Poprzednie częściZielona herbata #1

Zielona herbata #8

Wspólnie ustaliliśmy, że pójdziemy na spacer. Park znajdował się niedaleko. Oliver zabrał ze sobą aparat fotograficzny. Prawie całą drogę przebyliśmy w milczeniu.

Gdy dotarliśmy wciąż panowała cisza. Po chwili zaczęliśmy rozmawiać. Wypytywałam o fotografię. Opowiadał chętnie. Atmosfera nieco się ożywiła. Śmialiśmy się głośno na cały park, bo Oliver zaczął mnie łaskotać. Czułam się jak dziecko. Broniąc się przed łaskotkami zaczęłam biec. On nie ustępował biegł za mną. Odwróciłam się a on zrobił mi zdjęcie.

- Ej nie, nie usuń to pewnie źle wyszłam

- Nie, jak zawsze ślicznie

Czasami czułam się zawstydzona słysząc takie słowa z jego ust. Nie byłam przyzwyczajona do tego typu komplementów. Szczególnie , że był chłopakiem. No właśnie. Nie mogę sobie tego wyobrazić, że nie znam go za dobrze, a idę z nim na spacer do parku, siedzimy zamknięci w szkole całą noc. To nie do pomyślenia. Nie wiem co się dzieje, ale czuję się w jego obecności bardzo dobrze.

Goniliśmy się jak dzieci. Zwracaliśmy uwagę innych osób znajdujących się w parku. Po chwili nieco uspokoiliśmy się. Szliśmy przez park rozmawiając o wszystkim i o niczym. Po prostu. Dawno tak się nie czułam. Mogę mówić tak otwarcie, od serca. Oczywiście nie wszystko. A właściwie pomijam znaczną cześć. Mimo to i tak jest fajnie.

Rozmowa z luźnych tematów przeszła na te poważniejsze. Zapytałam Olivera o jego ojca. Przecież o nim prawie nie wspomniał. To co usłyszałam trochę mnie zaskoczyło. Okazało się, że jego ojciec porzucił go i jego mamę dla kochanki. Mieszka teraz na Florydzie.

- Przykro mi – powiedziałam

- Nie potrzebnie, sam zdecydował - odpowiedział szatyn

- A dawno temu to było ?

- Pięć lat już minęło. Nawet na początku zadzwonił raz na miesiąc ale potem… Jednym słowem miał nas gdzieś.

Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Po chwili namysłu zapytałam:

- Chcesz o tym porozmawiać?

- Nie, może kiedyś , ale nie teraz. Tyle lat już minęło. Przyzwyczaiłem się. Nie ma o czym mówić.

- Jak uważasz , ale pamiętaj, że jestem

- Wiem, dzięki

Nie wiem co wtedy chciał zrobić. Może mnie przytulić? Naprawdę nie wiem. Dziwnie to wyszło. Odwróciłam się i szybko tego pożałowałam. Zobaczyłam Silver i jej ekipę. Byli tam też oni… Ci sami, którzy próbowali mnie… Nie wiem czy nas widzieli domyślam się ,że tak. To było dla mnie w tym momencie nie istotne. Natychmiast zaczęłam się miotać. Sama nie wiedziałam co mówię.

- Wiesz co ja chyba już muszę iść. Dziękuję za dzisiaj. Musze iść bo… Muszę to pa – rzuciłam odchodząc

Oliver wyglądał na zdziwionego

- Zaczekaj, coś się stało? Zrobiłem coś nie tak? Jane? – krzyczał do mnie

Myślałam, że skończy się tak jak w filmie. On będzie stał w miejscu i zastanawiał się co się stało. A ja tymczasem pobiegnę w nieznanym kierunku. O łzach nie będę mówić bo to oczywiste. I jak się okazało to tylko ten element się zgadzał. No właśnie łzy- oznaka tego, że jestem słaba – bo jestem. Po chwili miałam mokre całe policzki. Zaczęłam strasznie płakać. Nawet nie podejrzewałam ,że jeszcze to we mnie siedzi. Starałam się o tym raczej zapomnieć. Ale czy da się? Czy da się wymazać z pamięci coś takiego? Coś tak podłego i obrzydliwego? Zwykle mówi się, że ofiara nie powinna się wstydzić, ale jak mam to zrobić? Wtedy, tamtego wieczoru czułam się taka bezsilna, taka bezużyteczna, taka słaba.

Oliver zabiegł mi drogę. Nigdy nie przypuszczałabym, że jest taki. Złapał mnie za ręce. Wciąż wypytywał co się stało. Przepraszał choć sama nie wiedziałam za co i on chyba też nie wiedział. To było takie trudne. Znowu ten obraz... Czułam się tak jak wtedy.

Patrzył na mnie kojąco, jakby nieświadomie leczył moje rany. Jednak nie wytrzymałam. Trzymał mnie mocno, ale mimo to wyrwałam się z jego ramion i wybiegłam z parku.

On by tego nie zrozumiał. Pewnie zaszokowało by go to, to wszystko. W tamtym momencie chciałam wszystko powiedzieć. Wykrzyczeć , uwolnić się od tego. Poczuć ulgę. Jednak nie mogłam, nie umiałabym. Nawet jeśli zebrałabym się na odwagę. To co by to dało? Nie znam go na tyle dobrze. Może wystraszyłby się . Wydaje się być w porządku. Bardzo w porządku, ale kto da mi pewność, że po wysłuchaniu tego nie wystraszy się, albo nie będzie chciał mnie znać. Nie raz tak było. Zwierzam się komuś. Ta osoba wydaje się być wspaniała, a potem… Jest tylko niepotrzebny żal…

Zaczyna się ściemniać, a ja dalej błąkam się po mieście. Nie wiem co ze sobą zrobić. Idę na most. Patrzę na wodę. Przypomina mi się dzieciństwo. Wakacje nad morzem. Od wspomnień odrywa mnie dłoń położona na moim ramieniu. Odskakuję lekko i widzę Olivera. Jego mina jest nie do odczytania. Totalny poker face. Patrzy mi prosto w oczy. Czuję zimny wiatr, który zawiewa do tyłu moje włosy. Nie wiem dlaczego płaczę. Czy z powodu tej sytuacji czy dlatego, że wiatr jest bardzo gwałtowny i zimny przez co podrażnia mi oczy. Jestem zmęczona. Nie chcę , żeby zmuszał mnie abym mu wszystko powiedziała. Otworzył usta. Sądziłam , że zaraz zacznie ten temat. Jednak to co powiedział bardzo mnie zaskoczyło:

- Widzę, że nie chcesz o tym rozmawiać. W zasadzie nawet nie wiem o czym. Nie ma pojęcia co się stało. Twoje szczęście jest dla mnie ważne. Powiesz jeżeli zechcesz, a teraz choć odwiozę cię do domu.

Stałam tam bez ruchu. Tego się nie spodziewałam. Postąpił bardzo w porządku. Zadziwił mnie. Złapał mnie za rękę, otarł mi łzy i poszliśmy do samochodu. Wciąż nic nie powiedziałam. On też nic nie mówił, aby spoglądał na mnie czasem. Uświadomiłam sobie, że on chce odwieść mnie do domu. Do domu. Przecież ja nie mam domu. Nie takiego normalnego.

Dojechaliśmy na właściwą dzielnicę. Poprosiłam, żeby wysadził mnie gdzieś tam. Mimo niechęci, bo było ciemno zgodził się. Wysiadłam z samochodu. On też. Nie wiedziałam co powiedzieć. Po kilku minutach milczenia powiedziałam

- Muszę iść. Przepraszam i dziękuję.

Szłam szybko chodnikiem. Nie odjechał dopóki nie zniknęłam za zakrętem. Na miejsce doszłam stosunkowo szybko. Otwierając drzwi już wiedziałam ,że o spokojnym wieczorze mogę tylko pomarzyć. Szczerze miałam to gdzieś. Od razu weszłam na górę. Watsonowa coś tam mówiła , ale nawet nie słuchałam. Nie musiałam. Niby po co ? Przecież wiadomo czego chciała. Jak zwykle czepiała się, mówiła, że jestem najgorsza, że dawno tu kogoś takiego nie mieli i tak dalej czyli standard. Nic nowego. Zatrzasnęłam drzwi swojego pokoju. Emocje z każdą chwilą opadały, a ja nagle zrobiłam się senna, dlatego poddałam się i umysłem lawirowałam w innym świecie, lepszym świecie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • athame 09.04.2017
    Bardzo emocjonalne. Będę nadał sledził i może czasem dodam komentarz jako anonym. Trzymaj sie :)
  • blaackangel 09.04.2017
    Dziękuję :) Pozdrawiam gorącooo

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania