Jeszcze jedna tajemnica - Rozdział XXII

- Co to miało być?! – naskoczyłam na Michała, gdy tylko zostaliśmy sami. – Jaka żona?!

Mężczyzna wywrócił oczami jakby odpowiadając wyświadczał mi jakąś przysługę.

- A co miałem mu powiedzieć? Że jesteś moją przyjaciółką? Kto normalny by w to uwierzył?!

Dobra, miał trochę racji, usiadłam na ogromnym, krwistoczerwonym łóżku.

- To co robimy dalej? – westchnęłam ciężko. – To wszystko to jakieś wariactwo, wszystko zaczęło się do tego ducha.

- Ducha?!

- Zobaczyłam ducha zmarłej dziewczyny Jurija…ona… no wiesz…

Michał przyglądał mi się zaintrygowany, usiadł obok mnie na łóżku i pochylił w moją stronę. Wiedziałam, że teraz musze opowiedzieć mu całą historię. Gdy opowiadałam natarczywie wpatrywał mi się w oczy, miałam wrażenie, że zagląda aż do mojej duszy, no cóż…nie było to zbyt przyjemne uczucie. Gdy skończyłam nie powiedział ani słowa, nawet nie poruszył się o milimetr. Starając się go ignorować zabrałam się za rozczesywanie moich skołtunionych włosów. Mężczyzna wyglądał jakby gorączkowo nad czymś myślał, kiedy zaczęłam niepokoić się, że zostanie w tej pozycji na zawsze wstał i wyszedł. Cudownie. Mógł chociaż powiedzieć, dokąd idzie, czy coś, ale nie po co mnie o tym informować, lepiej działać w pojedynkę.

Posiedziałam trochę w sypialni, a później zaczęłam niepokoić się o Michała. Dlaczego tak długo go nie było? A co jeżeli coś mu się stało? Wiedziałam, że to głupie z mojej strony i Michał pewnie by mnie zabił, gdyby dowiedział się co robię, ale nie obchodziło mnie to. Najprawdopodobniej po prostu mnie tutaj zostawił, uznał, że całe to zadanie to idiotyzm. Wyszłam na ciemny korytarz i natychmiast zadrżałam z zimna, para wydobywała się z moich ust. Jak możliwa była aż tak duża różnica temperatur?! W naszej sypialni panowało przyjemne ciepło, a tutaj mróz. Przyjrzałam się drewnianej pochodni, jej uchwyt pokryty był szronem, czułam, że tutaj musi dziać się coś złego. Każdy normalny człowiek uciekłby i ukrył się pod kołdrą, czemu więc tego nie robiłam? Bo nie byłam normalna i czułam się jak jakiś Superman, Superwoman? Nieważne. Może właśnie nadciągam na pomoc Michałowi? Jeszcze będzie mi wdzięczny. Przylgnęłam do ściany i niepewnie posuwałam się do przodu, na głównym korytarzu unosiła się biała mgła. Pochodnia zgasła, teraz już naprawdę niczego nie widziałam. Coś pchnęło mnie na ścianę, uderzyłam głową w ramę jakiegoś obrazu, pochodnia uderzyła z hałasem o kamienną posadzkę. Teraz właśnie powinnam zacząć krzyczeć, ale nie wiedzieć czemu, nie zrobiłam tego.

- Kto tu jest? – dobiegł mnie głos z wyraźnym rosyjskim akcentem.

Jurij. Zamarłam z przerażenia, kombinuj, Zuzka, kombinuj.

- Kim pan jest? – postarałam się by mój głos zadrżał. – Co pan tu robi?

Drzwi jakiejś komnaty otworzyły się, sączyło się z niej blade światło.

- O to samo mógłbym zapytać panią – mężczyzna stanął nade mną.

- Szukałam męża – stanęłam na drżących nogach - długo go nie było i zaczynałam się martwić.

Miałam nadzieję, że mężczyzna dał się nabrać na moje kłamstwa. Nie chciałam wiedzieć do czego jeszcze jest zdolny, przecież planował morderstwo swojej dziewczyny, by zdobyć klucz wszechmocności. Należało trzymać się od niego najdalej jak to możliwe. Był przystojny i to bardzo, miał ciemne loki łagodne zielone oczy, nie pasował na mordercę.

- Męża? – uniósł pytająco brew. – Jak ma na imię?

- Michał – uniosłam butnie brodę. – Zna go pan?

Rosjanin roześmiał się cicho, jego śmiech rozniósł się echem po całym korytarzu. Dreszcze przebiegły mnie po plecach.

- Nie, nie znam – odpowiedział uśmiechając się lekko.

- Szkoda – chciałam go wyminąć, ale zastąpił mi drogę.

Ja w lewo, on w prawo, ja w prawo, on w lewo.

- Co pan robi? – zirytowałam się.

Serce podeszło mi do gardła, po co ja wychodziłam z tej sypialni?

- Kogoś mi pani przypomina – chwycił za kosmyk moich włosów.

Wyszarpnęłam głowę i cofnęłam się o krok.

- Nie interesuje mnie to –warknęłam – wie pan kogo mi przypomina?

Jurij znowu się roześmiał i przycisnął mnie do ściany.

- Kogo? – jego oddech pachniał miętą.

Zapomniałam wszystkich wyzwisk jakie miałam przygotowane. Stanie z nim w zasłanym mgłą korytarzu było tajemnicze i słodkie. Wpatrywaliśmy się sobie w oczy, próbowałam wyrwać się z spod czaru tego spojrzenia, ale nie mogłam. Miałam wrażenie, że tonę w oceanie i nie mogę wydostać się na powierzchnię. Ze wszystkich sił próbowałam uwolnić się spod jego władzy.

- Jest pan…-nie mogłam zebrać myśli. – jest…

- Kim? – pochylił się jeszcze bardziej.

Osunęłam się na podłogę, nie miałam siły by wstać, moje powieki stawały się coraz cięższe. Mężczyzna pochylił się nade mną i podniósł na nogi, zaczął ciągnąć mnie do swojej komnaty. Próbowałam się wyrwać, ale zatoczyłam się i wpadłam na ścianę. Jurij brutalnie zacisnął ręce na moich nadgarstkach. Wygrał. Znalazłam się w jego komnacie, mężczyzna pchnął mnie na podłogę i zamknął drzwi na klucz. Serce łomotało mi jak szalone, próbowałam wstać, ale świat wirował mi przed oczami. Jurij chwycił mnie pod pachami i dociągnął do łóżka, rzucił mnie na nie niedbale. Nie wiedziałam, co mi zrobił, ale teraz byłam w klatce lwa.. Kątem oka zauważyłam czerwoną fiolkę stojącą na stoliku nocnym, idealne miejsce na krew zmarłej ukochanej. Jurij usiadł na brzegu łóżka i przyłożył dłoń do mojej głowy Przed oczami przeleciały mi wszystkie wydarzenia z mojego życia. Kiedy dopiero zaczynałam moją przygodę z akrobatyką, moja walka z lękami. Moja rodzina, nasze kłótnie, ale i te szczęśliwe chwile, urodziny, rocznice, święta…Aż w końcu moje spotkanie w lesie z duchem. Mężczyzna zobaczył wszystko, czułam się naga. Jurij patrzył na mnie uważnie swoimi zielonymi oczami. Dyszałam ciężko jakbym przebiegła maraton. Czułam się jak balon, ż którego ktoś wypompował powietrze. Jurij wstał w milczeniu i sięgnął po coś z komody, nie wiem co było dalej, bo otoczyła mnie ciemność.

***

Uciekałam przez ciemny las, nie widziałam gdzie stawiam nogi. Co chwilę potykałam się o wystające korzenie, albo uderzałam głową o niskie gałęzie. Słyszałam jego oddech na swoich plecach. Moje gardło wypełniał ból spowodowany brakiem powietrza, nie mogłam się zatrzymać. Nie wolno mi! Dasz radę, Zuzka, dasz radę. Teraz się nie poddasz, już jesteś prawie na miejscu. Drewniany, stary most załamał się pode mną i zaczęłam spadać w dół. Ciemna otchłań otoczyła mnie ze wszystkich stron, krzyczałam, ale nikt nie przyszedł mi z pomocą.

***

Otworzyłam oczy, leżałam w łóżku, a obok mnie był Michał. Patrzył na mnie, ale jego wzrok był nieobecny. Skąd ja się tu wzięłam? Przecież ostatnie co pamiętam, to… O, Boże! Jurij.

Głowa bolała mnie tak jakbym ktoś bił mnie po niej młotkiem. A może rzeczywiście ktoś bił mnie tym młotkiem? Michał jakby wrócił do rzeczywistości.

- Powiesz mi, co - zapytał cicho - robiłaś wczoraj wieczorem w komnacie tego całego Jurija?

Przełknęłam gulę narastającą w moim gardle, był zdecydowanie za spokojny.

- Szukałam ciebie – przyznałam się nieśmiało.

 

- Mnie? – drgnął zaskoczony. – Dlaczego?

Spuściłam wzrok, miałam powiedzieć mu, że mi się podoba?

- Zuza, czy ty się rumienisz? – ujął mnie pod brodę. – Powiesz mi wreszcie, o co chodzi?

Pokręciłam głową, nie miałam odwagi powiedzieć mu prawdy, przecież nie miałam u niego szansy.

- Zuzanna, co ci strzeliło do głowy?! – stracił cierpliwość. – Wprost wpadłaś w jego łapy!

-Wiem – zirytowałam się – mogłam bardziej uważać.

- Mogłaś nie wychodzić z pokoju – zmarszczył brwi.

- Wiem – wywróciłam oczami. – Martwiłam się o ciebie, zadowolony?

Minę miał bardzo zagubioną, powinnam mu zrobić zdjęcie. Będę miała się z czego śmiać, gdy już mnie odrzuci.

- Nie widzisz jak wodzę za tobą oczami?! Jesteś naprawdę taki tępy? Wodzę za tobą oczami od szóstej podstawówki ! Każda koleżanka mi zazdrościła takiego przyrodniego bratam, ale ja… nie chciałam mieć brata.

Byłam czerwona jak burak, Michał patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami.

- Poczekaj – uniosłam rękę do góry – ułatwię ci, nie musisz mówić, żebym spadała, wiem, że to ni ma sensu, ty nawet nie zwracasz na mnie uwagi, więc… - wzięłam głębszy wdech – rozumiem.

Michał znów chwycił mnie pod brodę i uśmiechnął lekko.

- Dasz mi coś powiedzieć? – zapytał mnie.

- Nie ma po co – wywróciłam oczami – mówiłam, że rozumiem.

Mężczyzna westchnął ciężko i przyciągnął mnie do siebie.

- Przestań gadać – pocałował mnie.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania