MIŁOŚĆ? MŁODOŚĆ? NIE! ŚMIERĆ. część 3
Mijały dni. Dzień za dniem. W końcu nadszedł czerwiec. Łukasz po zdaniu matury ma wakacje. A ja jeszcze miesiąc szkoły… Ta… Sprawiedliwość. Ale jest i dobra wiadomość. Jesteśmy parą. Na prawdę jest pięknie. Nawet moim rodzicom się podoba. A dziś mamy randkę. Ma przyjść. Moich rodziców nie ma. Chciałabym spędzić z nim trochę czasu i porozmawiać. Ale póki co jest u mnie Wiki. Ostatnio bardzo się do siebie zbliżyłyśmy. Przyjaźnimy się.
-Na prawdę cieszę się, że jesteś szczęśliwa, a ja nie mogę się nadziwić, że on jest taki jak mówisz. Przecież ludzie mają o nim zupełnie inne zdanie. -rozmawiamy siedząc u mnie w pokoju na łóżku.
-Nie obchodzi mnie to co mówią o nim ludzie. Liczy się to co ja o nim wiem. -odpowiadam jej
-Oczywiście. -Wiktoria jest naprawdę wspaniałą osobą. Cieszę się, że ją mam.
-Wiki on jest dla mnie taki kochany! Serio. Chodzi o to, że nie patrzy mi cały czas na cycki i nie gada, że chce kolejnego kroku.
-No wiesz co Renata! Przestraszyłaś mnie! Może jest gejem i to ukrywa, a ciebie chce wykorzystać, żeby ukryć prawdziwe oblicze! -Wiktoria wpada na bardzo absurdalny pomysł.
-Chyba oszalałaś! -reaguje na to śmiechem. Na nieszczęście do pokoju wpada Łukasz.
-Nie jestem żadnym gejem. Jak już ty coś wymyślisz… Ręce opadają. -podchodzi do tego tematu naprawdę z dystansem, a Wiki się zaczerwienia i oznajmia, że musi wracać do domu. Zostajemy sami. Mój wspaniały chłopak całuje mnie w usta.
-Nie jestem gejem.
-To był żart. -tłumacze się.
-Chodź tu do mnie. Zaraz ci coś udowodnię. Jest ktoś w domu?
-Rodzice będą po 21, a jest 18.
-No to świetnie mam swoją uroczą Renie tylko dla siebie. -stoimy naprzeciwko siebie. Po chwili przyciąga mnie do siebie i podnosi. Ja obejmuje swoimi nogami go w tali a rękami trzymam się za jego plecy. W tej pozycji usiadamy na łóżku. Czyli on siedzi w rozkroku a ja bardzo blisko niego także w rozkroku. Całujemy się.
-Zdejmij to. -mówi do mnie wskazując na bluzkę. No nie! Znowu jak inni. Ale nie mam pojęcia dlaczego go słucham! Renata nie możesz!! Ale jakoś nie słucham swojego głosu docierającego gdzieś z mózgu. O nie. Zdejmuje bluzkę. Jestem w staniku. W sumie nie mam małego biustu. Lubie go. Jest pełny i naprawdę fajny. A co tam… To tylko bluzka.
-Ślicznie wyglądasz.
-Przestań z tymi komplementami. -mówię do niego a on całuje mnie po szyi cały czas idąc coraz niżej. Potem po mostku i biustonoszu. Ale dlaczego nadal on się nie rozebrał? Nie chce pochwalić się klatą? Przecież ją ma. No dobra. Sama zdejmę ten podkoszulek. Całuje go w usta i chce podnieść go do góry. Nagle on odsuwa się i zaczyna krzyczeć co ja wyprawiam.
-Łukasz? Co się stało? Kochanie. -nie wiem co mam powiedzieć? Co się stało?
-Nie możemy być tak blisko. Jest za wcześnie. -co on mówi? Jak to za wcześnie! Przecież ja tu stoję przed nim w staniku!
-Co ty w ogóle gadasz? Odbiło ci? Ja tu stoję rozebrana, a ty nawet koszulki nie zdejmiesz? O co ci chodzi?
-O nic. Cześć. -na to wychodzi z mojego pokoju a potem wybiega z domu. Nie ogarniam. Czy zrobiłam coś nie tak? Przecież ja tylko chciałam zdjąć mu podkoszulek? W końcu byliśmy bardzo blisko. Nic już z tego nie rozumiem. Zdenerwowana łapię za komórkę i dzwonię do Wiki.
-Wpadniesz do załamanej przyjaciółki na babski wieczór?
-Kochana co się stało? Już pędzę. -mówi zmartwiona Wiki. To wspaniałe, że mam kogoś takiego przy sobie jak ona. Nie wiem co bym bez niej zrobiła. Ona już po piętnastu minutach tu jest a ja jej o całej sytuacji opowiadam.
-Może rzeczywiście chciał przystopować. Wyluzuj. Wygląda na to, że jest po prostu super chłopakiem. -mówi Wiktoria. Szczerze mówiąc dziwie się jej. Bo coś mnie niepokoi. Przecież co miał do stracenia… Eh, a może rzeczywiście przesadzam? No cóż… Zrobimy sobie z Wiki domowe spa dziś, a jutro się z nim spotkam po szkole i przeproszę. A póki co napiszę do niego sms o tej treści „Kochanie przepraszam… Jesteś wspaniałym chłopakiem. Cieszę się, że nie chcesz się śpieszyć. Zresztą jesteśmy ze sobą bardzo krótko i aż mi głupio. Nie wiem czemu tak szybko to się stało, ale naprawdę czuje do ciebie coś takiego, że nie jestem w stanie tego opisać”. Po paru chwilach przychodzi odpowiedź od niego. „Bardzo mi na tobie zależy i nie chcę tego spieprzyć. Przyjdę jutro po ciebie jak skończysz lekcje.”
Tak się też stało. Spędziliśmy super popołudnie. Spotykaliśmy się tak codziennie. Ale nic się nie wydarzyło więcej niż pocałunki i przytulanie. Jest naprawdę idealnie. Dziś idę na imprezę do Wiki. Będzie dużo ludzi ze szkoły. W końcu Wiki jest kapitanem szkolnego zespołu cheerleaderek. No i bardzo ładna. W ogóle popularna w szkole. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że ta impreza będzie na działce jej rodziców. Gdzieś daleko stąd. W końcu już od dawna są wakacje a dziś jest ostatni dzień lipca. Należy się bawić!
-Jedziemy? -przyjechał po mnie właśnie Łukasz swoim samochodem. Samochód ma bardzo fajny. Niedawno dostał od rodziców.
-Tak jestem gotowa.
-Bądźcie ostrożni. -dodaje mama.
-Oczywiście. -odpowiadam.
Jest już chłodno. Ciemno. Północ. Zabawa trwa na całego.
-Idę po picie. Wiki przypilnujesz ją? -żartuje Łukasz
-Tak. Nie martw się. -wszyscy jesteśmy pijani. Łukasz odchodzi. A ja siedzę z Wiki i Pawłem. Swobodnie rozmawiamy.
-Poznałem fajną laskę. Dziewczyny jak do niej zagadać?
-Podejdź i zapytaj czy chce się z tobą umówić. -radze Pawłowi
-Haha… Znając twoją reputacje na pewno odmówi -Wiki śmieje się z niego. NAGLE NASZĄ SPOKOJNĄ POGAWĘDKĘ PRZERYWA JAKAŚ TRAGEDIA! Coś wybucha! Słychać same krzyki! Pełno ognia! Na szczęście z daleka od nas! Ale gdzie jest Łukasz?! Wszyscy wpadają w panikę! Paweł dzwoni na straż pożarną i pogotowie! Przecie tam ludzie się palą! A gdzie Łukasz????
-Łukasz!!!!!! Łukasz!!!!!!! Przecież on tam poszedł!!!!
-Uspokój się! Renata! Renata chodźmy stąd bo zginiesz i ty! Proszę cię! -Wiki tak potwornie krzyczy, a ja się wyrywam!
-Zostań! Zadzwoniłem do twoich rodziców! Zabiorą cię stąd słyszysz??!!! -krzyczy Paweł i mnie trzyma. Ale ja nie umiem przestać płakać i się wyrywać przecież tam jest mój ukochany. Przecież ja nie przeżyje jak go starce!!! Jest on jedyną dobrą rzeczą, która mnie ostatnio spotkała w moim marnym życiu. Nie dam rady. To koniec. Chce zginąć razem z nim. Tak bardzo mi źle... Tracę przytomność.
Komentarze (5)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania