Gołodupce - O tym, jak Mitia czochrał bobra

– Siusiu, paciorek, poczochrać bobra i spać! Jutro pobudka o czwartej! – Malina wysłała chłopców spać.

Mikołaj zapalił świeczkę i w jej migoczącym blasku przeszli do alkierza. Stało tu jedno, szerokie łóżko, zasłane trzema poduszkami i grubaśnymi dwiema pierzynami.

Dima rozejrzał się niepewnie.

– Mamy spać w jednym łóżku? – zdziwił się.

– Innego nie ma tutaj i nie było – wzruszył ramionami Mikołaj, machając przy tym świeczką. – Rozsunęła na podwójne, zmieścimy się.

– Miki to się lubi tulić do każdego – mruknął Dima. – Ja wolę mieć więcej miejsca dla siebie!

– Możesz spać na podłodze. Alkierz jest dość długi – odparł Mikołaj.

– Chyba śnisz! – rzucił Dima rzucając się na łóżko.

– Chyba nie zamierzasz spać w ciuchach? – oburzył się Mikołaj.

– Nie chce mi się szukać piżamy po ciemku – przyznał się Dima. – Jutro znajdę coś czystego.

– Wynoś się z łóżka, brudasie – wykrzywił się Mikołaj. – Babcia dała czystą pościel! Czujesz, jak pachnie?

Bliźniacy złapali w ręce fragmenty pierzyny i powąchali.

– Wiatrem pachnie, i jakby sosną… – odparł Dima.

– Babka wszystko suszy pomiędzy świerkami, na końcu ogrodu – wyjaśnił Mikołaj. – Stąd taki zapach fajowy. Wszystkie ubrania tak pachną!

– Ale jakie to sztywne, jak karton! – mruknął Mitia zdziwiony.

– Babka niestety wszystko krochmali – westchnął Mikołaj. – Koszule możesz stawiać w kufrze w pionie, takie są sztywne. A onuce trzeba łamać, gdy owijasz nogi.

– Slipki też krochmali? – zaciekawił się Dima.

– Pora na paciorek i spać – Mikołaj nie podjął tematu.

Klęknął przy łóżku. Spojrzał na kuzynów.

– No co?

– Ty się modlisz? – zdziwił się Dima.

– Rano i wieczór, cały pacierz, no a jak? – Mikołaj był w szoku.

– Ojciec to faktycznie, modlił się przed snem – szepnął Mitia. – Wiele razy widziałem, gdy podkradałem się do lodówki nocą.

– Nie umiemy – przyznał się Dima.

– No to klękajcie, poprowadzę – zaproponował Mikołaj.

Bracia klękli koło niego. Mikołaj uczynił trzykrotnie znak krzyża. Bliźniacy naśladując go pomachali rękami w koło. Mitia prawą, Dima lewą.

– O rany, wy nic nie umiecie – westchnął Mikołaj. – Ojcze nasz…

– To umiem – pochwalił się Mitia. – Któryś jest w niebie…

Zmówili Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo i Wierzę w Boga.

– Rachunek sumienia – zapowiedział Mikołaj.

Zamilkł na dłuższą chwilę. Dima po chwili zaczął na niego zerkać. Szturchnął po chwili łokciem, bojąc się, że kuzyn zasnął na klęczkach.

– Spowiadam się Bogu… – zaczął Mikołaj.

Bliźniacy się nie dołączyli. Nie znali tej modlitwy. Mikołaj zakończył potrójnym znakiem krzyża. Podniósł się z klęczek.

– Wy jesteście nieco powyżej religijnej ameby – skomentował. – Mniej więcej na poziomie karalucha!

Zrzucił z siebie koszulę, cisnął na ziemię i nagi zanurkował pod pierzynę. Dima ściągnął z siebie szorty, sweter i koszulkę. W samych slipkach wślizgnął się pod kołdrę.

– Brudas! – cicho szepnął Mikołaj.

Po chwili kotłowania pod kołdrą slipki pofrunęły na drugi koniec alkierza.

– Tak dziwnie spać bez piżamy – szepnął Dima.

– To sobie załóż – odszepnął Mitia. – Ja sypiam bez, bo pod babciową pierzyną jest strasznie gorąco. Miki, czekamy na ciebie – dodał głośniej.

– Ja… idę siusiu – rzucił najmniejszy i wymknął się z alkierza.

– Gdy wrócisz, zdmuchnij świeczkę! – rzucił Mikołaj, wtulając się w poduszkę.

Mitia po omacku przeszedł przez izbę. „Jak dobrze, że tu nie ma wiele mebli” – pomyślał. Domacał się ławy. Powoli przeszedł do drzwi do sieni. Przez sień po omacku na dwór.

– Tu jest jaśniej… nieco – mruknął pod nosem zdziwiony.

Faktycznie, dostrzegał ciemniejsze zarysy drzew. Stanął pod jednym z cieni i się odsiusiał. Rozejrzał się wokół. Ruszył w kierunku rzeczki. Nie zauważył, jak cień tego, co brał za pień drzewa, ruszył się i zniknął w mroku za chatą.

Siadł na skraju rzeczki.

– Mateczka coś wspominała o poczochraniu bobra – przypomniał sobie słowa Maliny. – Skąd ja jej znajdę bobra w takiej ciemnicy? Ciekawe, czy żyją tu w ogóle jakieś…

– Kto szukał Bobra? – rozległ się wesoły głos gdzieś przed nim.

Mitia zamarł ze strachu. Coś pluskało w wodzie przed nim.

– Słyszałem, że ktoś chce poczochrać Bobra! – kontynuował głos. – To ty, synu Adama i Ewy?

Coś wyszło z wody i usadowiło się obok niego. Serce Alka biło jak oszalałe. „Ciekawe, czy dam rady uciec, zanim mnie zeżre” – pomyślał.

Dziwne gadające stworzenie obwąchało go dokładnie.

– A nie, pomyliłem się, przyznaję. Ciemno jest. To ty, synu Adama i demonicy, chciałeś mnie czochrać?

– Yyyy… ja… ten tego – zaczął się jąkać Mikolaj. – Chciałem tylko poczochrać bobra…

– No to jestem! – odparł radośnie głos obok niego. – Czochraj! No, już!

Jakaś łapa chwyciła jego prawą rękę i przeciągnęła do siebie. Mitia poczuł pod dłonią mokre futro.

– No, czochraj, czochraj – poleciło dziwne stworzenie. – Możesz zacząć od głowy i kierować się w stronę ogona. A potem dam ci do poczochrania brzuch.

– Czy ty jesteś bobrem? – zaryzykował pytanie Mitia, zaczynając w strachu czochrać dziwną istotę.

– No, a jak? Przepływałem sobie, i słyszę, że ktoś chce czochrać bobra. A że dawno nikt mnie nie czochrał, to korzystam z okazji. No, mocniej czochraj, aż do skóry!

– Ale bobry nie mówią przecież – zdziwił się Mitia. – Skąd ty jesteś, z Czarnobyla?

– Zgłupiałeś? – oburzył się bóbr. – Tam się ewolucja cofnęła tysiące i miliony lat. Nie jestem Bobrem Szablastozębnym! Tylko zwykłym Mówiącym Bobrem z Narni.

– Z Narni? Czytałem o tym książkę! Lew, Czarownica i Stara Szafa! – ucieszył się Mitia. – To ty jesteś ten Pan Bóbr, co koronował rodzeństwo Pevensie?

– E, to zamierzchłe czasy. Ale to dobry podręcznik historii Narni. Już król Kaspian Dziesiąty zatwierdził go do użytku w szkołach – skomentował Bóbr. – A tamten Pan Bóbr to był mój praprapraprapraprapra… ile było już tego pra?

– Nie liczyłem – przyznał Mitia.

– No to jeszcze prapra… i jeszcze kilka pra pra pra… pradziadek. Z dokładnością do kilku pokoleń. Teraz rządzi król Tirian, syn Erliana. No, prawdopodobnie – westchnął Bóbr.

– Co się stało? I jak tutaj trafiłeś? – zdziwił się Mitia. – Myślałem, że to tylko bajka dla dzieci.

– Czy ja wyglądam na bajkę? Co? – oburzył się Bóbr.

– Ciemno jest… – cichutko przyznał Mitia.

– A moje futro, które czochrasz? Co?

– No… Jest fajne…

– No… – dał się udobruchać Bóbr. – Dotarcie do świata synów Adama i córek Ewy… i czasami też demonic, jak czuje mój nos… nie jest takie trudne. Każda większa bobrza tama gdzieś tam pod wodą łączy się z inną bobrzą tamą. Wystarczy wiedzieć, którą gałązkę poruszyć.

– Przypłynąłeś na wycieczkę?

– Wycieczkę, też coś! Bobry nie robią sobie wycieczek… tak długich. A już na pewno nie wypuszczają się w podróż bez kanapek z gotowanym jajkiem i termosu z gorącą herbatą!

– To… co tu robisz?

– Udałem się na Wielką Misję Ratunkową. Niedaleko mojej tamy osiedliła się taka małpa, Krętacz ją nazywają. I miała znajomego osła. I znaleźli lwią skórę. Czułem, że coś będzie nie tak i postanowiłem wybrać się po pomoc do waszego świata. Ale zanim odnalazłem Starożytnego Króla Piotra, zginęli wszyscy w katastrofie pociągu! Chciałem wracać, a tu nic! Nic! Rozumiesz to? Nic, jakby Narnia w ogóle nie istniała! Nie mogę wrócić do domu! W żadnej tamie nie ma przejścia! Pod Czarnobylem Bobry Szablastozębne wygryzły mi nawet przejście do Światu Lodu i Ognia, ale nie ma nigdzie Narni! Nigdzie!

– Narnia przestała istnieć – Mitia przypomniał sobie zakończenie ostatniej książki cyklu. – Aslan zgasił świat.

– Ugrzęzłem tu aż do śmierci… tak podejrzewałem… – Bóbr zapłakał wielkimi łzami. – Poczochraj mnie nieco za uchem, bo mi smutno… – poprosił Mitię.

Przez dłuższą chwilę Mitia czochrał go w milczeniu.

– Wiesz, będę szedł spać – westchnął. – Jutro mateczka zbudzi nas o czwartej.

– Przyjdziesz jeszcze? Jutro wieczorem? – zapytał bóbr z nadzieją.

– Przyjdę! – obiecał Mitia. – Czochranie ciebie jest super! Dobrze, że mateczka poleciła mi to zrobić!

– Mateczka Malina ci kazała tu przyjść?

– No… Nie wiem czy mnie akurat… Powiedziała do naszej trójki, że siusiu, paciorek, czochrać bobra i spać. Paciorek zmówiłem, odsiusiałem się i chciałem poczochrać bobra…

– Jesteś pewien, że o tym czochraniu bobra mówiła?

– E… – zawahał się Mitia. – Nie znam innego bobra. Mieszkają tu inne?

– Kawałek drogi stąd – mruknął Bóbr. – Ale zwykłe, nieme. Masz szczęście, że na mnie trafiłeś. Poczochraj jeszcze trochę nad ogonem, zanim pójdziesz, co? Pamiętaj, jak mówi starożytne przysłowie: chcesz być królem niczym kobra, to codziennie czochraj bobra!

– No dobrze – Mitia ponownie zaczął czochrać mokre futro.

– Ale… jak ci Malina powie, abyś poszedł strugać rysia, to przyjdź mnie poczochrać, a nie szukaj rysia, co?

– Tu są rysie? – zdziwił się Mitia.

– Lepiej, abyś ich nie spotkał. Rysie Szablastozębne spod Czarnobyla się sprowadziły niedaleko granicy. Nie próbuj ich strugać, bo wydrapią ci oczy i oślepniesz!

– Oj, dobrze – pokiwał głową wystraszony Mitia. – Jak mateczka będzie kazała strugać rysia, to przyjdę ciebie poczochrać. Dobrze?

– Dobrze, dobrze. Jaki mądry chłopiec z ciebie – uśmiechnął się Bóbr. – A teraz uciekaj spać! Jutro wieczorem przyjdziesz znowu mnie poczochrać! Dobranoc!

– Dobranoc! – rzucił Mitia, kierując się do chaty.

– Miastowe chyba to dziecię Adama – westchnął Bóbr za jego plecami. – Głupsze od przeciętnej nimfy nawet. Ale to dobrze. Wodnik boi się Maliny, to powinien tanio wynająć ten fragment rzeczki. Zbuduję sobie tamę, a dziecię Adama będzie mnie czochrało co noc! Żyć, nie umierać!

Mitia wrócił do chaty. Wszedł po cichu do sieni, do izby. Przez szpary drzwi alkierza migotało światło świecy. Wszedł pewnie. Zdmuchnął świecę, rozebrał się w całkowitej ciemności i wślizgnął pod pierzynę.

– Gdzieś ty był tak długo? – szepnął obudzony Mikołaj.

– Siusiałem i czochrałem bobra – przyznał Mitia.

– O, fuj! – skrzywił się Mikołaj. – Umyłeś ręce i pindolka?

– Umyłem – skłamał Mitia.

– To… masz szczęście, Mitia… tylko mnie nie czochraj w nocy!

– Ty nie masz fajnego futerka – odparł Mitia zasypiając.

Po chwili wszyscy w chyży już spali.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Cicho_sza 19.12.2021
    Kolejna bardzo przyjemna część, o jakże zwodniczym tytule. ?
    Pozdrawiam
  • Domenico Perché 19.12.2021
    Dziękuję

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania