Poprzednie częściOpko - Opieka

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Opko - Błękitna linia - LBnP63

- Pułapka! - rozlegający się w radiu krzyk, zmienił się w drżące chrapliwe zawodzenie.

Kolejne rozpaczliwe krzyki przebiły się w eterze, mieszając z zaskakująco niegłośnymi seriami wystrzałów, dobiegającymi z różnych kierunków.

Brzęczy pękające szkło lamp wywracanych motocykli. Stalowe potwory szurają po asfalcie, uderzając z łoskotem w wysokie krawężniki, lecz ich silniki nie przestają pracować pozbawione kierowców. Obroty zwalniają do jałowych.

Potężna eksplozja przewraca pędzącą środkiem drogi limuzynę do góry dnem. Karoseria ściera się na twardej nawierzchni, siejąc tysiące iskier.

Zatrzymała się skrzypiąc. Kurz w końcu opada. Pancerny kolos leży bezbronnie z odsłoniętym brzuchem, jak żółw błotny.

 

***

 

Na comiesięcznym bankiecie pojawiły się jak zwykle najznamienitsze osobistości ze współczesnego świata polityki i biznesu. Zaproszono prezydentów, członków rodzin królewskich i cesarskich, głównych sekretarzy partii, naczelnych urzędników, kierowników, dyrektorów, itp., itd. Przyjechali szykownymi samochodami. Wszyscy odpicowani na galowo. Modne suknie i eleganckie garnitury, uszyte na miarę przez najdroższych krawców. Pływając w złocie i drogocennych klejnotach poruszają się ociężale, w czym również nie pomaga bezwstydna otyłość. Obserwator obiektywny zapewne stwierdziłby, że śmietankę ludzkości stanowią ludzie zwyczajnie brzydcy, pomimo przepychu.

Wnętrze sali balowej przyozdobiono okazałymi rzeźbami, wyrytymi w drogocennych materiałach. Tysiące mikroskopijnych dronów latających ponad gośćmi, uzupełnia lekko przyciemnione oświetlenie sali, iluminując ciepło i gasnąc w przestrzeni wysokiej na kilkanaście metrów komnaty. Dawna konstrukcja dachowa została zastąpiona szybą odsłaniając zachmurzone niebo. Stoły zastawiono suto jedzeniem z najdalszych zakątków ziemi. Na półkach barowych czekają na spragnionych najrzadsze alkohole.

Na środku sali, w otoczeniu kamer przemawia prezydent jednego z krajów członkowskich. Opowiada całemu światu o codziennej ofierze, jaką musi ponosić ludzkość w drodze do wspólnego dobrobytu. O smutnym losie ofiar kolejnych niepotrzebnych wojen i o procencie PKB przeznaczonym na obronność. Zaznacza przy tym jak rozwój nowych technologii telekomunikacyjnych służy ludzkości, w przezwyciężaniu współczesnych kryzysów ekonomicznych i socjalnych, a przede wszystkim w zwalczaniu żądnych krwi terrorystów. O kolejnej chorobie pochłaniającej w żarłocznym tempie istnienia i o zasadności poniesionych kosztów.

Towarzystwo przy stołach i na parkiecie obserwuje mówcę niezbyt uważnie. Wymieniają porozumiewawcze spojrzenia, uśmiechy, szeptają, gdzieniegdzie tłumiąc wybuchy śmiechu, chowają czerwone twarze w białych rękawiczkach.

Pomiędzy gośćmi, z pochylonymi głowami uwija się służba. Młodzi chłopcy pędzą z tacami, na których stoją niezliczone kolorowe kieliszki oraz naczynia z wykwintnymi daniami. Dziewczęta odnoszą puste talerze i szkło na zaplecze, gdzie spod plandeki wystają zbrukane krwią nogi.

Mężczyzna w stroju kucharza nerwowo spogląda na elektroniczny sikor. W chłodni zbrojna banda sprawdza broń, chowają do pochew noże. Gotowi czekają, aż na niebie rozbłysną sztuczne ognie.

Od pierwszych strzałów pada ochrona obiektu i żołnierze. Nie było ich zbyt wielu, bo któż ośmieli się zaatakować. Złowrogi stroboskop rozświetlający pomieszczenie, towarzyszy ogłuszającemu gradobiciu ołowiu. Czerwone plamy zaczynają gęsto zdobić ściany, namakają obrusy. Brzęczą rykoszety, pękają rozbijane kulami lustra i szyby w oknach. Goście w panice rzucają się do ucieczki, stłoczeni przy zamkniętych od zewnątrz drzwiach zdzierają gardła z przerażenia. Jeden po drugim padają na marmurową posadzkę, szczelnie już pokrytą warstwą krwi i poszarpanymi ciałami.

Na piedestał między kamery przyszedł kucharz. Przejęty swoimi racjami przekonuje świat do wyższości jego racji. Usprawiedliwia dokonany właśnie mord. Przestrzega głodnych władzy o odpowiedzialności i konsekwencjach, jakie niesie niegodziwość i nieuczciwość. Nie wie o tym, że transmisja na żywo została przerwana zanim jeszcze padły pierwsze strzały. Uzbrojeni chłopcy, chwile temu noszący tace, obracają każde ciało z osobna, strzelają do niedobitków, przeszukują trupy, wypełniają kieszenie splamionym łupem.

Z końca sali rozległ się krzyk:

- Tu w ścianie są drzwi!

Niedoszły kucharz porzucił rolę agitatora, zaczyna biec w stronę odsłoniętego przejścia, w międzyczasie wydając przez radio polecenie, aby odciąć wszystkie drogi ucieczki, ale było już za późno. Przez rozbite szyby da się słyszeć oddalające się w mgłę potężne silniki. Snopy światła nikną w opadającej od północnej strony zamku zamglonej dolinie.

 

***

 

Skwierczący palnik, kończy rysować świetliste koło w podłodze.

- Proszę się odsunąć! - wycedził dowódca ochrony, siedzący w limuzynie na przeciwko chłopaka, ubranego w strój, nawiązujący krojem do tradycji władców z poprzednich epok.

Pięknie zdobiona zbroja wysuwa się z pasa ochroniarza i owija wokół potężnie zbudowanego ciała, zakrywając garnitur. Bierze zamach spod stóp. Wymierza potężny cios łokciem, w środek świecącego od żaru koła. Stalowa płyta wyleciała wysoko w powietrze, razem z nieszczęśnikiem obsługującym palnik. Ochroniarz wyskakuje jednym susem na zewnątrz stojąc na podłodze, leżącego do góry brzuchem pojazdu. Na wysokości głowy trzyma oburącz ogromną plazmową glewię, wymierzoną w stronę najbliżej stojących napastników. Ustawia się w pozycji do obrony.

Z każdej strony rozlega się dźwięk tłumionych wystrzałów, lecz pociski bezradnie rozbijają się o pole siłowe, i spadają na jezdnię, podskakując pozbawione pewności siebie.

- Będziecie musieli przyjść po mnie osobiście! Śmieci! - krzyczy.

Z gęstej mgły wokół wraku limuzyny, wyłania się kilkadziesiąt ubranych na czarno postaci. Jak na komendę przerzucają na plecy karabiny i skracają paski pozbawiające je swobody ruchu. Wisząca nad ziemią mgła jaśnieje od kolejnych ostrzy energetycznych. Napastnicy wolnym krokiem kierują się w stronę wraku. Przyspieszają. Tors pierwszego, który zamierzał wskoczyć na stalową osłonę silnika oddziela się od nóg, zanim jeszcze zdążyły dotknąć samochodu. Szybkie cięcie glewi strąca głowy dwóch kolejnych napastników, próbujących zajść cel od tyłu. Reszta zatrzymuje się i spogląda po sobie niepewnie. W międzyczasie błyszcząca zbroja wpada między zdezorientowanych najemników z impetem. Sukcesywne pchnięcia w ułamkach sekundy kończą kolejne życia. Skupiony walce wojownik nie zauważył, że we mgle rozłożono specjalnie dla niego działo materiałowe.

Taniec śmierci kończy precyzyjny strzał.

Pocisk hybrydowy, wyposażony w głowicę energetyczną, przełamuje pole siłowe, a rdzeń ze zubożonego uranu przebija kompozytowy hełm, rozłupując głowę.

Wszyscy na chwilę zamarli, jak gdyby chcieli nabrać pewności, że ta żywa maszyna do zabijania, już się nie podniesie. Po chwili odwracają się w stronę wraku, z którego wygramolił się chwile wcześniej ostatni syn CEO korporacji, posiadającej na wyłączność sektor energetykę w całym regionie północnym, aby zobaczyć zmagania swojego przybocznego.

Dowódca napastników kłania się w pas i woła:

- Wasza wysokość! Pozwól, że otoczymy cię naszą opieką! Dzięki tobie z pewnością utargujemy konsensus z władzą.

- Sakwa kupiecka warta jest jedynie tyle co złoto w środku, a z waszej właśnie się wszystko wysypuje! - mówiąc to, wyciągnął krótki ceremonialny miecz, zawiązany na pasie i wbił go sobie w brzuch. Patrząc zaciśniętym wzrokiem na przywódcę najemników, rozciął jamę brzuszną. Oczy odpłynęły nieprzytomnie. Upadł bezwładnie na ziemię. Linia rodu, będąca jedną z najpotężniejszych w historii, wygasła. Świat jednak się na tym nie kończy. Panta rhei .

Dowódca powoli podnosi dłoń, naciska przycisk na wetkniętej do ucha słuchawce i szepta:

- Zadanie wykonane.

Napastnicy znikają we mgle.

Średnia ocena: 4.2  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (14)

  • droga_we_mgle dwa lata temu
    Początek kojarzył mi się ze słuchowiskiem radiowym "Wojny Światów", gdzie ludzie uwierzyli, że to wiadomości z realnego najazdu.

    To science-fiction całkiem mocno współczesność przypomina...

    Ciekawa postać tego syna CEO - okazał hart ducha i poświęcenie, ale finalnie pewnie niewiele to dało...

    "nie głośnymi" - niegłośnymi (nie+przymiotnik)
    za pewne - zapewne
    "Bierze zamach spod stup." - spod stóp?

    Bardzo dobre, pozdrawiam ~
  • Poncki dwa lata temu
    Błędów jest pewnie więcej, ale nie zdążyłem jeszcze przeczytać po opublikowaniu. Wtedy dopiero się widzi błędy...
    Cieszę się, że się podoba 😃
    A słuchowiska przyznam, nie znam.
    Również pozdrawiam 😃
  • droga_we_mgle dwa lata temu
    Poncki ✔znaczy, ja też go nie słuchałam - za to czytałam tę powieść, na której podstawie powstało - wiem po prostu, że jak nadano je w radiu, to wywołano panikę, bo ludzie myśleli, że to prawdziwa relacja z najazdu Marsjan😅

    taki nieumyślny fake news ~
  • Poncki dwa lata temu
    droga_we_mgle faktycznie, czytałem kiedyś o tym ciekawym przypadku.
    Swoją drogą był to również niezamierzony eksperyment, pokazujący jak straumatyzowane społeczeństwo jest w stanie przyjąć, każdą serwowaną przez massmedia bzdurę, za fakt.
  • AriaSan dwa lata temu
    Dobrze się czyta, ładnie napisane.
    Aczkolwiek odczułam odgrzewane kotlety 😂
    W każdym filmie akcji jest Ceo syn, drony, nogi z pod blatu i ukryci wrogowie.
    Jakbym połączyła szklana pułapkę, sword art online i Ceo mangę 😂

    Pozdrawiam 5.
  • Poncki dwa lata temu
    Dzięki za komentarz.
    Odnośnie kotleta, to na dzień dzisiejszy jest już wyemitowane różnymi mediami tak duża ilość różnych treści, że raczej niemożliwym jest napisanie prostej historii akcji, nieocierającej się o wątki, sytuacje i/lub okoliczności gdzieś już opisane, w. Większym lub mniejszym przybliżeniu.
    Grunt to opowiedzieć swoją historię.
    Pozdrawiam 😃
    P.S. faktycznie jak teraz czytam to wyszło mi anime.
  • AriaSan dwa lata temu
    Poncki to fakt już dużo wszystkiego jest na necie
    haha może je wyemituja kiedyś
  • Dzień dobry, rozpoczynamy głosowanie!

    https://www.opowi.pl/forum/literkowa-bitwa-na-proze-glosowanie-w935/#reply

    Zapraszam do oddania głosów.
  • Początkujący dwa lata temu
    Ja tylko zostawiam ślad, że byłem i czytałem. Za słaby jestem, aby komentować.
    Pozdrawiam.
  • Poncki dwa lata temu
    To dziękuję, że byłeś i że czytałeś.
    Każdy komentować może, czasem lepiej lub czasem trochę gorzej, ale nie o to chodzi jak co komu wychodzi.
  • Dekaos Dondi dwa lata temu
    Poncki↔A niech to!↔Wczoraj czytałem, ale widocznie byłem z lekka śpiący, bo dzisiaj Twój tekst, o wiele bardziej, w guście mym. Już sam początek, bardzo dynamiczny. Zaś później jeszcze bardziej obrazowo, w sensie opisów. Zrozumieć można, jak komu rozumu starcza i skojarzeń.
    Pozdrawiam🙃:)
  • Poncki dwa lata temu
    Starałem się by było jak najmniej w domysłów a jak najwięcej obrazów. Nie zawsze wychodzi, ale wydaje mi się, że akurat to opowiadanie jest czytelne.
    Pozdrawiam 😁
  • Dekaos Dondi dwa lata temu
    Poncki→Lecz czytelnik może pomyśleć→nieco inaczej -
    w zależności od tego, kto czyta i w jakim kierunku ma zakres.
    Nawet 2+2 = 4→może być tekstem różnie zrozumiałym😁
    Poza ty wielowarstwowość, nie koniecznie musi być wadą,
    lecz właśnie zaletą.
    Pozdrawiam😁
  • Poncki dwa lata temu
    Dekaos Dondi wielowarstwiwość przeważnie jest zaletą bez dwóch zdań, natomiast w tym konkretnym przypadku jednak chciałem, żeby wszystko było widoczne. Żeby wszystko.było 2+2=4, ale masz rację, nie mam wpływu na to kto to przeczyta i do jakich celów później wykorzysta 😃

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania