Poprzednie częściZielona herbata #1

Zielona herbata #15

Po dzwonku każdy jak to zwykle bywa rozszedł się w swoją stronę. Ludzie znikali jak świeże bułeczki z piekarni. Byłam jeszcze w szatni. Oprócz mnie zostało jeszcze kilka przebierających się po wf dziewczyn. Pam i Daniell już nie było, dlatego tylko Clara pożegnała mnie cmokiem w policzek. Po chwili wyszłam na korytarz. Ławkę zajmował Oliver z kolegą. Nie wiedziałam jak mam się zachować, byliśmy umówieni, ale nie chciałam przeszkadzać w rozmowie. Mój dylemat rozwiązał się sam. Do bruneta podeszła jego dziewczyna. Pocałowali się, pożegnali i odeszli.

- Więc jak, masz chwilę czasu? – zapytał

- Yyy no może chwilkę znajdę – zażartowałam

Kącik ust szatyna uniósł się słodko jak zawsze.

- To gdzie idziemy ?

- Nie wiem, może biblioteka? No właśnie biblioteka. O nie! Zapomniałem oddać te twoje książki. Przepraszam.

- Nie ma problemu, może mnie za to nie zabiją.

- Myślę, że nie – rozluźnił atmosferę

Zaproponował, że pójdziemy do biblioteki. Oddamy książki i tam będziemy się uczyć, a właściwie on będzie tłumaczył, a ja będę próbowała to zrozumieć.

Wzięliśmy książki i szliśmy w kierunku biblioteki. Oliver nacisnął klamkę, jednak drzwi nie otworzyły się. No tak szkolna biblioteka była już zamknięta.

Wyszliśmy z budynku. W tej sytuacji należało przemyśleć gdzie pójdziemy. Miałam wrażenie, że dzisiejszy dzień to totalna porażka.

- To może pójdziemy do mnie, bo ja nie widzę innego rozwiązania. Poza tym nikt nie powinien nam przeszkadzać.

Myśli Olivera :

Tak Oliver jesteś mistrzem, a co gdyby bez zapowiedzi odwiedzili nas Melisa, Ed i Caroline. W sumie Jane ucieszyła by się na widok małej, ale nie nie wtedy wszystko dosłownie wszystko by się wydało i nie jestem pewien czy to dobrze. Co ja mogę teraz zrobić? Już zaproponowałem więc klamka zapadła, ale zaraz z ostatniej rozmowy telefonicznej z Melisą wynika, że powinni być teraz w zoo. Ufff to dobrze…

- To co idziemy? – zapytał

- No ok

Dotarcie do domu Olivera zajęło nie więcej niż pół godziny. Byłam pod wrażeniem, jego dom był naprawdę piękny i rozsądnie urządzony. Od razu zaproponował mi sok. Potem poszliśmy do jego pokoju. Było tam dużo plakatów z piłkarzami. O ścianę oparta była gitara. Od razu o to zapytałam

- Grasz?

- Tak, trzy lata w szkole muzycznej

- Mogę? – zapytałam

Zgodził się niemal bez wahania. Próbowałam grać.

- Chyba dawno jej nie nastrajałeś?

- A ty Skąd to poznałaś? Też grasz?

- Kiedyś grałam, ostatnio nie. Chociażby z tego względu, że teraz nie mam gitary.

- Tak? A to co się stało?

- Długa historia

Odstawiliśmy instrument i siedliśmy do matematyki. Bardzo starałam się zrozumieć co do mnie mówił. Szło mi całkiem nieźle, nawet on to zauważył. Czasami jeszcze tylko o czymś zapominałam, ale po chwili wszystko było jak należy. Chyba naprawdę zrozumiałam ten temat. Miałam nadzieję, że Donovan mimo swojej wrednej natury da mi szansę na poprawę.

- Słuchaj naprawdę nie wiem jak mam ci dziękować.

- Ale nie ma o czym mówić, to dla mnie przyjemność. Lubię matematykę, a ciebie jeszcze bardziej.

Uśmiechnęłam się. Zrobiło mi się miło. Porozmawialiśmy jeszcze o tym jak mi w tej szkole i o kilku innych rzeczach. Było już ciemno. Musiałam iść. Zeszliśmy na dół. Wtedy do domu weszła mama Olivera.

Wymieniłyśmy kilka zdań. Z chęcią porozmawiałabym dłużej, ale upływający szybko czas raczej nie był moim sprzymierzeńcem.

- To trzymam cię za słowo, że następnym razem dłużej porozmawiamy. Przychodź częściej.

- Postaram się

- Jeszcze raz dziękuję – zwróciłam się do Olivera

- Nie ma za co. Podrzucić cię?

Nie wiedziałam czy się zgodzić, ale nie chciało mi się stać nie wiadomo ile na zimnie w oczekiwaniu na autobus, a przede wszystkim fajnie byłoby pobyć z Oliverem tak długo jak tylko było to możliwe.

- Jeżeli to nie problem

Podczas jazdy ustaliliśmy, że wysiądę tam gdzie wtedy kiedy mnie odwoził, niestety w mniej miłych okolicznościach.

Niedługo potem byłam już w swoim pokoju. Odrobiłam lekcje, ponownie rozwiązałam z matematyki kilka zadań, które o dziwo teraz nie sprawiły mi trudności. Zadzwoniła Caroline. Tak bardzo się ucieszyłam. Mówiła, że wszystko u niej w porządku. Od słowa do słowa nasza rozmowa trwała około godziny. Nawet nie zauważyłam kiedy zrobiło się późno. Zeszłam na kolację. Przy stole obok siedziała Silver, co dziwne nie z kompletem swoim przyjaciółeczek, ale zaledwie z jedną dziewczyną o kasztanowych lokach.

Nie miałam zamiaru podsłuchiwać, po prostu mówiła tak głośno, że nie dało się nie słyszeć.

- Nie no słuchaj ja po prostu muszę coś zrobić i nawet nie przekonuj mnie, że to zły pomysł. Muszę troszkę się przemęczyć, żeby osiągnąć efekt – mówiła Silver

- Ale czy ty go w ogóle widziałaś, przecież to typowy kujon i jak ty chcesz go niby oderwać od książek? – zapytała Judy

- Tego jeszcze nie wiem, ale chyba to nie problem. Zobaczy taką laskę jak ja to od razu zapomni o książkach, gwarantuję.

Nie mogłam wytrzymać zaśmiałam się dosyć głośno.

- Ej weź ty się zajmij sobą. Nie mam ochoty zawracać sobie głowy czymś takim jak ty , więc zamknij się, albo najlepiej stąd idź.

- Ooo, ale się wystraszyłam, naprawdę.

Lubiłam jej tak dogadywać, szczególnie kiedy nie mogła zbyt wiele, ze względu na dyżurujące opiekunki.

Z tego co dalej mówiły zrozumiałam, że Silver ma zamiar kogoś wykorzystać, ale to standard w jej wykonaniu.

Wróciłam do pokoju. Było dość późno, a ja padałam na twarz. Jednak mimo to ucieszyłam się z wiadomości od Olivera:

„ Hej, przepraszam, że piszę o tej porze, ale dowiedziałem się czegoś od kolegów. Nie wyjaśnię ci tego teraz, to będzie niespodzianka. Trzymam kciuki za piątkę z matematyki. Jestem ciekaw efektu mojej nudnej gadki o wykresie funkcji liniowej. Dobranoc Jane ”

Byłam ciekawa co to za niespodzianka, bałam się tego co to będzie. Ten wieczór był bardzo zagadkowy. Najpierw ten spisek Silver, później Oliver i ta niespodzianka. Zwykle jest tak, że myślimy o czymś co w danej chwili wydaje się nieistotne, ale tak już jest. Ludzka inteligencja nie przewiduje tego, żeby zająć myśli tym jak to będzie, czy się uda. A przynajmniej moja nie. Czyżbym zaczęła choć troszkę wierzyć w siebie, że jakoś to będzie i dam sobie radę?

Byłam ciekawa, a zarazem zaniepokojona tą niespodzianką. Czułam się dziwnie. Nie wiedziałam czego się spodziewać ,ale niespodzianki mają właśnie to do siebie, że nie wiemy co nas czeka.

Może nie mam się czego obawiać, może to tylko moje przewrażliwienie. Chciałam odciąć się od tego przypuszczania i z nadzieją na odkrycie tej tajemniczej kurtyny, zasnęłam.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania