Poprzednie częściPiekło to za mało - Prolog

Piekło to za mało - Rozdział XXI

Nie mogłam opanować drżenia rąk, nie mogłam opanować serca. Biło tak głośno, że aż spowodowało nieprzyjemne pulsowanie głowy. Nie wiem, co dokładnie czułam w tamtym momencie — przerażenie, zaskoczenie, czy może po prostu smutek. Znałam się z nią od tak dawna, że z łatwością mogłabym poręczyć ręką za jej niewinność. Niestety bym się przeliczyła, znowu. Dlaczego w tym przeklętym świecie nie ma choć jednej rzeczy, która byłaby stała, a nie tak zdradziecka. Anka, moja Ania, ta sama, która tyle razy nocowała w moim domu. Ta sama, która od najmłodszych lat towarzyszyła mi i dzieliła ze mną uczucia, którymi nie podzieliłam się z nikim innym. Nigdy wcześniej nie odważyłabym się powiedzieć cokolwiek, co przeczyłoby jej szczerym intencjom wobec mnie.

Czasem czułam się samotna, ale obierałam to w taki sposób, że to ja potrzebowałam odetchnąć. Chciałam samotności, a ona, jako najlepsza przyjaciółka, mimo bólu w sercu, pozwalała mi iść własnymi dróżkami, widziała, że tego potrzebuję. W tamtym momencie zaczęłam całą tę sytuację postrzegać trochę inaczej. Być może to ja stanowiłam dla niej przeszkodę. Od początku wiedziała, że czuję coś do Jockera, a mimo to zdecydowała się na ten romans. Ciekawe, od kiedy to trwało... czy spotykali się jeszcze przed wypadkiem?

 

Nie wiem, nie wiem, nie wiem. To wszystko coraz bardziej sprawiało, że nie chciało mi się czegokolwiek. Tylko położyć się na torach kolejowych i czekać na następny pociąg. I mieć w końcu spokój, bez ludzi, którzy są gotowi zranić bez mrugnięcia okiem.

 

Starałam się uspokoić oddech, ale pomimo wielu prób zapanowania nad nim, on nadal pozostawał nierówny.

 

Anka, jakby obudziła się z letargu, uwolniła się od dyrektora i podbiegła do mnie. Kucnęła przy mnie i wyciągnęła rękę, jakby w geście pomocy, natychmiast ją odepchnęłam. Zaraz potem popchnęłam ją tak, że wylądowała na podłodze na plecach, w takiej samej pozycji, w jakiej ja znajdowałam się wcześniej, z tą jedną różnicą, że ja przedtem nie miałam nad sobą rozhisteryzowanej dziewczyny.

 

Zaczęłam ją szarpać, nie wiem, co we mnie wstąpiło. Niepohamowany gniew ogarnął cały mój umysł, uniemożliwiając racjonalne myślenie. Szarpałam, za co się tylko dało — ubrania, włosy — z tego wszystkiego w moich dłoniach zostało kilka czarnych pasm. Nie broniła się, ale wtedy tego nie dostrzegałam, nie zwracałam uwagi, że leży, odsłaniając się, jakby chciała przyjąć moje ciosy. Biłam po prostu pięściami w jej klatkę piersiową.

 

W końcu, gdy moja furia trochę osłabła, przyszedł czas na łzy. Stojąc nad nią okrakiem, trzymałam ręce położone od łokcia w dół, po obu stronach jej głowy. Słone łzy kapiące z moich oczu, odbijały się od jej policzków. Oczy miała zamknięte, oddychała miarowo. Ja też powoli zaczynałam odzyskiwać panowanie nad własnym ciałem. Oddech unormował mi się chwilę potem, a ja po prostu opadłam na nią, robiąc ludzką kanapkę. Byłyśmy tak blisko, a zarazem tak daleko. Czułam zapach jej szamponu do włosów, tego, którego używała od kilku lat. Czarne kosmyki przywarły do mojej twarzy jakby przyklejone klejem.

 

Nie wiem, ile tam leżałyśmy, kiedy w końcu poczułam czyjeś ręce na moich ramionach.

 

- Wstawaj, zaraz skończy się lekcja. Będzie kiepsko, jeśli tak was zobaczą. - Pociągnął mnie ku górze, próbując postawić na nogi. Gdy zobaczył, że nie jestem w stanie samodzielnie ustać, zaprowadził mnie do swojego gabinetu i posadził na krześle. - Czekaj tu na mnie. Zaprowadzę ją do pielęgniarki i wrócę.

 

Wróci — to jedno słowo rozbrzmiewało w mojej głowie tak donośnym echem, że nijak nie mogłam tego zignorować. Tępym spojrzeniem śledziłam jego ruchy, jak wychodzi i zamyka drzwi. Potem słyszałam tylko dźwięk zamykanego zamka.

 

 

Chyba usnęłam, bo kiedy otworzyłam, słońce za oknem wskazywało na popołudnie. Patrzyłam chwilę w szybę, szukając kawałków siebie, które wcześniej zostały rozrzucone na wszystkie strony. Cały czas czułam na sobie czyjeś spojrzenie, ale bałam się odwrócić. Nie wiedziałam, kogo tam zastanę - Jockera, Ankę, czy może kogoś innego? W sumie ktoś obcy nie wchodził w rachubę, mogłam więc zwężyć swój zakres do tych dwóch osób. Nie chciałam zobaczyć żadnego z nich, wolałabym już nigdy nie mieć z nimi styczności, ale to niestety nie było takie proste.

 

Czekałam, aż ta osoba podejdzie do mnie i coś powie, a jednak w dalszym ciągu panowało prawie całkowita cisza — jedynym słyszalnym odgłosem był oddech dwojga ludzi. To nie pasowało do Jockera, on był zbyt bezpośredni. Więc Anka?

 

Z lekkim wahaniem odwróciłam się na obrotowym krześle w stronę drzwi. A jednak, przede mną znajdowała się osoba, której nigdy bym się nie spodziewała. Aż podniosłam ręce do oczu z zamiarem przetarcia ich, bo to przecież nie mogło dziać się naprawdę.

 

- Przyszłam odprowadzić cię do domu. Zostałam zawiadomiona przez dyrektora... Po prostu chodźmy.

 

Powoli wstałam i podeszłam do dziewczyny niższej ode mnie o pół głowy.

 

- Emilii, co ty tu robisz?

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • candy 16.08.2016
    opanować sera - serca* :D
    że nijak mogłam to zignorować - tu chyba "że nijak nie mogłam tego zignorować"
    Kurna, w gabinecie dyrektora to zawsze się dzieje najwięcej akcji. Ta Anka to... brak słów :( czekam na ciąg dalszy, co to się podzieje jeszcze :*
  • little girl 16.08.2016
    Dziękuję, zwłaszcza za wytrwałość w czytaniu. Może nie idzie mi jakoś super, ale czytając Twoje komentarze mam motywację, by jednak kontynuować tę historię. Dziękuję ;**
  • candy 16.08.2016
    little girl mi się podoba ta historia, zwłaszcza że jest inna od mojej, tj - nie "typowe" romansidło i wciąż jakieś tajemnice na każdym kroku. No i nie ma za co <3
  • little girl 16.08.2016
    candy ♥♥♥

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania