Poprzednie części60 minut do szczęscia

60 minut do szczęścia 13

Mariusz

-Przepraszam, że wcześniej nie zadzwoniłem, najpierw na środku drogi rozwalił nam się autobus czekaliśmy prawie godzinę, na zmianę autobusu, potem gdy dojeżdżałem już na miejsce padł mi telefon, chciałem jak najszybciej dostać klucz od pokoju, żeby naładować telefon i do Ciebie zadzwonić, ale jak na złość ściągnęli mnie na spotkanie z moim domniemanym trenerem…

- Spokojnie. - udało jej się w końcu wejść w słowo. - Nie jestem zła, trochę się martwiłam, ale najważniejsze, że nic Ci się nie stało.

Do końca nie był pewien, ale wydawało mu się, że miała jakiś smutny głos, ale nie chciała powiedzieć co się stało. Miał tylko nadzieje, że to nie jego wina. Do jego testu zostało jeszcze pare godzin, musiał się skupić. Pamiętał co obiecał Ance, postanowił wyjść na chwile i pobiegać to mu dobrze zrobi.

***

Dzień testu. Nie potrzebnie się tak bałem w pierwszych 5 konkurencjach był bezbłędny, okazał się najszybszym z egzaminowanych zawodników. W 6 konkurencji czyli w grze 6 na 6, nie poszło mu, aż tak rewelacyjnie dostał tylko 80 na 100 punktów. Teraz już wszystko za nim, zostaje tylko czekać na ogłoszenie wyników.

-Zapraszamy, wszystkich ubiegających się o przyjęcie, na ogłoszenie wyników. - powiedział jeden z członków komisji, trener niemieckiego zespołu.- W imieniu swoim i reszty komisji, chciałbym podziękować Panom za przybycie. Wielu z Was wypadło bardzo dobrze, ale musieliśmy wybrać tylko jednego z Was.

Mariusz czuł się jakby serce mu miało zaraz eksplodować - ile można przeciągać jedną odpowiedź. W końcu jeden z członków, ten, który zaprosił Mariusza na testy sprawnościowe, ogłosił.

-Jest nam bardzo miło zakomunikować, że po burzliwych naradach postanowiliśmy dać szanse Panu Mariuszowi Jaworkowi.

Chłopak myślał, że to niemożliwe. Przecież było tyle lepszych zawodników z całego świata, a tu nagle on. Zwykły chłopak z Polski dostaje szanse na pokazanie się w najlepszej klasie rozgrywkowej. W duchu jednak czuł się bardzo szczęśliwy. Dostał szanse i wykorzystał ją w 100%, tak jak tego chciał nie tylko on, ale też i Anka.

Po 40 minutach Mariusz został zaproszony do osobnego pomieszczenia, w którym miał uzgodnić warunki kontraktu. Kwota, którą mu zaoferowali zbiła go z nóg, przecież w Polsce na taki kontrakt musiałby tyrać conajmniej 10 - 15 lat i może przy dobrych wiatrach pod koniec kariery dorobił by się takiej gaży, ale nawet to nie było do końca pewne. Taka kasa ustawiła by ich na przyszłość. Ich jak to brzmi, ale czy w ogóle będą jeszcze jacyś oni. Liczył, że tak, właśnie będzie. Dostał kontrakt do przeanalizowania i podpisania, miał miesiąc czasu na podpisanie. Po upływa tego terminu miał spotkać się już w Polsce z osobą funkcyjną, która odbierze od niego podpisany dokument.

To teraz, już czas wracać - pomyślał chłopak. - Ale jeszcze zadzwonię do Ani, powiem, że wszystko się udało. Dziewczyna nie odebrała, zamiast tego rozmawiał z Panią Kasią, która powiedziała mu, że Anka pojechała na jakiś mecz swojego biologicznego ojca do Częstochowy.

Trochę nie po drodze, stwierdził, ale co tam. Czego się nie robi, żeby chociaż chwile spędzić z wyjątkową osobą. Jadąc autobusem, wykręcił numer do Sandry, chciał dowiedzieć się czy w razie czego będzie gdzieś w pobliżu, żeby wpuścić go do jakiegoś parku maszyn. Pamiętał z opowieści Anki, że to jakieś specjalne miejsce, gdzie zawodnicy trzymają maszyny i jest ciężko dostępne dla zwykłego człowieka. Sandry jednak nie było w Częstochowie, ale powiedziała, że jadą dziś z wrocławskim klubem i będzie tam kuzyn Ani, miał mieć na imię Rafał i podobno będzie wiedział wszystko od Sandi.

Do Częstochowy pojechał jednak z przystankiem. Wysiadł we Wrocławiu, żeby się przebrać i przesiąść do samochodu. Była 12 miał 4 godziny, żeby dostać się do Częstochowy. Pod bramę stadionu przyjechał około godziny przed rozpoczęciem spotkania, był zmęczony, ale wiedział, że jak tylko ją zobaczy wszystko mu minie. Wyciągnął z samochodu róże, którą zdążył kupić w pobliskiej kwiaciarni.

Stanął pod bramą parkingu i już miał dzwonić do Sandry, kiedy zobaczył niskiego, chudego chłopaka.

-Siema, Ty chyba jesteś Mariusz?

-Cześć, tak. A ty na pewno jesteś Rafał.

-We własnej osobie, chodź wpuszczę Cię - podszedł do bramy i pokazał ochroniarzowi plakietkę. - Nie wiem, czy Sandra, Ci mówiła, ale jestem kuzynem Anki.

-Tak, wspominała mi o tym i od razu cię uspokoję nie mam zamiaru jej skrzywdzić.

-I to właśnie chciałem usłyszeć, bo inaczej musiałbym skopać Ci tyłek, a mogłoby być to ciężkie - powiedział i zaśmiał się. Zaprowadzę Cię do niej.

———————————————————————————————————————————————

Anka

Po rozmowie z Bogdanem, dziewczyna postanowiła, że da jeszcze szanse Sławkowi i pojedzie na jego mecz, żeby z nim pobyć. W końcu tak jak powiedział jej tata, że za jakiś czas może żałować swojej decyzji. Obiecali też, że jak teraz się z nim nie dogadam, to już odpuszczą. Przecież dwa dni to nie jest wieczność.

A jednak dwa dni uciekły szybko. Po raz pierwszy w życiu przegadał z tatą prawie cały dzień, było sympatycznie. Był z nią szczery, wytłumaczył jej, że zniknął nie tylko dlatego, że był przytłoczony wizją wczesnego rodzicielstwa, ale dlatego, że wiedział, że Bogdan otoczy ich opieką i nie chciał stawać na drodze do szczęścia Kaśki. A potem jak to powiedział było już za późno, Anka rosła, stawała się dojrzalsza i coraz bardziej nie miała tematów do rozmów z wiecznie młodym ojcem . Teraz już podjęła decyzję da mu szansę. Nie tylko. Ze względu na niego, ale również na małego 5 letniego braciszka Aleksa, który przez cały weekend wpatrywał się w nią jak w obrazek.

W ostatni dzień jej pobytu, poszli na mecz po raz pierwszy od lat miała kibicować Sławkowi w parku maszyn. Jeny jakie to było dziwne uczucie, na szczęście dla niej Włókniarz jeździł dziś z Wrocławiem w którym występował Rafał i Mikołaj.

-Kogo moje oczy widzą - wykrzyknął nagle Mikołaj. - Anka Górska.

-No hello, we własnej osobie.

-Co się stało, że w końcu się tutaj wybrałaś? - zapytał z nieskrywanym zdziwieniem.

-Uznałam po prostu, że czas najwyższy, żeby w końcu pozałatwiać sprawę ze Sławkiem, wiesz przecież, że mieliśmy dosyć skomplikowaną sytuacje. Ale próbuje mu wybaczyć i zacząć w końcu normalnie się z nim dogadywać.

-Cała Ty, słodka, odważna i pełna wiary w ludzi. - powiedział i nachylił się w jej stronę, żeby w odgarnąć opadający kosmyk z jej twarzy. - dziewczyna widząc ten gest mimowolnie się cofnęła.

Przez chwile nie wiedziała co odpowiedzieć, ale w końcu ją oświeciło, musiała w miły, ale stanowczy sposób dać mu do zrozumienia, że za mocno sobie pogrywa.

-W sumie to zapomniałam Ci się pochwalić, ale chyba w końcu jestem szczęśliwa.

-O a co takiego się wydarzyło? - powiedział nieco sfrustrowany.

-Poznałam ostatnio cudownego chłopaka i chyba zwariowałam na jego punkcie - nie zdążyła dokończyć zdania.

-To dobrze, że nie tylko ja stałem się wariatem, a jesteśmy w tym razem - nie zdążyła się obrócić, nie musiała, zobaczyła przed sobą piękną białą różę. - Jak tak wygląda wariactwo to chyba nie chce być już zdrowy. - Jestem Mariusz. - przedstawił się chłopak i wyciągnął rękę na powitanie.

-Mikołaj, ale pójdę już muszę przygotować się do spotkania.

W momencie kiedy Mikołaj poszedł do swojego boksu. Anka wprost wpadła w ramiona Mariusza. Tyle pytań kotłowało jej się w głowie, ale nie chciała nic mówić, czuła się znowu bezpiecznie. Zobaczyła tylko kątem oka, jak Rafał śmieje się z całej tej sytuacji dokładnie tak jakby wiedział o tym, że Mariusz postanowił tu przyjechać.

Anka w końcu wzięła Mariusza za rękę i przedstawiła go Sławkowi i Aleksowi.

-Miło mi Was poznać - powiedział uprzejmie chłopak.

-Mi również - odpowiedział Sławek.

-Przepraszamy na moment. - spojrzała teraz na Mariusza - A Ciebie porywam, pokaże Ci kawałek mojego życia. - wzięła go za rękę i zaprowadziła w okolice bandy okalającej tor, to właśnie za nią obejrzeli całe spotkanie. Siedzieli przytuleni przez cały mecz, w tym momencie, liczyło się tylko to, że są razem - nawet wynik schodził na dalszy plan.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania