Miłosna Wyspa Rozdział 13: Meteoryt

To jeszcze nie wszystko. Nagle w bazie rozległ się alarm. Flash, Superman i Emily udali się do bazy głównej i stanęli przed monitorami. Była tam też już reszta drużyny.

-Meteoryt zbliża się do Ziemi.-Powiedział Batman. Na monitorach komputerów widać było tą samą informację i jakieś oznaczenia, z jaką szybkością i gdzie meteoryt pragnie uderzyć. Emily, pamiętając o swym przyrzeczeniu, rzekła:

-Ja się tym zajmę!-Wszyscy spojrzeli na nią ze zdumieniem. Spodziewali się, że zacznie biegać w kółko i krzyczeć lub płakać ze strachu, a tu proszę, jakież to bohaterskie dziewczę.

-Jesteś pewna?-Spytał zaniepokojony Superman.-To ryzykowne. Mogłoby ci się coś stać.

-Wolę, żeby mi się coś stało, niż żebym to ja miała bezczynnie stać i patrzeć, jak Ziemia szaleje w strachu. Pora wreszcie pokazać ludziom, że jestem kimś więcej niż tylko nieśmiałą istotą. Może i nie mam za dużo, ale mam tak wiele, że wystarczy mi siły na oddalenie od Ziemi i rozwalenie meteorytu.-Rzekła i spojrzała na jeden z monitorów.-Z tego, co widzę uderzy on za dokładnie za 1 minutę i 31 sekund na ulicę Nottigham. Jeśli się nie mylę szybkość mojego lotu jest równa w 10 % szybkości biegu Flasha, czyli zdążę tam dolecieć w pół minuty.

-Wow, jaka dokładność! Spiesz się więc!-Powiedział zdziwiony Superman.-Będę leciał tuż za tobą, na wszelki wypadek.-Emily pokiwała głową na znak, że niech już tak będzie, byleby szybko ruszali. Wyszła więc z bazy Ligi Sprawiedliwych i poleciała na podaną ulicę. Superman zgodnie z obietnicą leciał kilkanaście metrów za nią. Chciał zobaczyć ją bardzo w akcji i jej sukces, gdyż mocno w nią wierzył. W obiecane pół minuty dotarli na miejsce i ujrzeli ogromny meteoryt, który leciał z zawrotną prędkością w ich stronę.

-Mam jeszcze minimalnie 20 sekund na ocalenie planety.-Powiedziała Emily i uniosła się w górę. Superman pomyślał, że nie poleci razem z nią ratować planety, gdyż chciała dokonać czegoś wielkiego sama, więc czekał na nią na dole. Ta leciała z ogromną prędkością w stronę meteorytu. Gdy była wystarczająco blisko ten wpadł jej w ręce i zaczął pchać w przeciwną stronę. Ta jednak nie ustępowała i nacierała z wielką siłą na niego. Po jakimś czasie zrobiło jej się jakoś łatwiej i bez trudu zaczęła ciągnąć przed sobą wielką latającą skałę w górę do gwiazd. Gdy była wystarczająco daleko od Ziemi wzięła do jednej ręki meteoryt, co mimo jej obaw, nie sprawiło jej trudności żadnej i drugą ręką rozwaliła go. Odłamki skały zaczęły "atakować", jeśli tak to można nazwać, dziewczynę. Tej przez jakiś czas udawało się unikać ich, lecz po jakimś czasie zaczęło to sprawiać jej kłopot. Gdy leciała na Ziemię już pewna, że nic jej nie powstrzyma, nagle jeden z kamieni walnął z dużą siłą ją. Ta była pewna, że to nic jej nie zrobi, lecz oto straciła siły. Ujrzała tylko jakieś zielone światło, wydobywające się z meteorytu. Jako iż była już poza kosmosem, a wchodziła już w atmosferę ziemską zaczęła niesamowicie szybko spadać w dół. Gdy spadła na ziemię Superman podbiegł do niej przerażony.

-Emily, czy wszystko okej?-Spytał.

-Kryptonit.-Powiedziała cicho Emily.

-To najpewniej odłamki planety Krypton. Wiedziałem, że tym kamieniem powinna się zająć Wonder Woman.-Rzekł Superman.

-Nie, jest okej.-Poprawiła się Emily i wstała. Było to dla niej strasznie trudne, ale nie mogła leżeć bezczynnie przed swym ukochanym. Pokazałaby tym, że jest słaba, a chciała mu zaimponować w ciele superbohaterki.

-Wyglądasz, jakby jednak coś było nie okej.-Powiedział poważnie zaniepokojony Superman. Wiedział, że próbuje ona mu pokazać siłę i wytrzymałość, lecz to jest człowiek, tak czy siak. Nawet on, wiedział, że nie byłby wstanie po spotkaniu z kryptonitem ani chodzić przez dłuższy czas, ani tym bardziej latać i ona również miała się o tym przekonać. Podskoczyła lekko, ale nie tak wysoko, jak przy rozpoczynaniu lotu, gdyż na nic innego sił jej nie starczało.

-Dlaczego nie mogę latać.-Spytała, trzymając się za głowę. Superman jedną ręką objął ją, jakby po to, by nie upadła.

-Kryptonit nie tylko odbiera siły, ale i moce. Gdybyś osłabła w czasie lotu mogłabyś naprawdę nieźle się urządzić.-Powiedział ironicznie, gdyż w jego wykonaniu "nieźle się urządzić" oznaczało "zrobić sobie najgorsze krzywdy".-Ale nie martw się. Nie długo będzie cię kryptonit osłabiał. Jedynie kilka minut.-Po tych słowach uśmiechnął się miło.-Trzeba ci jednak przyznać, że zachowałaś się, jak prawdziwa superbohaterka i to ci należy cenić. Nie poddałaś się od razu i zrobiłaś wszystko, co w twojej mocy, by ocalić Ziemię. Do głowy by mi nie przyszło, że to będziesz ty. Myślałem, że zaczniesz płakać ze strachu i powtarzać, że wszyscy zginiemy. Trafiła nam się jednak dobra i silna bohaterka. Dzięki tobie zrozumiałem, że nie tylko ci wielcy i potężni mają szansę zostać kimś więcej, a właśnie ci mniejsi i na początku słabsi, potem jednak wspinają się na najwyższe góry, bo to w nich jest wiara i odwaga. Trzeba mieć dużo słabości, żeby móc je pokonać. Wtedy bohater jest o wiele silniejszy.-Wyjaśnił. Dzięki tym długim monologu Emily udało się odzyskać siły. Wtedy to oboje złapali się za ręce i polecieli do bazy Ligi Sprawiedliwych, która oglądała sytuację z monitorów komputerów.

-Jest to niezwykła dziewczyna.-Przyznał ostatecznie Batman, widząc teraz, jak bardzo wcześniej się mylił, co do niej.-Źle oceniłem ją na początku, lecz w sumie, można powiedzieć w stylu Flasha; metaforą. Biała kredka jest bezużyteczna na białej kartce, to fakt, lecz żeby mogła się wykazać należy zmienić kartkę na inny kolor. Wtedy widać ją doskonale. Mówię przez to, że wystarczyło zmienić ludzi, z którymi Emily mogłaby spełnić swój cel i postawić ją w innym miejscu; przed zagrożeniem. Tak właśnie powstaje superbohater.

-Nareszcie jakoś sensownie coś wytłumaczyłeś. To chyba w moim stylu.-Powiedział Flash, który stał obok.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania