Poprzednie częściOstatnia - wpis nr 1

Ostatnia - wpis nr 2

Teraz napiszę wam o smokach, o mnie i o wymieraniu gatunków. Zacznijmy od tego, że jestem wampirzycą. Wiem, że teraz część z was może potraktować mnie jak wariatkę, a nawet jeśli mi uwierzycie, to nie musicie być do mnie nastawieni pozytywnie. No bo wiecie, wampiry piją krew i zabijają ludzi. Czyli są tak samo złe jak smoki i gryfy. Cóż, nie będę się wybielać i utrzymywać, że to nieprawda. Nie zależy mi też na waszej akceptacji. Ja tylko opowiadam wam swoją historię.

 

A więc rozmawiałam ze smoczycą. To ta zielona, która zadomowiła się w Londynie na szczycie Tower 42. Ten czarny to samiec, zamieszkał w Paryżu. Wybrały wielkie miasta, bardzo ludne, więc pożywienia im nie zabraknie. Oprócz ludzi jedzą też inne zwierzęta.

 

Odwiedziłam smoczycę dopiero po pojawieniu się jednorożców. Miała już wybrane lokum i zajmowała się budowaniem gniazda na dachu wieżowca. Pojawiłam się późnym wieczorem, w zapadającej ciemności. Przez chwilę stałam nieruchomo i gadzina mnie nie zauważyła. Jest piękna. Na filmach i zdjęciach sprawia już niesamowite wrażenie, ale dopiero z bliska można właściwie odczuć jej ogrom połączony z gracją i szybkością ruchu. Perfekcyjna maszyna do zabijania. W końcu zaczęłam iść w jej stronę. Zauważyła mnie i przywitała strumieniem ognia. Była mocno zdziwiona, że zdołałam się magicznie osłonić przed jej atakiem, ale zaintrygowało ją to i skłoniło do rozmowy. Jej prawdziwe imię trudno wypowiedzieć, a w naszym alfabecie brakuje liter, by je poprawnie zapisać, więc będę nazywać ją Vea. Vea opowiedziała mi skąd przybyła i dlaczego musiała to zrobić. Fascynująca historia, jednak teraz dla zachowania jasności przedstawię ją wam w pewnym skrócie. Zacznijmy od tego, że smoki, gryfy, rożce i jeszcze inne magiczne stworzonka miały gdzieś w kosmosie swoją planetę. Magia ich świata była o wiele potężniejsza od naszej, co pozwoliło na powstanie takich właśnie mitycznych stworów mogących istnieć tylko dzięki niej. Jakieś pięć wieków temu pomiędzy naszą Ziemia a ich planetą zaczęły pojawiać się przejścia. Działały tylko w jedną stronę - ciekawscy ludzie migrowali do ich świata. Portale pojawiały się w różnych miejscach i z różną częstotliwością. Trwało to około dwustu ziemskich lat, ale to wystarczyło, by w świecie smoków stworzyć całkiem sporą i różnorodną ludzką społeczność. Ten świat przesiąknięty był magią, naturalnym więc było, że ludzie również będą się nią posługiwać. Tamci czarodzieje byli naprawdę potężni i nie bali się eksperymentować. Ich zabawy z grawitacją doprowadziły jednak do nieszczęścia - planeta została wypchnięta z orbity i skierowana w stronę centralnej gwiazdy układu. Podążała w objęcia ich słońca najpierw powoli, niemal niezauważalnie, potem jednak nabrała znacznej prędkości. Wszyscy znający się na magii próbowali to jakoś odwrócić, niestety bezskutecznie. Koniec świata był tylko kwestią czasu.

 

Trzeba było jakoś uciec z umierającej planety. Przypomniano sobie o tajemniczym miejscu, z którego przybyli ludzie i spróbowano otworzyć przejście w drugą stronę. Każdy gatunek zrobił to na swój sposób. Gryfy pierwsze wzięły się do roboty i po cichu przesiąkły do naszego świata, po czym, korzystając wciąż z magicznego wsparcia z domu, rozsiały swój materiał genetyczny. Jednorożce po prostu zbiorowym wysiłkiem wyrwały w ostatniej chwili dziurę w czasoprzestrzeni i przedarły się fizycznie na naszą stronę. Smoki wybrały parę młodych i zdrowych przedstawicieli - Veę i czarnego Key'a. Zostali oni poddani ciekawej magicznej terapii: zostali skarbnicą genową całego gatunku. Ich potomstwo będzie niespokrewnione i będzie mogło dowolnie się ze sobą krzyżować. Po tym smoki zebrały się i wybiły wszystkich ludzi. Usmażyły całą populację, załatwiły wszystkich, którzy byli odpowiedzialni za śmierć ich świata. Ludzkie czary ochronne okazały się bezsilne. Vea stwierdziła, że smoki może nie potrafią podnieść czegoś siłą woli, albo zamienić kamieni w diamenty, ale za to są mistrzami w tworzeniu magicznych zabezpieczeń i przełamywaniu ich. Zasugerowała, że byłaby w stanie przełamać również moją ochronę. Uprzejmie wykręciłam się od próby sił. Po wymordowaniu ludzi pozostało smokom tylko otwarcie portalu i przejście do naszego świata. Dysponowały taką mocą, że spokojnie mogły przelecieć wszystkie i zasmoczyć nam planetę. Zamiast tego jednak wykorzystały energię do czegoś innego. Pamiętacie tę falę uderzeniową? To była smocza magia, niszcząca wszystkie ziemskie stworzenia potrafiące używać magii. Ciężko jest mi dokładnie określić ilość ofiar. Nigdy nie byliśmy policzeni i skatalogowani, ale sądzę, że zginęło wtedy około czterech milionów istnień. Dzięki tej rzezi dwa smoki mogły wkroczyć do bezpiecznego, wolnego od ludzkiej magii świata i w spokoju wychowywać tu potomstwo.

 

Teraz zapewne spytacie o to, kim byli ci zabici oraz co ja tu jeszcze robię. Otóż po pierwsze: czarodzieje. Zwykli śmiertelnicy umiejący posługiwać się magią. Coś jak Harry Potter, tyle że bez różdżek i na trochę mniejszą skalę. Żyli w ukryciu, udawali normalnych ludzi. Nie używali magii do zmiany świata, nie tworzyli wielkich rzeczy i nie dokonywali wielkich czynów. Może powinni, może ludzkość byłaby teraz w innym miejscu. Byli raczej jak chemik spędzający całe życie w swoim laboratorium. Taka trochę sztuka dla sztuki. Po drugie mamy wampiry. Dwa gatunki. Wampiry Starszej Rasy, takie klasyczne, spalające się na słońcu. Bardzo stara, potężna rasa. Myślę, że najstarsze mogły mieć nawet dziesięć tysięcy lat, o ile udało im się dotrwać do naszych czasów. Teraz są już gatunkiem wymarłym. No i zostały jeszcze Wampiry Młodszej Rasy, czyli moi pobratymcy. My jesteśmy już bardziej przystosowani do życia wśród ludzi. Światłoodporni, nie musimy też tak często zabijać. Ponoć pierwsi z naszej rasy pojawili się siedem tysięcy lat temu, w okresie powstawania pierwszych ludzkich miast. No a teraz zostałam tylko ja. Jestem ostatnia. Mój ojciec, który dał mi krew, nie żyje. Moi przyjaciele nie żyją. Wrogowie też, ale to marne pocieszenie. Teraz pogodziłam się już trochę z tą myślą, ale na początku... Było dziwnie. Chyba można powiedzieć, że prawie wpadłam w depresję. W sumie to dobrze, że dzięki najazdowi magicznych stworzeń nie miałam czasu o tym myśleć. Chyba wiem, co teraz może chodzić wam po głowie. Oczywiście mogłabym stworzyć nowe wampiry. Przemienić ludzi, założyć swój klan. Nie być dłużej Ostatnią, stać się Pierwszą. Brzmi kusząco, ale na razie nie czuję się na siłach nawet o tym poważnie pomyśleć.

 

Chyba muszę jeszcze wyjaśnić jedna rzecz. Jak to się stało, że przeżyłam. Otóż miałam przyjaciółkę, wampirzycę Starszej Rasy. Jej ludzka matka była czarodziejką, odziedziczyła po niej zdolności i po przemianie stała się chyba najpotężniejszym wampirem na świecie. Do dwutysięcznych urodzin zabrakło jej tylko dziewiętnastu lat. Amanda (pod takim imieniem ją poznałam) lubiła tworzyć magiczne przedmioty. Specjalnie dla mnie skonstruowała wehikuł czasu - nie taki prawdziwy, nie mogę za jego pomocą niczego zmienić. Tworzy on bańki czasoprzestrzenne, które potem zamykają się i przestają istnieć. Ja jestem młodą wampirzycą i podróże w czasie sprawiały mi wielką frajdę. Kiedy wampiry ginęły na Ziemi, ja podróżowałam dookoła świata na pokładzie Grafa Zeppelina. Był rok 1929.

 

Vea zrozumiała, że magiczne istoty na tej planecie nie były dla niej zagrożeniem. Że niepotrzebnie zamordowali miliony istnień. Próbowała mnie nawet przepraszać, jednak wtedy nie mogłam rozstać się z nią w przyjaźni.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (16)

  • NoxCaelo 05.12.2021
    Masz ciekawe pomysły ;3
    Aczkolwiek, powiem szczerze, że nie pasuje mi do takich wydarzeń narracja pierwszoosobowa. Ale może to osobista opinia
  • Vespera 05.12.2021
    Wybrałam narrację pierwszoosobową, żeby imitować wpisy na bloga, które wampirzyca wrzuca do internetu bez nadziei, że ktoś potraktuje je poważnie, ot chciała się wygadać. Potem zaczęła mi trochę ciążyć, ale jakoś dotrwałam do końca. Generalnie wolę trzecioosobową, tu jednak zrobiłam eksperyment.
  • .Ostwind. 08.12.2021
    Bardzo fajne! ^-^
    Ciekawa narracja pierwszoosobowa, fajnie to wygląda, jestem ciekawa co będzie dalej ^-^
  • Vespera 08.12.2021
    Dziś wieczorem wpis nr 3
  • Też mam u siebie planetę, którą szlag trafił . I epizodyczną postać o imieniu Amanda, ale u mnie to jest luksusowa prostytutka :)))
  • MKP dwa lata temu
    Narracja pierwszoosobowa jest fajna: sam też się tak bawię w opowiadaniach.

    Tutaj też pasuje
  • Vespera dwa lata temu
    Ja doszłam do wniosku, że jednak nie lubię pierwszoosobowej...
  • anat dwa lata temu
    Tandetne i tyle. Jest opis, a nie ma akcji. Dzieje, ale dlaczego i po co to się dzieje ? No dobrze, jesteś wampirzyca i co dalej ? Do brzegu....
  • Vespera dwa lata temu
    Dalej? Zamazali. Toż to są wpisy na blogu zblazowanej wampirzycy, oczywiście że mogą być tandetne.
  • anat dwa lata temu
    Przynajmniej szczerze. Cenię to. I za to 5 gwiazdek.
  • Vespera dwa lata temu
    Pierwszy czytelnik po zapoznaniu się z całością stwierdził: Fajne, ale głównej bohaterki to ja nienawidzę, więc zbyt sympatyczna to ona nie jest. Ze mną jest coś nie tak, bo ją darzę sympatią, ale to już wszyscy we wsi wiedzą.
  • anat dwa lata temu
    Chodzi mi o styl, a że sensu nie ma. Nie piszę, żeby dokuczyć, dopiec. Po prostu mam znajomych pisarzy, poetów, polonistów (ale kontaktu elektrycznego nikt z nich nie umie naprawić) i przesiąkłam ich ględzeniem i to od lat.
  • Vespera dwa lata temu
    Biorąc pod uwagę fakt, że to powstało 7 lat temu, to styl może być rzeczywiście dyskusyjny, zwłaszcza że wybrałam sobie taką formę...
  • anat dwa lata temu
    Bardzo dobrze, tylko trzeba doskonalić.
  • Rubinowy 4 miesiące temu
    Pomysł zaiste ciekawy, czyta się płynnie. Styl, biorąc pod uwagę że to wpisy blogowe, ma swój klimat i da się to zaakceptować bez szwanku na przyjemności z czytania :)
  • Vespera 4 miesiące temu
    No taki pomysł miałam, bo ja pierwszoosobówki tak nie bardzo, a jakoś mnie wzięło, żeby spróbować, i szukałam formy.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania