Koszmar w dniu Wszystkich Świętych. Rozdział III.
Wieś pod Elblągiem 2001 r.
Następnego dnia jak Tatiana wróciła z pracy to przygotowywała sobie obiad, i jeszcze zrobiła pranie które potem wywiesiła na podwórzu i przywitała się ze swoim pieskiem. Po obiedzie gdy czytała sobie książkę to słyszała dość wyraźnie co jakiś czas kilkakrotne stukanie takie jakby wydobywało się z pod tych drzwiczek ukrytych w ścianie, ciekawa była co to? Podeszła nadstawiła ucho, i gdy słuchała stukanie ucichło. Więc odeszła, i poszła czytać książkę dalej. Stukanie powtórzyło się już głośniej, więc znów wstała i szła w kierunku drzwiczek. Czym się zbliżała do nich bliżej to stukanie było coraz głośniejsze, a gdy chciała coś usłyszeć to ono znów ucichło. Tatiana zdziwiona mówiła co to może być? A że był już wieczór to pomyślała żeby zadzwonić do byłego właściciela bo na pewno będzie już o tej porze w domu to mi on powie, o co w tym chodzi w końcu to jego był domek to musi znać wyjaśnienie tej sytuacji. Więc wzięła telefon i zadzwoniła do niego, i po chwili właściciel odezwał się mówiąc Hallo!
- Dobry Wieczór Panu mówi Tatiana.
- Aaa Dobry Wieczór a co Panią skłoniło do mnie zadzwonić?
- Chciałam Pana o coś zapytać? Odpowie mi Pan proszę.
- Pewnie że tak czemu nie, ale o co Pani chodzi?
- Bo wie Pan co, wczoraj jak sprzątałam mieszkanie to zauważyłam w ścianie dopiero teraz takie małe drzwiczki, które są zamknięte na masywną kłódkę. I dziś po południu aż do wieczora miałam dziwne odgłosy, wyraźnie było słychać jak spod tych drzwiczek wydobywało się stukanie było to coraz głośniejsze co mam o tym myśleć? o co tu chodzi? Może mi Pan to wyjaśnić proszę?
- Wtedy w słuchawce zapanowała chwilowa cisza. Właściciel milczał .
- Tatiana zapytała Hallo słyszy mnie Pan?
- Tak, tak słyszę Panią bardzo dobrze powiedział i odchrząknął sobie.
- To dobrze więc słucham Pana. W takim razie powie mi Pan w końcu jak mam to rozumieć?
- A tak że nic się złego nie dzieje , niech się Pani niczego nie obawia i się tym nie przejmuje proszę mieszkać sobie spokojnie, bo to tylko wiewiórki urzędują po dachu z żołędziami, bo wie Pani to teraz taka pora jest październik, jesień, to żołędzie lecą z drzew, a jak Pani na pewno zauważyła stoi duży dąb nad Pani domem, to wiadomo że spadają żołędzie Pani prosto do komina i lecą przez taką rurę aż tam do tych drzwiczek. I to one tak stukają, czym więcej wpada żołędzi tym głośniej słychać. Także proszę się już tym nigdy nie przejmować bo na prawdę jest wszystko w porządku.
- Więc Tatiana odpowiedziała mu tak, Ach tak! - No racja jest to drzewo to teraz już wszystko rozumie, w takim razie dziękuję Panu za informację i przepraszam że bałamucę.
- Ależ nic nie szkodzi żaden kłopot Pani Tatiano.. A co jeszcze chciałem zapytać tak przy okazji Panią, jak się mieszka na nowym miejscu ?
- A bardzo dobrze proszę Pana jestem taka zadowolona i szczęśliwa że mam ten domek i tak uroczego i czujnego pieska, bardzo dziękuję.
- Proszę ! Nie ma za co, jest mi bardzo miło . W takim razie życzę Pani pociechy z pieska, i żeby tylko tak dalej Pani dobrze się mieszkało. Więc wszystkiego najlepszego....
- Dziękuję odpowiedziała Tatiana i Dobranoc.
- Dobranoc nie ma za co odpowiedział mężczyzna i się rozłączył.
I od tej chwili Tatiana już nigdy nie zważała na to pukanie bo już wiedziała że to tylko sprawka wiewiórek i żołędzi. Po dłuższym czasie jak kobieta się już zadomowiła, to wtedy zaczęła nawiązywać bliższe kontakty z ludźmi z wioski jak i ze swoimi sąsiadami. Ponieważ wcześniej choćby chciała się z sąsiadami zaprzyjaźnić nie było to możliwe, dlatego że Tatiana wyczuła w nich takie odosobnienie, po prostu byli tacy sami dla siebie. Dopiero jak już dłużej Tatiana tam mieszkała, wreszcie udało jej się nawiązać z sąsiadami w małym stopniu kontakt. Nie było jej łatwo bo byli bardzo małomówni, tacy zamknięci w sobie, skryci, mrukliwi, trudno było jakiekolwiek słowo od nich Tatianie wyciągnąć. Ludzie zaś z wioski z początku prawie jej nie zauważali, patrzyli na nią bykiem, ale po pewnym czasie zmienili się trochę, rozmawiali z nią, nie raz pożartowali ale nie aż za bardzo, ale mimo to jakieś przygaszenie w nich wyczuwała zawsze i nie dało się tego ukryć, choć nadrabiali minami i gestami. I choć jej wszyscy wydawali się jacyś dosyć dziwni, tłumaczyła sobie Tatiana no cóż to tylko ludzie, a ludzie bywają różni i nie miała najmniejszego zamiaru się tym zrażać. Cdn.
Komentarze (23)
Dzięki za dawkę humoru z rana...
A i potwierdzam, jest z czego. I zapraszam. Oceny już są, to i komentarz do kompletu się przyda ;)
Can z małej, bo żeś mniejszy od akwamena... w jego mniemaniu, oczywiście.
p.s. Canulasa ? dobrze tera? ha, ha, ha
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania