Jeszcze jedna tajemnica - Rozdział XIX

-Jurij – uśmiechnęłam się do niego – kiedy wrócimy do domu?

Miałam dość tego świata, chciałam znaleźć się w swoim łóżku. Ukochany objął mnie od tyłu i przyciągnął do siebie.

- Jutro –pocałował moją szyję- ale dzisiaj król chce z tobą porozmawiać.

Jęknęłam i wtuliłam się w jego pierś.

- Dzisiaj?

Chciałabym zapaść się pod ziemię, wuj z pewnością nie będzie mną zachwycony.

- Nie bój się – Jurij pogłaskał mnie po plecach – obiecał mi, że to będzie zwykła rozmowa.

- I ty mu uwierzyłeś? – uniosłam brew.

Ukochany zaczął całować moje włosy, odsunęłam się od niego delikatnie. Nie miałam nastroju na pieszczoty, zjadał mnie stres. Jak powinnam się zachować? Cześć wujku, poznajmy się, po prostu cudownie. Zaczęłam rozczesywać skudlone włosy, bardzo się napuszyły, nagle mój rudy wydał mi się wręcz marchewkowy. I te moje piegi… wyglądałam beznadziejnie. Znów wtuliłam twarz w pierś Jurija, mężczyzna roześmiał się cicho.

- Jesteś piękna – szepnął.

- Nie jestem – pokręciłam głowa. – Jestem rudzielcem i mam wielkie piegi.

Mężczyzna ujął moją twarz w dłonie i spojrzał mi w oczy.

- Uwielbiam twoje rude włosy i te przerażone, zielone zwierciadła. A twoje piegi sprawiają, że mam ochotę cały czas cię całować.

Moja pewność siebie gwałtownie wzrosła, uśmiechnęłam się do niego promiennie.

- Gotowa? – popchnął mnie delikatnie.

Wszyscy przyglądali nam się zaciekawieni, a raczej wlepiali we mnie gały. Straszne. Jurij przytulił mnie do siebie, zebrani cofnęli się jakby o krok. I dobrze, niech czują respekt przed moim ukochanym. Dolatywały mnie pojedyncze szepty: „patrz, to ta przez, którą na tyle lat straciliśmy królową”. Cudownie. Wszyscy byli novimi, ich skrzydła nadawały im dostojny wygląd. Nie zauważyłam nikogo, kto ich by nie miał, dreszcz przebiegł mi po plecach, wyglądali na bardzo niebezpiecznych. Niektórzy z ostrzyli strzały, inni dzierżyli w dłoniach miecze, ci ostatni wyglądali najgroźniej. Mocniej przytuliłam się do boku Jurija. Teraz część zebranych zaczęła pochylać głowy w pokłonie przed swoim księciem. Spojrzałam na niego ukradkiem, zachowywał się tak jakby była to najnaturalniejsza rzecz na świecie. Ciekawe, dlaczego w moim świecie wybrał zawód nauczyciela? Musze go o to kiedyś zapytać.

Zatrzymaliśmy się przed dużym, lśniącym namiotem. Jurij uśmiechnął się zachęcająco i puścił mnie, poczułam się malutka i osamotniona. Przestąpiłam przez próg i stanęłam twarzą w twarz z moim wujem. Był wysokim, dobrze zbudowanym mężczyzną, długie włosy sięgały mu prawie do pasa, miały lniany odcień. Mój tata miał odrobinę cieplejszy odcień i te oczy, zimno - niebieskie, patrzące na mnie z wyższością. Brakowało im łagodnych zmarszczek, które nadałyby im bardziej ludzki wyraz. Chociaż, czy oczy, które patrzyły na mnie z taką wyższością, mogłoby cokolwiek zmienić? Wuj ubrany był w powłóczyste, bogato zdobione szaty o srebrno – niebieskim odcieniu. Ręce założył na plecach i zrobił kilka krok na przód, dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów. Nie okazuj strachu, nie okazuj strachu, mówiłam sobie w myślach, lecz chyba nie szło mi to za dobrze. Uniosłam podbródek do góry i spojrzałam mu prosto w oczy. Widziałam zaskoczenie jakie odmalowało się na jego twarzy, spodziewał się przerażonej dziewczynki, ale jej nie znajdzie.

- Czyli to ty jesteś tym dzieckiem – głos miał zimny jak stal. – Wiele zła się przez ciebie wydarzyło.

Ooo, super, to wszystko to moja wina?!

- Byłam niemowlęciem – zauważyłam chłodno.

- Nie obchodzi mnie – stał tak blisko, aż czułam zapach jego perfum - kim byłaś, stwierdziłem fakt.

Jaki mężczyzna używa perfum?!

- Ja też – nie zamierzałam się poddawać.

- Zawsze jesteś taka pyskata? – dostrzegłam cień uśmiechu na jego ustach.

- Nie jestem pyskata – zirytowałam się – po prostu bronię swoich racji.

Król podrapał się po brodzie i roześmiał się lekko.

- Jurij wspominał, że nie widzisz wad swojego charakteru.

Fantastycznie, on też uważał, że jestem wobec siebie bezkrytyczna?! Nigdy nie słuchałam, gdy ktoś tak o mnie mówił.

- Nie ważne – uniósł rękę. – Co zrobisz jeśli puszczę cię wolno?

- Wrócę do domu – odpowiedziałam bez zastanowienia.

- I nie wspomnisz rodzicom ani słowa o tym co się tutaj wydarzyło?

Właściwie się nad tym nie zastanawiałam, przecież przez tyle lat oni nie wspomnieli o tym nawet słowem. Czy uzyskałabym od nich odpowiedzi na nurtujące mnie pytania? Szczerze w to wątpię.

- Oni nigdy nie mówili mi o przeszłości.

Wuj spojrzał na mnie uważnie, nie lubiłam takich spojrzeń, nie wróżyły nic dobrego.

- Twoi rodzice nie pamiętają tego świata, wyrzekli się go związując ze sobą i uciekając ze swoją córką.

Tego się nie spodziewałam, jednak teraz nie mogłam pozwolić sobie na rozmyślania.

- Tym bardziej – mój głos nawet nie zadrżał – nie widzę sensu by przysparzać im cierpienia.

- Oni mają cierpieć?! – cofnęłam się o krok. – Co oni wiedzą o cierpieniu?!

Trafiłam jak kulą w płot, super Augusta, oby tak dalej.

- Oni jedynie je zadają – przybrał oskarżycielski ton. – Myśleli tylko o sobie.

- Kochali się – broniłam ich.

Wuj znowu zbliżył się do mnie o kilka kroków, cofnęłam się aż wpadłam na krzesło. Chyba się nie dogadamy, teraz wiem na pewno, że nie polubimy się z królem.

- Miłość nie daje prawa do krzywdzenia innych ludzi.

Miał rację, moi rodzice wyrządzili wiele zła, ale już za nie odpokutowali.

- Wszystko przez twoją matkę – usiadł na jednym z krzeseł – od zawsze mąciła wodę.

- Moja mama?! – nie miałam zamiaru pozwolić by ją obrażał. – A mój ojciec nie miał rozumu?!

Wuj drgnął lekko, jakby moje słowa go zraniły. I dobrze.

- Dla niego to był tylko przelotny romans.

- Przelotny romans?! – prychnęłam. – Mają trójkę dzieci i są ze sobą trzydzieści lat… - urwałam nagle coś do mnie dotarło.

Krzysiek i Michał nie mogą być moimi braćmi, gdyby nimi byli też byliby novimi, a poza tym nie mogą być ode mnie starsi. Resztka mojego świata legła w gruzach. Odwróciłam się na pięcie i wyszłam z namiotu. Musiałam wszystko jeszcze raz przemyśleć, bez słowa minęłam Jurija, który natychmiast ruszył za mną. Nie reagowałam na jego nawoływania, odtrąciłam jego rękę. Zeszłam po łagodnym zboczu i wśród drzew usiadłam na niewielkim kamieniu.

- Augusta, co ty robisz? – ukochany ukucnął obok mnie.

Nie odpowiedziałam, do oczu napłynęły mi łzy, nie byłam w stanie powiedzieć, że ,moi bracia tak naprawdę nimi nie są. To znaczy, że… przez całe życie nasi rodzice nas okłamywali, tylko po co? To się nie działo naprawdę, to nie mogło być prawdą! Moi rodzice byli kłamcami i zdrajcami, wszystkich oszukiwali. Nie chciałam ich znać, już nigdy więcej nie chcę ich widzieć. Moim ciałem wstrząsnął szloch, Jurij przytulił mnie do siebie i kołysał miarowo. Gdy się uspokoiłam wziął mnie w swoje ramiona. Nie chciałam wracać do obozu, ale na szczęście Jurij kierował się w przeciwną stronę. Wtuliłam twarz w jego pierś, przy nim byłam bezpieczna, on nigdy by mnie nie okłamał. Kiedy wzbił się w powietrze objęłam go mocniej ramionami. Dzisiaj to cudowne uczucie lotu nie złagodziło ani trochę bólu jaki czułam w sercu. Pod nami przemykały drzewa, rzeki wijące się strumyki. Wiatr rozwiewał moje włosy na twarz, suknia uderzała o moje nogi. W oddali zamajaczył się piękny, drewniany dworek, ze wszystkich stron otaczały go lasy, a z kominka unosił się dym. Widziałam kobietę, która wracała z lasu niosąc ze sobą bukiet polnych kwiatów. Wylądowaliśmy na trawie przed domem, starsza kobieta ubrana w kusą i zmęczona życiem suknię nie powiedziała niczego na nasz widok. Jurij kopniakiem otworzył drzwi i lekko wbiegł po schodach, uśmiechnęłam się przez łzy na wspomnienie naszego pierwszego spotkania, wtedy też niósł mnie na rękach. Wtedy myślałam, że będzie chciał mnie skrzywdzić, albo wykorzystać. Drewno skrzypiało cichutko pod naciskiem jego stóp, w ciszy domu, dźwięk ten brzmiał jak huk. Jurij przeszedł krótkim korytarzem i pchnął ostatnie drzwi, nie skrzypnęły jak w tych wszystkich pełnych tajemnic filmach. Miałam wrażenie jakby teraz wpuszczał mnie do swojego świata. Moim oczom ukazał się pokój pomalowany na granatowo, przez co wydawał się mroczny. Naprzeciwko wejścia znajdowało się ogromne łóżko perfekcyjnie pościelone. Moją uwagę przykuła klepsydra stojąca na małym stoliku. Piach, który się sypał przybierał postać małego wiru i dopiero po chwili opadał na szklaną podstawę. Przyglądałam się zafascynowana temu zjawisku, Jurij podążył za moim wzrokiem i wyraźnie się speszył. Ukochany położył się razem ze mną na łóżku tak, że leżałam na jego brzuchu. Uwielbiałam jego zielone oczy, były takie spokojne, dotknęłam delikatnych zmarszczek wokół nich. Zaczęłam wędrować palcem po jego policzku, ustach, szyi aż do klatki piersiowej.

Mężczyzna ujął mnie za dłoń i pocałował mnie.

- Powiesz mi teraz co się stało?

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania