Poprzednie częściOstatnia - wpis nr 1

Ostatnia - wpis nr 14

Minęły trzy dni. Moje dzieci nie zgłaszały zastrzeżeń co do swojego nowego życia. Min wrócił do Szwajcarii, Amara do USA, Marcin postanowił zwiedzić kilka miejsc, o których marzył od dawna, i tylko z Aśką miałam kontakt inny niż internetowy. Na razie obie mieszkałyśmy w Krakowie i na razie żadnej z nas to nie przeszkadzało.

Początkowo miałam zamiar zrobić to od razu po stworzeniu nowych wampirów, ale jakoś nie miałam odpowiedniego nastroju. W końcu jednak zebrałam się w sobie i teleportowałam się do Londynu, żeby porozmawiać z Veą na temat moich dalszych planów. Owszem, mogłam sobie darować, ale jeśli smoki miały coś przeciwko, to wolałam dowiedzieć się o tym jak najwcześniej. Nie żebym poszła tam prosić o pozwolenie, ale nie pogardziłabym kilkoma dobrymi radami.

Nie zastałam smoczycy w domu, ale gniazdo nie było puste. Leżały w nim cztery jaja, gęsto nakrapiane różnymi plamami w odcieniach szarości i brązu. W porównaniu z gniazdem zbudowanym z grubych gałęzi, a nawet całych pni drzew, wydawały się małe. Zerknęłam na nie ciekawie, po chwili jednak odsunęłam się aż na skraj dachu wieżowca. Takie gapienie się mogło zostać źle odebrane. Odblokowałam aurę, by Vea mogła rozpoznać mnie z daleka i nie wzięła za intruza, jak za pierwszym razem. Usiadłam sobie wygodnie i patrzyłam na nieco zdziczały Londyn, w którym, według najnowszych szacunków, pozostało już tylko niecałe trzy miliony mieszkańców.

To był bardzo przyjemny dzień, z pogodą odległą od angielskich stereotypów, i siedziało mi się tam całkiem dobrze. Bez porządnych okularów przeciwsłonecznych nie byłoby tak miło, ale na szczęście wzięłam je ze sobą. Vea przyleciała po jakiś czterdziestu minutach. Najpierw poczułam mentalne szarpnięcie, krótkie, lecz bardzo intensywne, i dopiero wtedy zobaczyłam jej sylwetkę na południowo-zachodnim niebie. Przed lądowaniem zatoczyła jeszcze kilka kółek nad wieżowcem, po czym delikatnie opadła prosto na swoje gniazdo.

- Myślałam, że nasza znajomość już się zakończyła - powitała mnie dość oschle. - Ale jednak przyszłaś. Albo przestałaś się na mnie gniewać, albo czegoś chcesz.

Jej diagnoza była tak trafna, że aż się roześmiałam. Zdjęłam okulary i podeszłam trochę bliżej. Musiałam ostro zadzierać głowę, żeby spojrzeć w jej gadzie oczy.

- W sumie to jedno i drugie. To znaczy nie gniewam się na ciebie już od dawna, ale byłam zajęta czym innym i jakoś tak nie miałam czasu, żeby wpaść...

- Czyli wybaczasz mi... nam, zagładę całej twojej rasy? - zapytała zdumiona mrugając trzecią powieką jak krokodyl. Znałam smoki tylko z jej opowieści, ale to pytanie potwierdzało, że były strasznie mściwe i w życiu by czegoś takiego nie wybaczyły.

- Powiedzmy, że rozumiem, dlaczego to zrobiliście. A z tą zagładą, to nie jest do końca tak, jak myślisz. My rozmnażamy się inaczej, i wystarczy jeden wampir, żeby stworzyć następne. I właśnie parę dni temu stworzyłam swoje pierwsze dzieci. Teraz jest nas pięcioro.

Nie byłam do końca przekonana czy powinnam mówić o tym Vei. Miałam jakieś niejasne odczucie, że powinna to być tajemnica, ukryty atut, ale stwierdziłam, że takie niedomówienia były dobre w gierkach pomiędzy wampirzymi klanami, a nie w rozmowie z potężną smoczycą. Przecież gdyby chciała, to mogłaby przeorać mi mózg wzdłuż i wszerz, i wyciągnąć wszystko, co tylko uzna za przydatne.

Wieść o naszym odrodzeniu strasznie ucieszyła Veę. Może nie krzyczała i nie skakała z radości, ale sprawiała wrażenie, jakby pozbyła się wielkiego ciężaru. Próbowałam ją zapewniać, że ani ja, ani moje potomstwo, nie będziemy polować w smoczych miastach i osiedlać się blisko ich gniazd, ale często mi przerywała zapewniając, że to nieważne, i że wszystko będzie dobrze. Spoważniała dopiero, gdy udało mi się wreszcie wtrącić:

- Właściwie przyszłam tu, żeby ci powiedzieć, że zabiłam gryfa.

- Jak to zabiłaś? Przecież one się tak dobrze zabezpieczyły...

- Owszem, przed ludźmi. A ja człowiekiem nie jestem, i do tego szpiegowałam je przez parę miesięcy. Mieszkałam z nimi, pracowałam dla nich, Szara Skała czytał mi w myślach, ale udało mi się go oszukać, a później rozgryźć ich tarczę. W końcu wyzwałam samotnego gryfa na pojedynek i wygrałam. Jeśli chcesz, mogę ci to pokazać.

Vea pokręciła przecząco głową, tak bardzo po ludzku.

- I czego chcesz teraz, wojny? - spytała.

- Oczywiście, że nie, no co ty. Chcę pójść do nich, powiedzieć, że wiem, i zaproponować traktat. Podział na strefy wpływów, ustalenie granic, jak zwał, tak zwał. Bo przecież wiesz, że bez kontroli będą mogły zakładać nową kolonię co ile? Na początku raz na pięć, może sześć lat, potem coraz szybciej, a potem będzie to już regularny podbój ludzkości. Przeżyją tylko ci, którzy im się podporządkują, no i może niedobitki gdzieś na waszych terytoriach. Widzisz w takim świecie miejsce dla wampirów?

- Więc podział stref wpływów? Chcesz tak po prostu pójść do ich władcy i powiedzieć mu, że od tej pory nie może już robić wszystkiego, na co ma ochotę... Odważnie, ale w waszej sytuacji pozostaje tylko to lub otwarta walka. Wiesz, że nie pozwolę ci wybić wszystkich gryfów? - Nagle smoczyca zmieniła ton na ostrzejszy.

- Wiem. A pozwolisz gryfom wybić wszystkie wampiry? - odpowiedziałam szybko, a ona zaczęła się śmiać.

- Czyli tego chciałaś, mam być gwarantem twojego traktatu. Cwane, nie powiem. No i muszę się zgodzić, chociaż nie odwalę za ciebie całej roboty. Mogę tylko... - Tu na chwilę przerwała, wzrok jej znieruchomiał. - Przekazałam Szarej Skale, że radzę mu zachować się rozsądnie. Teraz dopytuje się, o co chodzi, ale go blokuję. Będzie mnie męczył, więc lepiej się pospiesz.

- Dzięki, naprawdę bardzo dziękuję, Vea.

Odwróciłam się, by odejść i kulturalnie teleportować się z nieco dalszego miejsca.

- Niepotrzebnie zabiłaś tego gryfa, to ci teraz nie pomoże. Ale rozumiem, dlaczego to zrobiłaś. I oby gryfy też to zrozumiały. - Dobiegł mnie jeszcze głos smoczycy.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (13)

  • Maksimow 01.02.2022
    Jak ty to robisz, że to się tak dobrze czyta?
  • Vespera 01.02.2022
    Bardzo się cieszę, że ci się podoba, dziękuję, i... nie wiem? Sporo czytam, czasem moja wyobraźnia zasuwa jak szalona podsuwając mi przenajróżniejsze historie, które potem sklecam w jakieś opko, a przede wszystkim piszę coś, co sama chciałabym przeczytać.
  • Maksimow 02.02.2022
    mam to samo...jak ja marze zrobić rejs po mojej głowie
  • Vespera 02.02.2022
    Maksimow Tylko mam ten problem, że fantazje często nie mają fabuły, są tylko scenkami, które potem muszę dopasowywać i umieszczać w większej całości. Albo działają tylko w połączeniu z uniwersum, które mam w głowie, i jeśli chciałabym zacząć je objaśniać, to by cała książka wyszła.
  • Maksimow 02.02.2022
    wiadomo
  • Vespera 02.02.2022
    Maksimow Ale czasem nawet da się to jakoś ubrać w słowa i powstaje jako taka historia.
  • Te trzy miliony co w Londynie zostały to Polacy i Rumunii :)
    A pogoda w Anglii faktycznie od stereotypów odbiega diametralnie.
  • Vespera 08.02.2022
    Ten komentarz mnie rozwalił :D
  • Vespera No tak, bo my mamy już status osiedlonego ogarnięty, tak że wszystkie benefity itd, noł problem.
  • Vespera 08.02.2022
    błękitnypłomień I co tam smok, niech se lata, Angole mogą uciekać :)
  • Vespera 08.02.2022
    błękitnypłomień W ogóle mam offtopowe pytanie: nie byłabyś zainteresowana dołączeniem do opowijskiego discorda zrzeszającego ludzi, z którymi można normalnie pogadać o pisaniu i nie tylko?
  • Vespera No ja marzę, żeby pisać tu o pisaniu, a nie o polityce, religii i kto ile ma kont. Ja mam dwa, jedno z którego teraz piszę i drugie w Barclays Bank.
  • Vespera 08.02.2022
    błękitnypłomień https://discord.gg/BRVB3kNcAp zostawię link tutaj, jakbyś jednak chciała zajrzeć. W założeniu Opowi to portal literacki i o pisaniu powinno być najwięcej dyskusji, ale wychodzi jak wychodzi. Przez bierność admina i tolerowanie pyskówek spokojniejsi użytkownicy mogą się zniechęcać i to miejsce w końcu umrze.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania