MIŁOŚĆ? MŁODOŚĆ? NIE! ŚMIERĆ. część 15

Wewnętrzny ból, który sprawia, że mam ochotę zniknąć. Żal do samej siebie za to jak postąpiłam i chęć cofnięcia czasu. Czy ktoś zna te uczucia równie dobrze jak ja? Czy ktoś mi odpowie czemu wciąż nie mogę być szczęśliwa? Błagam… Ja po prostu potrzebuję rady. Ale od kogoś kto będzie chciał mi szczerze pomóc. Tak, to jest ta chwila, gdy zdaje sobie sprawę jak bardzo brakuję mi mamy. Gdyby tu była, pocieszyłaby mnie i doradziła. Przytuliła. Może nawet nie dopuściłaby do tej sytuacji? Ale jej nie ma. Nie ma nikogo. Nikogo, dlatego, że nie dopuszczam do siebie ludzi, żadnych relacji. Nie chcę się do nikogo przywiązać, bo wiem, że źle to się skończy. Chyba nęka mnie jakaś klątwa, ponieważ przynoszę pecha sobie i wszystkim innym dookoła. I nie. Nie przesadzam! Teraz nikt nie umarł, dlatego, że nie spotykam się z nikim regularnie. Natomiast w Krakowie Wiktoria ma wciąż rozprawę w sądzie za śmierć nieletnich nastolatków. To wszystko przez tą cholerną imprezę! Przeze mnie. Śmierć rodziców to też moja wina. Ciocia Aurelia nienawidzi mnie, ale nie pozwolę jej oczerniać rodziców. Nawet jeśli ma rację, to i tak… I tak wolę żyć w kłamstwie, bo nie zniosę więcej. I zwyczajnie nie chcę uważać zmarłą matkę za morderczynie dziecka swojego męża i kochanki – jej siostry. Nie mam zamiaru dręczyć się myślą, że ciocia Aurelia chciała mi zniszczyć życie. Tak jak moja mama ponoć zrobiła jej córce. Oni wszyscy powinni być mi wdzięczni, że ich zostawiłam. Zrobiłam to dla ich dobra. Chciałam, żeby byli szczęśliwi. Mówiąc wprost, bałam się, że przyniosę na nich kolejne nieszczęścia. Ale jak widać nie doceniają tego.

- Renata? Co się dzieje? Jesteś blada jak trup? I twoje oczy… Płaczesz? - pyta zmartwiony Norbert. Dosiada się do mnie.

- Jak mnie znalazłeś? - ocieram łzy rękawem i pytam go. On patrzy na mnie ze współczuciem.

- Nie chciałaś iść ze mną na randkę, ale wspomniałaś, że wybierasz się na spacer. Postanowiłem cię poszukać… Prawię się poddałem, ale właśnie zobaczyłem cię przez okno i… - nagle zamilkł. - Chodź tu – przybliża się do mnie i mocno przytula. Tak bardzo tego potrzebowałam.

- Nie mam już siły – oznajmiam.

- Nic nie rozumiem.

- Miałeś wtedy rację, mówiąc, że oszukuję samą siebie. Pamiętasz? To było tego dnia kiedy poszliśmy do kawiarni. Pocałowałeś mnie, a ja wszystko spieprzyłam. Zaproponowałam ci seks…

- Renata – wymawia moje imię czule, łapię mnie za rękę. - Teraz po prostu to z siebie wyrzucisz. Powiesz mi co cię dręczy i będzie lepiej… Tylko musisz mi zaufać i to zrobić. Nie ukrywać niczego.

- Norbert, ja… - nie wiem co powiedzieć.

- Zaufaj mi – ściska moją dłoń. I co teraz? Zaufać mu? Wyjawić jak się czuję? Nie mam pojęcia. „Ej Renata, zrób to” - krzyczy moja podświadomość, jak zawsze nie proszona. „Nie masz nic do stracenia, nie wierz w żadną klątwę, wyrzuć to z siebie! Może będzie ci lepiej!” - dalej miesza mi w głowie.

- Dobrze. Ale musisz mi obiecać, że to zostanie tylko między nami – mówię do niego. Spogląda na mnie.

- Obiecuję – odpowiada. A ja zaczynam opowiadać i zwierzać się. Robi mi się lżej na sercu. Czuję z sekundy na sekundę coraz to większą ulgę. Podoba mi się to.

 

Zrobiłam to, teraz wie o mnie wszystko. Minęły tygodnie i przyjaźnimy się. Jesteśmy bardzo zżyci se sobą. Nie przypuszczałam, że Norbert i ja dogadamy się. Pamiętam jak go poznałam, no i to jak mnie uraził, że nie mam samochodu. Hahaha teraz chce mi się z tego śmiać.

- No dobrze teraz wymień mi choroby zakaźne – daje mi zadanie. Akurat wspólnie się uczymy u niego w domu. Tak on ma dom. Piękny dom od bogatych rodziców.

- Są to… - zastanawiam się i po chwili udzielam odpowiedzi. To fajne, że wspólnie możemy się uczyć. Uwielbiam go.

- Świetnie pani obkuta, teraz chodźmy na kolację. Zabiorę cię w fajne miejsce – proponuje mi.

- Dobrze, panie wymądrzający się – odpowiadam. On łapie mnie za rękę i pomaga wstać.

- Przejdziemy się? - pytam.

- To za daleko – odpowiada i idziemy do samochodu. O cholera gdzie on chce mnie zabrać?

 

*** *** ***

To miejsce jest przepiękne. Jesteśmy właśnie w restauracji i jemy ciepły posiłek. Przyjemnie nam się rozmawia, jest po prostu idealnie. Miejsce to jest w stylu nowoczesnym, czarne meble, a ściany i podłoga białe, jest pełno obrazów na ścianach i pięknych kwiatów na podłodze.

- To był piękny miesiąc, cieszę się, że spędziliśmy go w przyjaźni – mówi do mnie, siedząc naprzeciwko. Wygląda na bardzo szczęśliwego.

- Norbert, ja też się cieszę. Ten maj był wyjątkowy, a teraz będzie już tylko lepiej. W końcu będą wakacje już za niedługo – odpowiadam z uśmiechem, jestem taka szczęśliwa. Nie mogę w to uwierzyć, ale spędzanie z nim czasu, sprawia, że odpływam…

- Zapłacę rachunek i odwiozę cię do mieszkania – oznajmia.

- Dziękuję, ale może powinnam wziąć taksówkę – proponuję. Nie chcę go wykorzystywać…

- Renato – łapie mnie za rękę. - Absolutnie. Sam cię odwiozę – odpowiada jak dżentelmen. Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że to jest zbyt piękne.

- Dobrze – odpowiadam, przybliżam się do niego i daje mu całus w policzek. Czuję się świetnie.

 

Droga jest długa, ponieważ ta restauracja była na końcu miasta, a ja mieszkam blisko centrum. Jest mi szczerze mówiąc niezręcznie, najgorsze, że nie mam pojęcia dlaczego. A może i mam? Może chodzi o to, że spędziliśmy razem ten wieczór i było tak… Niby idealnie, ale inaczej niż z Łukaszem. Z moim byłym z Krakowa zawsze spotykaliśmy się u mnie w domu, u niego, albo w parku. Łukasz nie jest bogaty i ja też nie, przynajmniej wtedy, a teraz mam spadek rodziców. Prawda jest taka, że pieniądze Norberta sprawiają, że czuje się nieswojo. Lubię płacić za siebie i być samodzielna, a z nim… To nie jest pierwsza taka sytuacja, bo byliśmy już wiele razy w kawiarni i on zawsze płacił, odwoził mnie. Czuję się uzależniona, kontrolowana…

- Nic nie powiesz? - nagle przerywa moje przemyślenia.

- Przepraszam, zamyśliłam się – odpowiadam. Głupio mi jak cholera. Może przesadzam?! Przecież on mnie tylko odwozi i dba o mnie. Chce zaimponować, to wszystko. To we mnie jest problem, bo we wszystkich widzę wady, tak jakbym sama ich nie miała. Mimo, że z dnia na dzień wydawało mi się, że jestem inną osobą, to wciąż myślę o przeszłości, ale nie potrafię się do tego przyznać. Chciałabym powiedzieć czasem coś sensownego, czerpać z błędów doświadczenie, a przede wszystkim ich nie popełniać ponownie. Nie robię tego jednak. Przykładem na to jest chociażby fakt, że zamiast wrócić do Krakowa i wyjaśnić to i owo, uciekłam stamtąd, zostawiłam miłość swojego życia, a teraz wmawiam sobie, że zakochałam się w Norbercie i mimo, że gdzieś w głębi wiem, co powinnam zrobić, nie potrafię… Moje usta mówią swoje, nogi chodzą gdzie uważają, że powinny iść, a ręce robią to co podpowiada mi rozum. Tymczasem moje serce krzyczy, a podświadomość karze się opamiętać – tylko oni mają rację.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Margerita 16.07.2016
    Pięć
  • anonimowa kasia 16.07.2016
    Dziękuję :)
  • Margerita 16.07.2016
    anonimowa kasia
    A ja zapraszam do przeczytania Przyszłej wojowniczki część 1
  • anonimowa kasia 16.07.2016
    Margerita już wpadnę :)
  • Alicja 16.07.2016
    Nadal jest zaskakująco. 5
  • anonimowa kasia 16.07.2016
    Dziękuję, myślę że taka nuda w opowiadaniach to nic fajnego ;) chociaż też czasem jej potrzeba.
  • W zupełności zgadzam się z Alicją, zaskakujesz, bardzo lubię tą opowieść, 5
  • anonimowa kasia 16.07.2016
    Dziękuję :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania