MIŁOŚĆ? MŁODOŚĆ? NIE! ŚMIERĆ. część 12

Wracam do mieszkania i zakuwam. Ta… Typowe życie studenta, czyli robienie ściąg, zakuwanie i jedzenie fast food-ów. No ale jutro nie będę się uczyć. Może umówię się z jakimś przystojniakiem? W końcu w piątki należy szaleć. Pójdziemy na kolacje, albo do kina. Będzie fajnie…. Ale to dopiero jutro. Póki co muszę się uczyć o chorobach układy krwionośnego. Wiem, ciekawiej być nie może. A moja ironia jest wręcz nietypowa.

 

*** *** ***

 

Za perę minut skończę zajęcia. Siedzę w ławce, a dwa rządy za mną Norbert. Pewnie gapi się na mnie, ale za niedługo szczęka mu opadnie. Przysięgam. Co zrobiłam? Zapisałam się na testy na prawo jazdy. Teraz mam jeszcze więcej nauki… Te wszystkie znaki i w ogóle. W co ja się pakuję? Ja tu siedzę zamyślona, a tu nagle dzwonek. Wszyscy wychodzą na korytarz. Ale mnie zatrzymuje profesor.

- Pani Renata Iwanicka tak? - pyta, patrząc na mnie z podziwem.

- Tak.

- Masz duży potencjał. Wiem jak wyglądało twoje świadectwo z liceum, a także twoja przeszłość. We Wrocławiu i Krakowie nie było kolorowo. Teraz masz nową szansę. Wykorzystaj ją – mówi do mnie z taką pewnością, każdego wypowiedzianego słowa. Skąd tyle o mnie wie?

- Panie profesorze skąd pan to wie?

- Jesteśmy tak jakby rodziną… Dalszą rodziną. Możesz zawsze na mnie liczyć i spokojnie, nie wyjawię twoim bliskim gdzie jesteś. Muszę ci jednak powiedzieć, że bardzo cie poszukują. Zwłaszcza niejaki Łukasz, Wiktoria i Magda – przekazuje mi mnóstwo informacji. Po co? Nic nie rozumiem. Skąd to wie i kim dla mnie jest?

- Ale… Jak to?

- Myślę, że powinnaś już iść. Do zobaczenia na zajęciach w poniedziałek. Miłego weekendu – uśmiecha się do mnie, ja wychodzę z sali. Skąd pan Kwiatkowski tyle wie? O co mu chodzi? A może czegoś oczekuje? Jestem tak zamyślona, idąc korytarzem, że nagle wpadam na jednego studenta.

- Przepraszam – mówię i szybko odchodzę. Niestety nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. Chłopak był brzydki. Ble. Idę w stronę wyjścia.

- Renata, poczekaj! - zatrzymuje mnie Norbert. No barwo! Tylko jego mi tu jeszcze brakowało…

- Nie mam ochoty z tobą rozmawiać… Cześć.

- Nie, Renata poczekaj. Bardzo mi głupio… Nie wiem czym cię obraziłem wczoraj, ale chciałbym przeprosić. Na prawdę nie chciałem cię zranić. Pójdziemy na jakąś kawę i ciastko? Opowiesz mi czym cię uraziłem?

- No dobrze… - Odpowiadam z niechęcią i wychodzimy razem. Wsiadam do jego samochodu i jedziemy.

- Muszę przyznać, że masz piękny samochód.

- Prawisz mi komplement? Czyli nie jesteś już zła? - śmieje się do mnie.

- Jestem! I to bardzo, ale to auto nie ma z tym nic wspólnego. Jest niewinne… - odpowiadam, także się śmiejąc.

Jesteśmy w kawiarni. Nic nadzwyczajnego. Zamówiliśmy coś i siedzimy…

- Nie rozumiem o co chodzi z twoimi rodzicami… Ale domyślam się, że tym cię zraniłem – zaczyna rozmowę. Szczerze mówiąc nie jestem pewna czy ma ochotę na nią.

- Tak. Posłuchaj ja… Nie chcę dużo o tym mówić.

- Mamy mnóstwo czasu – odpowiada. Wygląda na to, że wie na co się pisze.

- To bardzo bolesny temat dla mnie. Oni zginęli.

- Opowiedz o tym. Renato, pomogę ci – wyciąga do mnie rękę.

- No cóż, wypadek. Ja też tam byłam, ale cudem przeżyłam. Było mi ciężko. Wiesz, że musiałam bardzo pracować, żeby zarobić na utrzymanie? A czy zdajesz sobie sprawę z tego, ile czasu poświęciłam na naukę w liceum, aby dostać stypendium? Czy wiesz, że pracowałam cały czas? Nie, nie wiesz. Trzy lata temu opuściłam z rodzicami Wrocław. Przeprowadziliśmy się do Krakowa z myślą, że będzie lepiej. Niby było… Ale ostatecznie bardzo źle się skończyło. Po skończeniu drugiej klasy liceum nie dałam rady i przyjechałam do Poznania. To był skok na głęboką wodę, ale udany. W sierpniu znów przeprowadzka tu. Nie mówiąc o tym, że przez całe wakacje ciężko pracowałam i sprzedałam dom w Krakowie. Niestety moi bliscy mnie szukają, a dawny chłopak nęka mnie wiadomościami na facebook-u.

- Wow… Jesteś naprawdę dzielna. Przykro mi… Nie miałem pojęcia, bardzo przepraszam za wczoraj – mówi współczującym głosem. A ja wypijam łyk mojej kawy, wcześniej przyniesionej przez kelnerkę.

- Norbert, moje życie od zawsze dawało w kość, ale się przyzwyczaiłam. Wybaczam ci. W porządku, jednak to nic nie zmieni – mówię patrząc mu w oczy, wtedy nagle on przybliża się. Co chce zrobić? Czy on…? Całuje mnie! A ja odwzajemniam jego pocałunek! Znowu Renato oszukujesz samą siebie.

- Chodźmy do mnie. To będzie szybki seks – oświadczam. Wiem, że to może nie przystoi jak na dziewczynę, ale nie robiłam tego od tak dawna… To przecież tylko potrzeba. Nic takiego.

- Co? Nie. Podobasz mi się, chcę się z tobą spotykać, a nie od razu… - odpowiada. Że co? Takie niewiniątko z niego? A niech spada! Jak nie on to ktoś inny!

- Nikt mnie nie rozumie! Daj mi spokój – zdenerwowana wychodzę w kawiarni, ale on dogania mnie.

- Zostaw mnie. Aż taka jestem brzydka?

- Renata, co ty w ogóle mówisz?! Mam wrażenie, że próbujesz być kimś innym. Nie wiem jaka byłaś kiedyś, bo cię wtedy nie znałem. Jednak znam cię teraz i nawet gdy słuchałem tej twojej tragicznej historii życia… To czułem, że coś pomijasz. Oszukujesz samą siebie. Spójrz do lustra. Dopuść do siebie ludzi! - krzyczy do mnie. Czy on żartuje? Że niby ja udaje kogoś kim nie jestem! Niech spieprza.

- Daj mi spokój!! - odpowiadam i odchodzę. Wracam do mieszkania.

 

Biorę kąpiel. Ogarniam się. Robię makijaż i ubieram coś seksownego. Teraz tylko pójdę do fryzjera i zrobię coś ze swoimi włosami. Nie chce, żeby były takie proste i nudne…

- A więc co by pani chciała zrobić? - pyta mnie fryzjerka, stojąca obok.

- Całkowitej metamorfozy włosów. Jestem szatynką… Może więc zrobię blond, albo czerń? I obetnę włosy?

- Stanowczo lepszy będzie blond. Taki bardzo jasny, platynowy. Będzie pani pięknie tak wyglądać. Potem skrócę włosy, ale tylko trochę, bo są bardzo ładne i zadbane. Na koniec wyprostujemy je na szczotce.

- Oddaje się w ręce profesjonalisty – mówię. To dlatego, że ten salon jest bardzo dobry i drogi. W końcu mogę sobie pozwolić na jeden grzech, od czasu do czasu.

- Ma pani jakąś imprezę?

- O tak. I wielki powód do radości – mówię z uśmiechem na twarzy. Jaki to powód? Taki, że poznam kogoś naprawdę fajnego i zabawię się na maksa! Dlaczego? Bo raz się żyje.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania