Poprzednie częściZielona herbata #1

Zielona herbata #5

Wpadłam do swojego pokoju. Zamknęłam się na klucz. Do późna w nocy słyszałam walenie Silver w moje drzwi. Choć trudno uwierzyć, że to była ona. Pewnie kazała komuś.

Umyłam się, przebrałam w piżamę. Usiadłam na łóżku. Mój telefon zawibrował. Znowu Oliver. Nie mam do tego dzisiaj siły. Nawet nie odczytałam tego co napisał.

Nie pamiętam kiedy tak się czułam. Najpierw taka roztrzęsiona, było mi wstyd. Nie mogłam na siebie spojrzeć, a teraz nie wiele lepiej. Rozżalona, wściekła i zmotywowana. Koniec tego. Nie dam się. Za długo nic z tym nie robiłam. Teraz wszystko się zmieni.

Z tym postanowieniem zakończyłam dzień. Przykryłam się kołdrą. Chciałam żeby przyśniło mi się coś miłego. Ale czy to możliwe?

Obudziłam się bardzo wcześnie. Zrobiłam to co zwykle. Nie miałam ochoty oglądać jej fałszywej gęby. Wyszłam wcześniej niż zwykle. Postanowiłam pojechać do Caroline. Po drodze wstąpiłam do supermarketu po jakieś owoce, jogurty, coś do picia. Ta mała bardzo lubiła czytać książki. Najbardziej fantasy. Przypomniałam to sobie. Czego nie robi się dla czyjegoś uśmiechu. Poszłam do księgarni. Za oszczędności na czarną godzinę kupiłam dwie książki. Potem poszłam bezpośrednio do szpitala.

To co usłyszałam, było… Nie chciałam więcej tego słyszeć.

- Wiesz Jane tak sobie pomyślałam, że chciałabym do nieba. Chciałabym spotkać mamę, tatę. – powiedziała Caroline

Łzy napłynęły mi do oczu. Nigdy nie miałam takiej sytuacji. Nie wiedziałam jak mam zareagować. Czym ta dziewczynka zasłużyła sobie na takie życie? Przytuliłam ją mocno i wyszeptałam do ucha:

- Posłuchaj, na pewno twoi rodzice nie chcieliby, aby tak się stało. Są w twojej pamięci i serduszku i pozostaną tam na zawsze. Poza tym chyba nie chcesz żebym została na tym świcie sama.

- No nie – odpowiedziała dziewczynka

- Ale ja chce do mamy i do taty! – dodała po chwili ze ściśniętym gardłem

Posiedziałam z nią jeszczę chwilę. Musiałam iść. Lekcje zaczynały się lada moment.

Nic szczególnego się nie działo. Na matematyce znowu byłam przy tablicy. Jak to się skończyło to chyba każdy wie. Po tym co usłyszałam rano nie mogłam normalnie myśleć. Nie uśmiechnęłam się ani razu. Zastanawiające a jednocześnie tak cieszące , że tej czarnej małpy nie było w szkole. Podobno nie mogła wyjść w takim stanie. Co? Ojej czyżby to moja wina oj biedna tak mi jej żal. Na ostatniej lekcji był wf. Byłaby to lekcja jak każda inna jednak gdyby nie fakt iż tę lekcję mieliśmy łączoną z o rok starszą klasą Olivera. Nie było jak porozmawiać, ale wymienialiśmy spojrzenia. Pod koniec lekcji miałam tego dość. Lubiłam go, nawet mi się podobał. Ale nie miałam teraz ani warunków ani chęci na zawieranie bliższych relacji.

W końcu podszedł do mnie. Stałam do niego tyłem. Dotknął mnie w talii. Odskoczyłam natychmiast. Nie obyło się również bez głośnego :

- Co ty robisz?!

- Jane uspokój się. Przecież nic ci nie zrobiłem. Chciałem tylko porozmawiać. Dlaczego nie odpisałaś?

- Ych nie tutaj ,chodź. Przeszliśmy do szatni.

- Przepraszam ,że narobiłam tyle szumu, ale przestraszyłam się. – powiedziałam

- Jak to? Kogo? Mnie? Przecież no ok nie znamy się za dobrze, ale ja właśnie chcę to zmienić. A ponad to musisz wiedzieć, że jestem porządnym facetem i na pewno nic ci ze mną nie grozi. Nie musisz się mnie obawiać.

- Wiem, dzięki

Zapanowała niezręczna cisza. Spojrzałam mu w oczy. Były takie niebieskie. Jak mogłam wcześniej tego nie zauważyć.

Przypomniał mi się tekst takiej koleżanki z gimnazjum. Mówiła tak:

- Jane pamiętaj zielone oczy i niebieskie oczy to dobry początek pięknej miłości.

Było to zastanawiające. Patrzył na mnie ciągle.

- Zadziwiasz mnie. – powiedział

- Dlaczego? – zapytałam

- Bo zawsze gdy poznaję nowego człowieka to zwykle czytam z niego jak z książki. Z tobą jest inaczej. Nie umiem cię rozszyfrować. Jesteś taka tajemnicza. Opowiedz mi coś o sobie

Poprosił o najgorsze o co mógł poprosić. Opowiedz mi coś o sobie. Sęk w tym, że ja nie cierpię mówić o sobie. Nie ma o czym. Równie dobrze można pójść na jakiś dramat do kina. To to samo.

Z opresji wybawił mnie dzwonek.

- Jej muszę iść. Pani Donovan prosiła, żebym posprzątała piłki.

- Z chęcią ci pomogę – oznajmił chłopak

- Nie, poradzę sobie.

Opuściłam szatnię. Zbierałam piłki. Została mi jeszcze jedna. Ktoś sprzątnął mi ją sprzed oczu.

Oliver! Oczywiście.

- Przecież mówiłam, że sama sobie poradzę. – oznajmiłam

- Wiem, ale chcę ci pomóc.

- Nie, dziękuję! – uniosłam się troszkę.

- Ok widzę , że dzisiaj mimo tego, że nic mi o sobie nie powiedziałaś to jednak dowiedziałem się czegoś o tobie.

- Czego?

- Jesteś strasznie uparta – powiedział

Po chwili odebrał mi pudełko z piłkami i zaniósł do magazynu. Wyszliśmy. Poszłam przebrać się i po rzeczy. Przechodząc obok otwartych drzwi Sali. Zobaczyłam Olivera. Rzucił swój plecak na podłogę i szukała czegoś. Stałam tam i wahałam się.

Pójść stąd nie pytając o co chodzi – wtedy byłabym szybciej w szpitalu. A przecież obiecałam Caroline ,że przyjdę najszybciej jak to możliwe. Albo zapytać czego szuka, pomóc mu i dopiero wtedy pojechać do szpitala.

Chciałam załatwić to szybko.

- Co zgubiłeś? – zapytałam

- O jeszcze tu jesteś? Wisiorek. Moja mama jutro ma urodziny. Kupiłem jej go dzisiaj rano. Widocznie musiał mi gdzieś wypaść.

- Ok, nie martw się na pewno zaraz go znajdziemy. Szatyn spojrzała na mnie i lekko się uśmiechnął.

Szukaliśmy kilaka minut, a po wisiorku nie było śladu. Oliver odszedł szukać w dalszej części Sali , a ja naprzeciwko wejścia.

Usłyszałam skrzypienie drzwi. To działo się bardzo szybko. Dosłownie ułamek sekundy. Zobaczyłam Silver. Zamykała drzwi. Podbiegłam do niej natychmiast. Nie zdążyłam zamknęłam mnie. A właściwie nas. Zaczęłam krzyczeć i uderzać w drzwi. Szarpałam za klamkę bez skutku.

Olivier przybiegł do mnie.

- Co się stało? – zapytał

Nie odpowiedziałam mu

- Silver!! Silver !! Wypuść mnie musze stąd wyjść Silver do cholery!!!

Krzyczałam tak chwilę. W końcu zmęczona osunęłam się na podłogę. Oliver nic nie rozumiał w kółko powtarzał:

- Jane, co się dzieje Jane?!

Po chwili opowiedziałam :

- Zamknęła nas! Ta kretynka nas zamknęła!

- Oliver nacisną klamkę. Drzwi nie otworzyły się

- Co? Ale kto to? Po co ?

- To Silver , a po co? Po to żeby jeszcze bardziej uprzykrzyć mi życie. Zresztą nie wiem co siedzi jej w tym pustym móżdżku.

Zaczęłam płakać. Oliver kucną przy mnie. Położył dłonie na moich kolanach.

Odgarnął mi włosy z twarzy.

- Jane, o co chodzi?

- O to, że po szkole miałam iść do szpitala do takiej dziesięciolatki , która ostatnio jest mi bliska.

Słuchał uważnie, patrzył mi głęboko w oczy.

- Masz tu telefon ?

- Tak – odpowiedział

- Daj – powiedziałam niemal rozkazująco

Oliver wyjął telefon z plecaka . Bardzo słaba bateria. Wystarczy może na dwa połączenia.

- Ok to ty pierwszy. Twoi rodzice pewnie się martwią.

- Mama , ojciec zmarł 2 lata temu.

- Przykro mi

- Nie potrzebnie – odparł

Oliver zadzwonił do mamy i zdążył jedynie powiedzieć , że przenocuje u kolegi i żeby się nie martwiła.

Potem moja kolej. Zadzwoniłam na komórkę Caroline.

- Halo – odpowiedziała dziesięciolatka

- Cześć Caroline tu Jane niestety nie mogę dzisiaj do ciebie przyjść, przepraszam

Caroline nie była zadowolona , liczyła na spotkanie ze mną. Ale zrozumiała. Obiecałam, że jutro przyjdę chociażby nie wiem co.

Połączenie zostało przerwane, a telefon Olivera całkowicie się rozładował.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • athame 10.03.2017
    Piękniejsze i bogatsze. 5 :) Było dwa razy mniam mniam. k i przecinek. Ostatni raz, wybacz.
  • blaackangel 11.03.2017
    Dziękuję Ci i oczywiście wybaczam :))

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania