Poprzednie częściZielona herbata #1

Zielona herbata #17

Pod koniec przerwy wreszcie byłam wolna. Kiedy zostałam z nią sam na sam o wiele mniej się stresowałam. Okazało się również, że z Olivera jest niezły nauczyciel, bo wytłumaczył mi to bardzo dobrze i faktycznie to zrozumiałam, a co za tym idzie dostałam piątkę z minusem. Minus był za jakieś obliczenia, których nie wytłumaczyłam tak obszernie jak poprzednich. Nie wiem czy ja czy ona była bardziej zaskoczona oceną jaką dostałam.

Byłam szczęśliwa, a mina Donovan mówiła wszystko. Pewnie dla niej to nic wielkiego, że jakaś niekumana dziewczyna i taka, która stwarza nie mało zamieszania, dostała piątkę, ale dla mnie biorąc pod uwagę moje wcześniejsze oceny i zero postępu, to mogłam uznać to za mój malutki sukces. W zasadzie taki, który w całości zawdzięczam temu stukniętemu szatynowi, który niczym worek ziemniaków przetaszczył mnie przez całą klasę, na oczach tych wszystkich ludzi. Powinnam mu podziękować, ale jednocześnie czułam żal o to co zrobił, to było nieodpowiednie, ale z drugiej strony sama z siebie bym się nie odważyła pójść do odpowiedzi. I choć w tamtej chwili wiedziałam już, że nie jestem zła na Olivera i nawet nie mam najmniejszych powodów, aby tak myśleć, to postanowiłam potrzymać go trochę w niepewności, co do tego jakie mam do niego nastawienie po tym wszystkim, i jaką ostatecznie dostałam ocenę.

Matematyczka wpisała mi ocenę i powiedziała, że mogę iść. Podziękowałam jej i przeprosiłam za tą całą sytuację oraz wstawiłam się za Olivera, żeby później nie miał z mojego powodu żadnych kłopotów. Zareagowała na to obojętnie, ale nawet to nie popsuło mojego dobrego humoru spowodowanego tym wszystkim.

Wyszłam z klasy i kierowałam się w stronę schodów prowadzących na drugie piętro, gdzie miałam geografię. Myślałam wtedy, że może dzisiaj zadzwonię do Caroline i jeżeli będzie chciała to sobie porozmawiamy, o wszystkim, o niczym tak jak zawsze, jest bardzo mądra i ciekawa świata, urocza, radosna od momentu adopcji. Bardzo mi jej brakuje, bo przez cały ten czas, przez to co przeszłyśmy bardzo się do siebie zbliżyłyśmy, ale jeżeli ona dostała ogromną miłość, ciepły, przytulny dom, kochających rodziców, normalne, spokojne życie, to moja tęsknota nie ma tu nic do gadania. Cieszę się, że dostała w końcu od losu coś dobrego, coś na co w pełni zasługuje i kiedy o tym wszystkim tak myślałam, to dochodziłam do wniosku, że jeżeli ona jest szczęśliwa to ja powinnam być tym bardziej, że kocha i jest kochana, że ma wsparcie, ciepło, bezpieczeństwo, coś co z pozoru powinien mieć każdy, jednak brakuje tego tak wielu ludziom…

Szybko wróciłam do rzeczywistości, kiedy zobaczyłam siedzących na schodach chłopaków, wśród których był Oliver.

- O Jane i jak ci poszło? – zaczął

Przeszłam zerkając na niego kątem oka.

- Wszystko ok? – dopytywał się znowu

Byłam już kilka metrów dalej i do ostatniej chwili zastanawiałam się czy mu odpowiedzieć.

- Pogadamy potem - rzuciłam i szybko zniknęłam wśród tłumu

Geografia jak i inne lekcje minęły mi dość szybko i oczywiście o wiele mniej stresująco niż matematyka. Nie wiem czy to ja tak się grzebałam czy ludzie faktycznie tak szybko opuszczają szkołę, ale kiedy od ostatniego dzwonka minie pięć minut to szkoła oprócz personelu jest prawie pusta. Zeszłam na sam dół do szatni. Kiedy dotarłam do mojego sektora, otworzyłam szafkę i zaczęłam się ubierać. Na dworze robiło się z każdym dniem coraz zimniej, więc założyłam granatową parkę, a do tego duży, ciepły szary szalik. Zabrałam wszystkie potrzebne rzeczy i jako jedna z ostatnich osób opuściłam szkołę. Do przyjazdu mojego autobusu zostało jeszcze sporo czasu dlatego nie śpieszyłam się w drodze na przystanek. Minęła mi ona nie na rytmicznym stawianiu kroków i słuchaniem stukotu własnych obcasów, czy też wnikliwych oględzinach strojów innych przechodzących tamtędy osób, ale na uświadomieniu sobie jak wiele się zmieniło w moim życiu na przełomie tych kilku miesięcy. Jeszcze nie dawno, nie miałam żadnych znajomych, przyjaciół, żadnych radości z życia. Moje życie było puste i bezdźwięczne. Nawet droga, którą szłam kiedyś była dla mnie taka odległa, nieznana, tak samo szkoła, o której nie wiedziałam nic, nawet gdzie się znajduje, po prostu miałam tam chodzić. No właśnie, a przecież nigdy bym jej nie znalazła, gdyby nie schronienie się przed deszczem w małej kawiarni ze święcącym szyldem, w której poznałam wspaniałą, życzliwą mamę Olivera i oczywiście jego samego.

Zdarzyło się też wiele złych rzeczy, o których nie chcę pamiętać, ale stanowią one część mojego życiorysu i obawiam się, że umrę już z tym bagażem złych doświadczeń, ale istnieje chociaż cień nadziei, że zostaną one daleko z tyłu, niepotrzebne, zakurzone, zapomniane…

Od zamyślenia oderwał mnie dzwoniący telefon. Wyciągnęłam go z kieszeni i zobaczyłam, że dzwoni Melisa.

- Cześć Jane jak się masz? Wszystko w porządku? – powiedziała

- Tak, wszystko dobrze, nawet dzisiaj dzięki wcześniejszej pomocy Olivera dostałam piątkę z matematyki.

- Ooo gratulacje. A przepraszam nie zapytałam, możesz rozmawiać?

- Tak, tak już skończyłam wszystkie lekcje, właśnie dochodzę na przystanek.

- O to dobrze bo ktoś chce z tobą porozmawiać

- Jane? – zapytał dziecięcy głos

- Caroline? Cześć właśnie miałam do ciebie dzisiaj zadzwonić. Wszystko dobrze? Opowiadaj

Rozmawiałam z dziewczynką chwilę, aż doszłam do przystanku. Siedziało w nim kilka osób jakiś mężczyzna po pięćdziesiątce, dwie dziewczyny, młode małżeństwo i jakiś chłopak. O ma takie same spodnie jak Oliver. Ciekawe. Odwróciłam się w kierunku ulicy. Zaraz co?

- Cześć, uciekłaś mi po lekcjach, nie mogłem cię złapać więc postanowiłem przyjść.

- Aha, fajnie tylko wiesz co poczekasz chwileczkę, bo właśnie rozmawiam z Caroline i opowiada mi o swojej koleżance, którą poznała w szkole.

- Tak jasne, jasne – odpowiedział

Czekał cierpliwie, aż skończę rozmawiać, jednak mała się rozgadała, do tego stopnia, że autobus już przyjechał. Mimo tego nie przerwałam połączenia, jedynie pośpiesznie przeprosiłam Olivera i powiedziałam, że wyjaśnię mu wszystko jutro z rana. Wsiadłam do autobusu i dalej rozmawiałam z Caroline. Trwało to długo, a nawet bardzo, bo skończyłam chwilę przed tym kiedy musiałam wysiadać. Było mi trochę głupio, bo on przyszedł tam specjalnie, żeby dowiedzieć się co dostałam i w ogóle, marzł na tym zimnie, a ja zachowałam się nie fair i go olałam. W zasadzie nie tak do końca, ale domyślam się jak mógł się poczuć. Mimo to wierzyłam, że przecież jest inteligentnym chłopakiem i nie będzie miał mi tego za złe. Ale niczego nie mogłam być pewna, dlatego kiedy dotarłam do ośrodka, a potem do swojego pokoju to postanowiłam, że tym razem ja zrobię mu niespodziankę, ale moja będzie niezapowiedziana i bardziej przyjemna niż jego, tak mi się wydawało.

Następne częściZielona herbata #18

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania