Poprzednie części60 minut do szczęscia

60 minut do szczęścia cz.10

Anka

Nie mogła zasnąć tego wieczora, nie wiedziała co tak na nią wpłynęło. Odkąd tylko przyjechała do Wrocławia czuła, że jest tu gdzie powinna być. Jednak były sprawy, które nie do końca dawały jej spokój. Tą, która najbardziej zaprzątała jej głowę nie był wbrew pozorom wyjazd Mariusza, ale sytuacja w jakiej znalazła się jej młodsza siostra.

Aśka zawsze była nie tylko spokojniejsza, ale i za mocno ufała ludziom w szczególności mężczyznom. Anka zdawała sobie sprawę, że ufność młodszej siostry przysporzy jej wiele kłopotów, nie spodziewała się tylko, że nastąpi to, aż tak szybko. Nagle spokojny wieczór, który spędzała z Mariuszem został zmącony przez telefon dzwoniła właśnie ona, płakała z jej szlochu zdało się tylko zrozumieć kilka słów. Anka zrozumiała tylko tyle, że Krzysiek namawia jej siostrę do usunięcia dziecka.

-Dziewczyno, tylko nie rób nic głupiego proszę Cię. Olej go na razie przyjadę i z nim porozmawiam, a jak to nie pomoże to zawsze mamy jeszcze do pomocy Maćka, który na pewno go postawi do pionu. Muszę już kończyć niczym się nie martw. Damy sobie radę,

-Co się stało? - usłyszała nagle głos Mariusza - Tylko nie owijaj w bawełnę mów co się dzieje.

-Rozmawiałam przed chwilą z Asią, Krzysiek nie chce nawet słyszeć o żadnym dziecku, rzucił jej tylko kasę na wiadomą czynność. Najchętniej to w ogóle bym z nim nie rozmawiała, ale muszę coś zrobić, bo ona się wykończy nerwowo.

-Przede wszystkim to się uspokój. Ja ci pomogę ze wszystkim, jeśli chcesz to pogadam z tym potomkiem kurzu i wiatru.

Anka nie wiedziała jak ma odwieźć Mariusza od tej rozmowy, zdawała sobie sprawę, że nie wyniknie z niej nic dobrego. Nie zdążyła jeszcze nic powiedzieć, gdy znowu usłyszała dźwięk swojego telefonu. Przeklęty świat, pomyślała, ledwo zdołała się wyrwać z domu, żeby choć trochę się zresetować, cały czas nękają ją telefony. Tym razem dzwoniła mama.

-Totalnie nie mam pojęcia o co chodzi, ale moja mama prosiła, żebyśmy koniecznie przyjechali razem, za kilka dni bo chce nam coś ważnego powiedzieć.

Na pewno powiedziała, że razem. Bo raczej chyba ja nie jestem członkiem waszej rodziny, przynajmniej na razie.

Tak, na pewno. Nie wiem co się stało, ale brzmiało to niemniej poważnie. Ostatni raz mówiła takim tonem kiedy obwieszczała nam, że będziemy mieli braciszka.

-Kto wie? Może jednak rodzina powiększy się nie tylko o jedno dziecko.

-Osz, Ty! - powiedziała Anka i w tym samym momencie cisnęła w Mario poduszką. -Masz szczęście, mój drogi, że jesteś ultraprzystojny bo gdyby nie to już byś nie żył.- on uśmiechnął się tylko.

Anka nie mogła wyjść z podziwu, jak on z każdej sytuacji nawet tej najcięższej potrafi zrobić komedie, tylko po to by ona się nie martwiła. Może to było zbyt wyniosłe, ale czuła się przy nim na odpowiednim miejscu. W tamtym momencie bała się tylko jednego, że ferie dobiegają już końca, ona za te pare dni faktycznie będzie musiała wrócić do Gdańska i na jakiś czas będą musieli się rozstać. Nie pocieszał nawet fakt, że są telefony czy komputer, jednak żaden wirtualny kontakt nie będzie w stanie zastąpić człowieka.

- No to jak - przerwała nagle otaczającą ich ciszę. - Pojedziesz ze mną do Gdańska, na te pare dni.

Jeśli chcesz to jak najbardziej, ale wiesz, że po tych dwóch dniach będę już musiał wracać, muszę tutaj pozamykać jeszcze parę spraw.

-Wiem, wiem mam nadzieje, że szybko je załatwisz i będziesz mnie odwiedzał.

- Bella, spójrz na mnie - nie odpuścił póki na niego nie spojrzała- co by się nie działo to dla mnie zawsze jesteś najważniejsza i czy się to podoba czy nie, będę bardzo częstym gościem w Gdańsku. Łatwo się mnie nie pozbędziesz.

Anka uśmiechnęła się tylko i wspięła na palce, by pocałować chłopaka, ale on nagle się odsunął.

-Najpierw zapraszam Paniom na śniadanie a przyjemności będą później.

———————————————————————————————————————————————

Mariusz

Następnego ranka pakowali się już do wyjazdu. Mariuszowi nie bardzo podobał się fakt, że po tych kilku wspaniałych dniach musi odwieźć Anię z powrotem do domu. Wiedział, że jest to nieuniknione, Ania musiała zacząć przygotowywać się do próbnych matur, a on do testów sprawnościowych.

- Gotowa? - rzucił tylko, gdy wsiadali do samochodu.

- Chyba tak.

Nie mógł patrzeć na smutek w jej oczach, przeczuwał, że nie chce wracać do domu, bo boi się co tam zastanie. Całą drogę do Gdańska przemierzali w skupieniu, raz po raz żartując sobie, ze wszystkiego co znajdowało się na ich drodze.

- Nie no nie mogę patrzeć jak jesteś smutna, proszę powiedz cokolwiek. Zrobiłem coś nie tak, zraniłem Cię?

- Nie , to w żadnym razie nie jest twoja wina, ja po prostu, tak bardzo nie chce tam wracać. Chciałabym po prostu uciec z dala od tego całego zgiełku. Pomogę Asi bo to jest moja siostra, ale marzę tylko o jednym, żeby zająć się układaniem swojego własnego życia.

- To porozmawiajmy o Tobie?

- Co ze studiami? Wybrałaś już coś.

- Tak, się składa, że tak. Chyba jednak spróbuje z tą psychologią.

Nie był zdziwiony wyborem, po kilku dniach spędzonych z nią, zdawał sobie sprawę, że dziewczyna ma zacięcie do wysłuchiwania ludzkich żali i pomagania wszystkim napotkanym osobom. Obawiał się jednak tego, że jej zbytnia otwartość i wiara w ludzi może kiedyś ją zawieźć.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania