Jeszcze jedna tajemnica - Rozdział XVIII

W ostatniej chwili poruszyłam skrzydłami i wzniosłam się w powietrze. Zwierzę próbowało do mnie doskoczyć, ale na szczęście byłam za wysoko. Galop mojego serca bombardował moje bębenki. Wilk zawarczał głośno i odwrócił łeb w stronę korytarza. Z celi obok dobiegły krzyki i poszczekiwania. Ludzkie wrzaski stopniowo przerodziły się w jęki aż w końcu ucichły. Teraz tylko potwory powarkiwały i gryzły się między sobą. Z moich ust dobiegł słaby jęk, to co się przed chwilą wydarzyło… Po korytarzu popłynęła czerwona strużka krwi, widok ten przysporzył mnie o mdłości. Spojrzałam na bestię czyhającą na mój upadek, nie zamierzała się poddawać, cały czas próbowała dosięgnąć mnie swoimi zębiskami. Myślałam, że nigdy się nie zniechęci. Uratował mnie przeciągły gwizd, zwierzę jak z procy wystrzeliło z mojej celi. Drzwi zamknęły się za nim, wyglądały jak nienaruszone. Odetchnęłam z ulgą i opadłam na posłanie, miałam nadzieję, że to koniec niespodzianek na dziś. Może to głupie, lecz byłam potwornie zmęczona i zanim zdążyłam cokolwiek zrobić moje powieki opadły. Zanim zasnęłam słyszałam hałasy dobiegające jakby spoza zamku, szczęk żelaza. Nie miałam siły zastanawiać się, co to może być. Tej nocy nie rozmawiałam z królową, byłam pewna, że nie chce mnie znać. Nawet jej się nie dziwiłam, gdybym była na jej miejscu, też nie chciałabym nawiązywać ze sobą rozmowy. Drżałam na całym ciele, w lochach było bardzo zimno a ja nie miałam niczego do okrycia.

Obudziły mnie czyjeś kroki, gdy otworzyłam oczy zobaczyłam Piotra. Był zdenerwowany, wyglądał jakby szykował się do dalekiej drogi. Miał na sobie duży, zapakowany po brzegi plecak.

- Idziesz ze mną! – szarpnął mnie za rękę.

- Gdzie?! – próbowałam stawić mu opór. – Puść mnie!

W odpowiedzi roześmiał się jak szaleniec, w jego oczach lśniła wariacka iskra.

- Teraz jesteś moja i zrobię z tobą, co będę chciał. Idziemy!

Przyłożył mi nóż do gardła i wypchnął z celi, która nagle wydała mi się bardzo przytulna. Nie miałam ochoty jej opuszczać. Minutę później dowiedziałam się, co jest przyczyną jego pośpiechu, w zamku rozgorzała się bitwa. Owy szczęk żelaza był odgłosem walki, król Loliwii musiał dowiedzieć się o planach Piotra. Wyglądało na to, że jego wojska przegrywały na całej linii. Piotr boleśnie wygiął moją ręką, aż krzyknęłam z bólu.

- Zamknij się – syknął mi do ucha.

Wyszliśmy na mury, wiał tutaj przenikliwy wiatr, Piotr trzymał mnie tak by ewentualne strzały trafiły we mnie. Łucznicy przestali strzelać na sygnał dany przez wysokiego mężczyznę uderzająco podobnego do mojego taty. Tylko, że nie miał zmarszczek wokół oczu, które nadałyby im łagodny wygląd. Zimno niebieskie zwierciadła duszy utkwił we mnie, jego spojrzenie mnie paliło. Podeszliśmy do małych drzwi, Piotr przyciągnął mnie brutalnie do siebie, mężczyzna przez dłuższą chwilę gmerał przy zamku. Stare drzwi w końcu ustąpiły, mężczyzna wepchnął mnie do środka. Na zewnątrz zapanowało milczenie, jakby wszyscy nagle wstrzymali oddech. W ciemności słyszałam tylko ciężkie sapanie. Cofnęłam się o krok i wpadłam na Piotra.

- Jeszcze jeden krok i nie będziesz już taka ładna – przyłożył nóż do mojego policzka.

Wciągnęłam głośno powietrze, jak bardzo bałam się tego co zaraz może się wydarzyć. Poczułam jak dotykają mnie coś oślizgłego, ohyda, przede mną stała najpiękniejsza kobieta jaką kiedykolwiek widziałam. Tylko gdyby nie te jej włosy, wężowe.

- Spójrz… - dotknęła mojej twarzy – w moje oczy.

Szybko spojrzałam w bok, wiedziałam, że nie wyjdzie z tego nic dobrego. Piotr chwycił mnie brutalnie za brodę.

-Bądź grzeczna – syknął mi do ucha - bo zle się to dla ciebie skończy.

Próbowałam mu się wyrwać, sale trzymał mnie za mocno. Kobieta znów zbliżyła się do mnie, uciekałam wzrokiem gdziekolwiek się dało. Piotr przycisnął mi boleśnie nóż do twarzy, na zewnątrz słychać były jakieś krzyki, ktoś napierał na drzwi.

- Właściwie – kobieta podrapała się po podbródku – nie potrzebuję jej oczu, wystarczy, że napiję się jej krwi.

Oj, niedobrze, brakuje mi nawet odwagi by zostać dawcą, a co dopiero… O, matko…Nie, to się nie dzieje naprawdę.

- Na co czekasz?! – Piotr warknął na nią.

- Nie - zbyła go machnięciem ręki – tutaj nie ma na to warunków – uszczypnęła mnie w policzek. – Chcę by poczuła każdy mój łyk.

Przełknęłam gulę narastającą w moim gardle. Teraz wiedziałam na pewno, że się z tego nie wykaraskam, Jurij już mi nie pomoże. Piotr szarpnął mnie za rękę, próbowałam z nim walczyć, ale na niewiele to się zdało. Schodziliśmy schodami w dół, doszliśmy do tej komnaty, w której ukryte były skrzydła. Szkło zostało rozbite a pręty klatki rozerwane, na Piotra padł blady strach. Uśmiechnęłam się lekko, ukochany zrozumiał to co tak usilnie starałam się przekazać. W murach powstał ogromny wyłom, wyszliśmy na dwór. Wszystko wokoło miało barwę popiołu, wiał silny wiatr. Grzęźliśmy w fałdach piasku, przy jakiejś starej, obskurnej stodole stały dwa wychudzone konie. Widać było, że właściciel o nie nie dbał, wystające żebra były poobijane, jeden z nich trzymał podkuloną nogę. Piotr brutalnie wsadził mnie na tego zdrowiej wyglądającego. Poleciały za nami strzały, sądząc z okrzyku, Piotr został ranny. Wykorzystując sytuację zaczęłam się szamotać, spadliśmy z konia, mężczyzna jęknął z bólu. Przy upadku strzała wbiła się jeszcze głębiej w ramię. Miałam dosłownie sekundę by uwolnić się z jego objęć, Piotr mimo potwornego bólu nie chciał mnie puścić. Nie mając innego wyjścia wgryzłam się zębami w jego rękę, zwolnił uścisk natychmiast. Nie miałam ani chwili do stracenia, rozłożyłam skrzydła szykując się do lotu, lecz potężne uderzenie zwaliło mnie z nóg. Czyjeś ręce unieruchomiły moje skrzydła, nie mogłam nimi ruszyć. To była kobieta z wężami zamiast włosów, czułam jak ich języki kąsają moje ciało. Wiłam się na ziemi, starając ze wszystkich sił się uwolnić. Zdołałam przewrócić się na plecy, napastniczka skoczyła na równe nogi i chwyciła za kamień. Robiąc zamach ohydnie wysunęła język i przygryzła go kłami, po jej brodzie spłynęła kropla krwi. Obrzydliwość. Usłyszałam dudnienie kopyt, dwójka jeźdźców zmierzała w naszym kierunku. Wiedźma też musiała ich zauważyć, bo stała się jeszcze bardziej nerwowa. Przeturlałam się w bok uciekając przed ciosem. Poderwałam się z ziemi, walczyłam o swoje życie. Wiedźma znów się na mnie rzuciła, jej kły były niebezpiecznie blisko mojej szyi. Dźgnęłam ją łokciem w żebra, kobieta cofnęła się pod wpływem ciosu. Jeźdźcy zbliżali się do nas, a co jeśli jadą tędy zupełnie przez przypadek? Człowieka w obliczu zagrożenie nachodzą najgłupsze myśli z możliwych. Nim zdążyłam cokolwiek zrobić jeden z mężczyzn zamachnął się mieczem i odciął głowę wiedźmie. Znalazłam się w silnym uścisku, spanikowana zaczęłam się wyrywać. Jeździec trzymał mnie mocno i gładził po plecach.

- Gusia, Gusia – przemawiał łagodnie – to ja.

Rozpoznałam głos Jurija, zmiękłam w jego ramionach.

- Jesteś cała lodowata – otulił mnie swoim długim, czarnym płaszczem.- Moje kochanie.

Nie byłam w stanie wykrztusić słowa, łzy spływały mi po policzkach.

- Wracajmy - nieznajomy wskoczył na konia.

Nie mogłam dostrzec jego twarzy, na głowie miał kaptur, widziałam tylko blond włosy, które rozwiewał wiatr. Jurij wsadził mnie na swoje konia i przytulił do siebie wolną ręką.

***

- Jesteś księciem? – uśmiechnęłam się do Jurija.

- Mhm… - mruknął nie otwierając oczu. – A co, już ci się podobam?

Przytuliłam się do niego mocniej i zadrżałam, na co on zareagował natychmiastowo i szczelniej otulił mnie kołdrą.

- Ujdziesz –wzruszyłam ramionami. – Tylko wiesz… - uśmiechnęłam się lekko.

- Co? – zaciekawiony uniósł się na łokciach.

Nagle zabrakło mi odwagi by o to zapytać.

- Co, Rudzielcu? – ujął mnie pod brodę. – Mowę ci odjęło?

Normalnie by mnie to rozśmieszyło, ale teraz nie było mi wesoło.

- Bo ja…wiesz…

Jurij też spoważniał i pociągnął mnie tak, że leżałam na jego brzuchu. Serce zabiło mi mocniej.

- Mój ty głuptasku – pocałował mnie w nos – ty jesteś dla mnie ważniejsza niż jakiś tam tytuł…

- …szlachecki – przypomniałam mu.

- …- szlachecki – zgodził się. – Gdybyś nawet mnie nie kochała i tak bym się go zrzekł.

Spojrzałam na niego zdziwiona.

- Chciałbym być blisko ciebie, tylko to się dla mnie liczy.

- Rozumiem – udałam obojętność – po prostu byłam ciekawa.

Ukochany z powagą pokiwał głową i skinął na mnie palcem.

- Za ciekawość trzeba płacić – powiedział poufałym tonem.

- Tak?

Zamiast odpowiedzieć przyciągnął mnie do siebie niemal brutalnie. Nasze usta spotkały się i przez moje ciało przeszła iskra.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania