Koszmar w dniu Wszystkich Świętych. Rozdział II.
Wieś pod Elblągiem 2001 r.
Zapadła noc, kolejna noc, minęła już trzecia doba od przeprowadzki. Tatiana pokochała to miejsce, wioska ta była dla niej darem od Boga każdego wieczoru mu gorąco za to dziękowała, że akurat takie miejsce jak chciała dostała i była szczęśliwa. Każdy wieczór był dla niej wyjątkowy bo mogła przez całą nadchodzącą jesień, przesiadywać na ganku z widokiem na podwórze, a kolorowe liście spadały z drzew było cudownie. Tatiany domek był ceglany, najbardziej ucieszyła się z marmurkowej posadzki, która znajdowała się wewnątrz domu mocno ona ją zainspirowała. Ogólnie cały wystrój był tak idealny i na tyle jeszcze nie zniszczony, że nie chciała niczego zmieniać. Tuż przed wejściem na jej teren znajdował się przyuliczny rynsztok, z którego zawsze żartowała sobie iż jako małe dziecko bała się rynsztoków, nie wiedziała czemu tak po prostu... A tu po tylu latach otrzymała domek z pobliskim rynsztokiem, jednak to na niej nie robiło już najmniejszego wrażenia. Tatiana mówiła sobie-,, Bzdura''.- To było za dziecka, wyrosłam z tego. Liczyło się dla niej to co miała. Podjęła wtedy nową pracę niestety już inną, a piekarnia poszła w zapomnienie. Cieszyła się również z pieska którego otrzymała wraz z domkiem, był to pies już przyzwyczajony do życia przy budzie którą posiadał na podwórzu przed jej domem. Buda była duża, szeroka, drewniana, obita w szare panele z daszkiem, a w budzie miał wyłożone grubą wykładziną dywanową. A nad wejściem do budy umocowana była taka klapa, która podnosiła się do góry i opuszczała gdy pies wchodził lub wychodził, miał ją po to by było mu ciepło i mu nie wiało w czasie zimy. Buda posiadała również okienko przez które sobie piesek często wyglądał, a przy daszku nad jego wejściem przyczepiony był blaszany dzwoneczek, który dzwonił gdy tylko był mocniejszy podmuch wiatru. A na budzie wygrawerowane było jak się pies wabił, i wtedy Tatiana dowiedziała się jak ma zwracać się do swojego już psa . A wabił się ,, Czort''. Był to pies rasy ,, Shiba Inu''. - koloru rudawego z białą łatką przy mordce i na łapkach. Uwielbiał pilnować swojej nowej Pani, nie dał nikomu się do niej zbliżyć. Był dla niej posłusznym, spokojnym psem, ale dla innych był groźnym psem, i bardzo czujnym. Nawet gdyby była taka potrzeba to zaatakowałby. Czort przy swojej budzie miał trzy miseczki i był na długiej uwięzi łańcuchowej przy budzie. Tatiany dom posiadał niskie ogrodzenie obrośnięte powojem, a furtkę miała zamykaną na klucz. Od jej domu biegła wyboista ścieżka, która prowadziła prosto na sam cmentarz i nie tylko, rozgałęziała się również i na prawo i na lewo. Tatiana wiedziała już od samego początku że będzie mieszkała w pobliżu cmentarza, ale to ją nie przerażało że on jest nie opodal. Dlatego że mało to że powiedział jej o nim właściciel przed kupnem domku, to i tak był on w odległości jak się patrzyło dobrze widoczny. A w ogóle kobieta nic sobie z tego nie robiła bo przecież wszędzie są cmentarze jak i w mieście tak i na wsi, i bywa tak że ludzie mieszkają blisko niego. Tak samo nie przywiązywała wagi do trzech krzyży, które umiejscowione były na tej ścieżce co kawałek aż do cmentarza, a na tych rozwidleniach tam dalej krzyży już nie było. Tatiana tłumaczyła sobie że pewnie muszą być tutaj te krzyże, na pewno coś musiało się tutaj stać, jacyś ludzie musieli tu zginąć,bo doszło do wypadków i przez to te krzyże stoją a przy nich leżą kwiaty i palą się znicze. Także ta ścieżka nie była jej dziwna bo ona nią często musiała chodzić, jak i do pracy tak i do sklepów które miała dość daleko od domu, więc każdy dzień upływał jej jak co dzień w zadowoleniu z tego co miała, a ogólnie dobrze jej się tam mieszkało nie narzekała, nie tęskniła za swoim Wrocławiem bo miała to co chciała i to jej wystarczyło. A z resztą miała swoje obowiązki jak to kobieta robota w domu, koło domu, pies, praca, nigdy się nie nudziła bo miała co robić. Przez wioskę przepływała za jej domem rzeka która płynęła gdzieś w stronę Elbląga, i na rzut okiem była dosyć głęboka i posiadała kładkę z szerokiej deski, która pod osobą się uginała. Tatiana już nie raz przez nią przechodziła idąc do koleżanki z pracy. Zawsze miała gęsią skórkę bojąc się że deska pęknie w pół i wpadanie do wody i się utopi bo nie umiała pływać. Ale na szczęście to ją nie spotkało i zawsze szczęśliwie docierała do koleżanki jak i do domu. Ale było jeszcze coś na co Tatiana przechodziła całkiem obojętnie, idąc wzdłuż kładką zawsze widziała wystającą długą gałąź z wysokiego drzewa które stało przy rzece, a na niej wisiała uwiązana za nogę głową w dół naga porcelanowa laleczka całkiem nie mała, a przy niej była tabliczka z napisem ,, Jeśli przechodzisz to na własne ryzyko''. A ona ryzykowała nie przybierała sobie nigdy nic do głowy, bo była bardzo odważna niczego się nie bała ani za dnia, ani wieczorem, jedynie była bardzo bojaźliwą osobą co do cmentarzy, ale tylko gdy iść musiała na niego wieczorem i gdy było już ciemno, ale jak wiadome tylko z przyczyn oczywistych. Mieszkanko miała bardzo ładne i przytulne lubiła w nim przebywać bo ją ono strasznie cieszyło. Jednego wieczora gdy Tatiana siedziała przed telewizorem popijając sobie drinka, usłyszała bardzo głośno ujadającego Czorta, wyszła na podwórze była całkowita cisza nie było nikogo i w tym czasie pies zamilkł. Kobieta podeszła do psa pogłaskała go po łebku i wróciła do domu, po nie długim czasie Tatiana znów usłyszała głośne a wręcz przeraźliwe ujadanie psa wraz z rozwścieczonym warczeniem, wystraszyła się i pędem wyleciała znów na dwór, bo myślała że może kogoś zaatakował, jeśli ktoś wszedł na jej plac. Ale niestety nie, nikogo nigdzie nie było i nic się nie wydarzyło, jedynie jej pies stał w miejscu przy budzie i patrzył w jej kierunku nie spuszczając jej z oka, miał podkulony ogon i mocno nastroszone uszy, młoda kobieta znów podeszła do niego on ją wtedy polizał po dłoni i położył się. Wtedy Tatiana wróciła do domu zamknęła drzwi mówiąc sobie pewnie ktoś musiał przechodzić i dlatego tak zareagował bo on obcych nie lubi. Następnego dnia gdy sprzątała sobie mieszkanie, to odkryła coś czego nie zauważyła od dnia przeprowadzki. Były to nie duże żeliwne drzwiczki umieszczone w ścianie w niewidocznym miejscu w kolorze ściany zamknięte na masywną kłódkę. Znów pomyślała sobie, na pewno były właściciel coś tam sobie przechowywał i tak już zostało w końcu nie musiał mi się tłumaczyć. Dała temu spokój i poszła sprzątać dalej tym razem na strych, bo tam nigdy jeszcze nie sprzątała. Gdy weszła na górę było trochę bałaganu, kupa kurzu, zaśmiecone na podłodze, brudno, pajęczyn pełno, ale w prawdzie nic tam nie było tylko wolna przestrzeń a w niej oddające echo. Jedynie co ., to na środku strychu było krzesło a na nim stała miska z wodą, a koło niej leżało kropidło i to wszystko odbijało się w dużym lustrze które znajdywało się tuż za krzesłem. Więc Tatiana wodę wylała, miskę schowała, kropidło włożyła do szufladki, a krzesło postawiła w kącie przy ścianie, pozamiatała podłogę, ogarnęła wszystko, a lustro zabrała sobie do pokoju, bo jej się bardzo spodobało, miało złotą oblamówkę i było kryształowe. Po robocie położyła się odpocząć bo była zmęczona, i leżąc z łóżka patrzyła w lustro widząc swoje odbicie, zadała sobie wtedy pytanie? Po co była na strychu ta miska z wodą i to kropidło? Za chwilę odpowiedziała sobie.. Na pewno były właściciel miał to naszykowane na każdą kolędę dla księdza. I przestała już o tym myśleć. Wstała naszykowała sobie kolację zjadła ją, umyła naczynia, Czortowi dała jeść i pić i poszła wyrzucić śmieci do kontenera który stał z boku przy furtce. Odchodząc od śmietnika Tatiana spostrzegła przy rynsztoku pudełeczko farbek szkolnych nowych całkowicie nie ruszonych a w rynsztoku płynęła czerwona stróżka przypominająca krew, ale Tatiana utwierdziła się w przekonaniu że na pewno to dzieci sprawka jak bawiły się farbkami. Było dobrze widać przed jej furtką rynsztok bo miała jaskrawo świecącą latarnię. Więc wróciła do domu położyła się spać bo była strasznie zmęczona, a do pracy trzeba było wstać jak każdego ranka cdn.
Komentarze (24)
Jaki sens ma publikacja i poddawanie tekstu ewentualnej krytyce (czy tam - opiniom, mówiąc delikatniej), jeśli po pierwsze nie wchodzi się w jakąkolwiek konwersację z czytelnikiem (choć to jeszcze pół biedy), ale po ważniejsze drugie - nawet nie poprawi się małóego, acz rażącego oko błędu (typu kropka w tytule), tylko zarzuca następny tekst?
Cóż... Są pewne zachowania, które sprawiają, że nowych nikt nie czyta. Nie idź tą drogą, autorko, wywalenie kropki z tytułu to dwie sekundy roboty, przeczytanie i wyrażenie opinii to Twoim tekście, trochę więcej.
Pozdro
Prawnik? ;)
Szkoda, że Cię nie było jak trzeba było Mar bronić, przed szykanowaniem ze stron wszelakich.
Zniechęciła się, tudzież nie ma odwagi by odpisać, a ma odwagę, by wstawić kolejny, z błędami, tekst?
Odwaga wybiórcza, tak samo jak kierunek Twoich uwag.
Ty wystawiasz - ktoś czyta.
Następnie ocenia gwiazdkami lub komentarzem. Kontrargument, że każdy robi błędy jest błędny, bo niczego nie rozwiązuje. Tak, każdy popełnia błędy, ale pisząc, wystawiając, wreszcie: wzajemnie się oceniając, próbujemy się czegoś nauczyć, rozwinąć.
Nie trzeba, aż takiej alergii.
Trochę luzu.
Po prostu wiem, że jeśli coś by mi w Twoim pisaniu nie siadło, to bym Ci o tym napisał, a Ty, zdaje się, słabo znosisz negatywne tematy. Dlatego dla mojego i Twojego (wzajemnego) dobra, nie będę akurat do tej rzeki wchodził.
Pisz sobie w spokoju.
Pozdro. Bez napinki.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania