Jeszcze jedna tajemnica - Rozdział V

Dlaczego akurat dzisiaj, kiedy Magda była na konkursie musiał przyjść do naszej klasy nowy uczeń? I oczywiście, gdzie było jedyne wolne miejsce? Obok mnie. I oczywiście musiał je zająć. Przez całą godzinę nawet na niego nie spojrzałam, chciałam by wiedział, że nie życzę sobie jego obecności w mojej ławce.

Kątem oka zaobserwowałam, że ma rude loki i jest dość dobrze zbudowany. Natomiast jego oczy były bardzo dziwne, takie wyblakłe, jakby bez życia. Było to dość przerażające, ale postanowiłam nie zaprzątać sobie tym głowy. Gdy tylko zadzwonił dzwonek natychmiast opuściłam salę od biologii.

Kolejne zajęcia nie były lepsze, miałam trening siatkówki, kto wymyślił zajęcia pozalekcyjne w piątek? Na pewno nikt normalny. Musiałam zacząć grać w szkolnej drużynie, chociaż nie chciałam. Nawet nikt nie pytał mnie o zdanie. A wiecie z kim miałam być w parze? Z Kaspianem. Czy ten dzień mógł być gorszy? Chyba nie. Gdy tylko go zobaczyłam krew odpłynęła mi z twarzy. Chłopak zachowywał się dość przyzwoicie, w ogóle na mnie nie patrzył i się do mnie nie odzywał. Całą uwagę skupił na piłce, postanowiłam iść w jego ślady.

Szło nam całkiem dobrze, dopóki zmora nad nami nie stanęła i nie kazała odbijać piłkę do stu, bez upadku. Kto normalny to potrafi? Pomińmy fakt, że piłka spadła po mojej stronie boiska.

Dlatego właśnie teraz w deszczu biegaliśmy dziesięć kółek po szkolnym boisku. Dobrze spędzony czas, naprawdę.

Jak JA miałam przebiec dziesięć kółek?! JA, która na wf-ie pamięta tylko liczby nieparzyste?! To jest po prostu niewykonalne.

Kaspianowi szło znacznie lepiej niż mi. On chyba był nawet zadowolony z takiego obrotu spraw. Biegał tak jakby w ogóle się nie męczył. Fantastycznie. Ja, po trzech kółkach byłam cała czerwona i ledwo łapałam oddech, a po sześciu zataczałam się jak pijana.

- Chyba mi wystarczy – stwierdziłam kierując się ku szkole – rezygnuję.

Kaspian roześmiał się cicho i podbiegł do mnie. Przyspieszyłam kroku, nie chciałam iść zbyt blisko niego. Zatoczyłam bliskie spotkanie z ziemią, gdyby nie ramię Kaspiana, musiałam przyznać, że był silny.

- Jesteś pewna, że dasz radę dojść? – jego głos zabrzmiał tuż przy moim uchu.

Instynktownie odsunęłam się, krępowała mnie jego obecność. Na dodatek strasznie kręciło mi się w głowie i było mi niedobrze. O, matko! Ledwo zdążyłam dobiec do krzaków, nigdy więcej nie przebiegnę nawet pół metra. Kaspian spojrzał na mnie krzywo.

- Może zaprowadzę cię do pielęgniarki ? –zaproponował.

- O tej porze? – prychnęłam.

Tym czasem moja zmora wyszła na dwór. Pewnie zainteresowała się, dlaczego nas tak długo nie ma.

- Co robicie?! – warknęła na Kaspiana.

Chłopak chyba nie wiedział, co powiedzieć, bo bezradnie pokazał na mnie ręką. Zmora spojrzała ponad krzakami i przeraził ją mój widok.

- Zaprowadź ją do szatni i poczekaj z nią na jej ojca.

Kaspian prawie holował mnie do szatni. Z ulgą położyłam się na drewnianej ławce, chciałam tu zostać na zawsze. Odetchnęłam głęboko, jak dobrze.

Tata przyszedł piętnaście minut później, widząc mnie aż mu mowę odjęło. Jak przystało na prawdziwego ojca pogłaskał mnie po czułku i wziął moje rzeczy.

- Wyglądasz tak po kilku kółkach? – upewnił się prowadząc mnie do samochodu.

Rzuciłam mu nienawistne spojrzenie i strąciłam jego ramię.

Co za ojciec?! Jak on tak może?!

Najlepiej kopnąć leżącego, obrażona wsiadłam do samochodu. Nie zamierzałam prowadzić rozmów z tym człowiekiem.

- Jutro przyjeżdża babcia – oznajmił wyjeżdżając ze szkolnego parkingu – chce wziąć cię na zakupy.

Kochana babunia, widziałam ją raz na ruski rok, ale kiedy przyjechała zawsze robiłyśmy coś ekstra. Poniekąd chciała kupić moją miłość, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.

- Powiedziałem, że to zależy od twojego zachowania.

Słucham?! Mojego czego?!

Spojrzałam na tatę z jeszcze większą frustracją.

- Mojego zachowania?! – mój głos zabrzmiał piskliwie. – Przecież ja jestem grzeczna.

Tata uśmiechnął się lekko i zerknął na mnie.

- Jakoś szybko ożyłaś, może powinnaś więcej trenować?

Nie znosiłam tego człowieka, naprawdę. Więcej nie odezwałam się ani słowem.

***

Ktoś łaskotał mnie po brzuchu, kiedyś mama zawsze mnie tak budziła.

- Otworzyłaś oczka, śpioszku? - roześmiała się.

- Nie – wtuliłam głowę w poduszkę. –Dzisiaj sobota.

Mama śmiejąc się dała mi spokój. Ja nie miałam zamiaru wychodzić z łóżka, było mi zimno i byłam straszliwie niewyspana. Na dworze od wczoraj lał deszcz, a gałęzie drzew ocierały się o okna. Miałam nadzieję, że nic nie przeszkodzi mi w moim sobotnim lenistwie.

Koło jedenastej wskoczyłam w dresy, a nie umyte włosy związałam w kitkę. Zeszłam do kuchni, by zjeść śniadanie. Byli tam wszyscy, w przeciwieństwie do mnie byli świątecznie ubrani.

- Co wam się stało? – zapytałam siadając na krześle.

Mama podsunęła mi herbatę pod nos, moja kochana.

- Nic się nie stało, ja z tatą idziemy na przyjęcie do nowych sąsiadów,a Michał umówił się z dziewczyną.

Zadławiłam się herbatą i spojrzałam z wyrzutem na brata. A co z Magdą? Nie wiedział jak na niego reaguje? Faceci rzeczywiście są ślepi.

Biedna Magda, jak ja jej to powiem? Musi się szybko o tym dowiedzieć, inaczej wyszło by na to, że ją okłamywałam.

I proszę kto dzwonił? Moja najlepsza przyjaciółka.

- Cześć - była zdyszana, jakby biegła – muszę ci coś powiedzieć.

- Mów – poleciłam inteligentnie.

Kilka urywanych oddechów.

- To nie jest rozmowa na telefon – stwierdziła.

Och, dlaczego nie możemy sobie powiedzieć wszystkiego w poniedziałek? Chociaż jakby dzisiaj zobaczyła Misia z dziewczyną? Nie byłaby zachwycona, wiadomością, że nie chciało mi się jej tego powiedzieć.

- Przyjdź do mnie – moja propozycja brzmiała jak błaganie.

Proszę zgódź się, zgódź.

- Spotkajmy się w kawiarence, niedaleko przystanku autobusowego - zaproponowała.

Oj, dlaczego?!

Musiałam się zgodzić, nie miałam innego wyjścia.

Jeszcze raz przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam beznadziejnie. Szara bluzka, szare spodnie, klapnięta kitka. Beznadzieja. I tak nikt nie będzie mi się przyglądał.

O dwunastej dowlokłam się do małej kawiarenki. Zamówiłam sobie herbatę i ogromny kawałek ciasta krówkowego. To było to czego potrzebowałam.

- Hej - Magda usiadła na krzesło naprzeciwko – nie uwierzysz co znalazłam.

Dziewczyna była strasznie zaaferowana.

- Z pewnością - mruknęłam z pełnymi ustami. – Powiesz mi?

Nie odpowiedziała, tylko wyłożyła przede mną zdjęcia. Wszystkie przedstawiały wydarzenia z Wałów Chrobrego. Na jednym z nich byłam z Michałem, gdy uciekaliśmy przed mężczyznami.

- I co? – założyłam ręce na piersi. – Nie wyszłam zbyt pięknie, ale to nie powód by robić aferę.

Przyjaciółka prychnęła zirytowana i pokazała palcem postać, która mnie goniła. Kaspian. Nie wierzyłam własnym oczom, to rzeczywiście był on. To niemożliwe. Każda podłość ma swoje granice.

- Cześć, dziewczyny – ktoś objął mnie ramieniem. – Co porabiacie?

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Aksi1 03.12.2017
    Fajnie piszesz tylko. Mam nadzieję, że już niedługo pojawi się tu wątek fantasy.
  • Katrina 04.12.2017
    Dzięki. Pamiętaj, że cierpliwość popłaca:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania