Ostatnia - wpis nr 1
Wszystkim nam wydawało się, że pierwsze były smoki. No bo przecież nie dało się przeoczyć tego huku, który towarzyszył otwarciu się portalu i pojawienia się dwóch olbrzymich gadów gdzieś nad Morzem Północnym pomiędzy wybrzeżami Holandii a Wielkiej Brytanii. Nie dało się również nie poczuć wywołanej tym fali uderzeniowej, która okrążyła kilka razy kulę ziemską. To było wydarzenie na miarę ataku na World Trade Center czy katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem - założę się, że każdy z was dokładnie pamięta gdzie był i co robił w tej dokładnie chwili. Każdy z was, ale nie ja. Mnie wtedy po prostu nie było, i właśnie ta nieobecność uratowała mi życie.
Ale nie chcę pisać o sobie, jeszcze nie teraz. Wróćmy więc do wydarzeń sprzed trzech lat. Przybycie smoków niewątpliwie odmieniło historię świata. Niedługo po nich w Anglii zjawiło się sto czterdzieści osiem jednorożców. Była to miła odmiana, gdyż rożce, w przeciwieństwie do smoków, nie ziały ogniem i nie zjadały ludzi. Dawały się obserwować i fotografować, z miejsca więc zostały ulubieńcami Anglików. Znajdowano im dobre pastwiska i stawiano wiaty, gdzie mogły schronić się przed złą pogodą. Zdjęcia łagodnych jednorogów i niszczycielskich smoków opanowały wszystkie media.
Oczywiście nie możemy zapomnieć o naukowcach starających się wyjaśnić fenomen mitycznych stworzeń. Powstało wiele hipotez próbujących wyjaśnić nam dlaczego jednorożce są w stanie przesyłać ludziom telepatycznie proste myśli. Dlaczego ich sierść, grzywa i ogon są zawsze nienagannie czyste, niezależnie od warunków atmosferycznych. Dlaczego smoki latają, chociaż ich powierzchnia skrzydeł jest zbyt mała w stosunku do masy. Jak właściwie zieją ogniem. Dlaczego mówią i wydają się znać wszystkie ludzkie języki. I chyba najważniejsze pytanie - dlaczego te cholery są kuloodporne i nie da się ich niczym zestrzelić. Ta kwestia zapewne spędzała sen z powiek wielu przywódcom politycznym i wojskowym.
Interesowałam się badaniami naukowców, ale nie potrafili oni znaleźć prawidłowej odpowiedzi, chociaż mieli ją cały czas przed oczami. Niektórzy próbowali coś nieśmiało sugerować, ale zostali wyśmiani lub uznani za idiotów. Ale ja doskonale znam tę tajemnicę. To magia. Może wam się nie podobać ta odpowiedź, możecie dalej szukać innych, bardziej naukowych wytłumaczeń, ale nie dostaniecie niczego lepszego. Możecie mi zaufać, w tej dziedzinie jestem jedyną ekspertką.
Magiczne zdolności jednorożców i smoków są spore, ale to nic w porównaniu z gryfami. Ich oficjalna historia nie jest tak spektakularna: pojawiły się w Polsce ponad pół roku po smokach i zaczęły tworzyć własny organizm państwowy. Generalnie rzecz biorąc to nieprawda. Gryfy były tu pierwsze. To one zbadały teren i przygotowały go pod przyszłą inwazję. Nie przybyły tu w fizycznej postaci, taka manifestacja byłaby zbyt oczywista. Prześliznęły się do naszego świata w czysto duchowej postaci. Około dwustu gryfich dusz, konkretnej liczby nie udało się ustalić nawet mnie. Gryfie dusze zajęły się opętywaniem ciał młodych mężczyzn. Mężczyźni ci natomiast zajęli się poszukiwaniem młodych kobiet i płodzeniem potomków. Zaskoczone kobiety rodziły już po trzech miesiącach. Jak się już być może domyślacie, rodziły wielkie gryfie jajo i były zmuszane przez swojego opętanego partnera do wysiedzenia go. Po wykluciu się małego gryfiątka ludzkie matki nie były więcej potrzebne i służyły jako pierwszy posiłek pisklaka. Pod opieką ojca i przy udziale olbrzymich ilości gryfiej magii rosły bardzo szybko. Tak szybko, że osiągnięcie dojrzałości zajęło im zamiast trzech lat tylko dziesięć miesięcy. Wtedy też ujawniły się, od razu jako dobrze zorganizowana społeczność.
Mogę tylko powiedzieć, że do tej pory nie rozumiem, jak udało nam się tego nie zauważyć. Gryfy zużyły nieprawdopodobną ilość mocy, by móc spłodzić swoje dzieci i przyspieszyć ich dorastanie. Ich magia jest inna, obca, ale mimo wszystko powinniśmy byli ją wyczuć. Wtedy zapewne wszystko potoczyłoby się inaczej.
Ale czasu nie da się cofnąć, musimy więc żyć w takim świecie. A ja mimo wszystko potrzebuję trochę snu, więc na dziś już kończę. Mogliście nie uwierzyć w moje rewelacje, macie do tego prawo. Dalszy ciąg tej historii może być jeszcze bardziej nieprawdopodobny. Ale taka jest prawda i przed nią nie uciekniecie.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I proszę, oto moje kolejne (czy też chronologicznie patrząc poprzednie) dzieło. Opko to powstało sześć lat temu i sama widzę, że odstaje poziomem od tego, co jestem w stanie teraz napisać, lecz nie jest jakoś szczególnie złe i nie wstydzę się go publikować. Kilka poprawek tu i tam, i będzie jak nowe :) Wrzucam starocia, bo potrzebuję trochę czasu do pracy nad drugą częścią Niewłaściwego koloru nieba, a tak przy okazji może komuś się spodoba. Miłej lektury więc życzę i zostawiam was sam na sam z tekstem!
Komentarze (14)
Zaczęłam Cię czytać, bo mi się Violet na razie skończyła i mam chwilkę, a że pewnie będzie wrzucać (mam nadzieję, że w ogóle będzie) z częstotliwością ubogą, tak więc będę mieć czas na Ciebie. Powiem szczerze, że to nie jest mój ulubiony temat, ale z tej pierwszej części sposob przedstawienia go - poki co - i stylistyka - zachęciły mnie do kontynuacji.
Pozdrawiam.
Zapowiada się ciekawa lektura, w klimatach fantasy obracam się rzadko, ale tutaj mam wersję jakby zurbanizowaną, więc może być dobrze.
Btw, pamiętam jedynie co robiłem kiedy wydarzyła się katastrofa smoleńska - wstałem późno i od razu chciałem biec do telewizora na Cartoon Network, ale rodzice już śledzili przebieg relacji i nici z mojego sobotniego leniuchowania.
W czasie WTC zaczynałem stawiać pierwsze nieśmiałe kroki bez chodzika :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania