MIŁOŚĆ? MŁODOŚĆ? NIE! ŚMIERĆ. część 2

-Cześć… Ten głupi tekst, którym ostatnio próbowałem cie poderwać… Eh, głupia sprawa. -odgarnął włosy i zupełnie się speszył. Jakby zrobił coś bardzo nieprzyzwoitego, a przecież to nic takiego,

-Nic się nie stało. Spoko. -uśmiechnęłam się, patrząc mu prosto w te jego piękne oczy. -Śledziłeś mnie?

-Nie ważne… -próbuje uniknąć rozmowy na ten temat. -Chciałbym się z tobą umówić. Może jutro? Po szkole?

-Dam ci znać jutro. Cześć. -odeszłam tak po prostu do domu. No bo… On mi się bardzo podoba i strasznie się cieszę, że mnie zaprosił! Ale nie chce tego okazać. Niech myśli, że jestem niedostępna.

Mama podaje obiad. Szczerze mówiąc nie mam ochoty na rozmowę z nią. Od zawsze za bardzo próbuje ingerować w moje życie. Niestety kompletnie mnie nie rozumie.

-Jak było w szkole? -nagle pyta przerywając cisze. Siedzi naprzeciwko mnie i jemy zupę pomidorową.

-W porządku.

-Może zaprosisz znajomych? -czuje się jakby na siłę próbowała wyciągnąć ze mnie kompletnie wszystko!

-Mamo, ja chodzę do tej szkoły dopiero parę dni… Poza tym…

-No co? Przecież mieszkasz w ładnym domu? Kupiliśmy go razem z tatą! Jesteś naszą jedyną córką, zależy nam na tobie.

-Mówisz jakbym miała depresje. -pyskuje.

-Oj nie krzycz na mnie! Wciąż masz nam za złe, że się tu przeprowadziliśmy? Tak?!

-Daj mi spokój!!!

-Renata! Renata wracaj!! -biegnę do swojego pokoju. Mam ją gdzieś. Zabieram się za zadanie i naukę.

 

Kolejny ciepły marcowy dzień. Idę do szkoły. Czuje śpiew ptaków i wiatr muskający moją twarz. Po chwili dostrzegam Wiktorię, która podchodzi do mnie.

-Hej. -mówi z uśmiechem na twarzy. -Nie wiedziałam, że mieszkamy tak blisko siebie?

-To świetnie. Teraz możemy razem chodzić do szkoły.

Trwa lekcja polskiego. Nudy. Wiki siedząca obok mnie pisze ze swoim chłopakiem -Patrykiem. Ciągle się nim zachwyca. Opowiada jaki to on nie jest. Ale szczerze mówiąc przeraża mnie to zwłaszcza, że planują swój pierwszy raz.

-Renia pożyczysz długopis? -nagle dociera do mnie rzeczywistość.

-Tak… Już, proszę. -podaje jej długopis.

-Co z tobą? Jesteś taka inna…

-Nie po prostu Łukasz się chce ze mną umówić, a ja nie wiem czy się zgodzić.

-Łukasz? Ten przystojniak? Dlaczego nie wspomniałaś o tym wcześniej?! -Wiki unosi się. W tej chwili upomina nas nauczyciel i to koniec naszej rozmowy na polskim. Będę musiała jej opowiedzieć o wczorajszej rozmowie z czarującym blondynem. Nie mam wyjścia.

-Jak tam u ciebie? Może chciałabyś gdzieś wyskoczyć wieczorem? No wiesz… Bliżej się poznać…… -rozgadał się Paweł. Tak. Ten Paweł, który jako pierwszy powitał mnie w nowej szkole. Wiki od razu go spławiła. A potem oznajmiła mi, że to największy podrywacz jakiego zna. -Halo? Żyjesz? -upomina mnie

-Tak… Wiesz co mam już inne plany. -nerwowo zagryzam wargę. Naglę czuje objęcie w tali. To Łukasz! Ależ mnie przestraszył.

-Ona wychodzi dziś ze mną. -Chwali się do Pawła. Czy oni powariowali?

-Tak. Paweł zostaw nas. -potwierdzam to co powiedział Łukasz. Dlaczego to zrobiłam? To chyba dlatego, że miałam już dosyć nachalności Pawła.

-Nie wiedziałem, że wy… Przepraszam stary. -Paweł odchodzi z podkulonym ogonem.

-Jak ty działasz na ludzi… Brak słów. -oznajmiam mojemu pseudo chłopakowi.

-Idziemy? Na tą randkę? -jak on może być tak prostolinijny!

-Nie podejrzewałam, że chcesz iść ze mną na randkę… No ale nie mam nic do stracenia. Chodźmy.

Wyszliśmy ze szkoły i dotarliśmy do jednego z Krakowskich parków. Siedzimy na ławce. Po drodze rozmawialiśmy o jakiś bzdetach, a teraz rozmowa rozkręca się.

-Dlaczego przeprowadziłaś się do Krakowa pod koniec roku szkolnego? Nie ogarniam. -w końcu pyta o to co wszyscy.

-Tata dostał super ofertę pracy. Musieliśmy. Zresztą to nie pierwsza przeprowadzka w moim życiu, ale nie mówmy o tym.

-W porządku. -jest taki wyrozumiały. Niemal się ślinię jak na niego patrzę. Ale spoko. Renata dasz radę!

-Może opowiesz coś o sobie? Zainteresowaniach?

-Jak wiesz za pewne jestem kapitanem naszej szkolnej drużyny piłki nożnej. Ogólnie uwielbiam sport. A ostatnio polubiłem ciebie.

-Ooo… To słodkie. -mówię to najbardziej uroczo jak tylko potrafię. Chyba to zauważa.

-Słodka to jesteś ty. -nagle przybliża się do mnie. -Nie bój się. -mówi patrząc mi prosto w oczy. To niemożliwe, że jestem z nim tak blisko już na pierwszym naszym spotkaniu? Dlaczego na to pozwoliłam? Przecież to wręcz nie przystoi!

-Jejku… Nie powinno być tak…

-Szybko? -dokańcza moje zdanie.

-Posłuchaj… -chce coś powiedzieć, ale on mi przerywa.

-Przepraszam. Onieśmieliłaś mnie teraz… -wstaje z ławki. Ja za nim.

-Zapomnijmy o tym. Nie było tego.

Potem poszliśmy jeszcze do kawiarni i spędziliśmy bardzo przyjemnie ten czas razem. Podsumowując popołudnie z nim było super. Opowiedział mi o wielu wspaniałych rzeczach. O sobie. Wiem o nim naprawdę wiele. Ma siostrę Kasie, super rodziców. Sport to jego życie. W przyszłości chciałby robić coś co jest z nim związane. Jest o dwa lata starszy i chyba dojrzalszy ode mnie. To dziwne. Wszyscy mówią, że to najlepszy chłopak w szkole i w ogóle. Ale że jest zapatrzony w siebie. Taki egoista ponoć. A nawet, że coś skrywa i nie pozwala nikomu się do niego zbliżyć. Dlaczego? Coś z nim nie tak? A zresztą… Powinnam się cieszyć, że tak super chłopak w ogóle ze mną chciał się spotkać. A teraz na dodatek cały czas ze sobą piszemy.

 

PS. JEŚLI SZUKACIE 1 CZĘSCI, to jest ona ale nie na moim profilu ponieważ napisałam ją przed zalogowaniem się. Oto link http://www.opowi.pl/milosc-mlodosc-nie-smierc-czesc-1-a19063/

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania