Poprzednie częściZielona herbata #1

Zielona herbata #7

Podniosłam wzrok. Tak jak podejrzewałam był to Oliver. Ale nie był sam. Byli z nim chłopaki i dziewczyny.

-Śledziliście mnie? – zapytałam

Latałam wzrokiem po ich twarzach. Zastanawiałam się kto będzie miał tyle odwagi.

- Tak – powiedział Oliver

Nie wiedziałam co powiedzieć. Zapewne wszyscy wiedzieli o Caroline od Olivera. Pielęgniarka wyszła i pozwoliła wejść do małej. Prosiła ,aby wchodzić pojedynczo, jednak Caroline znała tylko mnie. Chciałam , żeby poznała moich nowych przyjaciół. Gdy pielęgniarka weszła do pokoju socjalnego, całą siódemką weszliśmy na salę. Przedstawiłam ich sobie. Caroline polubiła ich choć na początku była trochę zawstydzona. Jednak szybko się otworzyła i po chwili opowiadał coś moim przyjaciołom. Jak pięknie to brzmi. Tak mogłam ich tak nazwać. W końcu kto zerwałby się z lekcji i przyszedł za mną do szpitala. A teraz śmiał się z poznaną przed piętnastoma minutami dziesięciolatką. Ale jaką uroczą. Promieniała przy nich. Chłopaki sprawdzili się doskonale. Rozśmieszali ją nieustannie. Odeszłam na bok. Po chwili dołączył do mnie Oliver.

- Naprawdę fajna dziewczynka. Wiadomo co jej jest? – zapytał

- Jeszcze nie, ale wkrótce się dowiemy. Tak myślę.

- A jej rodzice? Nie wspominałaś o nich – zauważył

Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Ale nie musiałam przecież mówić wszystkiego.

- Jej rodzice nie żyją. Zginęli w pożarze – odparłam

- O Jezu – odpowiedział

Było mu smutno. Każdemu było. To co ją spotkało było niesprawiedliwe. Właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że wszystko o mnie może się wydać. Nie przewidziałam tego, że kiedykolwiek się poznają. A jeszcze w takich okolicznościach.

Siedzieliśmy tam dosyć długo. Caroline była szczęśliwa, ale zmęczona. Musieliśmy iść. Było to dla mnie wygodne rozwiązanie bo wszyscy gdy dowiedzieli się o tym , że nie ma rodziców pytali o wszystko z tym związane. Dosłownie o wszystko. Tym sposobem uniknęłam odpowiedzi na te pytania. Było to nie fair, ale nie chciała tego roztrząsać. Chodziło przede wszystkim o Caroline, ale tez i o mnie. Kiedyś im powiem prawdę, ale jeszcze nie teraz. Nie jestem na to gotowa. To ,że mieszkam w domu dziecka to tylko wierzchołek tej góry lodowej.

Opuściliśmy szpital. Podziękowałam im za to co zrobili dla Caroline i dla mnie. Ich obecność była mi potrzebna. Myślałam, że teraz każdy z nas pójdzie w swoją stronę. Jednak tak się nie stało. Wszyscy mieli nadzieję na wspólne spędzenie czasu.

- Słuchajcie, a może macie ochotę na pizze, mamy całkiem niezłą – zaproponował Oliver

- O tak było by super. – wypalił Nick

Reszta stwierdziła , że to dobry pomysł. Ja choć nie pokazywałam tego po sobie, ale miałam mieszane uczucia. A co jeżeli zaczną drążyć ten temat? Nie miałam wyjścia. Mimo obaw cieszyłam się bardzo. Brakowało mi w życiu takich ludzi jak oni. Pomocni, trochę zwariowani, godni zaufania. Po prostu wspaniali.

- A czy twoja mama nie będzie zła, że nie jesteś w szkole? – zapytała Clare

- Nie no co ty opowiem jej o Caroline, na pewno zrozumie – odparł

- To co, idziemy ? – zapytał zniecierpliwiony Erick

- Tak, tak , a co się tak dopytujesz? – zapytała Pamela

- Bo jestem głodny – odpowiedział

- Ty zawsze jesteś głodny - powiedziała Daniell

Wszyscy śmialiśmy się i w tak dobrym humorze dotarliśmy do kawiarni. Oliver poprosił swoją mamę.

- Mamo tych wariatów już znasz, ale poznaj to Jane.

- Miło mi Jane – powiedziałam

- Mi również mama Olivera – odpowiedziała posyłając serdeczny uśmiech

Złączyliśmy dwa stoły, bo przy jednym nie zmieścilibyśmy się. Oliver podał nam sok. Sam poszedł do kuchni przyrządzić pizzę. Atmosfera była naprawdę ciepła. Tak dobrze nie czułam się od bardzo dawna. Każdy w oczekiwaniu na posiłek rozmawiał i śmiał się. Siedziałam obok i patrzyłam na nich z radością. Szczególnie uwagę przykuwali Pamela i Nick, którzy najwyraźniej byli sobą zainteresowani. Od patrzenia na zakochującą się w sobie parę oderwał mnie Oliver.

- Pomożesz mi? – szepną mi na ucho

- Odwróciłam się. Popatrzyłam na niego i kiwnęłam głową. Uśmiechną się do mnie. Poszliśmy do kuchni. Była naprawdę przestronna i pięknie urządzona. Było tam kilku pracowników. Przywitałam się. Oliver zaprowadził mnie na swoje stanowisko.

- Umiesz gotować ? – zapytał

- Tak wydaje mi się, że tak – odpowiedziałam

Pomogłam we wszystkim. Teraz pozostało poczekać aż pizza się upiecze. Chłopak spojrzał na mnie zdejmując fartuch.

- No, a może przez ten czas opowiesz mi coś o sobie?

- Nie ma o czym – odpowiedziałam

- Jak to nie?

- Po prostu

- Ok jak nie chcesz opowiadać to chociaż będziesz odpowiadać na moje pytania, ok?

- Niech będzie – odpowiedziałam z wewnętrzną niepewnością

Oliver zadał mi kilka pytań. Dowiedział się z nich o tym, że lubię śpiewać. Ogólnie muzykę. O tym, że grałam kiedyś na gitarze.

Ja dowiedziałam się o nim, że lubi pomagać mamie, jego pasją jest fotografia i piłka nożna.

Albo jestem głupia, albo on jest idealny. Przynajmniej dla mnie. Zawsze marzyłam, żeby kiedyś usiąść całą paczką przyjaciół na trybunach i oglądać popisy piłkarskie mojego chłopaka. Ale marzenia się nie spełniają. Przynajmniej moje.

Porozmawialiśmy jeszcze chwilę.

- Napijesz się czegoś? – zapytał

- Chętnie

- Ok, nie musisz mówić co chcesz do picia.

- Hahahaha bardzo śmieszne

Po chwili postawił przede mną kubek zielonej herbaty.

- Dziwnie się czuję my tu siedzimy, pozostali tam – powiedziałam

- Daj spokój oni przebywają z tobą częściej niż ja, daj mi się tobą nacieszyć.

Dziwnie to zabrzmiało i jeszcze jego spojrzenie. Dziwnie się poczułam. A mama zawsze powtarzała. Pamiętaj tam gdzie jest miłość nic nie jest proste i normalne. Może nie tak dosłownie to mówiła, ale coś w tym stylu. Nie pamiętałam tego tak dobrze w końcu było to parę ładnych lat temu.

On cały czas się patrzy. Przerywa to wszystko jego mama, która mówi, żebyśmy dołączyli do reszty. Idziemy do stolika. Czekamy chwilę. Pizza jest już gotowa. Rozmawiamy, jemy.

- Kiedyś zabierzemy tu Caroline – zaproponowałam

- Jasne, że tak – odparł Oliver

Każdy musiał się zbierać. Podziękowaliśmy za pizzę , mama Olivera powiedziała, żebym przychodziła częściej, że bardzo mnie polubiła. To było miłe usłyszeć coś takiego. Obiecałam, że będę przychodzić. Wyszliśmy przed budynek .

Nick i Pam postanowili pójść na spacer. Dniell i Clarr były już wcześniej umówione na zakupy. Erick musiał iść do domu. Zostaliśmy we dwoje.

- Masz jakieś plany na dzisiaj? –zapytał

- W zasadzie to nie, a ty?

- Ja też nie. Słuchaj głupio mi, ale nie chce się jeszcze z tobą rozstawać. Więc jeżeli nie spieszysz się niegdzie to może wyskoczymy gdzieś ?

Miałam dylemat. Z jednej strony Oliver, bardzo go lubiłam i chyba mi się podobał, a z drugiej powinnam była już wracać. Watsonowa się wkurzy. Nieźle mi się oberwie. Pewnie już ktoś ze szkoły zadzwonił powiadomić, że nie było mnie na lekcjach. Ale trudno. Nic dziwnego. Ja mam zawszę pod górę. Myślałam co odpowiedzieć. Po chwili odpowiedziałam :

- Nie nie śpieszy mi się

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • athame 02.04.2017
    Bardzo piękne. Umiesz wprowdzić najważniejszą rzecz do utworu. Uczucie. Tylko proszę cie nie zabijaj tej dziewczynki. Może być chora, ale niech wyzdrowieje, please. Marzenia się spełniają, a picie zielonej herbaty w tym pomaga. Pozdrawiam :)))
  • blaackangel 03.04.2017
    Dziękuję, za tak miły, motywujący komentarz :) Mogę cię zapewnić, że w kolejnych częściach sprawa Caroline się wyjaśni. Więcej na razie nie zdradzę :)) Również pozdrawiam :))

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania