Poprzednie częściOstatnia - wpis nr 1

Ostatnia - wpis nr 16 (ostatni)

Moim kierowcą został Krzysiek. Odnosiłam wrażenie, że jest na mnie obrażony - jak się okazało, słuszne.

- Zdrajca - warknął po dłuższej chwili złowrogiego milczenia.

- Jak już to zdrajczyni - poprawiłam go. - Ale nie nazwałabym się tak, raczej byłam szpieżką, szpieżycą? No, jak się mówi na żeńskiego szpiega? Niech będzie agentka, byłam tajną agentką. - Próbowałam go zagadać, ale tylko prychnął i już więcej się nie odezwał. Trudno, nie zależało mi na jego aprobacie.

Podróż nie trwała długo. Przed zamkiem gryfy kazały Krzyśkowi czekać. Oczywiście nie pozwoliły mu wejść do środka, rasiści. Mnie poprowadziły niemalże w asyście honorowej: Długie Pióro z przodu, Srebrny Strumień z tyłu - a jeszcze niedawno szyderczo ironizował na ten temat. Poszliśmy do znanej mi już dużej sali, która trochę się zmieniła, odkąd byłam tam ostatni raz. Zwykle władca przyjmował interesantów stojąc na podwyższeniu na końcu pomieszczenia. Teraz pojawił się tam kawałek pnia naprawdę grubego drzewa, który służył Szarej Skale za tron. Gryf półleżał na nim w swobodnej, trochę lekceważącej pozie, ale spojrzenie miał bystre i władcze. Wrażenie potęgowały korzenie rozchodzące się promieniście gdzieś z tyłu za jego głową. Niżej stali wszyscy doradcy, czyli dziesięć najsilniej magicznie obdarzonych gryfów Państwa. Oraz dwoje ludzi: Sylwester, który wyglądał, jakby wbiegł tu dosłownie przed chwilą i jeszcze oddech mu się nie uspokoił, oraz nieznana mi starsza kobieta. Utworzyli szpaler po obu stronach sali, więc nie pozostało mi nic innego, jak wejść pomiędzy nich. Moi strażnicy zostali z tyłu. Szłam w stronę Szarej Skały pod ostrzałem nieprzyjaznych spojrzeń brązowych i żółtych oczu. Spokojnie, pewnie, nie okazując żadnych emocji, ale z kurczowo zaciśniętą aurą, żeby żadne z nich nie wyczuło, że naprawdę trochę się boję.

No dobra, trochę nie było odpowiednim słowem. Bałam się wtedy, po prostu bałam się, że zaatakują, że przełamią osłonę i rozerwą mnie na strzępy, bo nie zdążę uciec. A nie chciałam zostawiać moich wampirów. Poradziliby sobie, ale mieliśmy razem budować nową przyszłość, mamy przecież takie ambitne plany. Chciałam to zobaczyć, w tym uczestniczyć. I chciałam, naprawdę chciałam doprowadzić do porozumienia z gryfami. Wrzuciłam tę myśl blisko powierzchni. Jeśli zaczną mnie czytać, natkną się na nią zaraz na początku.

Ale nie chcieli. Nie wyczułam żadnej próby magicznego ataku. Żadnej niespodziewanej senności ani podejrzanego mrowienia. Tylko te spojrzenia, pełne nienawiści, gniewu i wszelkich innych nieprzyjaznych uczuć. Nic, do czego wampir nie byłby już przyzwyczajony. Zwykle widuję ten wzrok u ofiar, które już zorientowały się, że zostały zaatakowane przez potwora, ale jeszcze nie zdają sobie sprawy, że nie mają szans na przeżycie. Potem zostawał tylko strach, którym upajałam się prawie tak samo, jak krwią, ale jeśli Niedźwiedź był reprezentacyjnym przykładem dla swojego gatunku, to nie uda mi się przestraszyć gryfów. Był twardy, nie bał się mnie nawet wtedy, gdy umierał.

Ech, tę myśl akurat musiałam zakopać głęboko, drażnienie gryfów wspominaniem o śmierci jednego z nich było wysoce niewskazane. Zwłaszcza, że stałam już przed Szarą Skałą, tuż przed schodkami wiodącymi na jego podwyższenie. Teraz nie zamierzałam kłaniać się ani klękać. Owszem, to oficjalna sytuacja, więc okażę mu szacunek, lecz przyszłam tu negocjować jak równy z równym.

- Powiedziano mi, że nie jesteś ani Pauliną, ani człowiekiem. I chcesz pokoju... Nie wiedziałem nawet, że prowadzę jakąś wojnę. Może tak zaczniemy od początku i mi to wszystko wyjaśnisz? Najwyraźniej jestem mocno niedoinformowany. - Tak, jak przypuszczałam, Szara Skała zaczął rozmowę. Z jego tonu wywnioskowałam, że jest wściekły, ale i zainteresowany. I że jego Rada dostanie po tym wszystkim porządny opierdziel. Nawet było mi ich trochę żal. W końcu nawet sam wielki przywódca nie połapał się w moim oszustwie.

- Jeśli chcesz zacząć od początku, to najpierw muszę przeprosić. Przepraszam, że cię okłamałam i udawałam człowieka. To naprawdę było wbrew mojej naturze i w innych okolicznościach poznalibyśmy się zupełnie inaczej.

- A jakież to okoliczności sprawiły, że tak szlachetna istota zniżyła się do czegoś tak niegodnego, jak kłamstwo? - Kurcze, był dobry. Drwił mi tu w żywe oczy, żeby jakoś wytrącić mnie z równowagi i mieć usprawiedliwienie do ataku. Nie mogłam tego wiedzieć na pewno, ale postawiłabym sporo pieniędzy na taką wersję.

- Smoki zabiły moją rodzinę. Wiesz, ta ich fala uderzeniowa zniszczyła mnóstwo magicznie uzdolnionych. Wolałam się nie wychylać. - odpowiedziałam spokojnie. To była prawda, choć nie cała. Wampiry nie kłamią, ale półprawdy i niedomówienia są już całkowicie dozwolone.

- Och, więc musisz teraz ich nienawidzić i pałać żądzą zemsty, nieprawdaż? To całkowicie uzasadnione, kiedy jakiś obcy zabije jednego z twoich...

- Właściwie to rozumiem, dlaczego to zrobiły. Vea opowiadała mi o wyczynach ludzkich magów w waszym świecie - starałam się nie zareagować na to, że magia wokół władcy zgęstniała tak bardzo, że mogłam ją bez problemu wyczuć. Pierwotna część mojej natury chciała rzucić mu się do gardła, ta bardziej racjonalna kazała teleportować się jak najdalej stąd. Posłuchałam jednak irracjonalnego optymizmu i stałam dalej.

- Rozmawiałaś ze smoczycą?

- Parę razy, ostatnio dziś - rzuciłam mu taką bombę. Napięcie nieco opadło. - Tak więc jeszcze raz przepraszam. Naprawdę nazywam się Weronika z Klanu Róży i jestem wampirzycą.

Gryf rzucił spojrzenie gdzieś ponad moim ramieniem. Usłyszałam, jak Sylwester szybko odpowiada na zadane telepatycznie pytanie:

- Wampiry to potwory, które żywią się ludzką krwią... Ale to stworzenia mitologiczne, baśniowe. Nie istnieją naprawdę...

- Czyżby? - przerwałam mu i wypchnęłam poza osłonę ten fragment aury, którego używałam do zastraszania ofiar. Musieli to poczuć, bo po sali potoczyła się fala zdziwionych szeptów. Wygasiłam aurę, by nie sprowokować Szarej Skały. - Mieliśmy układ z magami, że żyjemy w ukryciu, i my, i magowie. Smoki zabiły ich wszystkich. I prawie wszystkie wampiry.

- Czyli jesteś magicznym potworem żywiącym się ludźmi - podsumował władca.

- Dokładnie tak. Widzisz, że jesteśmy do siebie podobni?

- Nie jestem żadnym potworem - oburzył się, a magia wokół niego zauważalnie zafalowała.

- Wiesz, jakby zapytać o to przeciętnego człowieka, to raczej miałby inne zdanie. A potem skrzyknąłby znajomków i zaczął gonić nas oboje z widłami i pochodniami.

- Jak zwracasz się do władcy, wampirzyco! - nagle krzyknęła na mnie gryfini z Rady. To była Wiosenna Pogoda, kolejna osobiście urażona moją "zdradą". Szara Skała zbył ją machnięciem skrzydła.

- Boisz się ludzi z widłami? - kontynuował. - Jak widzisz, mnie nie są w stanie wyrządzić krzywdy, nawet ze swoimi najnowocześniejszymi broniami.

Tak, teraz nadszedł najtrudniejszy moment. Musiałam przyznać, że zabiłam jednego z nich tylko po to, by zaspokoić ciekawość. Jeśli złego miało się wydarzyć, to właśnie teraz. Oby Szara Skała pamiętał o tym, co przekazała mu Vea i zachował rozsądek.

- Ludzie mają to do siebie, że nie wiedzą, jak zabrać się za krzywdzenie magicznych istot. Ale ja wiem. I widły okazałyby się przy tym zaskakująco użyteczne, nieprawdaż? - nie lubiłam takich słownych gierek, ale potrafiłam się w nie bawić, jeśli trzeba. Przez zebrane gryfy znów przebiegł szmer. Władca nie odzywał się dłuższą chwilę. Pod względem magicznym też nic się nie działo. Przynajmniej tyle dobrego.

- Powiedziano mi też, że to ty zabiłaś Niedźwiedzia, Weroniko z Klanu Róży - w końcu przerwał ciszę.

- Tak - odpowiedziałam i wyjęłam pióra z tuby.

- I śmiesz teraz przychodzić do mnie i prosić o pokój? Zabiłaś gryfa i przyznajesz to przed wszystkimi. Pokazujesz jego pióra jak trofea. Jak mam układać się z mordercą, co?

Uniósł się gniewem, ale nie krzyczał. Obrażał mnie całkiem spokojnym tonem.

- A z kim miałbyś się układać, z rządem? Z ludźmi, którzy będą się ciebie bać i padać na kolana? Ludźmi, których myśli będziesz mógł czytać? W imieniu wampirów proszę cię, Szara Skało, władco Państwa Gryfów, o pokój i ustalenie stref wpływów. Bo my nie zamierzamy dłużej siedzieć w ukryciu. Chcemy wyjść na świat i wziąć, to, co możemy. I uznajemy, że wy też macie do tego prawo.

- Twoja propozycja brzmi logicznie, ale jest jeszcze jedna opcja. Zabijemy ciebie i każdego twojego pobratymca, który przyjdzie tu i będzie domagał się pokoju. I tak bierzemy ze świata wszystko, co chcemy. Nie potrzebujemy sojuszników.

Uśmiechnęłam się; szeroko, szczerze i z częściowo wysuniętymi kłami.

- Nie zabijesz mnie, bo nie masz pojęcia jak. Twoja magia jest potężna, ale wolna. Zdążę uciec zanim przełamiesz moją obronę. Chcesz otwartej wojny? Wy jesteście drapieżnikami, my też. Powiedziałam wszystkim wampirom jak was załatwić. Gdyby nie to, mielibyśmy równe szanse, ale poświęciłam kilka miesięcy na wypracowanie przewagi. I żadne z was nawet przez chwilę nie podejrzewało, że jest ze mną coś nie tak, prawda?

Odwróciłam się i popatrzyłam na nich. Najpotężniejsi ze swojego gatunku, teraz wydawali się zmieszani i zawstydzeni.

- Ale to nieważne - ciągnęłam dalej. - Ważne jest to, że wasze terytorium jest dość małe, a ziemie niezbyt urodzajne. Większość jedzenia ludzie dostają od rodzin albo załatwiają po znajomości. Chodzą w ubraniach, które tu ze sobą przywieźli. Żadna firma nie chce z wami współpracować, zresztą nie macie nic wartościowego do zaoferowania. Rządowe wojska ciągle kręcą się pod granicami. Ludzie garną się do twojego kraju, bo dajesz im poczucie przynależności, wyjątkowości i bezpieczeństwa - znów zwróciłam się bezpośrednio do Szarej Skały. - Przysięgają ci wierność i posłuszeństwo, ale nie widzieli, jak zbudowałeś swoje imperium. Mieszkają w domach martwych ludzi. Myślisz, że spodoba im się, kiedy wyślesz ich na śmierć w głupiej wojnie o terytorium? Albo kiedy każesz im zabijać swoich?

- Przysięgali, więc pójdą, jeśli rozkażę.

Pokręciłam głową. Taki mądry, a na ludziach się nie zna.

- Nie doceniasz ich instynktu samozachowawczego. Część owszem, pozostanie wierna. Ale nie wszyscy, zwłaszcza jeśli wcześniej będą cierpieć głód i niedostatek. Wiem, że chcesz być dobrym władcą dla gryfów i dla ludzi. A ja mam pod kontrolą kilkadziesiąt firm, które mogą zacząć z tobą współpracować choćby od jutra. Mogę dostarczyć ci kilkutysięczny uzbrojony oddział do pomocy, jeśli zachce ci się podbić wioskę albo dwie. Wystarczy, że się dogadamy i podpiszemy porozumienie.

Teraz pozwoliłam sobie na użycie magii: jedna z kopii traktatu wystrzeliła z tuby, rozwinęła się i zawisła w powietrzu przed Szarą Skałą. Zaczął czytać, więc jednak był zainteresowany. Miałam nadzieję, że udało mi się go przekonać.

- Oczywiście to wstępny projekt, poszczególne punkty są jeszcze do dogadania - dodałam szybko. Specjalnie napisałam pierwszą wersję tak, żeby nie była zbyt korzystna dla gryfów. Wiadomo, że będą chciały negocjować, więc będę mogła pójść na rozsądne ustępstwa.

Poczułam, że traktat próbuje się poruszyć, wycofałam więc swoje czary. Władca przysunął kartkę bliżej.

- No nie, tego tak nie zostawimy... A na to na pewno się nie zgodzę... I jak sobie to wyobrażasz, że za każdym razem będziemy was pytać o pozwolenie?

A więc się udało. Kolejną godzinę z kawałkiem spędziliśmy w mniejszej komnacie zawzięcie dyskutując nad szczegółami. Szara Skała szanował mnie na tyle, by nie próbować używać żadnej magii, co dobrze wróżyło na przyszłość. Ostatecznie byłam zadowolona z tego, co udało nam się ustalić. Może i stracę na dostawach żywności, bo zgodziłam się robić to za klejnoty wytwarzane magią, które mogłabym stworzyć sama, ale co tam, stać mnie. Przeszedł mój najważniejszy postulat, czyli wspólne ustalanie terytorium, jeśli gryfy będą chciały założyć nową kolonię. Chciałam mieć nad tym chociaż częściową kontrolę. Władcę najbardziej ucieszyła obietnica militarnego wsparcia w razie zewnętrznego zagrożenia, generalnie nie wydawał się jednak zachwycony faktem, że musi się ze mną układać. Nie drążyłam i nie dowcipkowałam, ale miałam na to dużą ochotę.

W końcu zmieniliśmy tekst traktatu po raz ostatni i przyszła pora na złożenie podpisów. Tutaj Szara Skała mnie zaskoczył. Zatopił szpon w piersi i podpisał oba egzemplarze własną krwią. Nie mogłam być gorsza, chociaż uważałam to za marnotrawstwo. Wbiłam kieł w zagłębienie we wnętrzu lewej dłoni i pozwoliłam mu napełnić się krwią. Jakaż ona była paskudna w smaku, a smród przeszkadzał też gryfowi, bo potrząsnął dziobem i odsunął się ode mnie. Trudno, on pierwszy zaczął. Bezczelnie użyłam pióra Niedźwiedzia do złożenia dwóch zamaszystych podpisów i natychmiast zamieniłam resztę krwi w powietrze. Dziura po kle już zdążyła się zasklepić.

- Więc teraz jesteśmy oficjalnymi sojusznikami - podsumował Szara Skała takim tonem, jakby chciał dodać jeszcze "niestety" na końcu. Nie padliśmy sobie w ramiona, nie podaliśmy rąk i szponów. Ograniczyliśmy się do kurtuazyjnych skinąć głową. Władca odszedł w głąb zamku, a mnie polecił odprowadzić do granicy niezbyt zadowolonym Długiemu Pióru i Srebrnemu Strumieniowi, którzy towarzyszyli nam cały czas. Wyświadczyłam im tę przysługę i teleportowałam się do domu zaraz po wyjściu z zamkowej bramy.

To było przedwczoraj. Wczoraj świętowałam z dziećmi, a dziś piszę te słowa. Nowa epoka zaczęła się razem z pojawieniem się magicznych stworzeń w naszym świecie, a teraz my, wampiry, do niej dołączyliśmy. Nie powiem wam, żebyście się przygotowali, bo sama nie wiem, jak to wszystko się potoczy. Jedno jest pewne: czegoś takiego świat jeszcze nie widział.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • No i dobrze, że zakończenie jest takie, że nie wyklucza dalszego ciągu. Ja bym to ciągła, a nawet i ciągnęła :)))
  • Vespera 11.02.2022
    Mam bardzo wstępny pomysł na kontynuację pod tytułem "Pierwszy", ale na razie to tylko szkielet fabuły i kilka luźnych scen. Na razie nie obiecuję, że kiedykolwiek do tego wrócę.
  • ...ostwind...2 28.02.2022
    Świetne! Bardzo fajne zakończenie dzięki któremu można w wolnej chwili pociągnąć opowiadanie. Daję mocną 5!
  • Vespera 28.02.2022
    Dzięki :) Drugie konto, czyżbyś zapomniała hasła? ;)
  • ...ostwind...2 01.03.2022
    Vespera Niestety tak ?
  • Vespera 01.03.2022
    ...ostwind...2 Zastanawiałam się kiedyś co się stało, że tak nagle zniknęłaś. Dobrze cię widzieć znowu.
  • ...ostwind...2 08.03.2022
    Vespera Miło mi ?
  • MKP dwa lata temu
    Fajne, lekko się czyta i jest ciekawe.
    Może trochę za bardzo bajkowe na początku ale im dalszy wpis, tym bardziej bohaterka i otoczenie przybierają bardziej dojrzałej formy.
  • MKP dwa lata temu
    Nabierają:)
  • Vespera dwa lata temu
    MKP Koniec od początku dzieli 4 czy 5 lat, więc siłą rzeczy forma się zmienia. Cieszę się, że ci się podobało.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania