Miłosna Wyspa Rozdział 5: Złamany czar

Nagle zaczęła się burza. Zaczęły pioruny strzelać na wszystkie strony. Emily nie bała się. Wolała już, żeby ją taki piorun raz, a dobrze walnął, to może by zmądrzała i wiedziała, że nie stać jej na dobrego adoratora.

-Piotrusiu, musimy ruszyć jej z pomocą! Jest w lesie, podczas burzy!-Zauważył Superman zaniepokojony. Wiedział, że dziewczyna jest na niego zła i że dobrowolnie nie da się uratować. Był jednak zdeterminowany do działania w imię zdrowia i dobra innych. Piotruś nie był przekonany, co do tego pomysłu na ratowanie Emily, ale wiedział, że tak trzeba. Poszli więc w las. a Superman zawołał:

-Emily, gdzie jesteś?!-Dziewczyna usłyszała go, lecz nie odpowiedziała. Nie chciała go widzieć. Chciała pozostać sama.-Emily, to nie jest śmieszne!-Zawołał ponownie, gdyż naprawdę był już zmartwiony.

-Ona jest już dorosła. Nie jest dzieckiem.-Przypomniał Piotruś Pan.-Nie musimy jej ratować.

-Emily uwielbia moje bohaterskie akcje. Tym razem będzie jednej z nich częścią.-Powiedział Superman, uśmiechając się do przyjaciela. Nagle pioruny zaczęły niesamowicie szybko i bezlitośnie trzaskać, uderzając w drzewa i spalając je. Emily trochę się już zlękła, lecz nie myślała, by wracać.

-Ja ją znajdę!-Powiedział Piotruś Pan i uniósł się w górę, po czym, przelatując obok błyskawic, szukał zguby. Nagle zawołał-Tu jest!-Superman pobiegł w miejsce, które wskazał. Oboje patrzyli teraz na leżącą na ziemi Emily. Wyglądała marnie. Można by rzec, że przed chwilą była potraktowana przez jedną z ów błyskawic. I tak też było. Superman podbiegł do niej i uklękną przy niej.

-Emily, powiedz coś.-Poprosił błagalnie, mając nadzieję, że powie "nic mi nie jest" lub "jest okej", lecz ta nie odzywała się. Oczy miała zamknięte i widać było, że przed klęską zdążyła uronić jedną, małą łezkę. Nie wiadomo, czy była ona spowodowana bólem czy rozpaczą. Superman wziął jeszcze do ręki mapę skarbów i pojął.-Do skarbu prowadzi droga przez miłość. Pocałunek prawdziwej miłości zdejmie zaklęcie z wyspy.-Zrozumiał Superman. Poczuł, że zabiło w nim serce mocniej, niż kiedykolwiek. Był poruszony chwilą. Wydawało mu się na początku, że nic nie czuje do dziewczyny, jednak po jakimś czasie pojął, że się mylił. Pochylił się więc nad nią i złożył pocałunek na jej ustach. Ta otworzyła oczy i zarumieniła się. Spojrzała na niego ze zdziwieniem i spytała:

-Czyżbyś zmienił zdanie?-Ten pokiwał głową i pomógł jej wstać. Ta, gdy stała na nogach objęła go za szyję w uścisku wdzięczności i miłości. Wtem oboje unieśli się w górę, a Superman ucieszył się niezmiernie.

-Ty też umiesz latać.-Stwierdził miło, gładząc jej włosy.

-Jak niby?-Spytała Emily, patrząc z niedowierzaniem w dół, a tam widzi, że lewituje kilkadziesiąt metrów nad ziemią. Ze strachu przed wysokością przytrzymała mocno rękę Supermana, a ten uspokoił ją.

-Nie bój się!-Rzekł ostrożnie zleciał na ziemię razem z Emily.-Czar wyspy przestał działać. Okazuje się, że to nie kryptonit, a zaklęcie rzucone kiedyś na nią. Sprawiło ono, że dowiedziałem się, kogo tak naprawdę kocham.

-Jeśli mam supermoce to znaczy, że to twój pocałunek mnie wskrzesił i dał mi je?-Spytała zaskoczona Emily.

-Najwyraźniej, tak.-Powiedział ucieszony Superman.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania