

- Idziesz?

Nic nie odpowiedziałam, jedynie usiadłam na moim miejscu.

- Gdzie wszyscy?

- Poszli sobie

- Jak to ?

Zbył moje pytanie.

- Jak matematyka ?

- Nawet nie miałam szansy nic powiedzieć, ani napisać, bo stwierdziła, że skoro wychodzę sobie was uspokajać to nie jestem zainteresowana lekcją, a najśmieszniejsze jest to , że sama mnie do was wysłała.

Chyba nie wiedział co powiedzieć. Był wyraźnie zaskoczony.

- Jane ja…

- Jasne, rozumiem

- Nie ja naprawdę przepraszam. Wiem to moja wina.

- Teraz już nic nie zrobisz.

Wstałam z krzesła i chciałam pójść po strój do szafki. Zauważyłam wtedy, że wszyscy już poszli. Zostaliśmy tylko my.

- Przepraszam – powiedział znowu

Wtedy do mnie dotarło, że w zasadzie moja lekka złość na Olivera jest bezsensowna, gdyż i tak dostałabym jedynkę , a on przynajmniej dogadał Jackowi.

- Powinnam ci nawet podziękować. I tak dostałabym jedynkę. I dzięki , że stanąłeś w mojej obronie.

- Możesz mi coś powiedzieć? – zapytałam

- Co tylko chcesz – odparł przekonująco

- Co on o mnie mówił? I czego chce?

- Chyba nie chciałabyś tego wiedzieć.

- Dlaczego? No powiedz mi

Po chwili namysłu powiedział :

- Wyzywał cię, mówił, że nie jesteś taka jak myślę.

- Już nic z tego nie rozumiem, ja go nawet nie znam

- Chodzę z nim do klasy tyle lat i nigdy taki nie był.

Naszą rozmowę przerwał dzwonek.

Cieszyłam się, że spędzę 45 minut w towarzystwie Olivera, ale z drugiej strony mój entuzjazm gasił fakt obecności również Jacka.

Wykonaliśmy rozgrzewkę. Zawsze na zajęciach wychowania fizycznego hala podzielona była na dwie części. Jak łatwo się domyśleć jedną zajmowały dziewczyny, a drugą chłopaki. Jednak po ćwiczeniach na połówce dziewczyny byli chłopcy i odwrotnie, może dlatego, że spora część tych ludzi to pary.

Na początku rozmawiałam z dziewczynami, a potem przyszedł do mnie Oliver.

- To ostatnia lekcja więc może masz chwilę, żeby zostać lub poszlibyśmy gdzieś to bym ci wytłumaczył matmę. Jutro byś się zgłosiła i poprawiła ocenę.

- Mógłbyś?

- Żaden problem

Rozmawialiśmy na różne tematy. Nawet nie zauważyłam kiedy przyszedł Jack. Na szczęście do dzwonka zostało tylko 15 minut. Nie myślałam teraz o nim, o tym o co mu chodzi bo nawet gdybym myślała kilka godzin to i tak bym nie wiedziała. Nie pora się tym zadręczać. Chciałam cieszyć się rozmową i osobą godną mojej uwagi. A pomyśleć, że jeszcze godzinę temu nie chciałam z nim rozmawiać.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania