Piekło to za mało - Rozdział V
I nawet jeśli słońce zgaśnie, ludzkość przetrwa dzięki swoim złym uczynkom. Krzywdy zapomniane — zawsze musisz zapomnieć, inaczej nie pójdziesz dalej, nie będziesz w stanie zająć się tym, co jest. Jednak słowa, to tylko słowa. Ktoś musi nadać im moc, by miały jakikolwiek sens, a jak ten ktoś może to zrobić, skoro nikt tak naprawdę nie zna ich znaczenia?
Powoli całował moją szyję, a ja nie mogłam nic zrobić. Czułam się jak sparaliżowana. Po całym moim ciele, pod wpływem jego dotyku, przechodziły dreszcze. Nienawidziłam go, ale bardziej nienawidziłam samej siebie. Dlaczego po tym wszystkim lgnęłam do niego jak ćma do światła? Czy byłam aż tak głupia?
Odzyskując trzeźwy umysł, odepchnęłam go od siebie. Najwyraźniej nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Zachwiał się i oparł o róg biurka.
- Myślałem, że mamy wszystko uzgodnione. Koniec gry wstępnej.
- Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. - Cofnęłam się dwa kroki do tyłu. Jeszcze tylko kilka i będę pod drzwiami.
- Nie dramatyzuj tak. Jeśli będziesz grzeczną dziewczynką, przyniesie to same korzyści. Dla nas obojga.- Obleśny uśmiech wpełzł na jego twarz.
- Nienawidzę cię! - krzyknęłam. - Dlaczego mi to wszystko robisz?
Podszedł tak blisko, że mogłam poczuć jego oddech na nagiej skórze.
- Otóż, kochanie, jesteś moja. Powinnaś już to dawno zrozumieć.
- Czy ty nic nie rozumiesz? Ile krwi mi już napsułeś, ile musiałam przejść i z jakimi konsekwencjami to się wiązało? Czy nie ma w tobie za grosz przyzwoitości?
- Ależ złotko, ja bym ci dał ten spokój... Jeśli byś go tak naprawdę chciała.
Widziałam w zielonych oczach swoje odbicie. Takie marne. W domu nie znajdowało się żadne lustro, nawet w łazience, abym nie musiała patrzeć na swoją twarz.
- Chcę go! - krzyknęłam, otwierając klamkę i wybiegłam.
Stałam na wielkim, zamarzniętym jeziorze. Tafla lodu idealnie spełniała rolę lustra, odzwierciedlając odbiciem rzeczywistość. Patrzyłam na wystające kości policzkowe, szczękę w kształcie serca i kasztanowe włosy. Początkowo podejrzewałam, że jest to po prostu odbicie mojej marnej osoby, jednak po chwili, gdy postać zza "lustra" zaczynała się wynurzać, niedorzeczność rozwiała wszystkie podejrzenia.
Przede mną stanęła identyczna istota... klon? Chciałam jej dotknąć, by upewnić się, czy naprawdę istnieje. Gdy już zbliżałam rękę do nieruchomej postaci, w mojej głowie rozległ się donośny głos, przyprawiający o ostry atak migreny.
"Zabiłaś mnie" - powtarzał bez końca. Kucnęłam, opierając się jednocześnie na rękach, czułam, że zaraz pęknę. Zdezorientowana ponownie spojrzałam pod nogi. Nie widziałam już żadnego odbicia, ani mojego, ani tego czegoś, co z kamienną twarzą stało nade mną. Podniosłam głowę. Jego oczy były czarne jak smoła. Przerażona poślizgnęłam się i wylądowałam na pupie.
- Czego ty ode mnie chcesz?
To coś otworzyło nieznacznie usta. Już miało wydać z siebie głos, kiedy... obudziłam się. Cała zlana potem rozejrzałam się dookoła siebie. Panowała cisza, wszystko przemawiało za tym, że koszmar się w końcu skończył. Odetchnęłam z ulgą i ponownie zamknęłam oczy. Nie byłam jednak w stanie zasnąć tamtej nocy, bo przed oczami ciągle stawały mi sceny z poprzedniego snu.
Komentarze (13)
Nie wiem, czy ten rozdział jest krótszy, czy tak szybko przeczytałam ;) Naprawdę wciągająca historia. Zastanawiam się tylko, skąd dziewczyna ma tyle siły. Widzę, że wiele przeszła... Nie mogę się z nią utożsamić, co uwielbiam robić podczas czytania opowiadań, bo jestem zwyczajnie za słaba. Czekam na więcej :) 5
Wyłapałam tylko:
- "gołej" - lepiej brzmi "nagiej"
- "Początkowo podejrzewałam, że jest to po prostu odbicie mojej marnej osoby, jednak po chwili, gdy postać zza "lustra" zaczyna się wynurzać, niedorzeczność rozwiała wszystkie podejrzenia." - jeśli używasz na początku zdania czas przeszły, to staraj się tak robić dalej (zamień "zaczyna" na "zaczynała") :)
Ale emocje. Nie spodziewałam się, że będzie to sen. :)
Świetnie opisałaś ten rozdział, mimo jego krótkości. :)
5!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania