Ostatnia - wpis nr 4
Pamiętam to bardzo dobrze - zresztą ja wszystko pamiętam wyśmienicie, taka już jest wampirza pamięć - było nas pięcioro i czekaliśmy przed bramą czorsztyńskiego zamku dobre dwadzieścia minut. Gryf, który nas eskortował, kazał nam stać i nie rozłazić się po okolicy, a sam wleciał na mur, usadowił się i obserwował nas z góry. Jego ślepia były żółtopomarańczowe, a spojrzenie przenikliwe. To był chłodny październikowy dzień, a do tego mżyło. Pogoda dawała się we znaki moim ludzkim towarzyszom. Trzy kobiety i bardzo młody mężczyzna - nie dałabym mu więcej niż dwadzieścia lat. Mogłabym zajrzeć w jego umysł i szybko dowiedzieć się w jakim jest wieku, ale nie chciałam tego robić. Postanowiłam ograniczyć używanie magii do niezbędnego minimum by nie ryzykować rozpoznania. Kobiety zaczęły rozmawiać cicho ze sobą, chłopak stał na uboczu i patrzył w przestrzeń, a ja usiadłam na swojej walizce i przysłuchiwałam się odgłosom naprawy i rozbudowy zamku. Musiały przy tym pracować mieszane załogi, gdyż po chwili nauczyłam się rozróżniać ludzkie i gryfie głosy. Widziałam też dwa gryfy lecące na teren zamku z kamieniami w szponach.
- A mi prostownicę zabrali, czaicie to? - usłyszałam zdanie z rozmowy kobiet. Żaliła się najmłodsza z nich. Rzeczywiście, przy wjeździe na teren gryfów nasze bagaże zostały skontrolowane. Mogliśmy wwieźć tylko ubrania i podstawowe artykuły higieniczne. Żadnej elektroniki i niepotrzebnych gadżetów. Klucz, według którego gryfy przeprowadzały rewizję, był interesujący: chłopak mógł zatrzymać elektryczną szczoteczkę do zębów i golarkę, ale dziewczyna musiała oddać prostownicę i suszarkę do włosów. Za to pozwolili jej na depilator. Ciekawy wybór, nieprawdaż? Żadne z nas nie próbowało przemycić smartfona czy innego tabletu, gdyż było to wyraźnie zabronione na gryfiej stronie internetowej. Te pierzaste skubańce doceniają potęgę internetu i social mediów, przyznajcie się, ilu z was ma ich zalajkowanych na fejsie?
W końcu gryfi strażnik poruszył się i sfrunął do nas. Z zewnątrz otworzono bramę i wreszcie mogliśmy wejść do środka. Nigdy wcześniej tu nie byłam, ale łatwo było dostrzec postępy odbudowy. Niegdyś trwała ruina, dziś Czorsztyn był niemalże przywrócony do stanu świetności. W środku nie znaleźlibyście jednak luksusów - kamienne posadzki i nagie ściany, w oknach tylko drewniane okiennice. Tu mieszkały gryfy i było to widać na każdym kroku.
Władca czekał na nas w jednej z większych sal w asyście dwóch strażników. Tak właśnie o nim mówili, władca. Był wysokim gryfem o ciemnopopielatej sierści i jasnoszarych, miejscami srebrnych piórach. Potem dowiedziałam się, że został wybrany ze względu na duże zdolności magiczne, a nazywał się Szara Skała.
Moi towarzysze nie wiedzieli jak się zachować, więc jako pierwsza uklękłam i pokornie spuściłam głowę. Tego oczekiwałabym od poddanych mi ludzi. Reszta poszła w moje ślady. Władca powoli podszedł do nas. Usłyszałam jak do sali wszedł jakiś człowiek i stanął pod ścianą. Kątem oka widziałam jego stopy. Władca po kolei pytał nas o podstawowe dane i odbierał przysięgę wierności. Człowiek pod ścianą notował. Ja byłam ostatnia w kolejce. Gryf położył swoją szponiastą łapę na moim ramieniu i kazał mi na siebie spojrzeć. Miał oczy w pięknym kolorze wiśniowego bursztynu. Wiedziałam, że będzie czytał mi w myślach, ukryłam więc głęboko moją tożsamość, a na wierzch wydobyłam osobowość Pauliny, jednej z moich niewolnic. Podałam również jej dane. Byłam gotowa do walki i szybkiej ucieczki, ale oszustwo powiodło się. Władca spytał:
- Czy przysięgasz gryfom wierność i posłuszeństwo?
- Przysięgam - odpowiedziałam. Było to moje pierwsze kłamstwo w wampirzym życiu.
Komentarze (26)
Oczywiście 5
Nie mam pomysłu co miałabym napisać, więc poprzestanę na : ,,Bardzo fajne!!.''
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania