Jeszcze jedna tajemnica - Rozdział XIV

Nie wierzyłam, że to dzieje się na prawdę, Jurij nie mógł zakochać się w kimś taki jak ja. On był jak prawdziwy książę na białym koniu a ja jak słoń w składzie porcelany.

- Pocałował cię?! – Magda nie mogła otrząsnąć się z szoku.

- Aha… -powiedziałam rozmarzonym tonem.

- A ty jego?

Przystanęłam raptownie i spojrzałam na nią jak na wariatkę.

- Nie, poczekałam aż skończy, a potem pobiegłam do mamy i wszystko jej wyśpiewałam.

- Naprawdę? – otworzyła szerzej oczy.

Jak spod ziemi wyrosła przed nami Iza, nie była w zbyt dobrym nastroju. Nie chciała powiedzieć co się stało. Przeczuwałam, że nadciąga burza i dziewczyna jest jej częścią.

W milczeniu doszłyśmy do szkoły (przecież nie mogłam oznajmić jej, że jestem z naszym nauczycielem łaciny). W szatni Magda zaczęła nadawać o wszystkim i o niczym, jej paplanina nikogo zbytnio nie interesowała, co wcale jej nie zrażało.

- Wow, Kukułeczko – zagwizdał Jacek – cóż z ciebie za piękny ptak!

Mimo, że tekst był głupi i jego ułożenie nie wymagało zbyt wielkiej inteligencji sprawił mi przyjemność.

- Guska – Magda spojrzała na mnie – a gdzie twoje koszula i dżinsy?

Uśmiechnęłam się lekko. Rzeczywiście dzisiaj ubrałam tunikę w drobną czarno –granatową kratkę i czarne legginsy. Włosy upięłam w wysoką kitkę. Pomalowałam oczy złotym cieniem a usta pomalowałam różową szminką.

- Nikomu nie zaszkodzi mała odmiana – powiedziałam niby od niechcenia.

W duchu cieszyłam się, że ktoś zauważył moją zmianę. Miałam nadzieję, że Jurijowi się spodoba. W dobrym nastroju poszłam na przyrodę, ale okazało się, że nasza nauczycielka zachorowała. Jakiś inny pedagog miał się nami zająć, kiedy zostaliśmy sami dwadzieścia par oczu skierowało się na mnie. Próbowałam wytłumaczyć im, że nie wiem nic więcej od nich, ale nie docierało. Musiałam wyjść na korytarz i skierować się do klasy mamy, gdybym przyszła do taty, nie byłby skory do pomocy. Zapukałam cicho i po chwili mama wyszła na korytarz.

- Nie mam pojęcia – westchnęła ciężko. –Połowa nauczycieli jest chora, powiedz swoim kolegom, że pewnie przesiedzicie lekcje sami w sali.

- Jesteś kochana – posłałam jej całuska.

- Wiem – zniknęła za drzwiami.

Wyszłam zza rogu i dosłownie wpadłam na Jurija, mężczyzna przyciągnął mnie do siebie.

- Ktoś zobaczy – broniłam się – moi rodzice, dyrektor…

- Och, cicho bądź – jego usta szybko musnęły moje. – Widzisz? – uśmiechnął się z zadowoleniem. – Nikt nie zauważył.

- Wariat – pokręciłam głową. –Biegnę na lekcje.

Poczułam ukłucie żalu, gdy niczego nie zauważył, przecież to wszystko dla niego.

***

- Co ci się stało? – zapytała mnie na przerwie Magda. – Odkąd wróciłaś jesteś jakaś dziwna.

Uśmiechnęłam się smutno i dotknęłam ręką włosów.

- Niczego nie zauważył, to wszystko dla niego a on…

- Nie przejmuj się – przygarnęła mnie do siebie - to tylko facet, nic dziwnego, że niczego nie zauważył.

Pokiwałam głową i pomaszerowałam na plastykę, kto wymyślił taki przedmiot? Do wyboru była jeszcze informatyka, odpowiedź była więc prosta. Szłam tam z miną wisielca, Iza podzielała mój optymizm, a Magda siedziała już przed komputerem.

- Ciekawe, co będziemy dziś robić? – zastanawiała się. – Pewnie znów szkic martwej natury.

- Lepsze to niż abstrakcja – westchnęłam – nie mam do tego głowy.

Rozważając wszystkie za i przeciw weszłyśmy do pracowni plastycznej. Młoda nauczycielka z turbanem na głowie już zasłaniała zasłony w oknach. Uwielbiała, kiedy traciliśmy wzrok na jej lekcjach. Na naszych ławkach jak zawsze leżała kartka techniczna A3. Reszta uczniów weszła do klasy po dzwonku, chociaż patrząc na ich tempo należało by użyć określenia ‘doczołgali się do swoich miejsc’.

- Dobrze – nauczycielka klasnęła w dłonie - dzisiaj zajmiemy się portretami.

Wśród uczniów zapanował szmer, nikt nie wykazywał zbyt wielkiego entuzjazmu. Jacek rzucił tekst: przejdźmy do aktu. Super, nie ma co, druga liceum.

- Zanim zaczniemy – kobieta zignorowała go – musimy wybrać naszą modelkę lub modela.

- Radek!

- Weronika!

- Asia!

Aż ktoś w tłumie krzyknął : „Kukułka na modela!”. Reszta klasy podchwyciła ten okrzyk i tak oto zostałam modelką. Musiałam usiąść na wąskim parapecie i nauczycielka zaczęła mnie odpowiednio ustawiać. Tą nogę wyprostuj, tą zegnij, tam patrz, nie rób takiej miny, mówiąc wprost, podobało mi się. Mówię to bez sarkazmu, nigdy wcześniej nie doświadczyłam czegoś tak dziwnego. Zostało na tym, że siedziałam bokiem do klasy, głowę miałam lekko odwróconą jakbym widziała kogoś, jak to określiła plastyczka ”kto rozprasza najmniejszą chmurkę nad moją śliczną, rudą główką”. Łokieć oparty miałam na kolanie, a na dłoni opierałam brodę. Zachodzące słońce rozświetlało moją twarz. Oprócz pojedynczych głupich uwag, wszyscy pracowali w skupieniu. Pozowanie, jeśli moją amatorszczyznę można było nią komentarzy nawet mi się podobało. Nauczycielka usiadła w ostatniej ławce i ku mojemu zdumieniu zaczęła kreślić coś ołówkiem. Iza uśmiechała się do mnie lekko, patrząc na jej skupioną minę bałam się tego jak mnie narysuje. Wszyscy podskoczyli jakby wybudzeni z jakiegoś snu, gdy drzwi otworzyły się. Stał w nich Jurij, patrzył na mnie w milczeniu, jego oczy ciskały gromy. O co mogło mu chodzić? Przecież nic mu nie zrobiłam, a on… Musiałam z nim jak najszybciej to wyjaśnić. Nauczycielka wyszła z nim na chwilę na korytarz, żałowałam, że nie mogę podsłuchać ich rozmowy. Co ugryzło Jurija? Czy dla niej będzie uroczy i czarujący? Moje rozmyślania przerwał dzwonek, pozbierałam swoje rzeczy i razem z Izą poszłyśmy do szatni.

- Byłaś niesamowita! – zachwycała się. – Jakbyś rzuciła na nas wszystkich czar.

Roześmiałam się szczerze.

- Nie jestem czarodziejką, po prostu otoczenie zrobiło swoje.

Dziewczyna rozejrzała się po szatni i nachyliła do mojego ucha.

- Powinnaś widzieć spojrzenie Starożytnego, jakbyś była jego własnością i tylko on może cię taką oglądać.

- Naprawdę? – spojrzałam na nią z nadzieją.

Chciałam w to wierzyć, pożegnałam się z koleżanką i wyszłam ze szkoły. Tata stał przy samochodzie z założonymi rękami na piersi. Chyba nie był w zbyt dobrym humorze.

- Hej - spojrzałam na niego pytająco – nie wpuścisz mnie do samochodu?

- Waham się – zmarszczył brwi. – To prawda, że jesteście z Kaspianem razem?

Otworzyłam usta ze zdziwienia, a potem wybuchłam śmiechem.

- Żartujesz? Kto ci nagadał takich kłamstw?

- Kaspian – ojcu nie było do śmiechu.

Tym razem to ja zmarszczyłam brwi, co on kombinował? Przecież my się nie znosiliśmy, ostatnio na mnie napadł.

- Wierzysz mu na słowo ?– zdenerwowałam się - Nie przyszło ci do głowy mnie zapytać?

Tata otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, ale natychmiast je zamknął.

- Zapomnijmy o tym – zaproponował – i jedźmy już do domu.

Kiedy jechaliśmy na dworze znów zaczął sypać śnieg, to co działo się za oknem samochodu można byłoby nazwać śnieżycą. Biały puch padał z każdej strony, na dodatek wiał ostry wiatr. Auta jechały z prędkością 20 km/h, rondo przy Modrej było zablokowane, autobus wpadł w poślizg. Wszyscy kierowcy z dziką rozkoszą na siebie trąbili i wyzywali od zakutych pał, jeśli nie dobitniej. Tata za kierownicą nigdy nie dawał ponieść się emocjom, był opanowany jak zawsze. Zadzwonił jego telefon i w słuchawce rozległ się głos mamy.

- Robert, musisz przyjechać, poślizgnęłam się i chyba złamałam nogę.

Zamarliśmy na chwilę, mamie nie zdarzały się takie wypadki, zanim poznała tatę ćwiczyła akrobatykę. Nawet po lodzie potrafiła przejść z niezwykłym wdziękiem.

- Gdzie jesteś?

- Na ryneczku na Zawadzkiego.

Oczywiście, mama musiała zrobić zakupy na święta i na moje urodziny, które wypadały 24 grudnia. To szczęście i nieszczęście urodzić się w Wigilię.

- Zaraz przyjadę – tata rozłączył się. – Dojdziesz stąd sama do domu, uważaj na siebie.

Prawie wypchnął mnie z samochodu, musiał spieszyć na ratunek swojej królewnie. Uśmiechnęłam się do siebie pod nosem, ciekawe, czy Jurij też się będzie tak o mnie troszczył.

***

Postanowiłam skorzystać z okazji, że Misiek właśnie wychodził na randkę, a rodzice jeszcze długo będą na chirurgii. Rzuciłam się na kanapę w salonie i wybrałam numer Jurija, odebrał po piątym sygnale. Czemu tak późno?

- Co dzisiaj robisz? – zakręciłam kosmyk włosów na palcu.

- Sprawdzam wasze klasówki, a co? – był rozdrażniony.

Zrobiłam dramatyczną pauzę.

- Nic – powiedziałam smutno – jestem sama w domu i długo nikogo nie będzie…

- Dziś jestem zajęty – przerwał niecierpliwie – lepiej poucz się łaciny, bo jesteś z niej beznadziejna.

Au, to nie było miłe.

- Następnym razem nie rzucaj czaru na całą klasę – poprosił.

Tym razem we mnie zawrzało, jak on tak mógł?

- Jakiego czaru? Ja nic nie zrobiłam.

Naprawdę nie wiedziałam o czym on mówi. Ja praktycznie nic nie wiedziałam o sobie i o tym, co potrafię.

- Myślisz, że to twój urok osobisty? – był sarkastyczny. – Porzuć złudzenie, to była magia novich.

- Jurij – łzy napłynęły mi do oczu – czemu jesteś dla mnie taki wredny?

- A jaka ty jesteś dla mnie? – jego głos ociekał jadem. – Lepiej biegnij do Kaspiana.

Ktoś zadzwonił do drzwi, ocierając łzy poszłam otworzyć i odskoczyłam od drzwi jak oparzona. Na progu wiły się dwie żmije, jedna z nich skoczyła do mojej nogi. Przy furtce stał jakiś mężczyzna w kapturze, było już po zmroku, ale jedyne co dostrzegłam to jego oczy. Świeciły w ciemności żółtym blaskiem, minutę później był za moimi plecami. Stałam jak skamieniała, nie mogłam się ruszyć, nie mogłam nic zrobić. Tymczasem nieznajomy wciągnął mnie do środka i rzucił na kanapę w salonie. Jak gdyby nigdy nic, zdjął płaszcz i wyciągnął sobie z lodówki butelkę mleka.

- Nie będziesz miała nic przeciwko?

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania