MIŁOŚĆ? MŁODOŚĆ? NIE! ŚMIERĆ. część 16

- Jesteśmy na miejscu – oznajmia Norbert, a ja byłam taka zamyślona, że kompletnie tego nie dostrzegłam.

- Dziękuję za podwiezienie – mówię, a on tak patrzy… Jakby czegoś chciał. Może powinnam go zaprosić do środka? „No pewnie! Renata, ty gapo!” - krzyczy podświadomość. - Może chciałbyś wejść?

- Wiesz co Renato, mam jeszcze coś do zrobienia – mówi i przybliża się. Całuje mnie w usta. A ja go nie powstrzymuje. Musze przyznać, że ma coś w sobie. I tak, wiem, że nie powinnam mu robić nadziei, skoro wiem, że… No bo, ja… O Bożę! Czemu się tak jąkam we własnych myślach?! Chodzi o to, że on mi się podoba. Imponuje mi swoją pewnością siebie i tym, że czuję się przy nim tak bezpiecznie… Ale to jest coś w stylu pożądania na razie, a nie przyjaźni i miłości. Nie rozumiem szczerze mówiąc co się ze mną dzieje.

 

Miesiąc później

 

No cóż, czasami jest tak, że nie umiemy rozwiązać danego problemu. Ja znalazłam rozwiązanie, przynajmniej tymczasowe. Co prawda zajęło mi to ostatnie tygodnie. Ale wyjście jest. Jakie? Otóż odłożyłam ten problem na później. Bo po co się mam martwić. Co za różnica co czuję do Norberta, skoro możemy się przyjaźnić, no i na razie nigdzie się nie wybieram. Jestem tu, w Warszawie, z nim. Myślę, że nie potrzebuję zastanawiać się nad życiem, bo to jedynie popycha mnie w stronę depresyjnych myśli. Powinnam poczekać, zobaczyć co kolejne dni, tygodnie, miesiące, a może i nawet lata przyniosą, a wtedy decyzja sama się podejmie. Decyzja – sama nie wiem co dokładnie mam na myśli, ale głównie chodzi o mnie i moje życie. Czyli to kogo kocham, gdzie chcę mieszkać. Przede wszystkim czy kiedykolwiek wrócę do Krakowa, czy zmierzę się z oszczerstwami ciotki, a może ułożę sobie tu życie z Norbertem? Na dziś to za dużo dla mnie. Oby życie mi pomogło rozwiązać wszystkie moje zmartwienia… Oby.

*** *** ***

 

W tej chwili Norbert jest u mnie. Właśnie skończyliśmy naukę na już prawie ostatnie egzaminy.

- Uwielbiam cię – mówi do mnie patrząc mi w oczy.

- A ja cię ubóstwiam.

- Haha, cieszę się – śmieje się ze mnie. - Wiesz co dzisiaj jest?

- Czerwiec, za dwa tygodnie koniec naszego pierwszego roku medycyny. To super, że jesteśmy w jednej grupie – odpowiadam zadowolona. Właśnie siedzimy na sofie w salonie.

- Miałem na myśli co innego.

- Tak? Co takiego? - pytam.

- Głuptasie, zbliżyłaś się do mnie jakoś w kwietniu. Pamiętam ten dzień, załamaną ciebie w kawiarni. To był dwunasty kwietnia.

- Żartujesz? Zapamiętałeś datę? Przerażasz mnie – żartuję.

- Wcześniej zawsze mnie odtrącałaś, a na początku znajomości znienawidziłaś.

- Tak, uważałam cię za rozpieszczonego pana „ jestem ideałem”.

- A teraz co do mnie czujesz? - pyta o uczucia. Nie poznaje samej siebie. Dawna ja spanikowałaby, ale dzisiejsza Renata czuję się tak przy nim swobodnie, że po prostu odpowie i to czystą prawdę prosto z serca.

- Norbert, ja nie wiem co ty ze mną wyprawiasz… Myślałam, że wmawiam sobie to „uczucie” do ciebie, ale… Nasza znajomość jest jeszcze krótka. Za krótka, żeby to powiedzieć, więc nie karz mi tego robić. Nie chcę mówić czegoś, czego nie jestem jeszcze stu procentowo pewna.

- Renatko, znamy się od pierwszego dnia października. Zabiegałem o ciebie od zawsze, ale nie rozumiałem twojego zachowania, do momentu, aż wszystko mi wyjawiłaś. To sprawiło, że pokochałem cię jeszcze bardziej – wyznaje mi, patrząc w oczy.

- Przestań, zawstydzasz mnie.

- To czysta prawda. Nie oczekuję od ciebie niczego. Nie czuj się zobowiązana, ale wiedz, że poczekam ile będziesz chciała. Póki co możemy… - mówi, ale nie zdąża dokończyć, bo przerywam mu pocałunkiem – bardzo namiętnym. On odwzajemnia go. Ale na tym się kończy i temat „ten” także nie jest już przez nas poruszany. Teraz oglądamy telewizje, wtuleni w siebie.

Kolejny dzień, już po wykładach na uniwersytecie. Dziś nie spotkamy się także po zajęciach, jak wczoraj. Tego dnia zamierzam uczyć się sama, chociaż muszę przyznać, że nie mogę przestać o nim myśleć. Po nauce, zamierzam spotkać się z Sarą i Martą na kawie. Kim one są? To dziewczyny, które bardzo mnie polubiły, właśnie z nimi miałam najlepszy kontakt, wiem, może i t mały, ale był. Od dwóch miesięcy dzięki Norbertowi zmieniłam to. Mogę przyznać, że się przyjaźnimy. To sympatyczne dziewczyny i można im ufać. Wszystkie jesteśmy z tego samego roku, tylko że Marta studiuje prawo, a Sara dziennikarstwo. Marta jest brunetką z długimi, prostymi włosami po pas. Jest bardzo szczupła, metr siedemdziesiąt wzrostu i bardzo ładna. Ubiera się zawsze w stylu „czarna ramoneska, wysokie botki, skórzane czarne jeansy, koszule, luźne bluzki” i w ogóle tal „rockowo”. Poza tym prowadzi kanał rodowy na youtube. No i wszyscy się za nią oglądają, ale jest zajęta. Chodzi z Krzyśkiem, on już kończy studia w tym roku. Będzie, za pewne, świetnym adwokatem – jak ona. Wiele razy mi wspominała, że mają wspólne zainteresowania i głównie dzięki temu są razem. Jeśli chodzi o naszą przyjaźń to zawsze mogę od niej liczyć na szczerość. To jej wielka zaleta. Jest bardzo szczera. Nie kłamie, nigdy. Natomiast Sara to szalona dziewczyna, która poszukuję przygód. Jest bardzo spontaniczna i żyje chwilą. Ma średniej długości, kasztanowe włosy. Też ładna, wyższa ode mnie i Marty. Bardzo zadbana i utalentowana. I nie chodzi o dziennikarstwo. Ma przepiękny głos, ale nie wykorzystuje talentu, tylko się nim chwali przed wszystkimi. Mnie zawsze potrafi wysłuchać i udzielić radę. Muszę jeszcze dodać, że one dwie też się bardzo przyjaźnią. I mimo, że każda z nas jest pozornie inna, świetnie się dogadujemy.

 

________________________________________________________________________________________________________

Pozdrawiam wszystkich czytelników :*

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania